piątek, 5 lutego 2021

Monika Sjöholm - Stacje serc

 Dzień dobry, 

przychodzę do Was z książką, która wzbudziła we mnie różne emocje. Zaraz po jej skończeniu miałam mieszane odczucia, co o niej sądzę, jak ją oceniam... Następnego dnia "zebrałam" myśli, wiedziałam już, po uporządkowaniu, czy mi się podobała, czy nie. Co mnie irytowało, a co było w porządku. Zapraszam do przeczytania recenzji, by dowiedzieć się, co o niej myślę. 

Monika Sjöholm - urodziła się w Goleniowe w 1981roku. Pasjonatka języków obcych, kultur i dalekich podróży.Obecnie mieszka w Irlandii. "Stacje serc" to jej pierwsza powieść. 

Monika Sjöholm - Stacje serc 


W upalne lato 2017 r. pozornie zwyczajne spotkanie trochę roztargnionej i samotnej Róży oraz niedostępnego Mateusza w samym centrum Warszawy jest początkiem tajemniczych zbiegów okoliczności. Niby wszystko dzieje się jak zwykle w takich sytuacjach…Ale czy na pewno?
Róża i Mateusz zdobywają się na gesty, które jeszcze całkiem niedawno wydawały im się obce. Mówią słowa, których nie chcą wypowiedzieć. Spacerują po Warszawie, rozmawiają o literaturze, robią najbardziej zwyczajne rzeczy. Jednak czują coś, czego nie rozumieją i nie potrafią wytłumaczyć.
Nastrojowa opowieść o poszukiwaniu prawdziwej miłości, która nadchodzi niespodziewanie. Pozornie zwyczajna historia serii wakacyjnych spotkań przy stacjach warszawskiego metra linii M2 jest także krytyką współczesnego świata, w którym każdy z nas trochę się pogubił, a prawda jest ostatnią rzeczą, na którą jesteśmy gotowi. 

Okładka jest dość ciekawie zaprojektowana, to ona przykuła moją uwagę. Autorka debiutowała tą historią, więc nie mogłam jej skojarzyć z żadną inną powieścią. Sam tytuł i opis mnie zaciekawił - stwierdziłam, że może być to ciekawa historia. Dlatego dość szybko sięgnęłam po nią, niemal zaraz po tym, jak do mnie dotarła. Satynowa okładka, ze śliskimi wypustkami. Posiada skrzydełka, które chronią przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o samej pisarce, a na drugim fragment powieści. Stronice są białe, ale teraz, czytając w domu, nie przeszkadza mi to. Literówek brak, czcionka ani nie za mała, ani nie duża - dobrze się czyta. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. 

Moje pierwsze spotkanie z autorką recenzowanej dziś książki wypadło dosyć średnio. Zabierając się za nią, chciałam dostać kawał dobrej książki, a wyszło... nieco inaczej. I już zaraz na samym początku się o tym przekonałam. Na wstępie miałam problem, by wczytać się w styl pisarki. Dopiero później wiedziałam, dlaczego było mi z tym tak ciężko. Otóż uważam, że wiele tutejszych opisów jest zbędnych. Zdecydowanie opisy, myśli, monologi w głowie bohaterów zajmowały większą część całości i część z nich była zbędna. I to mnie tak rozdrażniło i nie pozwalało z lekkością wejść do świata bohaterów... Na plus są rozdziały. Przynajmniej nie są one standardowego typu, rozdział pierwszy, drugi dziesiąty, a są one nazywane pewnymi miejscami. To jest dobre, bo nie zdarza się często. Był też podział na bohaterów, ale moim zdaniem mocno zbędny akurat. 

Co do bohaterów... Tutaj niestety znowu mam "ale". Główna postać, Róża, irytowała mnie okropnie. Ja wiem, że to, co ją spotkało mogło boleć. Że boli nieustannie, ale to, jak zachowywała się w towarzystwie innych... Ręce mi opadały. Myślałam, że mnie nie zdziwi, ale jednak, niespodzianka! Nie przypadła mi do gustu i miałam jej dość.
Jest też Mateusz, kolejna postać z nieciekawą przeszłością, o której chciałby zapomnieć... Niestety w życiu nie ma łatwo, nie jest ono usłane różami. Trzeba sobie poradzić i jakoś żyć. Do niego żywiłam już jakiekolwiek uczucie sympatii, chociaż i on był dość dziwnym facetem. Niemniej jednak, gdyby go postawić przy Róży, to bez chwili zastanowienia, wybrałabym jego.

Plusem jest to, że między wierszami, przez naszych bohaterów, ich natłok myśli, wychodzą pewne sprawy, o których warto cały czas pamiętać. Wartości, które mają znaczenie i które warto w sobie pielęgnować. Na przykładzie bohaterów możemy też dowiedzieć się, jak nie postępować, czego nie robić, bo widzimy tych decyzji konsekwencje. 

Przez większą część książki, wszystko mozolnie brnęło do przodu, gdzieś tak będąc w 2/3 całości, ruszyło się, ale niestety, nie uratowało to mojej oceny. Określiłabym ją jako bardzo melancholijną. Okej, pojawiają się momenty, gdzie akcja ma super tempo, coś się dzieje, ale tak jak mówię, to tylko jedna trzecia z całej książki. Za mało, bym ją dobrze wspominała... Chociaż podejrzewam, że jak tak się przy niej wynudziłam, to szybko o niej nie zapomnę. 

Reasumując uważam, że nie jest to zła historia, ale zdecydowanie ZA DUŻO jest tutaj przemyśleń i opisów, które dominują nad dialogami, przez co historia wydaje się nudna. Pomysł nie był zły, ale osobiście wprowadziłabym więcej akcji do niej, żeby odżyła. Czytałam ją kilka dni, to właśnie przez te opisy nie raz trudno było mi przebrnąć. Niemniej jednak trzymam kciuki za autorkę i życzę powodzenia w dalszej karierze pisarskiej - oby następne lektury były o wiele lepsze. Niestety nie mogę jej Wam polecić, bo jak widzicie miała kilka minusów, zdecydowanie więcej niż plusów. Jeżeli macie ochotę na nią, sięgnijcie, oceńcie sami. Może akurat przypadnie Wam ona do gustu. :) 

Macie w planie przeczytać tę książkę? A może już jest na Waszych półkach? 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 


4 komentarze:

  1. Jak na razie sięgam po książki w nieco innych klimatach, więc nie planuję czytać tej książki - mam wrażenie, że teraz tylko by mnie zirytowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na półkach jeszcze nie mam, ale w planach owszem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanowię się jeszcze nad tą książką. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomyślę nad przeczytaniem!

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)