Dzień dobry!
Przygotowałam dzisiaj dla Was krótką recenzję książki, którą w ostatnim czasie miałam przyjemność przeczytać. Jako, że thrillery to jeden z moich ulubionych gatunków, postanowiłam dać szansę autorowi, którego znam z antologii "Upiorne święta". Co przyniosło mi spotkanie z jego solowa powieścią?
Przemysław Wilczyński - urodzony w roku Koguta, rocznik '81, mieszka w Raciborzu. Jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego, pracuje zawodowo, choć wolałby tego nie robić. Jego pasją są podróże rowerowe i wyprawy górskie; to właśnie one dają mu najwięcej spełnienia. Debiutował Malarzem obłędu, powieścią z pogranicza sensacji i horroru,publikował również opowiadania w "Magazynie Fantastycznym" i relacje z podróży w "Zalewie Kultury".
Przemysław Wilczyński - Dwadzieścia lat ciszy
Bogna od dwudziestu lat poszukuje córki, którą ostatni raz widziano wsiadającą do czarnej furgonetki. W ten sam sposób znika Igor. Jego przyjaciel Niko rusza tropem tajemniczego sprawcy. Pomagają mu Bogna i Hubert – bezdomny były wojskowy, mający własne porachunki z siłami ciemności. Złowieszcza aura otaczająca zagadkowy pojazd przyciąga inne zło: Blacha, psychopatyczny uciekinier ze szpitala psychiatrycznego, wreszcie może bezkarnie wcielać w życie swoje chore fantazje, ale nie wie, że jest tylko narzędziem w rękach kogoś, a może czegoś, znacznie gorszego…
Okładka w bardzo ciemnych kolorach, ponurych. Na samym środku widzimy czarny samochód, nazywany w książce czarną furgonetką. To ona jest tutaj głównym kłopotem i tajemnicą... Całość wykonana jest w dotyku z matowego tworzywa. Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich jest kilka zdań o autorze, a na drugim jest zdjęcie okładki antologii "Upiorne święta". Stronice są kremowe, czcionka dobra dla wzroku. Literówek brak, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane.
Jest to moje pierwsze samodzielne spotkanie z autorem. Nie liczę tego przy antologii, gdyż w osobnej, solowej powieści jednak widać dokładniej, jak autor sobie radzi. Zaczynając "Dwadzieścia lat ciszy" nie byłam do końca pewna, co dostanę i czy to mi przypadnie do gustu... Jednak czytało się całkiem nieźle, mimo tych obaw, miałam tylko na początku pewne opory, ale później się wkręciłam i nie stanowiło dla mnie pióro jakiegokolwiek problemu. Widzimy zachowanie bezpośrednio ofiar, które wchodzą do furgonetki, ich ciekawość, widzimy jak furgonetka się zachowuje... Widzimy jak inni obserwują samochód i to wszystko zostało opisane w naprawdę ciekawy sposób. Mimo iż jest to nieco nierealne, to i tak zostałam naprawdę zaintrygowana i zainteresowana. Mogę powiedzieć, że "za moich czasów", gdy byłam w szkole podstawowej, jeździło jedno lub dwa samochody, tak jak i po okolicznych wsiach i zaczepiało dzieci... Pamiętam, jak nas nie tylko rodzice, ale i nauczyciele przestrzegali, żeby za nic w świecie nie wsiadać, nie brać cukierków, ani nic... Poza tym, nas, jako dzieci "w tamtych czasach" cieszyło wracanie do domu pieszo, przebywanie w swoim towarzystwie, na zewnątrz... nie raz dostawało się ochrzan za zbyt długie powroty do domu i te rozmowy na "trudne" tematy. ;) Myślę, że na początek możecie, ale nie musicie mieć problemów z zapoznaniem się z piórem autora, a później będziecie siedzieć i czytać z żywym zainteresowaniem.
Uwierzcie mi, że to, co ma tutaj miejsce jest chwilami tak zaskakujące, że do tej pory się zastanawiam jak to możliwe. ;) Troszkę autora fantazja poniosła, ale super, dzięki temu mamy niecodzienną historię, która interesuje nas od samego początku i trzyma w niepewności do ostatniej kropki. Intrygujący thriller, szczerze mówiąc, nie czytałam takiej historii, a sam motyw czarnej furgonetki, porywającej dzieci to ciekawy punkt. Chwilami się bałam, że to, co przeczytam, to już nie zapomnę, bałam się takiej treści, która mnie rozbije totalnie, ale całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
Bohaterów mamy kilka, jednak to nie było dla mnie najważniejsze... Najważniejsza była dla mnie tajemnica tego czarnego samochodu. Nie mogłam się doczekać, aż doczytam do finału i dowiem się, co to było grane... Jednak, jest pewien chłopiec, którego kolega również znika w furgonetce. Niko zrobił na mnie niemałe wrażenie. Byłoby mi go autentycznie szkoda i chciałam mu bardzo pomóc, nie miałam jednak jak za bardzo... Trzymałam kciuki, by wszystko się rozwiązało, by jego przyjaciel Igor się odnalazł, by jego stosunki z rodzicami się poprawiły... Żeby przestał się bać, a zaczął być sobą, zaczął marzyć.
Książka ma wiele wątków, nie tylko ten samochodowy. Pojawia się tu wiele wydarzeń, które zmuszają nas, czytelników, do zastanowienia się nad życiem. Nad naszym zachowaniem, wydarzeniami... Czasami nad przeszłością... Ta książka widzę, że nie zbiera wielu pozytywnych opinii... Z jednej strony rozumiem, z drugiej niekoniecznie. Może i ja też nie jestem zachwycona, ale uważam, że jest to dobra lektura, sam pomysł na fabułę jest naprawdę strzałem w dziesiątkę. Ten oporny styl na początku troszkę zaminusował, ale wydaje mi się, że jest to jedna z sensowniejszych historii. Rozumiem, że jest ciężka w odbiorze, niemniej jednak ja jestem dość zadowolona.
Nie jest lekka i przyjemna, a wręcz trochę przytłaczająca. Ponura, smutna. Ciężka. Myślę jednak, że może zostaniecie nieco usatysfakcjonowani. Ja zostałam i jestem ciekawa, jak rozwinie się dalsza kariera pisarska autora. Życzę mu powodzenia. A jeszcze co do tego thrilleru z domieszką minimalną fantastycznych zdarzeń, jeśli jesteście ciekawi, to zachęcam. Przeczytajcie ją, a później dajcie znać, podyskutujemy o wydarzeniach mających w niej miejsce. :)
Macie w planie tę historię? A może już za Wami?
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Dla miłośników gatunku to na pewno interesująca lektura.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk