Dzień dobry,
przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, po której nie spodziewałam się wielu wrażeń. Zdecydowałam się na nią, bo myślałam, że będzie dobra. Na nic innego się nie nastawiałam. A to, co dostałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania...
Holly Miller - brytyjska pisarka, zagorzała miłośniczka książek. Dorastała w Bedfordshire. Od czasu studiów pracuje jako marketingowiec, redaktor, copywriter, ale to pisanie książek sprawia jej największą przyjemność. "Nas dwoje" to jej literacki debiut.
Holly Miller - Nas dwoje
Joel jest singlem od czasu, gdy poprzysiągł sobie, że już nigdy się nie
zakocha. Wie, że jeśli obdarzy kogoś uczuciem, tę osobę może spotkać coś
złego. Kiedy jednak na swojej drodze spotyka przeuroczą Callie, jest
przekonany, że długo nie wytrwa w swoim postanowieniu. Dziewczyna ma być
dla niego szansą na szczęście.
Callie niedawno straciła najlepszą przyjaciółkę, która zginęła w
wypadku. Wciąż jeszcze nie doszła do siebie po tragedii, nadal w jej
życiu dominują smutek i przygnębienie. Z powodu śmierci koleżanki
porzuciła marzenia o karierze ekologa, by pomóc mężowi Grace w
prowadzeniu kawiarni. Ale wystarczy, że spojrzy na wpadającego coraz
częściej na kawę i ciastko Joela, by wiedzieć, że właśnie trafiła na
miłość swojego życia. Oboje wydają się dla siebie stworzeni. Młodzi,
spragnieni ciepła i bliskości, poszukujący sensu życia. Ich historia
dopiero się zaczyna, ale Joel już wie, jak się skończy...
Okładka tej książki jest FANTASTYCZNA. Satynowa, cudowna w dotyku... ze śliskimi wypustkami. Posiada skrzydełka, które są dodatkowym zabezpieczeniem przed uszkodzeniem mechanicznym. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce, a na drugim fragment książki. Stronice są kremowe, czcionka dobra dla naszego wzroku, nie za duża, nie za mała. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Rozdziały są w miarę krótkie, a naszymi narratorami są: Joel oraz Callie. Świetna okładka, jednak jej wadą jest to, że widać odbite palce na niej... Ale i tak się zachwycam. Utrzymana głównie w czerni i odcieniach niebieskiego. W samym centrum mamy dwie postacie, przed nimi woda i księżyc...
Zanim zaczęłam sama zaczytywać się w tej powieści, na Instagramie mignęło mi sporo postów na jej temat. Pojawiały się pierwsze zachwyty, opinie, recenzje... Ostrzegano, że jest to powieść, o której szybko się nie zapomina, o ile w ogóle można o niej kiedykolwiek zapomnieć... Nie wiedziałam czego się spodziewać po tej autorce, wprawdzie to było pierwsze spotkanie, ale i jej pierwsza napisana powieść. W ogóle nie odnosi się wrażenia, jakoby miała to być pierwsza napisana historia przez Holly Miller. Czyta się niezwykle przyjemnie, płynnie. Styl jest prosty, jednak to, w jaki sposób autorka czaruje tym słowem... MAGIA. Zaczynając czytać, od razu poddałam się zdaniom, które mnie oczarowały. Strona za stroną na tyle mnie wciągały, że trudno było mi się oderwać od tej powieści. Zaczęłam ją czytać w sobotę wieczór, w późny wieczór, skończyłam w niedzielę. Nadal tkwi we mnie tyle emocji, tyle myśli, że boje się, że o czymś zapomnę i nie napiszę Wam, a okropnie mocno pragnę, byście poznali tę historię. Nie ma tutaj zbędnych scen, wszystko jest wyważone, dopracowane pod każdym kątem. Nie miałam jakichkolwiek blokad podczas czytania, ani tym bardziej nie nudziłam się.
Może weźmy pod lupę naszych narratorów, jak i głównych bohaterów: Callie i Joel. Powiem Wam szczerze, że różnią się od siebie, ale jednocześnie nie tracą na tym ani grama. Kogo bym wybrała? Gdybym musiała wybrać jedno z nich? Nie wiem, to byłby trudny wybór...
Callie jest dziewczyną, która pracuje w kawiarni swojej zmarłej przyjaciółki, by wspomóc jej męża. Rzuciła marzenia o byciu ekologiem i oddała się restauracji. Jest to bohaterka, której niejednokrotnie współczułam. Trzymałam mocno za nią kciuki, cierpiałam razem z nią, wszystko tak mocno przeżywałam... Polubiłam ją i traktowałam jak przyjaciółkę. Aż zasysa mnie w środku, że to wszystko tak się skończyło...
Joel z kolei jest bardziej wycofanym bohaterem, jednak z biegiem czasu poznajemy jego tajemnice. Zaczynamy rozumieć, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Chociaż z drugiej strony, nie każdy jest w stanie żyć niemal jak mnich, izolować się od wszystkich. Ma pewien dar, dar lub przekleństwo, nad którym nie jest w stanie zapanować. To przez to izoluje się i unika ludzi jak ognia. Aż do momentu, gdy spotyka Callie...
Od razu ta dwójka przypadła mi do gustu. Są to postacie, które jak wspominałam różnią się od siebie, ale są na tyle jak dla mnie ciekawie wykreowane, że nie mogłam ich nie polubić.Tęsknie za nimi, już teraz...
Ogólnie relacja, jaka ich połączy jest tak piękna, szczera, że jak o nich myślę, to serce mi puchnie. Jednak to, co zbliża się nieubłaganie jednocześnie drepcze mi po sercu i sprawia, że cierpię razem z nimi. To, co ich spotkało jest jednocześnie najlepszym i najgorszym, co mogło się pojawić. Czasami jestem taka wściekła na świat... Bo takich ludzi jak ta dwójka naprawdę nie spotyka się często. I takim ludziom, którzy są szczerzy, którzy nie żartują sobie, nie kpią, nie zdradzają, spotyka coś, co przewraca ich życie do góry nogami. Nie powinno tak być! Nie dość, że już wcześniej wycierpieli, to kolejny raz los podsuwa im kłody pod nogi w ostatniej chwili. Jak na złość zawsze co najgorsze spotyka tych dobrych, a ci, którzy są nastawieni na zabawę, wszystko cudem omija. Jestem taka wściekła...
Wściekła na autorkę za to, że sprowadziła naszej dwójce TAKI los. Tak niesprawiedliwy. I mimo, iż w pewnej chwili wiedziałam, co się wydarzy na końcu... Ta książka ZŁAMAŁA MI SERCE. Dosłownie. Złamała mnie na pół i zostawiła z takim bólem, jaki rzadko kiedy zostawia jakakolwiek historia...
Czuć tutaj emocje, jakie towarzyszą naszym postaciom. Czujemy je i wszystko, co przeżywają Callie i Joel, czujemy my. To jest piękne. Nie jesteśmy tylko obserwatorami. Możemy wczuć się w bohaterów i dzięki temu, że oboje są narratorami wiemy i czujemy jeszcze więcej. Znamy ich myśli, poznajemy plany... Niejednokrotnie zwalaczałąm chęć krzyku podczas czytania, gdyż taki ból wewnętrznie czułam. Czułam, jak gula w gardle rośnie, do oczu napływają łzy. Czułam tak ogromne wzruszenie, że to jest niepojęte... Ta książka mnie ROZBIŁA EMOCJONALNIE. Czuję się... nawet nie mam pomysłu, do czego się porównać w tej chwili. Pisząc tę recenzję jest we mnie tyle żalu, złości, smutku... Łzy również popłynęły mi w pewnej chwili, po prostu nie dałam rady ich zahamować. To było silniejsze. Te wyczuwalne emocje były tak silne...
Jak wiecie, zawsze zwracam uwagę na takie rzeczy, jak emocje czy wartości w książce. Oczywiście nie ograniczam się do jednego gatunku i nie w każdym tego wymagam. Ale w literaturze obyczajowej, to jest punkt obowiązkowy do wspaniałej historii. Takiej, która sprawi, że trudno mi się będzie po niej pozbierać. I ta właśnie taka jest. Rozwaliła mnie brzydko mówiąc i nie wiem, jak ja teraz się po tym wszystkim pozbieram... Jestem przekonana, że los tej dwójki będzie ze mną na długo w pamięci... Takie niepowtarzalne historie nie zdarzają się często... Opisana tu relacja po prostu była piękna. Sam fakt, co musieli zdecydować bohaterowie, było rozdzierające... Niewątpliwie, ta historia podniosła poprzeczkę innym powieściom. Ciężko będzie teraz uzyskać takie wrażenia po książkach, które nie będą tak naładowane emocjonalnie...
Sam pomysł na fabułę jest świetny, jak dotąd nie miałam okazji czytać podobnej tematycznie historii. To, co spotykamy na kartach tej powieści może się wydawać niezbyt normalne, szczególnie dar Joela, ale nikt nie powiedział, że jest to kompletnie niemożliwe... Przecież nie znamy umysłu każdego człowieka na tym świecie, prawda?
Czyta się tę książkę szybko, przynajmniej ja w szybkim tempie ją pochłonęłam, bo nie byłam w stanie się oderwać. Musiałam poznać następny rozdział i jeszcze jeden, i jeszcze jeden, aż doczytałam do ostatniej kropki. Czułam całą gamę emocji i to głównie ze względu na nie polecam Wam tę historię. Niebanalny pomysł, rewelacyjne wykonanie. POLECAM z całego serca.
Reasumując, zdecydowanie polecam po sięgnięcie po tę książkę. To, co dostaniecie, zwali Was z nóg. Naprawdę. Jeśli tylko lubicie literaturę obyczajową, romans, bez zbędnych scen seksu, które de facto też tutaj są, ale nie ma ich non stop, nie są rozpisane na dziesięć stron, a zgrabnie, subtelnie opisane. Same emocje, gesty między postaciami są tak ckliwe, że zapierało mi dech w piersi. "nas dwoje" to wspaniały debiut, rewelacyjna historia, która zasługuje na wyróżnienie. Jedna z najlepszych, jakie miałam okazję przeczytać w swoim życiu. POLECAM.
Lubicie sięgać po takie historie? Macie tę książkę w planach? Przekonałam Was? :)
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Tę książkę na pewno będę czytała. To mój priorytet czytelniczy na okres poświąteczny. 😊
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę miała okazję ją przeczytać a na razie zapamiętam tytuł :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam dużo o tej książce. Trochę mnie swoją recenzją zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk