czwartek, 27 lipca 2023

Maciej Kraszewski - Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim

 Dzień dobry! 

Mam dzisiaj dla Was krótszy post z polecajką książki, którą od dawna chciałam przeczytać. Jako, że o głównym bohaterze, księdzu Janie Kaczkowskim było jakiś czas temu naprawdę głośno, postanowiłam skusić się i podczas wymiany książek na Instagramie zdobyłam ten egzemplarz. Nie spodziewałam się jednak tego, co dostanę... Przynajmniej nie w takim stopniu. 

Maciej Kraszewski - pisarz, scenarzysta, reżyser. Współtwórca wielu seriali, programów telewizyjnych i audycji radiowych. W odróżnieniu od wielu komediopisarzy i satyryków nie jest ponurakiem. Uwielbia gotowanie i hałasowanie na różnych instrumentach muzycznych. Od urodzenia człowiek z Sopotu. 

Maciej Kraszewski - Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim


Zamiast wciąż na coś czekać, zacznij żyć - właśnie dziś. Jest o wiele później, niż ci się wydaje.
Porywająca i wzruszająca opowieść o dwóch facetach z zupełnie różnych światów i o spotkaniu, które jednemu z nich ocaliło życie. Prawdziwa historia przyjaźni księdza Jana Kaczkowskiego, łamiącego stereotypy charyzmatycznego duchownego, i Patryka Galewskiego, recydywisty, a dziś szefa kuchni, chwyta za serce i inspiruje.
Patryk nie miał łatwego startu w życiu. Karierę przestępcy rozpoczął, mając dwanaście lat. Wydawało się, że jego życie już zawsze będzie toczyć się w zawiasach, między kolejnymi odsiadkami, jednak gdy wyrokiem sądu trafia do pracy w puckim hospicjum, poznaje ks. Jana Kaczkowskiego, który odmieni jego los na zawsze.
Gdyby ktoś mnie zapytał, jaka rzecz jest symbolem moich życiowych wyborów, to odpowiedziałbym, że petarda. Bo moja kariera przestępcy rozpoczęła się od włamania do kiosku z petardami i fajerwerkami. Przez petardy zostałem przestępcą, aż pewnego dnia poznałem kulawego i prawie ślepego klechę, którego najsłynniejszym tekstem jest ten o życiu na pełnej petardzie. Bomba, prawda?
Ks. Kaczkowski, niezwykły dziwak, traktowany lekceważąco przez ważne eminencje, miał podejście do młodych gniewnych. Angażował chłopaków z zawodówki, na pozór twardych buntowników, do pomocy chorym. Działając często w niekonwencjonalny sposób, jaki nie przystoi księżom, zjednywał serca i zyskiwał popularność. Powieść Maciej Kraszewskiego to historia wywrotowej przyjaźni, która nie miała prawa się wydarzyć, a zdarzyła się naprawdę. To pełna autentycznych emocji opowieść o życiu, które daje w kość, o wierze, który czyni cuda, i o przyjaźni, która może zmienić życie.

Okładka książki przedstawia kadr filmowy, o ile się nie mylę. Prosta, bez jakichkolwiek udziwnień, z błękitnym tłem. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o autorze książki, a na drugim zobaczycie okładkę książki bohatera z tej powieści, Patryka. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Książka podzielona została na rozdziały, które nie są ani za długie, ani za krótkie.

Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem autora, chociaż pewnie jeden serial jego autorstwa obejrzałam. Nie ma to jednak zbyt wiele wspólnego... ;) Czyta się szybko, bez jakichkolwiek przeszkód. Chyba, że przeszkodami nazwać mogę wydarzenia, jakie mają tu miejsce, które momentami wstrzymują dech w piersiach. Sprawiają, że czytelnik zatrzymuje się, przymyka oczy i studiuje swoje dotychczasowe życie, wybory, problemy... Nie mogę napisać tutaj standardowej recenzji, bo nie jest to powieść wyssana z palca. Jest to historia dwójki ludzi, którzy napotykają się na jednej z dróg i kroczą nią razem. Wśród cierpienia, problemów... Łączy ich niecodzienna, ale jednocześnie piękna relacja, której każdy mógłby im zazdrościć. 

Wiele wniosków można wysnuć z przeczytanej książki. Na przykład to, że warto dać ludziom drugą szansę, że wart przebaczać. Że zawsze można pomóc, często wystarczy być tylko przy kimś. Bo ludzie właśnie potrzebują obecności tej drugiej osoby. Potrzymania za rękę... Nie będę mydlić Wam oczu, że same fiołki i szczęśliwe wydarzenia mają miejsce... Jest tu pełno smutku, bólu, śmierci, samotności... Widzimy dobre uczynki i przemianę bohatera, widzimy jak drugi z nich mimo faktu, że sam jest ciężko chory, na pełnej petardzie walczy o codzienność i o to, co wymarzył dla swojego hospicjum. To było naprawdę piękne przeżycie, móc czytać tę historię. 

Jestem bardzo zaintrygowana lekturami księdza Jana i na pewno je nadrobię. Dzięki recenzowanej dziś pozycji wiem, że jego książki na pewno są wartościowe. Mądrze mówił, mądrze postępował. Był przykładem niezłomnego człowieka, walczącego o dobro... Jasne, nie znałam go osobiście, wiem też, że nie raz w książkach jest duże przekłamanie... Ale czuję, naprawdę czuję, że to dobry człowiek był i z takiego właśnie inni powinni brać przykład... 

Sama sylwetka Patryka i jego życiowej zmiany jest godna podziwu, a to za sprawą jego silnej woli i księdza Jana, tatuśka. Zazdroszczę, że miał szansę trwać przy kimś tak niezwykle inteligentnym, a jednocześnie prostym... Koniecznie muszę obejrzeć film, podobno odzwierciedla wszystko w sto procent, więc pewnie będę płakać, znając siebie i swoje emocje... Niemniej jednak jest to jedna z tych lektur, które mówią o wartościach, o prawdziwym życiu, śmierci... Nic nie jest tu koloryzowane. Zdecydowanie warto przeczytać i wyciągnąć z niej wnioski. Ja wiele przy niej miałam przemyśleń i wciąż pojawiają się nowe... 

Polecam Wam szczerze tę książkę, myślę, że wiele i Wy z niej wyciągniecie. 

Znacie książki ks. Jana Kaczkowskiego? Polecacie? A może oglądaliście film?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)