Witajcie!
Przygotowałam dla Was dzisiaj recenzję pewnego thrilleru, który miałam na półce od dłuższego już czasu - tak, to jedna z listy do recenzji z maja/czerwca, kiedy zawiesiłam działalność bloga. Mimo wszystko cieszę się, że powoli książki ubywają z tego stosu, bo czuję się okropnie, że zalegam, chociaż na moje nastroje i wydarzenia, jakie miały miejsce - nie zawsze miałam wpływ.
Luanne Rice - pisarka amerykańska, popularna autorka bestsellerów "New York Timesa". Ma na swoim koncie ponad trzydzieści powieści, które zostały przetłumaczone na dwadzieścia cztery języki. Część z nich doczekała się telewizyjnych adaptacji. Jest zapaloną obrończynią środowiska i rzeczniczką rodzin dotkniętych przemocą domową.
Luanne Rice - Ostatni dzień
Doskonałe połączenie thrillera psychologicznego z dramatem
rodzinnym.
Spokojną nadmorską społecznością wstrząsa brutalna zbrodnia.
Black Hall w stanie Connecticut zawsze uchodziło za bezpieczną przystań. To
zamożne nadmorskie miasteczko wolne od przestępczości. Piękne domy
zamieszkiwane przez szczęśliwe rodziny. Pewnego lipcowego upalnego dnia
dochodzi do zbrodni, która burzy spokój mieszkańców...
Rodzina i przyjaciele zamordowanej właścicielki galerii Beth Lathrop i jej
nienarodzonego dziecka są wstrząśnięci. Okazuje się też, że znika cenny obraz,
skradziony i odzyskany wiele lat temu. Podczas tamtego napadu została zabita
matka Beth i jej siostry Kate.
Kate z pomocą detektywa Reida postanawia zbadać ostatnie tygodnie życia Beth.
Naturalnym podejrzanym staje się jej mąż. Mężczyzna ma jednak mocne alibi na
czas morderstwa.
Kate i Reid starają się zrozumieć sens śmierci Beth, ale zamiast odpowiedzi
znajdują tylko kolejne pytania: Jeśli to nie mąż, to kto jeszcze mógłby czyhać
na życie kobiety? Jaką rolę w całej tej sprawie odgrywa należący do rodziny
obraz?
Okładka książki przedstawia... miejsce zbrodni. Jest ona minimalistyczna, w delikatnych, jasnych kolorach. Matowa, z wytłuszczonymi elementami. Posiada skrzydełka, które zapewniają jej ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o samej autorce, a na drugim fragment powieści. Z tyłu natomiast przeczytacie opis, ten sam, co u mnie - i razi mnie w oczy ilość powtórzeń. Całe szczęście nie zwracałam na to uwagi, bardziej skupiałam się na fabule i szukania zabójcy. Mamy kremowe stronice, czcionkę wystarczającą dla oka. Jest to dosyć pokaźny grubasek, gdyż liczy prawie pięćset stron. Podzielona została na rozdziały, które nie są jakieś super długie, więc śmiało można było oderwać się od niej na chwilę.
Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem autorki i muszę przyznać, że całkiem udane. Czytało mi się lekko i szybko, a strony tej obszernej lektury szybciutko uciekały. W zasadzie to nie myślałam, że aż tak szybko ją poznam, ale to akurat na plus. Nie ma tu zbędnego lania wody, jest dobrze nakreślona fabuła, której niczego nie brakuje. Mimo obszerności nie ma nudy, ciągle coś się dzieje i momentami człowiek się gubi, bo tego, kogo uważał za winnego jednak nie do końca mógłby nim być... Świetnie poprowadzona akcja, muszę przyznać, że byłam ogromnie zaciekawiona i chłonęłam ją bardzo szybko, może i za szybko? Gdzieś pod koniec byłam zniecierpliwiona, bo chciałam poznać, czy moje spostrzeżenia są trafne, czy też nie, a z drugiej strony nie bardzo chciałam tę lekturę kończyć, bo miło spędziłam z nią czas. Mimo iż...
...im dalej w las, tym zdecydowanie ciemniej. Z bohaterów wychodziły drugie twarze, tajemnice, których podobno miało nie być. Przecież miały pakt, więc skąd te tajemnice? Dlaczego? Było ich cztery, a tak naprawdę każda z nich miała coś za uszami. I im więcej tajemnic poznajemy tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że nie wszystko jest takie piękne, jakby się wydawać mogło. I pozory często mogą mylić i tak było też w tym przypadku.
Co do kreacji bohaterów również nie mam zastrzeżeń. Były to mocne postacie, z krwi i kości, które śmiało spotkamy w naszym codziennym życiu. Nie były odrealnione, a problemy, z jakimi walczyli tak naprawdę towarzyszą i nam. Pisarka niejednokrotnie wprowadza nas w maliny, by jak najdłużej pozostać w niepewności, kto jest bez winy, a kto jest winny. Miałam swoje typy i w pewnym momencie uparłam się na jedną osobę i przeczucia mnie nie myliły, to był strzał w dziesiątkę. Nie zepsuło to oczywiście i tak zakończenia i mojego finalnego wrażenia o całości. Bo rękę do mataczenia to autorka zdecydowanie ma. :)
Akcja ma odpowiednie tempo, cały czas coś się dzieje, więc nie sposób się przy niej nudzić. Nie ma też na siłę wypisywanych zdarzeń, które nic nie wnosiłyby do lektury. Każda w pewnym stopniu wprowadza zamęt, dynamikę, dezorientację czy chaos. Niejednokrotnie zastanawiałam się, kiedy autorce w tak sporej powieści skończą się pomysły - jednak się nie doczekałam. Po prostu sprawnie napisana i dopracowana w każdym szczególe jest ta powieść.
Skupia się dość mocno na malarstwie, jest to też dramat rodzinny - więc jeśli lubicie takie zawiłe historię, myślę, że śmiało możecie sięgnąć.
Może nie czułam mnóstwa emocji podczas tej przygody, oprócz rzecz jasna ciekawości, to była to dobra historia, która na pewien czas zostanie w mojej głowie, z puentą POZORY MYLĄ. Nawet w rodzinie. I im bardziej idealny obrazek, tym jeszcze gorsze relacje i tajemnice są tak naprawdę.
Reasumując uważam, że warto sięgnąć po tę książkę, jeśli lubicie thrillery/kryminały, które są też nieco większe objętościowo. Tutaj w sumie tego aż tak nie czuć, bo nic się nie dłużyło, wręcz strony uciekały przez palce. Cieszę się, że miałam okazję ją poznać i raz jeszcze polecam. Jeden z lepszych, a już na pewno dobrze napisanych historii. Swoją premierę miała w maju, więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji by po nią sięgnąć, to zachęcam!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Chętnie bym przeczytała. Lubię udane thrillery :)
OdpowiedzUsuńTo raczej pozycja nie dla mnie
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgam po thrillery.
OdpowiedzUsuń