czwartek, 31 grudnia 2020

Iwona Feldmann - Rozdzieleni

Dzień dobry, 

Dzisiaj mam dla Was recenzję pewnego debiutu. Debiutu, który dostałam całkowicie przypadkowo, niemniej jednak jak już do mnie dotarła, to dlaczego miałabym jej nie czytać? Byłam troszkę sceptycznie nastawiona, gdyż pierwsze spotkanie nie zawsze jest dobre... Ale. Koniec tego marudzenia, już dzielę się z Wami moimi wrażeniami. 

Iwona Feldmann - Z wykształcenia politolog. Życie zawodowe związała z polskim przemysłem ciężkim i dzięki temu dosyć dokładnie poznała różne rejony Polski. Na co dzień mężatka, matka dwójki dzieci i miłośniczka powieści fantasy. Przygodę z pisaniem zaczynała już w szkole średniej, pisząc dla koleżanek z klasy i do gazetki szkolnej. Mania pisania pozostała w niej do dzisiaj.

Iwona Feldmann - Rozdzieleni #1


W 1905 roku siedemnastoletnia Aniela decyduje się pozostać w rodzinnej miejscowości, podczas gdy jej dwaj bracia emigrują za Ocean. Mimo zapewnień, że po nią wrócą, rodzeństwo już nigdy się nie spotyka.
Co jednak stałoby się, gdyby po stu piętnastu latach rodziny się odnalazły?
Czasy współczesne, Polska, Tarnowskie Góry.
Anna mieszka na Śląsku. Jest architektką, która całą swoją uwagę i czas poświęca malarstwu. Jej największym marzeniem jest wernisaż w jednej z europejskich stolic. Namówiona przez babcię, udaje się do Londynu, by poznać zaginioną przed laty rodzinę. Pretekstem do spotkania są urodziny Johna Huntera, nestora rodu. Anna nie zdaje sobie sprawy, że podróż marzeń stanie się jednym z największych wyzwań w jej życiu.
Czasy współczesne, UK, Londyn
James to wzięty prawnik. Jest wnukiem Johna i jednocześnie zarządcą rodzinnej firmy. Wieść o pojawieniu się rodziny z Polski budzi w nim podejrzenia. James jest sceptycznie nastawiony, żywi przekonanie, że ludzie ci chcą zwyczajnie wyłudzić pieniądze. Robi wszystko, aby ich zdemaskować, ośmieszając ich, uprzykrzając życie na każdym kroku. Nie waha się wynająć w tym celu sztabu fachowców, jak choćby detektywów. Nie zamierza spotykać się ze swoją nową rodziną. Nie ma tylko pojęcia, że poznana przez niego kobieta o zdumiewająco niebieskich oczach sprawi, że jego świat stanie na głowie. James będzie miał okazję do zemsty, jednak… Czy wciąż będzie jej pragnął?

Okładka tej książki jest specyficzna. Dominuje tutaj niebieski, w różnych odcieniach. Widzimy też kobietę o pięknych, niebieskich oczach, takich wyraźnych, na które zawsze zwraca się uwagę. Jest to z pewnością któraś z naszych bohaterek, która miała to szczęście (lub nie) i te piękne oczy. Książka nie posiada skrzydełek, więc nie ma dodatkowego zabezpieczenia przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka duża. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. I JEDYNE, co rzucało się w oczy. Co OGROMNIE przeszkadzało, jest ilość błędów. Zjedzone wyrazy, literówki irytowały mnie do potęgi. DAWNO nie czytałam tak kiepskiej książki,, pod względem redakcji i korekty. Jest mi przykro, bo w ostatnim czasie miałam przyjemność kilka nowości od wydawnictwa przeczytać i może w jednej pojawiło się kilka literówek, ale one wtedy nie przeszkadzały. A tutaj... brakło by mi kartki do ich wypisywania. Niestety... Jednak dostałam informację z wydawnictwa, że trwają prace nad poprawą tej książki, wyłapaniem błędów, więc zapewne przy dodruku wszystko zostanie (mam nadzieję) poprawione. Niemniej jednak, ta książka przede wszystkim kojarzyć mi się będzie z dużą ilością błędów. 

Nie wiedziałam, czego spodziewać się po samej autorce. Pierwsze spotkanie, a sami wiecie, że debiuty bywają różne. Echo w sieci się niesie, że debiutanci (sama też nim byłam), w tym wydawnictwie (tak, ja też) są nic nie warci. Wydarzyło się kilka "skandali" z rolą główną wydawnictwa, co jest przykre, bo nie wszystkie książki powinny być wrzucane do jednego wora. Okej, czytałam bardzo słabe debiuty, ale część z nich jest średnia lub naprawdę dobra. Dlatego nawet jeśli korzystacie z bibliotek, skuście się na książki wydawnictwa, a nie skreślajcie ich z góry... Co do książki Iwony Feldmann, język jest prosty, przystępny. Czyta się szybko i jedynymi przeszkodami są literówki. Co mniej więcej przypomina bieg przez płotki. Autorka pokusiła się o pisanie książki na przestrzeni lat, co jest na plus, jednak tej przeszłości było moim zdaniem zbyt mało. W pewnych chwilach brakowało mi rozwinięcia tego, jak żyli przodkowie naszej głównej bohaterki, Anny. Niemniej jednak sama fabuła jest ciekawa, można się w niej zaczytać. 

Co autorka nam zrobiła? Ano zakończenie. Zostawiła akcję tak, jak tego robić się nie powinno. Jestem trochę zła, bo liczyłam na to, że dowiem się, czy romans zjednoczy czy zniszczy rodzinę, jak to napisano na okładce. [Rodzeństwo podzielone w młodości i niedotrzymana obietnica. Potomkowie odnajdujący się po latach i zapierający dech w piersiach romans, który zjednoczy lub zniszczy rodzinę.] Cała książka jakoś się toczy, dzieje się trochę, a tak naprawdę, nadal nie wiemy jak to się skończyło, bo autorka wydaje mi się za dużo chciała wprowadzić na sam koniec i zamieszała tak, że co najmniej te dwa zdania z przodu okładki powinny zniknąć. Autorka zdradziła mi sekret, gdy świeżo po lekturze się ze mną skontaktowała, że szykuje się drugi tom. Fajnie. Mam nadzieję, że w końcu się dowiem, co się miało wydarzyć w pierwszej części. I że już na następny raz nie będzie takich podstępów. 

Dzieje się tutaj sporo, nasi bohaterowie momentami są niezwykle głupi i wybuchowi, do tego stopnia, że siedziałam i zastanawiałam się, ale jak to? No właśnie Anna, która irytowała mnie swoim zachowaniem. Raz tak, raz tak postępowała, że mnie momentami coś chciało trafić. Wydawało mi się, że wymaga od swojego kochanka takiej jakby... szczerości oraz tego, że będzie tylko z nią, a sama wracając do kraju puściła się z innym. Czy mogę nazwać ją rozwiązłą kobietą? Tym okropnie działała mi na nerwy, będąc świadoma swoich uczuć...
Co do James'a, też miała swoje za uszami. Na początku jest ogromnie upierdliwy, co również nie wzbudziła we mnie sympatii względem nich. Ogólnie ci bohaterowie bardziej mnie irytowali, niżbym miała ich polubić. ALE. Przez końcówkę książki, z miłą chęcią dowiem się, kto i co zmalował, chociaż mam swoje dwa rozwiązania, a raczej dwie osoby, które mogłyby za tym stać. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie zbyt długo czekać na kontynuacje. 

Emocji tutaj nie poczułam, jedynie irytacje na bohaterów i zdenerwowanie na rażącą ilość błędów. 

Reasumując uważam, że jest to całkiem niezła historia, licząca lekko ponad czterysta stron, która zdecydowanie mogłaby mieć nawet z pięćset, byle poprawiona i byle miała to, czego nie ma aktualnie. Chodzi mi o sam wątek czy romans zjednoczył czy poróżnił rodziny, bo można to przez zakończenie zrozumieć w dwojaki sposób. Z miłą chęcią sięgnę po drugi tom i mam nadzieję, że tam moje domysły zostaną wyjaśnione. A i że książka będzie porządnie zredagowana i poprawiona. Lekkie pióro, może przypaść Wam do gustu. Uważam, że największym plusem w tej historii było nawiązanie do przeszłości, nad czym autorka musiała naprawdę się skupić i przemyśleć, jak to napisać, by miało ręce i nogi. I dobrze to wyszło, tylko mi jak zwykle trochę mało. Niemniej jednak zachęcam Was do poczytania również innych opinii pozostałych czytelników, byście mogli zdecydować, czy chcecie poznać tę lekturę, czy też nie. :)

Lubicie czytać debiuty? Jaki tytuł ostatnio zapadł Wam w pamięć? Macie ochotę przeczytać te historię? 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

3 komentarze:

  1. Szkoda, że to zakończenie takie niedopracowane, bo historia wydaje się naprawdę ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z debiutami bywa różnie. Ja miałam kilka "wpadek" ale ogólnie daję im szansę :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)