Dzień dobry,
przygotowałam dla Was recenzję pewnej książki, która w zapowiedziach wzbudziła moje zainteresowanie. Nie miałam jednak wcześniej do czynienia z autorką, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać, co od niej dostanę... Więc zachęcona opisem i polecajką Ewy Lipskiej czy też Magdaleny Grzebałkowskiej, skusiłam się...
Zośka Papużanka - mieszka i pisze w Krakowie, uczy języka polskiego. Zadebiutowała w 2012 "Szopką", która przyniosła jej nominacje do Nike i do Paszportów "Polityki". W 2016 roku ukazała się jej druga powieść, "On", nominowana do Paszportów "Polityki', nagrody Gryfa i wyróżniona tytułem Krakowskiej Książki Miesiąca, w 2017 roku zbiór opowiadań "Świat dla ciebie zrobiłem", a w 2020 kolejna powieść "Przez".
Zośka Papużanka - Kąkol
"Kąkol" to powieść o powrocie do wakacji
spędzanych na wsi, do przyrody, dzieciństwa – trudnego, naznaczonego
niewyjaśnionym międzypokoleniowym konfliktem ludzi przymuszonych do bycia ze
sobą. Narratorka patrzy na świat oczami kilkunastoletniego dziecka, rozdartego
między ojcem, pełniącym funkcję autorytetu, ale dalekim i zdominowanym przez
swojego ojca, a matką, która jest postacią idealną, niezwykłą – lecz odrzuconą
przez rodzinę męża, nieumiejącą się odnaleźć. Dziecko nie umie wytłumaczyć
sobie zależności, którym podlega, w które zostało wrzucone – i próbuje znaleźć
w własne miejsce, odrzucić poczucie winy.
To historia pamięci. Zioła, liście, trawy wkładane pomiędzy
kartki książki, mogą oznaczać coś, co chcemy zachować, albo o czym chcemy
zapomnieć. Kąkol to książka o przyjaźni, próbującej pogodzić świat dziecka z
miasta z wakacjami dziecka ze wsi. O poszukiwaniu kogoś, kto bardzo się stara
być taki, jak my, chociaż nie jest. Kąkol szuka wreszcie odpowiedzi na
najstarsze z pytań: czym jest dobro, a czym zło? Czy jesteśmy złem naznaczeni,
czy też wybieramy je świadomie? Czy dziecko potrafi być złe?
Ta książka pachnie suchą trawą, mlekiem i korą drzew. Ta
książka boli jak pierwsze doświadczenie niesprawiedliwości. Jest urokliwa i
straszna, nieprawdziwa i prawdziwa – jak każda baśń.
Okładka książki posiada twardą oprawę, co sprawia, że sam jej wystrój czy tło koloru ecru, ma w sobie pewien... klimat. Piękne kwiaty, gdzieś tam domek, wszystko, tak jakby wyszywane. Wydawnictwo z wydaniem się naprawdę postarało. Kremowe strony, czcionka wystarczająca dla oka. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane, literówek brak.
Co mnie raziło już na samym początku? Że dialogów, to było tutaj tyle, co kot napłakał, czyli prawie w ogóle. Rozdziałów też nie było, więc wszystko pisane było ciągiem i nie chcę Was oszukiwać, ale nudziłam się przy niej okropnie. Nie mogłam znaleźć sensu, emocji, akcji... Niczego. I te monologi, pisanie ciągiem nie pozostawiają żadnego punktu zaczepienia, które pozwoliłoby wciągnąć się w tę historię, w jakikolwiek sposób ją poczuć.
Nie mogę powiedzieć, bo samo pióro i naprawdę barwny styl autorki jest przekonujący. Niemniej jednak forma nie przekonała mnie i powiem Wam, że nie czuje się zachęcona do sięgnięcia po inne pozycje od tej autorki. Bardzo się ucieszyłam, że pisze i mieszka w Krakowie, to przecież rzut beretem ode mnie, niemniej jednak nie trafiłam do grona osób zadowolonych z lektury. Mimo lekkiego pióra, niestety, nie przemówiła do mnie.
Było tutaj wiele wydarzeń, okej, opisywanych jak życie na wsi (sama jestem ze wsi i wiem, jak to wszystko wyglądało), zabawy, pewne zwyczaje. Było tutaj wszystko i nie było nic konkretnego. Nie czułam zainteresowania, niektóre dialogi miały być śmieszne - dla mnie nie były. Czytałam tę pozycję na siłę jakby za karę i nie zrozumiałam jej fenomenu. Szkoda, bo mogłoby być całkiem inaczej.
Reasumując, ja nie polecam, ta lektura w ogóle okazała się inną, niż przypuszczałam i cóż, zostaje mi jedynie to, żeby nakierować Was na opinie innych, wiem, że ma grono zadowolonych czytelników. Ja niestety nie poczułam jej i nie spodobała mi się. Może jeśli lubicie takie ciągiem pisane historie, praktycznie bez dialogów, to się w niej odnajdziecie. Piękne opisy życia na wsi i samej wsi, jednak to niestety jest stanowczo za mało. Przynajmniej jak dla mnie...
Lubicie takie historie? Znacie pióro autorki? Macie tę lekturę w planach?
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
To kolejna dobra recenzja tej książki. Myślę, że będę jej szukać w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę przeczytać "Przez" autorki, która leży na mojej półce.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk