piątek, 12 lutego 2021

Louise Candlish - Tuż za ścianą

Witajcie na moim blogu! 

Chciałabym Wam przedstawić kilkanaście zdań o pewnej książce przeczytanej w styczniu. Jest to druga książka autorki, jaką miałam okazję poznać. Akurat w kwietniu zeszłego roku, gdy kwarantanna narodowa szalała w najlepsze, uziemiając mnie, to pamiętam, że wtedy ją czytałam. Była dobra, ale nie było szału. Tym bardziej chciałam przeczytać następną powieść autorki by sprawdzić, czy będzie lepsza czy też nie. I oto efektu, na które zapraszam poniżej. 

Louise CandlishPrzed pisaniem studiowała angielski na University College London i pracowała jako ilustrowany redaktor książek i copywriter reklamowy. Recenzowana książka nie jest jedyną, wydaną w Polsce. 

Louise Candlish - Tuż za ścianą 


Podmiejska ulica Lowland Way to spełnienie idyllicznego snu. Przepiękne rezydencje, życzliwi sąsiedzi, wspólne zabawy dla dzieci w każdą niedzielę. Ale Darren i Jodie, którzy wprowadzają się do jednego z domów, z nikim się nie liczą. Puszczają w nocy głośną muzykę, zaczynają nieudolny remont i handlują na swojej posesji używanymi samochodami. Wkrótce atmosfera staje się napięta i konflikt wisi w powietrzu. A potem pewnego sobotniego ranka dochodzi do tragedii, która wstrząsa lokalną społecznością. Podczas gdy policja szuka przyczyny śmiertelnego wypadku, zaczynają padać oskarżenia i okazuje się, że każdy ma coś do ukrycia. Detektywi po kolei przesłuchują mieszkańców, którzy zwierają szyki i zgodnie twierdzą, że winny jest Darren Booth. Ale jest pewien problem. Policja im nie wierzy.

Okładka tej lektury prezentuje się dość dobrze. Mamy ścianę domu w dwóch kolorach, co wyraźnie może oznaczać, że są to dwa różne mieszkania, a zabudowa bliźniacza. Erin Kelly powiada na przodzie żeby przygotować się na ostrą jazdę... Satynowa okładka sprawia, że książka jest miękka w dotyku. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich mamy fragment książki, a na drugim kilka słów o autorce. Stronice są kremowe, czcionka duża. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówek brak. Mamy wielu narratorów, podział czasu akcji na przeszły i teraźniejszy. 

Moje drugie spotkanie z Louise Candlish nie wypadło całkiem źle. Czytało mi się tę książkę dosyć szybko, nie miałam jakichś większych problemów podczas lektury, no może jedynie drażniło mnie to, że było zbyt wielu narratorów, którzy co po chwila przejmowali stery i opisywali widzianą przez siebie wersję wydarzeń w danym momencie. Odnoszę wrażenie, że autorka zbyt szybko chciała zakończyć książkę, ewidentnie bym dopisała jeszcze spokojnie kilka rozdziałów, by wyjaśnić i doprowadzić wszystko do końca. Na tyle jasno, by czytelnik wiedział, co i jak. 

Niestety, ale nie czytałam tej historii z większym zainteresowaniem. Nie czułam tutaj tego klimatu, do tego ciągła zmiana narratorów... domyślam się, że miał to służyć temu, by nas zdezorientować, co w końcu się stało, kto był winny, chociaż na pewien sposób to każdy maczał w tym swoje palce. Niemniej jednak chwilami książka wydawała mi się rozciągnięta za bardzo tam, gdzie nie było to potrzebne. Towarzyszyło mi znużenie... Niestety, tak przykro mi o tym pisać. :( Ma lekko ponad czterysta stron, ale w ogóle się tego nie czuje. I teraz mam zagwozdkę, bo czekałam na kolejną powieść pisarki, żeby sprawdzić, czy napisała coś lepszego, czy gorszego... No i wyszło w sumie nie najgorzej, ale bez polotu. Myślę, że gdy pojawi się kolejna lektura tej autorki w Polsce, to dam jej trzecią szansę. Może wtedy akurat nastąpi przełom... Ostrej jazdy, jak napisano na przodzie, nie poczułam, niestety. Wszędzie czułam intrygę, fałsz, okropne zakłamanie. 

Szczególnie od naszych bohaterów... Niby życzliwi sąsiedzi, niby lojalni, dogadują się pod każdym kątem, a gdy zdarzy się coś, czego żaden z nich się nie spodziewał, następuję armagedon. Nie wiadomo komu ufać, wierzyć i tak dalej. Każdy sobie rzepkę skrobie, każdy z nich ma swoje tajemnice i sami już nie wiemy, gdzie i kto co zrobił. Nie przypadli mi do gustu, wydawali się wszyscy jednakowi.

Reasumując uważam, że pomysł był niezły, ale z wykonaniem coś poszło nie tak. Brakuje tego klimatu, sensacji, tajemnicy na tyle mocnej, że włoski stawałyby na naszym ciele. Brakowało mi tego okropnie i niestety thriller z tej książki żaden. Szkoda, bo mogłaby być to naprawdę dobra historia. Jedynie ją ratuje przystępne pióro. Chciałabym jednak byście sami, jeśli jesteście zainteresowani, sięgnęli po nią. Ja nie mogę jej polecić, mimo wielu pozytywnych recenzji i opinii, z którymi się spotkałam w sieci. Zawiodłam się i wynudziłam, mimo całkiem dobrego pióra autorki. 

Macie w planach ja przeczytać? A może już to zrobiliście? Jak Wasze wrażenia?

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

 

3 komentarze:

  1. Jak na razie nie mam w planach tej książki. Chociażby dlatego, że aktualnie czytelniczo dużo lepiej czuję się w nieco innych klimatach.
    Pozdrawiam
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książka nie spełniła oczekiwań. Nie wiem czy się będę za nią w takim razie zabierać, też spodziewałam się, że to będzie coś lepszego...

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)