sobota, 26 sierpnia 2023

Kim Holden - Franco

 Hejka!

Przychodzę do Was z recenzją książki, która trochę czasu przeleżała na mojej półce. Czekała na swoją kolej, aż się za nią zabrałam i w ciągu jednego dnia ją pochłonęłam. Bardzo dobrze są mi znane dwie poprzednie części tj., "Promyczek" oraz "Gus". Recenzje tych tytułów, możecie przeczytać w zakładce Recenzje A-Z.

Kim Holden - lubi czytać, pisać, uwielbia swojego męża i syna, nie obejdzie się również bez roweru, Facebooka, i wie, że jest to uzależnienie, lubi kawę mrożoną o smaku orzecha laskowego oraz kocha muzykę.

Kim Holden - Franco 


Franco Genovese jest perkusistą w światowej sławy amerykańskim zespole Rook. Chłopak ma wszystko. Zabójczy uśmiech, tatuaże, talent, ostry dowcip. A przy tym wszystkim serce ze złota.
Wiedzie dobre, stabilne, nieskomplikowane życie. Jednak wieczór spędzony w niepozornym barze w Los Angeles wszystko to zmienia. Do jego świata wkracza Gemma Hendricks. Pochodząca z północnej Anglii, odnosząca sukcesy młoda pani architekt. Właścicielka uroczego uśmiechu, ciętego języka i nad wyraz ufnego serca. Natychmiast coś ich do siebie przyciąga. Gemma i Franco z miejsca się zaprzyjaźniają. Ich znajomość nie potrwa długo, ponieważ kiedy za kilka dni wrócą do domów, rozdzielą ich tysiące kilometrów. A może coś się zmieni?
Gemma ma pewne bliskie sercu marzenie. Gdy Franco postanowi pomóc dziewczynie w spełnieniu go, wszystko może wywrócić się do góry nogami. Czy ich przyjaźń będzie miała szansę przerodzić się w miłość? A może wszystko pójdzie w zapomnienie?

Okładka przedstawiona jest w pastelowych kolorach, widzimy również mężczyznę. Nie posiada skrzydełek, które chroniłyby przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówek brak. Podzielona została na rozdziały, które nie są ani za długie ani za krótkie. Zarówno Promyczek, Gus jak i Franco pasują do siebie okładkami i świetnie się prezentują na półce.  

Moje kolejne spotkanie z piórem autorki przebiegło pomyślnie. Czytało mi się szybko, lekko i przyjemnie. Bardzo przyjemnie. Chłonęłam stronę za stroną, byłam tak zaaferowana losami bohaterów, że nawet nie wiem, kiedy ją skończyłam. Nie mogłam się oderwać, a nawet i po prostu nie chciałam. Historia, jaką napisała Kim jest ogromnie... PRAWDZIWA. Takie problemy jak oni mamy również i my i może też przez to człowiek od razu inaczej też patrzy na powieść. Wie, że to, o czym czyta jest prawdziwe. A gdy dochodzą emocje, to już w ogóle pozamiatane... 

Franco i Gemma to główni bohaterowie. Na samą myśl o nich robi mi się cieplej na sercu, czuję wzruszenie. Takich ludzi jak oni to... ze świecą szukać. Podejmują różne decyzje, nie każda z nich jest dobra, bo wielokrotnie ja bym zmieniła ich bieg. Jednak wszystko jest po coś i tutaj też miało to sens.
Franco wzbudził we mnie wzruszenie w wielu sytuacjach, nie spodziewałam się, że jeszcze oprócz mojego męża (serio mówię) istnieje taki ktoś. :) A poza tym coś czuję, że dla wielu czytelniczek to taki książkowy "crush". Jest to taki mężczyzna idealny jako facet, ojciec dzieci, przyjaciel, kochanek... Ideał, po prostu.
Zaś jeśli chodzi o Gemmę, to też dziewczyna, która ma poukładane w głowie. Co prawda poznajemy ich w nietypowej scenie, ale to nie jest aż tak ważne. Każdy z nas ma prawo do robienia głupot, a oni je sobie dawkują. Przecież... I tak stan rzeczy nie potrwa długo. A przynajmniej tak im się wydaje. 
Uważam, że postacie wykreowane w tej pozycji są naprawdę mocne. Każdy z nich jest inny, ma swój charakter. I zdecydowanie są to postacie, które polubiłam i za nimi tęsknię. Nie są płascy i nijacy. Zapadają w pamięć. 

Z kolei jeśli chodzi o wątek marzenia Gemmy - nieco się zdziwiłam, ale... Jest też to takie mocno realne. I to, jak postrzega go ona jak i Franco... Czuję naprawdę ogromne wzruszenie! To bardzo wrażliwy temat, który Kim Holden naprawdę w lekki sposób opisała, a jednocześnie dosadny.
Emocji czułam tutaj sporo, bowiem wszystkie rozterki głównych bohaterów były tak jakby moje. Stąd to ogromne wzruszenie, przyspieszone bicie serca. A serce w ogóle wyskoczyło mi niemal z piersi, gdy napotkałam nawiązanie do Maybe someday - czyli mojej ulubionej jak dotąd powieści Hoover! 💓

Reasumując uważam, że warto sięgnąć po ostatni, najspokojniejszy tom z tej trylogii. Znajdziecie tutaj relację, która uzależnia, prawdziwe uczucia i problemy - samo życie bez koloryzowania. Przyjaźń, miłość w różnych barwach. Akcja ma odpowiednie tempo, a lektura nie nudzi. Ja byłam tak zaczytana, że nawet nie wiedziałam kiedy, a doczytywałam ostatnie zdanie. POLECAM szczerze! 

Znacie ten ostatni tom? Lubicie książki Kim Holden? Ja bardzo! Zostaje mi jeszcze jedna do nadrobienia "O wiele więcej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)