Dzień dobry!
Tak, dobrze widzicie. Kolejna recenzja przedpremierowa. Recenzja patronacka. Dużo ich w ostatnim czasie, ale niezmiernie się z tego powodu cieszę. Bo ja wiecie, ja patronuję samym dobrym, a nawet najlepszym historiom! A więc... Nie jest to moje pierwsze spotkanie z pisarką. Wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać. Co dostałam? Czy jestem usatysfakcjonowana? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Anna Wysocka-Kalkowska – ceni sobie szczerość i lojalność, ma silny charakter i duszę artysty. W wolnej chwili lepi anioły z masy solnej. Zadebiutowała powieścią Kiedy wiosna nie nadchodzi.
Okładka tej książki mnie ujęła. Jest najpiękniejsza z całego książkowego dorobku pisarki. Czytałam każdą z nich, jednak ta ma w sobie swego rodzaju delikatność, kruchość, że... jest bliska mojemu sercu. I wtedy, pisząc recenzję, dotarło do mnie, dlaczego tak bardzo zwracam uwagę na te okładkę - jednak to zostanie moją smutną tajemnicą... Widzimy dziewczynkę, w pięknej sukieneczce, z wielką, białą muszlą, która zapewne szumi oceanem. Pamiętam, że sama za dziecka przytykałam do uszu muszle mojej cioci i nasłuchiwałam... To cudowna muzyka dla naszych uszu, uspokajająca. Oczywiście widzimy również ocean w tle. Jestem niezmiernie ciekawa, jak będzie wyglądała finalnie. Miałam okazję ją czytać przedpremierowo, ale w wydaniu elektronicznym. Już zacieram rączki i czekam, aż dojdzie do mnie mam nadzieję, że jeszcze przed Targami Książki w Krakowie, na kiedy planowana jest jej premiera.
Jest to moje czwarte spotkanie z pisarką, ale znowuż jakże udane. Wiecie, mam swoje zasady, których rzetelnie się trzymam. Gdy dostałam maila z informacją, że jest sposobność by patronować medialnie tej historii w momencie ucieszyłam się. Jednak mimo zaufania do Pani Ani, musiałam poznać jej treść, bo nigdy nie biorę w ciemno czegoś, co później mam reklamować, o czym później mam pisać. I wiecie co jest najgorsze w czytaniu ebooków? Że nie mogę włożyć sobie karteczki i zaznaczyć cytatu, bo gdy zrobię screeny, to później w nich tonę. :( No, ale przechodząc do pisarki. Posługuje się lekkim, przyjemnym stylem, który czytamy bez jakichkolwiek blokad. W całą tę historię, wymyśloną przez pisarkę idzie się wciągnąć. Realne zdarzenia, plastyczne opisy sprawiają, że i my, Czytelnicy, lądujemy w świecie, wykreowanym przez pisarkę. Myślę, że jeśli jeszcze nie czytaliście żadnej książki autorki, to śmiało możecie sięgnąć w pierwszej kolejności po tą. Jeśli lubicie powieści obyczajowe z wartościami - to zachęcam bardzo mocno. :)
Nicole, jako główna bohaterka jest postacią, która ciut mnie drażniła na samym początku, ale później, po kilkunastu stronach zmieniłam do niej swe nastawienie i stało się, że ją polubiłam. Że przeżywałam z nią wszystko to, co ją spotykało. Mierzyłam się z każdą napotkaną trudnością tak jak i ona. I wiecie co? Cieszę się, że tak było. Jest to solidnie stworzona postać, która śmiało mogłaby być jedną kobietą z nas. Mogłaby taka właśnie Nicole żyć na świecie.
Tak samo, jak mała Colette. To jest dopiero postać! Nie spodziewałam się takiej! Ale, dzięki niej ta książka nabiera głębszego sensu. Nie chcę Wam za wiele zdradzać, byście sami mogli sięgnąć po tę książkę. By móc ją przeczytać i zrozumieć.
Ogólnie rzecz biorąc, Pani Ania wykonała kawał dobrej roboty, kreując bohaterów oraz relacje między nimi. Każdy z nich jest inny, ma swój temperament. Nie są płascy, neutralni - tylko tacy ja my. Za tą "życiowość" kolejny plus.
Wspominałam o wartościach... W tej historii jeden wniosek nasuwa się od razu sam. Życie. Trzeba je doceniać. Korzystać z wszystkich chwil, jakie mamy. Należy je zapamiętać, zachować głęboko w sercu i pielęgnować, bo nigdy nie wiemy, co spotka nas za minutę, czy za tydzień. Nie wiemy, co jest nam pisane i tutaj pisarka pokazała, jak życie lubi i potrafi zaskoczyć. Zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Czasami niektóre wydarzenia są potrzebne w naszym życiu. Muszą nami wstrząsnąć porządnie, by zdjąć klapki z oczu i zacząć żyć naprawdę. A nie tak, jak do tej pory... Historia bohaterów w "Gdyby ocean milczał" idealnie to wszystko ukazuje. Jeśli będziecie czytać uważnie, pojawi się również kilka innych, bardzo ważnych spraw, wartości, przekazów... Ale musicie sami sięgnąć po lekturę, już ja ich Wam nie zdradzę!
Pojawia się tutaj wspomniany przeze mnie wątek obyczajowy. Relacje międzyludzkie nie tylko na poziomie on i ona, ale i matka i córka, etc. Myślę, że obserwacja relacji opisanych w historii co nieco Wam uzmysłowią... Przekażą kolejne cenne rady. Ja nie raz zatrzymywałam się podczas lektury i zatapiałam się dosłownie, w myślach. Odpływałam i będąc całkiem gdzie indziej myślałam o tym, co dzieje się nie tylko w książce, ale i moim życiu.
Mamy tutaj ukazaną miłość na kilka sposób, którą również warto poznać. Jest to miłość, która zawsze okazuje się być bezwarunkową...
Ma swoje tempo - które nie pędzi na złamanie karku, ale i nie toczy się leniwie. Plastyczne opisy potrafią podziałać na naszą wyobraźnie. Widzimy ocean, słyszymy jego szum. Widzimy piękny Paryż... Dialogi i opisy są zrównoważone, nie odczuwamy przytłoczenia jednego ani drugiego.
Pojawiło się tutaj wiele emocji. Łez. Radości. Smutku. Dumy... Cała paleta różnych odczuć, które wraz z główną bohaterką jesteśmy w stanie poczuć. Może nie poczułam się zmiażdżona po skończeniu tej książki, ale z pewnością głęboko poruszona. Cała fabułą, treścią, przekazem... Nie powiem, w niektórych momentach serce dosłownie mi się krajało, ale cóż mogłam zrobić?
Musiałam zaakceptować to, co przygotowała dla nas autorka.
Reasumując uważam, że jest to jedna z tych piękniejszych historii o życiu. O miłości. O śmierci. O tym, że trzeba doceniać to, co mamy. Nigdy nie wybrzydzać, nie być wybrednym. Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie na nas czas i pora... Dlatego też cieszę się niezmiernie, że miałam okazję przeczytać te historię przedpremierowo i że z czystym sumieniem MOGĘ JĄ WAM POLECIĆ. Jestem pewna, że historia ta, zostanie w mojej głowie na dłużej niż chwilę. Dziękuję serdecznie raz jeszcze autorce oraz wydawnictwu. A WAM GORĄCO POLECAM!
Znacie pióro autorki? Która z lektur jest już za Wami? Skusicie się na tę niezwykle klimatyczną powieść z przekazem?
Anna Wysocka-Kalkowska – ceni sobie szczerość i lojalność, ma silny charakter i duszę artysty. W wolnej chwili lepi anioły z masy solnej. Zadebiutowała powieścią Kiedy wiosna nie nadchodzi.
Anna Wysocka-Kalkowska - Gdyby ocean milczał
Powieść obyczajowa, w której czytelnik styka się z emocjami oraz
sytuacjami, które znamy z codziennego życia. Ponieważ tę pozycję
przygotowała dla czytelników Anna Wysocka-Kalkowska możemy być pewni, że
wzruszeń i głębokich przemyśleń nie zabraknie.
Nie zabraknie również chwil, gdzie fabuła nami wstrząśnie, albowiem
cała historia dzieje się zaraz po ataku islamskiego terrorysty, który
nad paryską Sekwaną pozbawił życia wielu osobom.
Jak bardzo odmieni się los pogrążonych w żałobie bliskich ofiar? Świat, pomimo tej tragedii, nie zamierza się przecież zatrzymać.
Jak bardzo odmieni się los pogrążonych w żałobie bliskich ofiar? Świat, pomimo tej tragedii, nie zamierza się przecież zatrzymać.
Okładka tej książki mnie ujęła. Jest najpiękniejsza z całego książkowego dorobku pisarki. Czytałam każdą z nich, jednak ta ma w sobie swego rodzaju delikatność, kruchość, że... jest bliska mojemu sercu. I wtedy, pisząc recenzję, dotarło do mnie, dlaczego tak bardzo zwracam uwagę na te okładkę - jednak to zostanie moją smutną tajemnicą... Widzimy dziewczynkę, w pięknej sukieneczce, z wielką, białą muszlą, która zapewne szumi oceanem. Pamiętam, że sama za dziecka przytykałam do uszu muszle mojej cioci i nasłuchiwałam... To cudowna muzyka dla naszych uszu, uspokajająca. Oczywiście widzimy również ocean w tle. Jestem niezmiernie ciekawa, jak będzie wyglądała finalnie. Miałam okazję ją czytać przedpremierowo, ale w wydaniu elektronicznym. Już zacieram rączki i czekam, aż dojdzie do mnie mam nadzieję, że jeszcze przed Targami Książki w Krakowie, na kiedy planowana jest jej premiera.
Jest to moje czwarte spotkanie z pisarką, ale znowuż jakże udane. Wiecie, mam swoje zasady, których rzetelnie się trzymam. Gdy dostałam maila z informacją, że jest sposobność by patronować medialnie tej historii w momencie ucieszyłam się. Jednak mimo zaufania do Pani Ani, musiałam poznać jej treść, bo nigdy nie biorę w ciemno czegoś, co później mam reklamować, o czym później mam pisać. I wiecie co jest najgorsze w czytaniu ebooków? Że nie mogę włożyć sobie karteczki i zaznaczyć cytatu, bo gdy zrobię screeny, to później w nich tonę. :( No, ale przechodząc do pisarki. Posługuje się lekkim, przyjemnym stylem, który czytamy bez jakichkolwiek blokad. W całą tę historię, wymyśloną przez pisarkę idzie się wciągnąć. Realne zdarzenia, plastyczne opisy sprawiają, że i my, Czytelnicy, lądujemy w świecie, wykreowanym przez pisarkę. Myślę, że jeśli jeszcze nie czytaliście żadnej książki autorki, to śmiało możecie sięgnąć w pierwszej kolejności po tą. Jeśli lubicie powieści obyczajowe z wartościami - to zachęcam bardzo mocno. :)
Nicole, jako główna bohaterka jest postacią, która ciut mnie drażniła na samym początku, ale później, po kilkunastu stronach zmieniłam do niej swe nastawienie i stało się, że ją polubiłam. Że przeżywałam z nią wszystko to, co ją spotykało. Mierzyłam się z każdą napotkaną trudnością tak jak i ona. I wiecie co? Cieszę się, że tak było. Jest to solidnie stworzona postać, która śmiało mogłaby być jedną kobietą z nas. Mogłaby taka właśnie Nicole żyć na świecie.
Tak samo, jak mała Colette. To jest dopiero postać! Nie spodziewałam się takiej! Ale, dzięki niej ta książka nabiera głębszego sensu. Nie chcę Wam za wiele zdradzać, byście sami mogli sięgnąć po tę książkę. By móc ją przeczytać i zrozumieć.
Ogólnie rzecz biorąc, Pani Ania wykonała kawał dobrej roboty, kreując bohaterów oraz relacje między nimi. Każdy z nich jest inny, ma swój temperament. Nie są płascy, neutralni - tylko tacy ja my. Za tą "życiowość" kolejny plus.
Wspominałam o wartościach... W tej historii jeden wniosek nasuwa się od razu sam. Życie. Trzeba je doceniać. Korzystać z wszystkich chwil, jakie mamy. Należy je zapamiętać, zachować głęboko w sercu i pielęgnować, bo nigdy nie wiemy, co spotka nas za minutę, czy za tydzień. Nie wiemy, co jest nam pisane i tutaj pisarka pokazała, jak życie lubi i potrafi zaskoczyć. Zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Czasami niektóre wydarzenia są potrzebne w naszym życiu. Muszą nami wstrząsnąć porządnie, by zdjąć klapki z oczu i zacząć żyć naprawdę. A nie tak, jak do tej pory... Historia bohaterów w "Gdyby ocean milczał" idealnie to wszystko ukazuje. Jeśli będziecie czytać uważnie, pojawi się również kilka innych, bardzo ważnych spraw, wartości, przekazów... Ale musicie sami sięgnąć po lekturę, już ja ich Wam nie zdradzę!
Pojawia się tutaj wspomniany przeze mnie wątek obyczajowy. Relacje międzyludzkie nie tylko na poziomie on i ona, ale i matka i córka, etc. Myślę, że obserwacja relacji opisanych w historii co nieco Wam uzmysłowią... Przekażą kolejne cenne rady. Ja nie raz zatrzymywałam się podczas lektury i zatapiałam się dosłownie, w myślach. Odpływałam i będąc całkiem gdzie indziej myślałam o tym, co dzieje się nie tylko w książce, ale i moim życiu.
Mamy tutaj ukazaną miłość na kilka sposób, którą również warto poznać. Jest to miłość, która zawsze okazuje się być bezwarunkową...
Ma swoje tempo - które nie pędzi na złamanie karku, ale i nie toczy się leniwie. Plastyczne opisy potrafią podziałać na naszą wyobraźnie. Widzimy ocean, słyszymy jego szum. Widzimy piękny Paryż... Dialogi i opisy są zrównoważone, nie odczuwamy przytłoczenia jednego ani drugiego.
Pojawiło się tutaj wiele emocji. Łez. Radości. Smutku. Dumy... Cała paleta różnych odczuć, które wraz z główną bohaterką jesteśmy w stanie poczuć. Może nie poczułam się zmiażdżona po skończeniu tej książki, ale z pewnością głęboko poruszona. Cała fabułą, treścią, przekazem... Nie powiem, w niektórych momentach serce dosłownie mi się krajało, ale cóż mogłam zrobić?
Musiałam zaakceptować to, co przygotowała dla nas autorka.
Reasumując uważam, że jest to jedna z tych piękniejszych historii o życiu. O miłości. O śmierci. O tym, że trzeba doceniać to, co mamy. Nigdy nie wybrzydzać, nie być wybrednym. Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie na nas czas i pora... Dlatego też cieszę się niezmiernie, że miałam okazję przeczytać te historię przedpremierowo i że z czystym sumieniem MOGĘ JĄ WAM POLECIĆ. Jestem pewna, że historia ta, zostanie w mojej głowie na dłużej niż chwilę. Dziękuję serdecznie raz jeszcze autorce oraz wydawnictwu. A WAM GORĄCO POLECAM!
Znacie pióro autorki? Która z lektur jest już za Wami? Skusicie się na tę niezwykle klimatyczną powieść z przekazem?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu
Ta historia jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńZnam doskonale kobiety z książek Ani. Uwielbiam te wielopoziomowe emocje... Czekamy na Paryż z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńTa książka naprawdę mnie ciekawi i czuję, że w pełni trafił w moje gusta. 😊
OdpowiedzUsuńPo tej recenzji doszłam do wniosku, że koniecznie muszę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Pierwszy raz słyszę o tej książce. Sama nie planuję lektury, ale cieszę się, że dostarczyła Ci tyle emocji. :)
OdpowiedzUsuńO akurat mam ochotę na książkę z taką historią :)
OdpowiedzUsuńGratulujemy patronatu! :) "Gdyby ocean milczał" to powieść niesamowicie życiowa i właśnie w tym ukryta jest jej magia. Historia przepełniona emocjami i uczuciami, które towarzyszą każdemu z nas i które dotyczą wyrazistych, ale jednocześnie bardzo naturalnie wykreowanych bohaterów. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Świetna recenzja! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę autorkę. Mam jej wszystkie poprzednie powieści. Bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam tę nowość. Okładka "Tańca z motylami" też mi się podobała /wg mnie idealnie pasowała do treści - delikatna jak motyle, jak marzenia.../. Wspaniały patronat. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń