Witajcie!
Dzisiaj, w ten ponury dzień piszę recenzję książki, która jest jedyną w swoim rodzaju. Od razu chcę wspomnieć, że gdyby nie Bluszczowe recenzje - nie miałabym okazji tak szybko przeczytać tej powieści. Ale dziewczyny postanowiły zorganizować Book Tour z tą świetną książką, a że podziwiam samą Lindsey zgłosiłam się od razu.
Klikając TUTAJ przeniesiecie się na bloga Bluszczowych recenzji
Klikając TUTAJ poznacie regulamin Book Touru
Klikając TUTAJ znajdziecie się na stronie Wydawnictwa recenzowanej lektury
I to by było na tyle formalności. Raz jeszcze dziękuję Ivy, bo to do Twojego Teamu należę i to dzięki Tobie udało mi się ją przeczytać. ♥
Lindsey Stirling - amerykańska skrzypaczka, baaardzo utalentowana, wokalistka, tancerka. Urodziła się 21 września 1986 roku, więc też za nie długo jej urodziny! Więcej informacji o niej nie potrzebujecie tutaj. Całą resztę poznacie w książce.
Lindsey Stirling i Brooke S.Passey - Jedyny pirat na imprezie
Książka ta opowiada o życiu młodej utalentowanej dziewczyny, która dzięki swoim marzeniom i celom zaszła tak wysoko i nie próżnuje! Pnie się w górę tworząc własną muzykę i to właśnie nią, wyraża emocje, które każdy z nas odczuwa, słuchając ich.
Ta recenzja będzie inna od reszty. Dlaczego? Bo to książką jest tak fantastyczna, że brakuje mi słów, by wyrazić to, co czuję, a minęło kilka dni od jej zakończenia. W głowie mam mętlik, więc przepraszam, jeżeli recenzja będzie chaotyczna, ja będę skakać z jednego tematu do drugiego, a za chwilę będę powracać. Będę tez przeplatać recenzję piosenkami, dwoma lub trzema, które są dla mnie najpiękniejsze ze wszystkich, jakie Lindsey stworzyła. A więc... może zaczniemy od początku, od tego, jakim trafem spotkałam Lindsey Stirling.
Shatter Me - jest to piosenka, która była pierwszą skrzypaczki, na która trafiłam na You Tube. Powiem Wam, że tamten czas nie był najlepszy, ale słuchając jej moje negatywne emocje ze mnie uszły jak powietrze z balona i już wtedy wiedziałam, że Lindsey zagości na długo jak nie na zawsze w moim sercu i duszy.
Zaczęłam czytać Jedynego pirata - kompletnie nie wiedząc, czego się spodziewać. Nie wiedziałam, na co natknę się w lekturze, czego się dowiem o tej utalentowanej młodej kobiecie. Książka podzielona jest na trzy części, można też powiedzieć, że są to takie przedziały dotyczące jej życia, takie klapsy, które oddzielają pewne chwile, tworzące może poniekąd etap dorastania, zależy jak to każdy z nas odczyta.
Pierwsza część, opowiada nam o dzieciństwie Lindsey, jak wyglądało jej życie i co najważniejsze wyjawia nam, dlaczego taki tytuł, a nie inny... :) Fajnie jest czytać ta autobiografię, bo widać, że dziewczyna się nie wstydzi tego, jaka była, jakie były czasy w jej życiu i co najważniejsze, nie wstydzi się swoich życiowych porażek! A warto pomyśleć, ile "wielkich gwiazdeczek" pragnie usilnie zakryć małe a'la fopa, gdy coś się wydarzy. A Lindsey? No trudno, było, wydarzyło się, nie ważne - trzeba iść dalej. Podoba mi się ta determinacja i pomysły, jakie miała bohaterka były... komiczne, ale i też w sumie jak na dzieci całkiem normalne. Zaskoczyła mnie swoją otwartością dla fanów i to jest kolejny piękny punkt dla niej. Już wtedy, będąc małą dziewczynką podświadomie gdzieś ten jej talent się rozwijał, jej małe sukcesy, wydatki na skrzypce... To wszystko jest takie... urocze... Ale dość, bo zaraz nic nie będzie z tej recenzji. Przejdźmy dalej.
Kolejny etap jej życia, nawiązuje już do pewnych ważniejszych decyzji jak na przykład służenie i bycie Siostrą Stirling. I wiecie co? Tego to się kompletnie nie spodziewałam, że była pewnego rodzaju świadkiem, który próbował naprawiać zepsute dusze, lub wyprowadzać ich na prawdziwą, właściwą drogę. To było dla mnie wielkim zaskoczeniem i pewnie gdyby nie ta książka, nie wiedziałabym o tym, a wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd! Uwielbiać tak bardzo tę dziewczynę, a nic o niej nie wiedzieć... W tej części też dowiedziałam się czegoś, co zmroziło krew w moich żyłach. Lindsey borykała się dość mocno z panią A, która nie chce nigdy opuścić ciała danej osoby. Mowa tutaj o Anoreksji. Tak, dziewczyna miała fioła na punkcie odżywiania, a raczej do jedzenia jak najmniej. Wiem co nieco o tej chorobie, ponieważ dotyczy ona mojej niegdyś bardzo bliskiej przyjaciółki, teraz już tylko koleżanki, bo niestety los platać figle uwielbia i niestety coś między nami się zepsuło. Wiem, jak ciężko jest walczyć z problemami, które siedzą nam w głowie. Wiem, że A., ciągle przemawia, by zejść na dno. Wiem, że jeżeli już jest strasznie, ciężko wyjść na prostą, bo Twoje wyniki zdrowia, choćbyś była na diecie cud, która ma cię uratować - niekoniecznie podnosi Twoje zdrowie. I to niestety bolesna prawda. Jednak ogromnie się cieszę, że Lindsey nie osiągnęła tego dna, z którego ciężko jej by było się z niego wydostać, naprawdę... Skrzypaczka jednak wykazała się wielką siłą woli, pewności, że da się jeszcze uratować zdrowie no i cóż. Trzeba przyznać, że jest mega uparta. Ma swój charakter, który zaczął kształtować się już w dzieciństwie. :)
Crystallize - kolejna piosenka, która pokonała mnie swoim nie tylko teledyskiem, ale najważniejszymi: skrzypcami. Dzięki dźwiękom tego instrumentu poczułam znów, że wszystko ze mnie gdzieś ulatuje i pozostawia spokój, wyciszenie i upragnione chwile beztroskiego szczęścia. Słuchając jej podjęłam kilka ważnych decyzji, a melodia pochodzą z rąk Lindsey sprawia, że chce się żyć. Że wszystko wraca i najważniejsza - nadzieja, nie opuszcza nas.
Kolejny, trzeci etap już w głównej mierze opowiada nam o jej karierze. O wzlotach, upadkach, chwilach szczęścia, zaskoczenia, rozczarowania... Ale i o życiu wśród chłopaków, którzy ją otaczają. Oczywiście mając na myśli chłopaków - myślę o tych, którzy są w jej zespole. Którzy wiedzą, że jak "ciocia" odwiedzi Lindsey, to lepiej zejść jej z drogi. Udziela nam wielu rad, np. jakich ludzi spotkamy w samolocie, lub na lotnisku. Dostaniemy sporą dawkę Wyznań, czy nawet odczuć jak to jest w trasie koncertowej, lub po. Wszystko to, co jest dla nas nieznane, Lindsey pokazuje to od podszewki niczego nie ukrywając. Bezpośredniość, którą serwuje nam Stirling jest momentami zaskakująca. Można się przy niej sporo naśmiać, uśmiechać, ale i tez wstrzymywać oddech, jak wspominałam że wcześniejszym akapicie, jak się nie mylę. Poznajemy tutaj tez największą fankę Lindsey i chyba faktycznie większej od niej nie ma... :)
Arena - najnowsza piosenka Lindsey i muszę powiedzieć, że jest... najcudowniejsza ze wszystkich, jakie w życiu słyszałam. Jest to mój miód na duszę. Jest to wulkan, który aż eksploduje od emocji. Zarówno choreografia, stroje do teledysku, to wszystko jest przepełnione emocjami. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale znów wszystkie emocje we mnie najpierw zbierają się w jeden punkt kulminacyjny i eksplodują, a ja staję się trzęsącą się galaretą. Ta piosenka jest dla mnie więcej, niż wszystkim. Jest mną.
Reasumując, chcę Wam powiedzieć, że cała historia, a raczej tylko jej skrawek, bo tyle życia jest przed nasza Lindsey, jest niesamowita. Nie kryła swoich niepowodzeń, swoich przykrych wspomnień z porażkami. Ona odsłania się przed nami, to tak jakby ktoś stanął nagi, pokazując jak ma ciało pokryte bliznami. To jest ten rodzaj szczerości i wielkiego zaufania. Nie wstydzi się tego, jaka jest, jaka była i jaka będzie. Cieszy się każdą małą rzeczą, zresztą wszystko to możemy wyczytać, z tej niecałej trzystustronowej opowieści. Opowieści o życiu dziewczyny, przed którą jeszcze jest całe życie. Życie, które stoi otworem. Życie, które pozwala spełniać jej kolejne cele i marzenia, jakie sobie założy. Bo Lindsey nie pozwala sobie upadać na dno, Lindsey walczy o swoje. Walczy o marzenia, o to, co pragnie osiągnąć. Jej upór, dążenie do celu jest tak silne, że nikt nie jest w stanie jej zatrzymać. Może i trasy koncertowe są męczące, ale się spełnia. Tworzy piękne melodie dla nas, fanów i dla samej siebie. Nie pozwala sobie na sztuczność, której tak naprawdę nienawidzi. Z tego wynika, że Lindsey jest otwartą, sympatyczną i utalentowaną dziewczyną, która może wszystko jeśli tylko chce. I jest to osoba, z której można czerpać pewność siebie - jak najbardziej gdy nam jej brakuje.
Chciałam raz jeszcze podziękować Ivy, za możliwość pochłonięcia tej książki. Bo czyta się ją niesamowicie szybko, poznaje kolejne aspekty życia Lindsey, a co najważniejsze wszystko napisane jest przystępnym językiem. Praktycznie w samym środku książki mamy zdjęcia z tras koncertowych, ale i nie tylko. Widzimy jak nasza zdolna skrzypaczka dzieli się z nami swoją muzyką i emocjami, elektryzuje nas nimi. I to jest piękne. No i też oczywiście są zdjęcia czarno białe, przy rozdziałach, ale nie wszystkich. Możemy ujrzeć taką małą Lindsey Piratkę, która wyrosła na prześliczną, z cudownym talentem dziewczynę.
Chciałabym jeszcze podziękować Natalii, z Bajecznego świata książek, za przepiękną pocztówkę (nie wiem, czy Ty o tym wiedziałaś, ale zbieram pocztówki, a z Jastarni jeszcze nie mam! a teraz już tak), oraz za dwie herbatki (i to też nie wiem, czy wiesz, ale jestem herbatomaniaczką, więc... chyba mówi samo przez się :D). Klikając TUTAJ przeniesiecie się do jej bloga, na którego serdecznie zapraszam - tam też jest recenzja PIRATA. :)
Czy polecam? Jak najbardziej pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Stirling, oraz dla tych, którzy ostatnio ją poznali na portalach społecznościowych czy nawet You Tubie. Jeżeli podoba się Wam jej muzyka, serdecznie zapraszam na jej kanał, klikając TUTAJ przeniesiesz się Mój Kochany Czytelniku do jej listy piosenek, które sprawiają, że wszystko, co w Tobie siedzi wypływa i... nie wraca. A więc zmykaj od razu do biblioteki, księgarni - gdziekolwiek, gdzie Pirat jest dostępny i pozwól sobie na chwilę przyjemności i poznaj życie Lindsey i tak jak My, pokochaj ją jeszcze mocniej, za walkę o życie, o siebie i o swoje marzenia! ♥
Jeszcze nic nie czytałam tej autorki. jak będę miała okazję, to poczytam o piracie :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to. ;)
UsuńNie znam tej dziewczyny, wiem że głośno jest o tej książce, jednak to nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo jest fajna, naprawdę. :)
UsuńGdzieś już czytałam o tej książce. Nie mam jej teraz w planach, ale w przyszłości kto wie.
OdpowiedzUsuńMoże znajdziesz dla niej czas . ;)
UsuńBookTour to świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńKsiążka kiedyś przewinęła mi się przed oczami, ale okładka mnie nie zachęciła. Chyba po nią sięgnę :D
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Cieszy mnie ten fakt . ;)
UsuńBardzo lubię takie inicjatywy. Lindsey to na pewno ciekawa osoba, godna uwagi :) jak widać, potrafi podejść do siebie z dystansem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
Oczywiście, jest niesamowita. ;)
UsuńPrzybywam do tej recenzji z drobnym opóźnieniem, za które ogromnie przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz? :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko mnie urzekła naturalność Lindsey i to przeniesienie swojego życiowego chaosu w głąb autobiografii. To dzięki temu ta książka jest pełna ciepła i z lekkością trafia do naszych serc. :)
Bardzo dziękuję za udział w zabawie oraz za dołączenie do mojej drużyny. #IvyTeam górą! :D
Pozdrawiam! :*
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
Oczywiście, że wybaczam. :) Oczywiście, że Twój Team jest najlepszy! :D
Usuń