piątek, 22 września 2023

Mari Jungstedt - We własnym gronie

 Dzień dobry! 

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją kolejnego tomu świetnej serii skandynawskich kryminałów! Bardzo się wkręciłam w ten cykl i już nie mogę się doczekać dalszych części! Czy i Wy macie takie serie, od których praktycznie nie możecie się oderwać? 

Mari Jungstedt -  urodziła się w 1962 roku, jest znaną szwedzką dziennikarką.W 2003 roku ukazała się jej debiutancka powieść "Niewidzialny", jako pierwszy tom z serii Andersem Knutasem, który został przetłumaczony na kilkadziesiąt języków. Seria ta zagwarantowała jej miejsce wśród najwybitniejszych twórców gatunku.  

Mari Jungstedt - We własnym gronie 


To następna książka z cyklu gotlandzkiego z inspektorem Knutasem i dziennikarzem Bergiem w roli głównej.
Lato, grupa studentów bierze udział w organizowanym na Gotlandii międzynarodowym kursie archeologicznym. Nagle ginie jedna z uczestniczek - holenderka Martina Flochten. Sekcja zwłok wykazuje, że została ona utopiona, okaleczona nożem, a następnie powieszona. Sposób dokonania morderstwa sugeruje, że może mieć ono charakter rytualny, czego jednak nie udało się jeszcze udowodnić. Poza tym policja stara się nie ujawniać tego aspektu sprawy, by nie wywołać paniki, ani wśród turystów, ani wśród miejscowej ludności. Napięcie rośnie, gdy pojawiają się kolejne ofiary.

Okładka przedstawia u dołu dziewczynę z zasłoniętymi oczami. Świat na okładce wiruje, widzimy naokoło drzewa, las. A może ten wir to woda? Całkiem możliwe. Moim zdaniem świetna jest ta szata graficzna, dominuje kolor niebieski i czarny z białym. W dotyku jest matowa, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka polecajek, a na drugim kilka słów o autorce i okładkę następnej części. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Literówek kilka się pojawiło, jednak nie było ich dużo i nie przeszkadzały w czytaniu. Podzielona została na rozdziały. 

Bardzo się cieszę, że dzięki uprzejmości wydawnictwa Bellona, miałam przyjemność powrócić do książek Mari Jungstedt. Tak bardzo lubiłam tę serię, ale nie miałam okazji czytać wszystkich tomów, a tutaj jeden po drugim, tak jak być powinno. Czyta się lekko, przyjemnie i szybko. Gdy zabieram się za nią, stronice uciekają między palcami, że sama nie wiem, jak to możliwe, że tak szybko już jestem na przykład w połowie. Są to tak wciągające pozycje, że z trudem człowiek się odrywa. Na plus wpływa to, że autorka nie skupia się na jednej narracji, a na wielu, więc nie mamy jednego wątku, a kilka. I nie pogubicie się tutaj, w żadnym wypadku.
Miejsce akcji, oczywiście, że Gotlandia. Zachęca mnie coraz bardziej do tego, by odwiedzić w przyszłości to miejsce. Kto wie, może kiedyś spełnię swoje marzenie? Akcja ma odpowiednie tempo, raz przyśpiesza, a zwalnia wtedy kiedy wymaga tego sytuacja. Dialogi i opisy są uporządkowane, żadna z form nie przewyższa drugiej, dzięki czemu czyta się sprawnie. 

Powrót do życia Andersa, Karin, Johana i Emmy. Taka czwórka bohaterów, do których przywiązałam się znacznie i dlatego tak się cieszę z każdego kolejnego spotkania z nimi.
Tym razem duże wydarzenie tyczy się Emmy i reportera, ich świat zmienia się o 180 stopni, ze względu na małego człowieczka, który się pojawia. Zmiana zamieszkania, nowa sytuacja, trudna, ale do przepracowania. Trzymałam mocno za nich kciuki i wierzyłam, że jakoś się wszystko ułoży...
Anders i Karin jak zwykle mają dużo pracy, każde z nich myślami było gdzieś indziej. On chciałby odpocząć, a ona... mało wiemy o Karin. Bardzo mało o niej było w tym tomie. Wiemy, że jest wrażliwa i trzyma pozycję kobiet w środowisku, co wychodzi nawet podczas spotkań w pracy.
Bohaterowie są wykreowani dobrze, niczego im nie brakuje, każdy z nich jest inny i czymś się różni. Spotykają ich problemy dnia codziennego, takie, jakie napotykamy i my. Nic nadzwyczajnego i to również jest dobre, że czytamy o realnych zdarzeniach.
Mamy martwego konia, bez łba. Mamy martwą holenderkę, Martinę, która pracowała przy wykopaliskach. I jest jeszcze ktoś... także trupów nie brakuje. 

Sam pomysł na fabułę, niby nic nadzwyczajnego, jednak jest tak świetnie nakreślona, że niczego jej nie brak. Jest zagadka, trupy, fakty, które niby się łączą, ale nie do końca. Czyta się z ogromnym zaciekawieniem i uwierzcie mi, podkreślę to raz jeszcze, że trudno się oderwać. Tutaj mamy nieco z dawnych lat, bowiem część bohaterów wierzy w Asa, ma to charakter rytualny, stąd też specyficzne obrażenia naszych trupów. Dla mnie rewelacja. Jest to interesujące, dzięki czemu podnosi sporo ocenę pozycji. 

Reasumując uważam, że jest to kolejna, świetnie napisana powieść Mari Jungstedt i udowadnia nam, że mimo iż to kolejna część, wcale nie jest słabsza czy gorsza od pozostałych. Autorka trzyma poziom, a pokusiłabym się na stwierdzenie, że powolutku podnosi go do góry. Częściowo kryminał łączy nam się z obyczajem, żebyśmy całkiem nie popadli w szaleńcze tempo pochłaniania akcji. Część relacji między postaciami jest dobrze opisany, nie w sposób nachalny, ale też nie dominuje nad kryminałem. Dla mnie bardzo na plus! Cieszę się, że mogłam poznać trzecią część, czekam na więcej! 

Znacie tę gotlandzką serię? A może macie w planach? 

Za egzemplarz dziękuje wydawnictwu  


1 komentarz:

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)