Co mnie do niej zachęciło? Być może to, że lubię arbuzy? A właśnie jeden był na okładce. Może dlatego, że był w tytule powieści? A może dlatego, że miałam balsam arbuzowy na ustach? Jakiś magnes? A może po prostu czytając opis z tyłu, pomyślałam, że może jednak..?
"Przecież na studiach dostałem nagrodę dziekana za tłumaczenie fragmentu Boskiej Komedii!
Wróżono mi wielką karierę. A teraz co? 'Potrzebowałem cię jak
powietrza'? To wszystko, na co było mnie stać? Człowieka, który miał się
doktoryzować z Petrarki?"
Liliana Fabisińska - polska pisarka. Z wykształcenia jest dziennikarką, autorka sztuk teatralnych oraz książek dla dzieci i młodzieży.
Studiowała w Polsce i RPA.
Liliana Fabisińska - Arbuzowy sezon
Adam. Albo nie. Adaś. O tak brzmi lepiej. Zakochany po uszy w swojej szefowej, Adeli. Jest jej.. asystentem. O tym jak toczy się jego życie przy boku tej kobiety, o stracie, o odszukaniu na nowo życia. Historia przedstawiona z punktu widzenia bohatera wspomnianego powyżej.
"Ze
swoich ciał też nie moglibyśmy być dumni. Jacek co roku przybierał zimą
na wadze co najmniej pięć kilogramów. To znaczy, trzy lata temu
przybrał siedem, dwa lata temu - pięć, a rok temu sześć i pół. Danych z
tego roku nie mieliśmy. Podziałka na wadze kończyła się na stu
dwudziestu kilogramach.
-
Idź do zoo, tam mają wagę dla słoni i nosorożców, na pewno ci chętnie
udostępnią - ryczeliśmy ze śmiechu, niezbyt kulturalnie, otwierają
kolejną puszkę Lecha."
Napisałam na początku, że to arbuz nieco przyciągnął mnie do tej powieści. Uwielbiam arbuzy, ale bez przesady. Arbuz na okładce, arbuz w tytule.. to serduszko wyryte w owocu, trochę mi nie pasuje.. Jakby było go pół, zdecydowanie oddawało by kolejną część tego, co może przynieść nam powieść.
Nie po raz pierwszy spotkam się z tym wydawnictwem i po raz kolejny się nie zawiodłam.
"Czy
to było normalne? Czy tak powinni żyć mężczyźni dwudziestego pierwszego
wieku? Wykształceni, w miarę inteligentni, w miarę przystojni mężczyźni
z dużego europejskiego miasta? Chyba nie. Coś tu wyraźnie nie grało..."
Co do autorki.. To jest moje pierwsze spotkanie z nią. Ale wiecie co? Nie żałuję, że się skusiłam. Bo Pani Fabisińska pisze lekko, można powiedzieć wręcz banalnie, ale podejmuje takie tematy, które często są tematami tabu. Przedstawiła nam również, że dusza mężczyzny, może być romantyczna, a nie luzacka i nie wiadomo jeszcze jaka. Tutaj właśnie autorka dokonała pewnego zabiegu, który jest dość istotny w powieści. Ogólnie to ile my to razy spotykamy się z tym, że dziewczynę rzucił chłopak i o rany jak narzeka, jak wspomina, spada na dno. To w literaturze staje się powoli przereklamowane. Natomiast taki sam stan przedstawiony z punktu widzenia płci przeciwnej jest nieco bardziej interesujące. Bynajmniej ja to odebrałam tak, a nie inaczej.
"Nie rozumiałem. Coraz częściej cię nie rozumiałem."
Główny bohater.. Cóż. Ma dwoje przyjaciół, którzy jak się okazuje są naprawdę wiernymi przyjaciółmi. Dbają o niego wtedy, kiedy stacza się na dno lub jeszcze niżej upada. Oni wtedy są z nim. Rzadko o takiego przyjaciela. Który zarwie wszystko praktycznie, byle być ze swoim przyjacielem. Niekoniecznie nazwałabym ich słabymi mężczyznami. Tylko po prostu nadzwyczaj są to wrażliwe dusze. Które chcą spełniać marzenia i być szczęśliwi. Jestem więcej niż pewna, że większość mężczyzn udaje przed resztą, kogoś innego. Że tego wrażliwca chowa głęboko by nie zostać po prostu wyśmianym. Że mięczak, że taki do dupy, a nie facet. Bo przecież facet musi być silny, twardy i tak dalej. "Czy tak powinni żyć mężczyźni XXI wieku?" Czyli jak? Jeden jest asystentką, drugi opiekunką do dziecka, a trzeci sprzedaje damską bieliznę. Czy to jest jakieś zakazane? Jeżeli nie ma pracy to trzeba łapać się tego, co jest. Chyba lepiej jest pracować niż siedzieć na dupsku i czekać na zbawienie. Takie jest moje stanowisko na ten temat. Ale Wy możecie mieć inne zdanie nikt nie ma poglądów takich samych. Ale śmieszą mnie Ci, którzy są wyżej i się wyśmiewają. Każdy od czegoś musiał zacząć.
"Musisz uwierzyć, że cierpienie jest drogą do oczyszczenia i wolności - pisała Maria."
Z tyłu powieści, w opisie znajdziemy zdanie, "To książka o: silnych, bezwzględnych kobietach. No cóż. O silnych może nie bardzo. Bardziej pasowało by mi apodyktycznych. Bezwzględnych może i też. Ale naprawdę. Tutaj kobiece postacie... nie ma ich za wiele. Jest ta "zła", której nie lubiłam od początku. Po prostu pomyliła pewne wartości, bynajmniej tak mi się wydaje.
Coraz częściej możemy się spotkać z kobietami wrażliwymi, które są o wiele "silniejsze" od tych bezwzględnych. I to jest przeważnie tak, że to one są bardziej wartościowe. Nie są wredne, tak jak tamte. No, co kto lubi, ale nikt nie chciałby mieć apodyktycznej, bezwzględnej kobiety, która jak jej się zachce to pozwoli Ci się dotknąć czy spędzić czas. Jak napisałam swoją myśl czytając książkę: "Beznadziejna ta dziewucha. Po prostu dramat. Nienawidzę jej za charakter." No to jest.. chore. Ale zdarzają się przypadki. Stety czy niestety oceńcie sami.
"- Pomyślałeś, że chcę się utopić? - Roześmiałem się, ocierając twarz. Sam już nie wiedziałem, czy to, co wycieram, to łzy czy woda z jeziora. Chyba woda. Ale czy woda może być taka słona?"
Jak gdzieś już wspominałam - jeden narrator, który opowiada o tym co przeżył w pigułce. Przeplata to momentami z aktualnego stanu życia. Ten zabieg również jest bardzo w porządku, aczkolwiek trzeba czytać uważnie żeby się połapać co i jak. Jednak ten cały główny bohater momentami też mnie denerwował. Nie jest pewny jutra, niczego nie jest pewny. I ciągle ten zapach arbuza.. Brakuje mu asertywności i ambicji. Celów, do których mógłby dążyć cały czas, aż do ich spełnienia.
"Cóż, widocznie każdy z nas ma w sobie coś z szympansa. Ja na pewno. Całkiem sporo."
Reasumując dobrze czytało mi się tą powieść i nie zaprzeczam, być może przy najbliższej wizycie w bibliotece skusze się na jakąś powieść Pani Liliany. Może czytaliście coś innego i możecie mi polecić? Czekam na propozycje. :)
Powracając do Arbuzowego sezonu, to książka nie męczy, czyta się szybko, lekko, nie ma niezrozumiałych słów. Zwięźle i banalnie napisana, ale ma wątki mocno dyskusyjne.
Komu polecam? Zdecydowanie tym, którzy nie mogą się pozbierać po stracie ukochanej osoby. Również i tym, którzy chcą zrobić sobie przerwę od dennego romansidła, czy też po prostu w czasie podróży na wakacje nie wiedzą jaką powieść wziąć, która nie zajmuje dużo miejsca, nie jest zbyt obszerna no i napisana lekkim piórem. Pamiętajmy o jednym, przez całe życie. NIE DAJCIE SIĘ NIKOMU ZMANIPULOWAĆ, BO.. ZGINIECIE.