Dzień dobry Kochani!
Mam dzisiaj dla Was świąteczną propozycję lektury, która jest całkiem przyjemna! Tak, mówi to osoba, która za świętami nie bardzo przepada! Postanowiłam, że w tym roku się przełamię i spróbuję w jakikolwiek sposób chociaż troszkę polubić ten okres. A więc jak wypadło moje spotkanie ze świąteczną książką?
Lizzie Shane - Autorka romansów za swój dorobek otrzymała Golden Heart Award i HOLT Medallion oraz trzykrotnie była finalistką prestiżowej RITA Award przyznawanej przez Romance Writers of America. Uważa jednak, że największą sławę przyniosła jej przegrana w teleturnieju Va Banque. Więcej o autorce można znaleźć na stronie: www.lizzieshane.com
Lizzie Shane - Na święta przytul psa
Zakochaj się w Święta!
Czarujący romans w klimacie bożonarodzeniowym – historia Ally i Bena,
których połączyły poszukiwania nowych domów dla psiaków ze schroniska
zagrożonego likwidacją.
Ally Gilmore przyjeżdża z Nowego Jorku do Pine Hollow. To urocze
miasteczko ma wszystko, czego Ally potrzebuje w ten świąteczny czas,
nawet łagodnie prószący śnieg. Niestety jakiś Grinch postanowił
wstrzymać finansowanie schroniska dla psów, które prowadzą jej
dziadkowie. Ally nie może pozostać obojętna…
Ben West opiekuje się swoją dziesięcioletnią siostrzenicą Astrid, której
rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nadmiar obowiązków w radzie
miasta i niekończące się problemy jego mieszkańców sprawiają, że nie ma
czasu dla siebie. Mimo wszystko postanawia pomóc Ally.
Czy zdążą znaleźć domy dla wszystkich nietuzinkowych mieszkańców
schroniska? Czy magia Świąt zmieni życie Ally i Bena na dłużej? Czy
pomagając innym, można odnaleźć swoje szczęście?
Okładka tej książki jest doprawdy PRZEUROCZA. Widzimy w centrum psiaka z czapką Mikołaja, w której wygląda czarująco i aż chce się pomagać na święta takim psiakom czy ogólnie zwierzakom. Tym bardziej moje uczucia były mocno matczyne, bo mniej więcej krótko po skończeniu jej mój pupil zachorował, trzy dni musieliśmy jeździć do weterynarza, więc to w ogóle było dla mnie ciężkie. Całe szczęście moje dziecko jest już zdrowe i mogę odetchnąć z ulgą. Pozycja nie posiada skrzydełek, a więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Literówki się nie pojawiły, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Stronice są kremowe, a czcionka jest dość duża.
Moje pierwsze spotkanie z Lizzie Shane, gdyż tylko ta jedna została przetłumaczona w Polsce. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, jednak ten piesek mnie przekupił. :) Na samym początku musiałam przyzwyczaić się do pióra autorki, troszkę czytanie opornie mi szło, ale dość szybko się przyzwyczaiłam i z łatwością pochłaniałam kolejne strony. Dość szybko poznałam całość i nie raz towarzyszyło mi wiele emocji... Chyba zaczynam mięknąć niczym Grinch. Ogólnie oceniam język jako przystępny, lekki, który po pewnym czasie się wręcz pochłania. ;) Jak autorka wyda jakąkolwiek w Polsce książkę, na pewno się skuszę. Zresztą ta lektura jest tomem pierwszym, więc jakaś nadzieja jest... ;)
To jest w końcu książka na święta, o świętach. Taka, w której czuć ten klimat, gdzie widać te święta. A nie tak jak w przypadku książki polskiej autorki, którą również miałam okazję czytać w grudniu... Jednak recenzja dzisiejsza była pisana później, mimo iż kolejność czytania była odwrotna, to tym bardziej "Na święta przytul psa" zyskuje w moich oczach jeszcze więcej. W dodatku jest tu również romans, powieść obyczajowa, co pięknie dopełnia ten okres i temat zwierząt. Może nie przelewało się tutaj od nadmiaru słodyczy, bo były takie sceny, gdzie ze złości chciałam nakopać bohaterom... To jednak później, nieco łagodnieli, przechodzili na dobra stronę. Oczywiście mam pewne "ale" do jednego z bohaterów, ale zacisnęłam pięści i łudziłam się, że pójdzie po rozum do głowy. Czy poszedł, sami się przekonacie, czytając tę powieść.
Ally jest dziewczyną, która od samego początku przypadła mi do gustu. Bohaterka, która ma w sobie radość, ciepło, która chce nieść pomoc zwierzętom ale i swojej rodzinie, co jest pięknym gestem z jej strony. Za wszelką cenę chce pomóc, bo przecież nie można zostawić psów na łaskę czy niełaskę świata, bo różnie może być... Jej zaangażowanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Z kolei Ben, jak wspominałam we wcześniejszym akapicie, irytował mnie swoim zachowaniem. Widać było, że otoczył się murem, przez który ciężko było się przebić do jego głębi. Odrzucał wszystko, wszystkich, bo ktoś był dla niego najważniejszy i myślał, że dobrze postępuje... No nie do końca... Myślę, że bohaterowie są ciekawie wykreowani i nie chcę też za dużo zdradzać, ale zdecydowanie wpasowani są do tematyki świątecznej.
Czytając tę historię nie raz miękło mi serce. Czułam wiele, nie tylko złość, nie tylko irytacje i współczucie, ale i radość. Szczerą radość, że jakoś to wszystko idzie do przodu, że pojawia się jakaś iskierka nadziei w tej sytuacji, która wcale nie przedstawia się kolorowo. Często jest też wiele osób, którzy chcą uszczęśliwić wszystkich dookoła, ale zapominają o najważniejszym. O sobie. I tutaj jest też taki bohater...
Sam pomysł na fabułę jest strzałem w dziesiątkę. Taka historia jak tutaj mamy jest idealna na święta. Piękna, jednocześnie trudna, ale i prawdziwa. Myślę, że jeśli skusicie się na tę lekturę, nie będziecie żałować.
Reasumując uważam, że jest to IDEALNA pozycja na święta, którą każdy z Was powinien przeczytać. O ile oczywiście lubicie tego typu historie. Słodko gorzkie, a z jakim zakończeniem... tego Wam nie zdradzę. Sięgnijcie sami, naprawdę warto. Ja polecam!
Sięgniecie po tę książkę? Lubicie takie historie? I ogólnie książki z motywem świątecznym?
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu
Po książki z motywem świątecznym raczej nie sięgam, ale lubię czytać i zwierzakach. Sama jestem wielką psiarą.
OdpowiedzUsuńW tym roku już przeczytałam kilka powieści świąteczny. Wystarczy mi na lata.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zakupiłam książkę. Lubię takie historie.
OdpowiedzUsuń