Witajcie!
Przychodzę dzisiaj do Was z krótką recenzją, o dziwo - kolejnej antologii. Zaczynam powoli się przekonywać do nich, bo dzięki temu mam okazję poznać wielu nowych autorów, z którymi jak dotąd nie miałam okazji. Tym razem padło na "Czułe spotkania". Czy faktycznie okazały się czułe? O tym poniżej. Zapraszam do przeczytania recenzji.
ANTOLOGIA - Czułe spotkania
W rutynie życia łatwo zapomnieć o swoich pragnieniach. Niektóre bohaterki oddają się namiętności po pierwszym spotkaniu, inne odkrywają ją na nowo po latach wspólnego życia. Wszystkie pragną miłości i spełnienia. Nieważne czy znalezionej w romantycznym hotelu, w podróży czy w blasku świec własnego domu. Ważne, że każda z nich ma odwagę, by przeżyć piękne chwile.
Jest coś, o czym koniecznie muszę wspomnieć na samym początku. Jak dotąd nie miałam okazji współpracować z wydawnictwem PASCAL. Jednak to, co czekało na mnie od tegoż wydawnictwa, zdziwiło mnie ogromnie. Jednocześnie sprawiło, że na moich ustach rozgościł szeroki uśmiech. Pięknie zapakowane pudełko z nazwą wydawnictwa, a w środku... Zaścielona siankiem książka, świeczuszka, dwa serduszka i jedno większe, na sznureczku. Przyznam szczerze, że nie dostałam wcześniej od żadnego wydawnictwa tak pięknie zapakowanej książki. Raz, od Melisy Bel dostałam pięknie zapakowany swój patronat, ale to autorka pakowała, nie wydawnictwo. I zapunktowało ono u mnie niesamowicie. Na okładce widzimy obejmującą się parę. Ma ona w sobie coś, co sprawia, że tak przyjaźniej, lepiej się patrzy na tę okładkę. Posiada skrzydełka, które stanowią tutaj funkcję zabezpieczającą i informacyjną. Bowiem na obu skrzydełkach znajdziemy krótkie informacje o autorkach. Stronice są kremowe, marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Czcionka duża, literówek brak.
Pierwsze opowiadanie jest autorstwa Liliany Fabisińskiej. Niestety, jak na sam początek, jest ono moim zdaniem jednym z najsłabszych. Czytając je, odnosiłam wrażenie, że jest dziwne, nie pasujące do tegoż tytułu. Nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia, wręcz przeciwnie, trochę się wystraszyłam, że jak to opowiadanie jest... kiepskie, to czy reszta będzie taka? Niepasująca? Jednak wzięłam głęboki oddech i zabrałam się za dalszą lekturę.
Kolejna historia, napisana przez Magdalenę Majcher. Nie czytałam nic tej autorki, mimo, iż jeden egzemplarz jej powieści leży na mojej półce wstydu, wygrany u jednej z blogerek. "Daj mu szansę" jest już wiele o ciekawsza niż poprzednia opowieść. Trochę współczułam głównej bohaterce, ale z jednej strony od samego początku wiedziałam, że coś jest tu nie tak. I nie myliłam się co. Spodziewałam się też, co będzie z Jackiem, którego jakoś mi tak od początku było szkoda. Niemniej jednak historia ta wydała mi się o wiele bardziej na temat niż pani Fabisińskiej.
Kolejnych dziesiąt stron napisane zostało przez Adrianę Rak, którą na pewno kojarzycie z mojego bloga. Czytałam każdą jej powieść, antologię, do której napisała opowiadania i wiecie co? Wcale nie przez wzgląd na to, że się znamy, jej opowiastka przypadła mi do gustu. Dostałam jakiekolwiek emocje, te, które świetnie wpasowują się w tytuł książki. Poczułam tę chemię między bohaterami, tę czułość między nimi.
Natasza Socha również wykreowała ciekawą opowiastkę, chociaż troszkę nie rozumiałam fenomenu Gwiezdnych Wojen. Mimo to, spodobała mi się główna bohaterka, z miłą chęcią obserwowałam jej przemianę i mocno trzymałam za nią kciuki. Również jej opowiadanie zasługuje na wyróżnienie, zaraz obok Adriany Rak.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie Edyta Świętek ze swoją cudowną opowieścią... "Żółte listki akacji" mają w sobie to COŚ. Tutaj pojawiło się najwięcej emocji i bezapelacyjnie, moim zdaniem, jest to najlepsze opowiadanie w całej antologii. I dzięki temu teraz wiem, że muszę nadrobić czytanie solowych powieści autorki, bo coś mi się wydaje, że się polubimy. Tutaj było sporo emocji, tych złych, tych dobrych... Naprawdę, podobało mi się, bardzo!
Natomiast ostatnie, napisane przez Magdalenę Walę jakoś... No nie spodobało mi się. Uważam, że bardziej skupiono się na problemach bohaterów, niż na ich uczuciach. Jest tu co prawda kilka spotkań głównych postaci, ale to nie to samo, co na przykład u Edyty Świętek.
Reasumując, antologia jest dość dobra, aczkolwiek KAŻDE opowiadanie w niej zawarte jest INNE. W jednym jest mniej romantyzmu, czułych spotkań, słów i gestów, w drugich więcej. Najlepsze moim zdaniem opowiadanie jest napisane przez panie Świętek, Rak i Sochę, zaś najsłabsze to pani Fabisińskiej. Zdaje sobie sprawę, że są różne gusta, innym mogą się nie spodobać te opowiadania, które mi przypadły do gustu. To jest całkiem normalne, każdy ma inne gusta, lubi inne pióro. Ja, sięgając po tę antologię pragnęłam emocji, klimatu, czułych gestów i romantycznych chwil, prawdziwych emocji między bohaterami i tylko trzy z całości tak naprawdę dały mi to wszystko, co chciałam.
Skusicie się po tą antologię? Lubicie krótkie formy? Jak widzicie, ja coraz bardziej się do nich przekonuję. Z dobrych informacji to taka, że czekam na kolejne dwie, które mają do mnie dotrzeć... :)
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Na ten moment nie planuję czytać tej antologii.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mam nadzieję, że kiedyś tak antologia trafi w moje ręce. 😊
OdpowiedzUsuńKiedyś dużo częściej sięgałam po antologie, teraz rzadziej, ale może kiedyś w wolniejszej chwili skuszę się na ten tytuł.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuń