sobota, 23 października 2021

Graham Masterton - Susza

Witajcie,

Przygotowałam dzisiaj dla Was recenzję książki autora, którego już kilka książek czytałam i Wam polecałam, bądź też nie. :D Gdy tylko zobaczyłam, że jest wznowienie – skusiłam się. Lubię czasem poczytać te jego pokręcone historie.

Graham Masterton – pracował jako reporter i redaktor w czasopismach „Mayfair” i „Penthouse”. W roku 1976 zadebiutował horrorem „Manitou”, który stał się światowym bestsellerem. Napisał ponad sto książek, które przełożono na osiemnaście języków i wydano w dwudziestu siedmiu milionach egzemplarzy. Jego powieści otrzymały wiele nagród. Oprócz horrorów pisze thrillery, powieści historyczne, romanse i poradniki seksuologiczne.

Graham Masterton – Susza


San Bernardino w Kalifornii dotyka susza w samym środku wyjątkowo upalnego lata. Skorumpowani politycy cynicznie wykorzystują sytuację dla własnych celów i odcinają wodę najuboższym dzielnicom, w których mieszkają podopieczni Martina Makepeace’a (byłego żołnierza marines, a obecnie pracownika opieki społecznej). W mieście wybuchają zamieszki, których policja nie jest w stanie opanować. Na dodatek córka Martina jest bardzo chora, a jego syn zostaje niesłusznie aresztowany za gwałt i zabójstwo. Martin nie ma wyboru i musi uciec się do drastycznych środków, żeby ratować swoją rodzinę.

Okładka jest utrzymana w kolorach szarości, bieli, czerni i żółci. Z czego te trzy ostatnie to głównie napisy, które są wytłuszczone. Cała okładka jest jednak matowa. Widzimy spękaną ziemię, sam tytuł zresztą dużo nam mówi, na czym problem w książce będzie polegał.
Nie posiada skrzydełek, zresztą mało kiedy pozycja wydana w Dom Wydawniczym Rebis ma skrzydełka. Stronice są kremowe, czcionka nie jest jakaś duża, ale też niezbyt mała, nie trzeba mrużyć oczu. Została podzielona na części i rozdziały.

Nie wiem już, które to jest moje spotkanie z autorem. Pamiętam jednak, że moja miłość do jego twórczości pojawiła się w pierwszej gimnazjum. To wtedy zaczęłam czytać jego książki i poznawać tę pokręcone opowieści. Czyta się bez jakichkolwiek przeszkód, dosyć szybko. Ja, gdy zabieram się za jego powieści to jednak je połykam. Zawsze są dla mnie tak interesujące, że staram się nie odrywać od czytania, bo jestem ciekawa, co wydarzy się na kolejnej stronie… I tym razem się nie zawiodłam. Dostałam kawał dobrej lektury, która wzbudziła we mnie wiele różnych emocji. Myśli… i…

Miałam po przeczytaniu pierwszej połowy tak pokręcony sen, że to było dla mnie szokujące. Obudziłam się rano i myślę sobie… wtf… co to było? To na pewno po tej pozycji. I bałam się następnego dnia ją kończyć, bo co, jeśli znowu nawiedzą mnie takie pokichane sny? Ale odważyłam się i całe szczęście, nic mi się już takiego szczególnego nie śniło. Uf, całe szczęście. ;)

Mamy tutaj kilku bohaterów, z którymi spędzimy trochę czasu. Martin jako głównodowodzący był takim aniołem stróżem, pracował w opiece społecznej. Pomagał innym, starał się, by biedniejsi żyli lepiej. Polubiłam go, mimo jego chwilami irytującego zachowania. Zrobił też jeden błąd, za który myślałam, że mu nakopię w cztery litery. Całe szczęście później się poprawił, niemniej jednak rysa została. Pozostałe postacie nie wybiły się zbytnio i nie zdobyły mojej sympatii, no, była taka jedna, którą myślałam że ukatrupię.
Ogólnie postacie są normalnymi ludźmi, których spotkać moglibyśmy w naszym życiu. Każdy ma wady, zalety – jednych polubimy mniej, drugich bardziej, innych w ogóle.

Akcja ma swoje odpowiednie tempo, które pędzi wraz z kolejnymi stronami. Początek to w ogóle mnie zmiażdżył. Scena z synem Martina w sklepie mnie tak obrzydziła, tak zniesmaczyła, tak… zszokowała, że mnie mogłam dojść przez długie chwile do siebie. Nie mogłam tego przetrawić… Mamy tutaj kilka różnych takich mocnych scen, ale ta na początku bije wszystkie.
Czułam wiele emocji, o części już Wam napisałam powyżej. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie ta książka i właśnie za to lubię raz na czas sięgnąć po Mastertona – zawsze czymś mnie zaskoczy, w pozytywnym lub negatywnym aspekcie, bo wymyśli coś tak pokręconego, że aż mowę odejmuje.

Reasumując uważam, że książka zdecydowanie jest warta uwagi. Jednak nie polecam osobom, które nie czują się psychicznie na siłach udźwignąć taką lekturę. Ten początek naprawdę jest tak popieprzony, że głowa mała… Dla czytelników, o mocnych nerwach. Później jest już lepiej, mamy ucieczkę, mamy brak wody, walkę o przetrwanie i kolejne trupy. Jeśli lubicie powieści autora sięgnijcie, jeśli nie jesteście przekonani, może przeczytajcie inną książkę autora, może ona Was zachęci po coś mocniejszego.

Jest to wydanie trzecie poprawione. Ciekawa jestem, czy ktoś z Was już ją czytał? Jakie są Wasze wrażenia? 

Za egzemplarz dziękuje wydawnictwu  

 

1 komentarz:

  1. Recenzja jest zachęcająca ale też podoba mi się okładka, więc będę ją miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)