Witajcie,
Przychodzę do Was z recenzją książki, która jest czwartym tomem serii Laleczki. Byłam ciekawa zakończenia i chwilę musiałam czekać na to zwieńczenie… Jednak gdy do mnie dotarła, od razu zabrałam się za czytanie. Powiem Wam, że… autorki dały czadu.
Ker Dukey i K.Webster – Zepsute laleczki #4
Zdrada i wściekłość na ostrzu zgnilizną się mienią.
Potwór kontra Pan. Kto będzie zwierzyną?
Złamani i zdesperowani rozwiązanie znaleźć muszą.
Żeby odzyskać laleczkę, ziemię poruszą.
Brak lojalności i brak wyników nie będą wybaczone.
Potrzebą zemsty te schody są ozdobione.
Obłąkany pożądaniem nasz mistrz długo czekał.
Życie tych złamanych laleczek katowi obiecał.
Burza już nadchodzi, jest nad nami.
Teraz, kiedy wielcy gracze są już razem z nami.
Kto wyjdzie z tego żywy z nagrodą u boku?
A kto nie obudzi się z tego mroku?
Benny jest zrozpaczony. Ktoś ma jego laleczkę, jego Bethany. Doprowadzony do
skraju obłędu mężczyzna próbuje się dowiedzieć, kto go zdradził. Był
przekonany, że tym kimś jest jego Pan, ale stał za tym ktoś zupełnie inny.
Teraz Benny będzie musiał zawrzeć pakt. W pojedynkę nie odzyska laleczki.
Szybko się okaże, że w tej grze siły i umysłu jest wielu potężnych uczestników
i każdy ruch Benny’ego może zdecydować o jego zwycięstwie lub klęsce.
Na okładce widzimy dwóch mężczyzn, jeden klęczy, a drugi w deszczu prawdopodobnie idzie przed siebie, lub stoi w miejscu. Ciemna kolorystyka idealnie pasuje do poprzednich tomów, tworzy taki mroczny klimat. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy fragment powieści, a na drugim patronów medialnych. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Literówek brak, gdzieś tam może brakło jednej kropki. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Moje czwarte spotkanie z autorkami i musze przyznać, że po raz kolejny udało im się mnie zaskoczyć. Bo to, co tutaj się dzieje, to… w głowie mi się nie mieściło. Coś na wzór kopcenia się z głowy, jakby coś się przepaliło, tak się czułam. We wszystkim jest drugie dno i ja się go tutaj bardzo doszukiwałam, zawsze człowiek coś w sobie skrywa. Tutaj bohaterowie mają maski, drugą twarz, którą sprytnie ukrywają, jednak gdy wychodzi na jaw… Włos na głowie się jeży. Przyznam, że czytało mi się lekko, ale nie przyjemnie, bo nie wszystko było tu właśnie takie. Wręcz wydawało mi się… chore. Ale na tym właśnie polega fenomen tej serii, więc się cieszę, że przeczytałam coś zgoła innego od reszty. Myślę, że jeśli jesteście w stanie przeczytać sceny seksualne, i to takie dość… ordynarne momentami, jeśli dacie radę czytać o krwi i mordowaniu, to okej, możecie sięgnąć. Jeśli jednak nie jesteście odporni, to lepiej dajcie sobie spokój. To nie jest historia dla każdego.
O bohaterach nie chcę zbyt wiele zdradzać… Mamy Pana i mamy Potwora – i to dosłownie, chyba obydwoje są potworami i to takimi konkretnymi. Brakuje mi słów na ich temat, no nie mieści mi się w głowie. Są okropni! Zresztą tej, której szukają, wcale nie lepsza… Są to tak pokręcone osoby, że nie chciałabym spotkać takiego człowieka na swojej drodze… Odrażającej, potwornej, złej i bez jakichkolwiek normalnych uczuć. Nie wiem, co pisarki podczas pisania tej książki jadły i piły, ale wymyślenie takich mocnych postaci na pewno nie było dla nich byle czym…, a wyzwaniem.
ZATRWAŻAJĄCA to słowo chyba idealnie opisuje moje uczucia i wrażenia. Wywołała we mnie tak OGROMNE zaskoczenie, że momentami to czułam jak buzia ze zdziwienia otwiera się szeroko, bardzo… Po prostu szok, wielkie wow. Autorki wiedzą, jak zaskoczyć i jednocześnie zachwycić czytelnika. Potrafią wywołać dreszcze na naszej skórze oraz wywołać gulę w gardle, która z powodu nadmiaru intensywnie negatywnych emocji ciężko przełknąć. Ta książka naprawdę wzbudzi w Was tak jak i we mnie wiele obrzydzenia, ale na tym polega jej fenomen. Takiej pokręconej historii to ze świecą szukać. Okej, jest jeszcze Adrian Bednarek i jego seria z Kubą Sobańskim na czele. Jestem zadowolona, przyznaję również, że jest w pewien sposób ta książka wyjątkowa.
Akcja ma odpowiednie tempo – pisarki wiedzą jak i kiedy podkręcić wydarzenia, by móc z ogromnym zainteresowaniem śledzić poczynania bohaterów. I tu takie przeciwieństwo, nie lubi się tych osób, ale jednocześnie jest się ciekawym, co wydarzy się w kolejnym rozdziale. I weź tu zrozum książkoholika… :D Nie sposób usnąć przy tej książce, nie nudzimy się, a wręcz przeciwnie – z zainteresowaniem śledzimy losy i obserwujemy to, co ma właśnie miejsce. Zastanawiamy się, czy gorzej, to jeszcze może być…
Reasumując uważam, że jest to kawał dobrej książki, jak i cała seria, po którą warto sięgnąć. Jest to nietypowa historia, którą szybko się czyta. Cykl czterech tomów jest uznany za zakończony, więc śmiało można ją zacząć i skończyć w kilka dni, jeśli ktoś ma więcej wolnego czasu. Mimo trudnych obrazów, scen, nie żałuję, że sięgnęłam po nie. Przeżyłam oryginalną wycieczkę po wydarzeniach, których nawet najgorszemu wrogowi bym nie życzyła…
POLECAM.
Znacie serię Laleczki? Jakie są Wasze wrażenia?
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥
Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)