Dzień dobry!
Przychodzę do Was z krótką recenzją mojego patronatu medialnego, który miał premierę pod koniec czerwca. Jest to nieco inna książka od tych, które zazwyczaj czytam. Dlaczego? Przeczytajcie dalej, a dowiecie się. ;)
Kinga Baran - Skończyła studia na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, na kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna. Broniąc Pracy Magisterskiej była już po ślubie i w dziewiątym miesiącu ciąży. Kiedy syn Szymon, miał osiem miesięcy, zaczęła pisać książkę. Niestety praca nad nią została wstrzymana, ponieważ zapragnęli drugiego dziecka, a w ciąży czuła się tak źle, że nie dała rady doprowadzić całości do końca. Dzieci były ważniejsze. Kiedy Jeremiasz miał kilka miesięcy, dopisała resztę. Miłość do pisania odkryła w liceum. Była wtedy w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. To dlatego, że wcześniej wyczynowo trenowała pływanie i miała pójść na AWF. Natomiast w szkole średniej myślała, że ma powołanie i chciała wstąpić do zakonu. W wakacje jednak, poznała Miłość życia i zamiast ślubów wieczystych, złożyła śluby Patrykowi przed Ołtarzem :) Jak Pan Bóg przykazał, jej mąż posadził drzewo. Mają dom i dwóch synów.
Kinga Baran - Słodkie cytryny i raj
A Ty, czy jesteś tak naprawdę szczęśliwy? Zdobyłeś swój raj na ziemi? A może tylko wmawiasz sobie i innym, że jest w porządku, gdy w rzeczywistości pragniesz dla siebie zupełnie innego życia?
Ludzie często okłamują wszystkich wokół, że czują się dobrze w swojej skórze i są spełnieni. Zdarza się, że jest to maska, która ma ukryć prawdę, znaną
tylko sercu człowieka. Mówiącą o tym, że chcą dla siebie całkiem innego
życia, a to, w jakim miejscu się znajdują, nie jest wcale ich wygraną, lecz porażką. W psychologii takie zjawisko nazywane jest słodkimi cytrynami. Według niego mówimy, że oczekujemy od życia rzeczy, które tak naprawdę nie są tymi, których pragniemy. Zaklinamy rzeczywistość,
wmawiając sobie, że sytuacja, w której się znajdujemy nie jest wcale aż
taka zła. Równocześnie odbierając sobie szansę na prawdziwe szczęście.
Słodkie cytryny i Raj, to obyczajowa opowieść o życiu z jego blaskami i
cieniami. O sile miłości i przyjaźni. Historie głównych bohaterów uczą i
doświadczają, dzięki czemu czytelnik może się z nimi łatwo utożsamiać,
znajdując w zdarzeniach z udziałem postaci swoje własne problemy i trudności. Przeżywane sytuacje, potrafią pomóc docenić to co mamy w życiu i zauważyć dobro wokół nas. Warto sięgnąć po tę książkę, ponieważ obok łez radości i wzruszenia, potrafi obudzić w sercach czytelników wiarę w to, że prawdziwe szczęście jest również dla nich i mają duży wpływ na to, czy je osiągną.
Książka ta jest dostępna w formacie elektronicznym, tylko i wyłącznie. Nie dostaniemy jej na papierze, a szkoda, bo fajnie byłoby ją mieć na swojej półce. Skromnie się przyznam, że miałam pewien wpływ na nią, gdyż robiłam korektę. :) Mam nadzieję, że wyszukałyśmy z panią redaktor wszystkie błędy i nie ma żadnych już. Okładka jak widzicie jest w miętowym odcieniu, jest miód i cytryna. Nawiązuje do tytułu jak należy.
Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem Kingi, bowiem wcześniej czytałam tylko opowiadanie jej dorobku, ale nie solowej powieści, mimo iż pojawiła się na rynku "Nie obrażaj się na Boga". Czyta się ciekawie i dość szybko, przyjemnie. Autorka ma bardzo specyficzne podejście do literatury, gdyż przesiąka ono wiarą w Niego. Nie jest to tak, że nas zmusza do nawrócenia, wiary czy czegokolwiek. Po prostu bohaterowie tej książki, szczególnie główna bohaterka, jest wierząca i bardzo ufa Bogu. Czuć i widać, że zawierza mu całe swoje życie. I to jest piękne, tak samo zresztą jej mąż. Dlatego nazywam to spotkanie innym, gdyż nie spotkałam takiej historii w literaturze, jaką czytam, żeby była aż taka więź. I nie przeszkadzało mi to, ani trochę. Było to inne doświadczenie, które spowodowało...
Że pojawiło się w mojej głowie wiele przemyśleń. Uwag, pytań... Nie raz wnioski wysuwały się same. Na przykładzie błądzących bohaterów, niczym zbłąkanych owiec widzieliśmy na czym polega problem i gdzie, w którym dokładnie miejscu go popełniliśmy i przeszliśmy na złą drogę. Czasami odnosiłam wrażenie, że główna bohaterka jest niczym medium, które jest w stanie przewidzieć, co się wydarzy, jakie dokładnie będą tego konsekwencje. Sama czytając, podświadomie domyślałam się tego...
Bohaterowie są z krwi i kości, mimo specyficznych imion, które niekoniecznie zbyt często występują w naszej codzienności. Każde z nich jest inne, a więc widzimy inne zachowanie, inne myślenie... Może nie miałam tutaj swojego ulubieńca, bo każdy z postaci miał w sobie coś, że dało się go lubić, mimo popełnionych czynów.
Reasumując uważam, że jest to lektura warta Waszej uwagi. Nieco inna, oparta na wierze, zaufaniu, relacji z drugim człowiekiem. Lekka, ale dająca do myślenia. Wydaje mi się, że tak samo jak ja, Wy po przeczytaniu recenzowanej dziś książki, będziecie mieć głowę pełną myśli na temat życia, przemijania, relacji, popełnionych i wciąż popełnianych czynów. Polecam.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje autorce.
Gratuluję ciekawego patronatu!
OdpowiedzUsuń