sobota, 18 kwietnia 2020

Tahereh Mafi - Gdyby ocean nosił twoje imię

Dzień dobry,
dzisiaj kilka słów na temat książki, którą przeczytałam na LEGIMI, w ramach akcji #zostańwdomu #czytajwdomu. Dzięki stronie poświęconej książkom, wśród kilkunastu tytułów mogłam sobie wybrać jedną i ją przeczytać. A więc kuszona przez kilka kont na Instagramie, że Tahereh Mafi wróciła z świetną lekturą, którą trzeba koniecznie przeczytać, to się skusiłam, bo akurat znalazła się na liście darmowych tytułów. Co jednak wyszło z mojego spotkania po czasie z autorką? Przeczytajcie sami.

Tahereh Mafi - jest amerykańską pisarką pochodzenia irańsko-amerykańskiego. Urodziła się w Connecticut w 1988 roku. Obecnie mieszka w Santa Monica w Kalifornii. Ukończyła Soka University of America. Potrafi posługiwać się na różnych poziomach ośmioma językami. Spędziła semestr ucząc się w Hiszpanii.

Tahereh Mafi - Gdyby ocean nosił twoje imię 


Bycie inną nie musi oznaczać bycia gorszą. Ale świat nie jest idealny i Shirin naprawdę nie ma łatwego życia. Minęło kilkanaście miesięcy od głośnego zamachu z 11 września. To wyjątkowo burzliwy czas zwłaszcza dla szesnastoletniej muzułmanki, która nie zgadza się na to, co zgotował jej los.
Shirin doskonale wie, jak okropni mogą być ludzie. Jest zmęczona agresywnymi spojrzeniami, poniżającymi komentarzami, nawet przemocą fizyczną, które spotykają ją ze względu na hidżab. Z każdym dniem bardziej zamyka się w sobie i coraz silniej oddaje muzyce i tańcowi.Wszystko jednak się zmienia, gdy na jej drodze staje Ocean James.
Jest pierwszą osobą, która chce poznać prawdziwą Shirin.
Ale czy dziewczyna jest gotowa, by komukolwiek zaufać?
Zwłaszcza komuś z tak odmiennego świata?

O okładce będzie krótko, ponieważ czytałam w formie elektronicznej, więc nie mam pojęcia, czy forma papierowa ma skrzydełka, jakie są stronice etc. Okładka nie jest jakaś specjalnie przepiękna. Prosta, minimalistyczna. Czytałam pierwszy raz za pośrednictwem Legimi. Samo w sobie czytanie na czytniku zapewne jest o wiele wygodniejsze niż na telefonie, od którego zdążyłam się w ostatnim czasie odzwyczaić. Teraz więcej czytam papierowych egzemplarzy, bo na takowe w większości się godzę. Wiem, że można zmieniać czcionki, ich wielkość, więc w sumie każdy sobie dopasuje pod siebie tak, by było mu najwygodniej.

Po długim czasie znów udało mi się spotkać z pisarką. Po serii z Julią, którą polubiłam w czasie, kiedy ją czytałam, byłam ogromnie ciekawa tego, co ma do zaproponowania pisarka. Nie robiłam sobie nadziei, że będzie szczególnie ambitna, ale miałam też na myśli, że nie okaże się jakimś totalnym dnem. I wiecie co? Długo miałam mieszane uczucia. Początkowo byłam średnio zainteresowana, znudzona, troszkę... zasmucona tym, że nie podoba mi się. I dlatego czytałam po jednym rozdziale, raz na kilka, kilkanaście godzin. Dopiero w połowie, gdy akcja nabrała tempa, zaczęłam z zainteresowaniem śledzić losy bohaterów. Dlatego z jednej strony jestem zadowolona, a z drugiej niekoniecznie, bo to złe wrażenie zostało... Jednak czytało się szybko, mimo wszystko, płynnie to jakoś przesuwało się do przodu.

Shirin jako główna bohaterka okropnie mnie irytowała. Z jednej strony chciałam ją zrozumieć, ale nie potrafiłam. Jakoś nie przekonała mnie do siebie i nie zyskała tym swojej sympatii. Rozumiem, była inna, ciągle przenosiła się z miejsca na miejsce... ALE powinna mieć troszkę inne nastawienie. Jeżeli ktoś jest totalnie na NIE na wszystko to wiadomo, że nikt nie będzie chciał się zbliżyć i chociaż po części ją zrozumieć.
Jedna z blogerek zauważyła fakt, że coś jest nie tak, że dlaczego ona jest czarną owcą, a jej brat jest rozpoznawalnym super kolesiem... I jakby się nad tym zastanowić... Też tego nie rozumiem. ALE. Sama doświadczyłam przeprowadzki, razem ze swoim bratem i jestem po części skłonna to zrozumieć. Jedni zaakceptują inność drugiego, drudzy niekoniecznie, dlatego też ja aż tak wielkiej uwagi na to nie zwróciłam.
Z kolei Ocean już na samym początku wydał mi się postacią intrygującą, ze względu na swoje zachowanie, z którego początkowo się podśmiewałam, ale z uśmiechem na ustach, wcale nie złośliwie. Szkoda mi go było okropnie, ale z drugiej strony podziwiam go za tą jego odwagę, determinację i cierpliwość w relacjach z Shirin. Ja bym chyba nie wytrzymała...
Cieszę się, że ci bohaterowie są zróżnicowani i mają swój charakter, nie są nijacy i płascy, więc to jak najbardziej na plus, z wyjątkiem tego dziwnego zachowania Shirin...

Co mnie zdziwiło i czego do tej pory nie potrafię zrozumieć to ZAKOŃCZENIE. Nie tego się spodziewałam, i jestem zdania, że można to było inaczej rozwiązać. I nie mogę się z tym pogodzić. Jest mi niezwykle przykro, właśnie z powodu Oceana. Żal mi go, tak naprawdę. Kto poznał zakończenie recenzowanej dziś lektury wie, dlaczego tak o tym piszę. Dlaczego mnie to gnębi. Bo wiem, że nie tylko mnie...

Cała reszta jest całkiem w porządku. Już przymknęłam oko na tę nudę do połowy historii, bo po połowie akcja zdecydowanie nabrała tempa. Pomysł na książkę również był niezły, ale zdecydowanie spartaczony jeżeli chodzi o zakończenie. W moich oczach to wszystko stało się pozbawione sensu niestety...
Jednak muszę się przyznać, że w drugiej połowie wczułam się w losy bohaterów i wraz z nimi przeżywałam każde uczucie, emocje... Towarzyszyły mi te złe i te dobre... Co jest niewątpliwym plusem.
Ważne jest również to, jakich tematów uchwyciła się autorka... A więc raz, że status materialny to i religijność, która czasem ma ogromny wpływ na akceptację przez środowisko i tutaj mamy to aż nazbyt widoczne.

Reasumując, jest mi ciężko stwierdzić, jak finalnie odebrałam tę historię. Z jednej strony są minusy, o których powyżej napisałam, ale z drugiej przejęłam się niektórymi wydarzeniami i jestem na rozdrożu... Na pewno oceniam ją powyżej połowy, ale chyba niezbyt wysoko bo... jednak ma te minusy, które cały czas mnie gryzą po głowie.

Jestem natomiast ciekawa, czy mieliście okazję poznać tę książkę? Co o niej sądzicie? Spodobała się Wam? Ja jak widzicie nie mogę napisać w sto procent, że polecam, bo mam do niej jakieś "ale"... Chociaż połowicznie jednak się podobała...  Dajcie znać w komentarzu!

3 komentarze:

  1. Jeszcze nie czytałam tej książki, ale czekaj już na swoją kolej w mojej biblioteczce. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że zakończenie zawodzi. Przypuszczam, że nie jest optymistyczne :)Ja lubię pozytywne rozwiązania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem rozgoryczenie spowodowane zakończeniem, ale z drugiej strony cieszę się, że właśnie tak rozegrała to autorka. W końcu jest ono najbardziej realne i życiowe...

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)