piątek, 31 lipca 2015

Narkotyczny zapach.. arbuza.

Co mnie do niej zachęciło? Być może to, że lubię arbuzy? A właśnie jeden był na okładce. Może dlatego, że był w tytule powieści? A może dlatego, że miałam balsam arbuzowy na ustach? Jakiś magnes? A może po prostu czytając opis z tyłu, pomyślałam, że może jednak..?

"Przecież na studiach dostałem nagrodę dziekana za tłumaczenie fragmentu Boskiej Komedii! Wróżono mi wielką karierę. A teraz co? 'Potrzebowałem cię jak powietrza'? To wszystko, na co było mnie stać? Człowieka, który miał się doktoryzować z Petrarki?"

Liliana Fabisińska - polska pisarka. Z wykształcenia jest dziennikarką, autorka sztuk teatralnych oraz książek dla dzieci i młodzieży. Studiowała w Polsce i RPA.

Liliana Fabisińska - Arbuzowy sezon 



Adam. Albo nie. Adaś. O tak brzmi lepiej. Zakochany po uszy w swojej szefowej, Adeli. Jest jej.. asystentem. O tym jak toczy się jego życie przy boku tej kobiety, o stracie, o odszukaniu na nowo życia. Historia przedstawiona z punktu widzenia bohatera wspomnianego powyżej. 

"Ze swoich ciał też nie moglibyśmy być dumni. Jacek co roku przybierał zimą na wadze co najmniej pięć kilogramów. To znaczy, trzy lata temu przybrał siedem, dwa lata temu - pięć, a rok temu sześć i pół. Danych z tego roku nie mieliśmy. Podziałka na wadze kończyła się na stu dwudziestu kilogramach.
- Idź do zoo, tam mają wagę dla słoni i nosorożców, na pewno ci chętnie udostępnią - ryczeliśmy ze śmiechu, niezbyt kulturalnie, otwierają kolejną puszkę Lecha."

Napisałam na początku, że to arbuz nieco przyciągnął mnie do tej powieści. Uwielbiam arbuzy, ale bez przesady. Arbuz na okładce, arbuz w tytule.. to serduszko wyryte w owocu, trochę mi nie pasuje.. Jakby było go pół, zdecydowanie oddawało by kolejną część tego, co może przynieść nam powieść. 
Nie po raz pierwszy spotkam się z tym wydawnictwem i po raz kolejny się nie zawiodłam. 

"Czy to było normalne? Czy tak powinni żyć mężczyźni dwudziestego pierwszego wieku? Wykształceni, w miarę inteligentni, w miarę przystojni mężczyźni z dużego europejskiego miasta? Chyba nie. Coś tu wyraźnie nie grało..."

Co do autorki.. To jest moje pierwsze spotkanie z nią. Ale wiecie co? Nie żałuję, że się skusiłam. Bo Pani Fabisińska pisze lekko, można powiedzieć wręcz banalnie, ale podejmuje takie tematy, które często są tematami tabu. Przedstawiła nam również, że dusza mężczyzny, może być romantyczna, a nie luzacka i nie wiadomo jeszcze jaka. Tutaj właśnie autorka dokonała pewnego zabiegu, który jest dość istotny w powieści. Ogólnie to ile my to razy spotykamy się z tym, że dziewczynę rzucił chłopak i o rany jak narzeka, jak wspomina, spada na dno. To w literaturze staje się powoli przereklamowane. Natomiast taki sam stan przedstawiony z punktu widzenia płci przeciwnej jest nieco bardziej interesujące. Bynajmniej ja to odebrałam tak, a nie inaczej. 

"Nie rozumiałem. Coraz częściej cię nie rozumiałem."

Główny bohater.. Cóż. Ma dwoje przyjaciół, którzy jak się okazuje są naprawdę wiernymi przyjaciółmi. Dbają o niego wtedy, kiedy stacza się na dno lub jeszcze niżej upada. Oni wtedy są z nim. Rzadko o takiego przyjaciela. Który zarwie wszystko praktycznie, byle być ze swoim przyjacielem. Niekoniecznie nazwałabym ich słabymi mężczyznami. Tylko po prostu nadzwyczaj są to wrażliwe dusze. Które chcą spełniać marzenia i być szczęśliwi. Jestem więcej niż pewna, że większość mężczyzn udaje przed resztą, kogoś innego. Że tego wrażliwca chowa głęboko by nie zostać po prostu wyśmianym. Że mięczak, że taki do dupy, a nie facet. Bo przecież facet musi być silny, twardy i tak dalej. "Czy tak powinni żyć mężczyźni XXI wieku?" Czyli jak? Jeden jest asystentką, drugi opiekunką do dziecka, a trzeci sprzedaje damską bieliznę. Czy to jest jakieś zakazane? Jeżeli nie ma pracy to trzeba łapać się tego, co jest. Chyba lepiej jest pracować niż siedzieć na dupsku i czekać na zbawienie. Takie jest moje stanowisko na ten temat. Ale Wy możecie mieć inne zdanie nikt nie ma poglądów takich samych. Ale śmieszą mnie Ci, którzy są wyżej i się wyśmiewają. Każdy od czegoś musiał zacząć. 

"Musisz uwierzyć, że cierpienie jest drogą do oczyszczenia i wolności - pisała Maria."

Z tyłu powieści, w opisie znajdziemy zdanie, "To książka o: silnych, bezwzględnych kobietach. No cóż. O silnych może nie bardzo. Bardziej pasowało by mi apodyktycznych. Bezwzględnych może i też. Ale naprawdę. Tutaj kobiece postacie... nie ma ich za wiele. Jest ta "zła", której nie lubiłam od początku. Po prostu pomyliła pewne wartości, bynajmniej tak mi się wydaje. 
Coraz częściej możemy się spotkać z kobietami wrażliwymi, które są o wiele "silniejsze" od tych bezwzględnych. I to jest przeważnie tak, że to one są bardziej wartościowe. Nie są wredne, tak jak tamte. No, co kto lubi, ale nikt nie chciałby mieć apodyktycznej, bezwzględnej kobiety, która jak jej się zachce to pozwoli Ci się dotknąć czy spędzić czas. Jak napisałam swoją myśl czytając książkę: "Beznadziejna ta dziewucha. Po prostu dramat. Nienawidzę jej za charakter." No to jest.. chore. Ale zdarzają się przypadki. Stety czy niestety oceńcie sami. 

"- Pomyślałeś, że chcę się utopić? - Roześmiałem się, ocierając twarz. Sam już nie wiedziałem, czy to, co wycieram, to łzy czy woda z jeziora. Chyba woda. Ale czy woda może być taka słona?"

Jak gdzieś już wspominałam - jeden narrator, który opowiada o tym co przeżył w pigułce. Przeplata to momentami z aktualnego stanu życia. Ten zabieg również jest bardzo w porządku, aczkolwiek trzeba czytać uważnie żeby się połapać co i jak. Jednak ten cały główny bohater momentami też mnie denerwował. Nie jest pewny jutra, niczego nie jest pewny. I ciągle ten zapach arbuza.. Brakuje mu asertywności i ambicji. Celów, do których mógłby dążyć cały czas, aż do ich spełnienia. 

"Cóż, widocznie każdy z nas ma w sobie coś z szympansa. Ja na pewno. Całkiem sporo."

Reasumując dobrze czytało mi się tą powieść i nie zaprzeczam, być może przy najbliższej wizycie w bibliotece skusze się na jakąś powieść Pani Liliany. Może czytaliście coś innego i możecie mi polecić? Czekam na propozycje. :) 
Powracając do Arbuzowego sezonu, to książka nie męczy, czyta się szybko, lekko, nie ma niezrozumiałych słów. Zwięźle i banalnie napisana, ale ma wątki mocno dyskusyjne. 
Komu polecam? Zdecydowanie tym, którzy nie mogą się pozbierać po stracie ukochanej osoby. Również i tym, którzy chcą zrobić sobie przerwę od dennego romansidła, czy też po prostu w czasie podróży na wakacje nie wiedzą jaką powieść wziąć, która nie zajmuje dużo miejsca, nie jest zbyt obszerna no i napisana lekkim piórem. Pamiętajmy o jednym, przez całe życie. NIE DAJCIE SIĘ NIKOMU ZMANIPULOWAĆ, BO.. ZGINIECIE.


czwartek, 30 lipca 2015

Powiększająca się.. biblioteczka. #6

Witajcie Moi Drodzy Czytelnicy! 

Dziś chciałam dodać taki luźniejszy post. Oczywiście, że należy do kolekcji 'Life is brutal'. Co dzisiaj? Akurat tak stwierdziłam, że do 19 Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, które odbędą się w październiku (22-25) - nie kupię żadnej już książki. Pomimo kuszących okazji w hipermarketach... Promocje kuszą, jest taniej o wiele niż w empiku, czasem można też dorwać coś całkiem świeżutkiego. Tak jak ciepłe bułeczki z piekarni. Trzeba będzie mocno oszczędzać, bo na Targach spotkamy nikogo innego jak np. Panią Agnieszkę Lingas - Łoniewską, czy też będziemy mieli okazję poznać autorkę 'Lawendowego pokoju' - Ninę George. Jakby tak jeszcze Richelle Mead przyjechała, no i Cecelia Ahern, nie zapominając o Katarzynie Michalak! Cóż, trzeba cieszyć się z tego, co się będzie miało. :) Jak wiadomo, podczas Targów będą tłumy, kolejki do kasy, więc nie wyobrażam sobie, o której będę musiała wstać i tam pojechać. Gdzie Targi tam i.. przeceny, promocje, w dodatku będzie można zdobyć autografy, zrobić szybko krótki wywiad, zdjęcia.. Wszystko. Ależ będzie przeżycie, moje już drugie. :) A Wy bywacie na Targach Książki? Jeśli tak, to gdzie? 

Ale dobrze, przejdźmy do setna. Moje zdobycze pochodzą z różnych miejsc. Jest ich zaledwie 4, ale cieszę się jak idiotka widząc, że dwie, które czytałam, w końcu stały się moją własnością. To takie.. zakupienie na własność, możliwość zerknięcia do powieści w każdej chwili. 



Będę szła kolejnością kupna. A więc..

Gdzieś w czerwcu, będąc w Bonarce i kupując prezent chłopakowi odwiedziłam i hipermarket Auchan. Tak obchodziłam się ze stoiskiem z książkami jak kura z jajkiem. Bałam się podejść, bo wiedziałam, że jak podejdę to mnie nie będzie w stanie nikt odciągnąć. Już wcześniej je widziałam, ale też odchodziłam daleko, a jeśli już musiałam się zbliżyć, to starałam się trzymać na dystans. Z całej kupki książek, wybrałam jedną. Tak postanowiłam, jedna, albo w ogóle. No i tak trafiła w moje ręce książka za 7,99zł czy tam 9,99zł. Nawet już nie pamiętam. 

Cecelia Ahern - Kraina zwana Tutaj

Kolejną z powieści, które trafiła w moje ręce i już na zawsze zostanie w moim posiadaniu to powieść, która w maju? Tak, na początku maja jak się nie mylę miała swoją premierę, a jak już zauważyłam, doczekała się dwóch wydań. Całe szczęście udało mi się zdobyć to pierwsze. Śmieszne jest to, że należy również do autorki, której książkę kupiłam nieco wcześniej. Tą pozycję odnalazłam w Biedronce będąc z chłopakiem i jego kuzynką na drobnych zakupach. Od razu jak ją zobaczyłam, wiedziałam, że czeka na mnie. Kosztowała 24,99zł, ale uważam, że nie będę żałować. Czytałam kilka recenzji na jej temat i to.. samych pozytywnych. Więc czemu nie? :) 

Cecelia Ahern - Kiedy cię poznałam 


Na facebook'u zauważyłam reklamę, ale i również na blogu, który obserwuje chyba od początku mojego blogowego istnienia: http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/2015/04/kolekcja-ksiazek-penych-emocji.html .Kupowanie całej kolekcji uważałam za bezsens, tym bardziej, że jedną trylogię posiadam w domu, w pierwszym wydaniu, a reszta tak bardzo by mnie nie uszczęśliwiła. Jednak ta siódma część.. po prostu musiała być moja. Czytałam ją raz, bo tylko raz potrafiłam na nią trafić w bibliotece. Jest bardzo piękną historią, która poruszy chyba każdego. Uważam, że jeżeli lubicie powieści tej autorki, to warto, zdecydowanie po nią sięgnąć. A gdzie ją kupiłam? W drodze na praktyki, myślałam, że już za późno, że wszędzie ją wykupili.. A to nieprawda. Dumnie zajmowała miejsce na półeczce w kiosku i bez wahania była gotowa ją opuścić i zrobić miejsce na kolejny tom. 13,99zł, to wcale nie tak dużo. :) 

Katarzyna Michalak - Nadzieja



Dalej. Czwarta lektura, była upatrzona już daaawno temu. Czytałam ją dwukrotnie, jak nie trzykrotnie. Za pierwszym razem tak mną.. zatrzęsła, że za każdym razem jak ją czytam, czuję tą historię od nowa. Tak jakbym jej kompletnie nie znała. Przeżywam każde uczucie, emocje bohaterów są również i moimi. Niedawno nawet opublikowałam recenzję bo czytałam ponownie. Stęskniłam się za tą historią Kingi. Być może wiecie już o kogo chodzi? Tak, powieści tej autorki są naprawdę wspaniałe, lecz uwaga, chyba nie każde, bo nie potrafię się przekonać do Wiśniowego dworku czy Poczekajki i reszty tomów. Jakoś nie potrafię. Polowałam na nią i w końcu spełniłam swój cel, zresztą jeden z wielu. W drodze na praktyki zauważyłam ją w kiosku i kupiłam za 13,99zł.

Katarzyna Michalak - Bezdomna 

Wkrótce tych trzech pierwszych powieści pojawią się recenzje. Oczywiście najpierw będę musiała je przeczytać, a czasu zbytnio dużo nie mam, jutro kończę praktyki, ale od 3 do 28 sierpnia pracuję - więc ciężko mi będzie znaleźć więcej czasu niż droga z pracy do domu. W sobotę też mam zamiar pozałatwiać pewne sprawy i udać się do pobliskiej biblioteki i oddać kilka pozycji, bo zalegam już trochę czasu, no, ale nic na to nie poradzę, a Pani Bibliotekarka będzie musiała mi wybaczyć. :)
Miejmy nadzieję, że nie będę aż nadto przemęczona, a powieści, które są przede mną, będą lekkie i szybko będzie się je czytało. :) 

A Wy czytaliście któreś z tych czterech? Możecie się dumnie pochwalić zdjęciem, że jest w Waszej biblioteczce? A może również czatujecie na którąś z nich? Macie planowane zakupy w najbliższym czasie? Możecie dać linki w komentarzach, chętnie zajrzę i poczytam. :) 

Pozdrowionka Kochani! :)

P.S bądźcie czujni bo już w najbliższym czasie kolejna recenzja! 

poniedziałek, 27 lipca 2015

Jedni odchodzą, by drudzy mogli zająć ich miejsce..

Gdy zobaczyłam ta książkę, nie zastanawiałam się czy ją pożyczyć, czy też nie. Odruchowo zabrałam ją ze sobą. Dlaczego? Dlatego, że mam zaufanie do autorki, bo jeszcze mnie nie zawiodła, a napisała dobre, bardzo dobre wręcz fantastyczne powieści. Czy biorąc w ciemno nie zawiodłam się na autorce? Przekonacie się o tym już za moment! 

Magdalena Witkiewicz - zaczęła pisanie na urlopie macierzyńskim i jest przykładem kobiety, której dzieci nie pokrzyżowały planów zawodowych. Wręcz przeciwnie. Autorka bestsellerów, jak: Szkoła żon, Pierwsza na liście, Zamek z piasku.

Magdalena Witkiewicz - Ballada o ciotce Matyldzie
 

Tak jak Weronika znana wszystkim, choć nie wiadomo, z jakiego utworu - postanawia umrzeć. Tak i czyni Matylda, ciotka Matylda. Zostawia swoją siostrzenicę, Joannę, która jest w ciąży. Los młodej dziewczyny od początku był trudny. Utrata rodziców, z której postanowiła, że sama stanie na nogi. Gdy poznała Piotra, jej świat wywrócił się do góry nogami. I tak zaszła w ciąże, wyszła za mąż. Jednak jego wciąż nie było w domu. Gdy ciotka odejdzie, jej życie będzie jeszcze trudniejsze. Będzie testowało główną bohaterkę i wystawiało na wszelkie próby. Ale czy podoła? Czy w końcu stanie się szczęśliwą, spełnioną kobietą? 

"- Jak cię widzą, ta cię piszą - mawiała. - Gdy byłam młoda, musiałam ładnie wyglądać, bo nie było wiadomo, w której godzinie życia spotkam przyszłego męża. A teraz/ Teraz trzeba ładnie wyglądać dla wrogów. Aby nie mieli się do czego przyczepić."

Dziękuję Wydawnictwu, za brak jakichkolwiek błędów (chyba, że gdzieś nie dojrzałam) oraz temu, kto tworzył okładkę. Pomimo iż moim zdaniem nieco.. nie pasuje do powieści, nie przeszkadza mimo to. 
Zaczynając od stylu.. Wiecie na pewno, że już kilka powieści podbiło moje serce. Sposób, jakim pisze kolejne powieści Pani Magdalena, po prostu czarują. Pozwalają odciąć się od rzeczywistości. Sprawiają, że nie myśli się o swoich problemach, tylko o tym co czeka główną bohaterkę. To jej problemy, troski były na pierwszym planie. Książka pisana rozdziałami i podrozdziałami, dzięki czemu czytelnik się nie nudzi, a wręcz przeciwnie zatapia się świat bohaterów. Nie ma niczego w nadmiarze, a akacja dość szybko się toczy. 
Może zbyt mało dowiadujemy się o bohaterach, ale to wystarczająco, by móc ich nawet polubić. Niekoniecznie wszystkich, ale kilku z nich owszem. 

"Piotr nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w pusty talerz. 
Joanna spojrzała na męża, który siedział ze spuszczoną głową, bębniąc nerwowo palcami w stół. I dotarło do niej, że nie mówił o Matyldzie."

Wywołała u mnie różnorakie odczucia. Śmiech, strach, smutek i prawie łzy.. Może było takich momentów dwa, ale były. Zdecydowanie można powiedzieć, że powieść do nudnych nie należała. 

"Czuła się jak robot. Nie wiedziała wprawdzie, jak się czuje robot, ale gdyby robot mógłby czuć cokolwiek, właśnie tak by się zachowywał."

Co zawierała? Czego dotyczyła? Na co głównie JA zwracałam uwagę? 
Bliskie stosunki między bohaterami. Między ciotką, a siostrzenicą. Możemy wielokrotnie się zastanawiać, czy to aby istnieje naprawdę, czy to nie jest kłamstwo. Sama osobiście chyba nie znam przypadku, w którym taki bliski kontakt występował. Więcej jest tutaj ignorancji, konfliktów niż przyjaźni. 
Miłość. Z pozoru. Bo co miłość nie zawsze, ale jednak często kojarzy się ze zdradą. Tym bardziej, iż jedno z pary wyjeżdża na długie delegacje i nie ma tej osoby przez dłuższy okres czasu. Wiadome, że człowiek też ma jakieś potrzeby, że potrzebuje osoby, która go wysłucha i będzie obok. Ale jeżeli z własnej nie przymuszonej woli odsuwa się i schodzi na ryzyko utraty kogoś, jest wręcz głupcem. Ale nic na to przecież nie poradzimy. 
Przyjaźń - tutaj ukazuje się dość szczególnie i realnie szybko. Tak tez bywa i w XXI wieku. Sama ja, często zbyt szybko przywiązuję się do ludzi, a oni odchodzą. Często zaczynam im ufać zbyt szybko, a potem ranią. Nie każdy jednak jest po tej stronie zła. Naprawdę nie każdy. Są też Ci dobrzy. Ci, którzy potraktują Ciebie tak, jak sami są traktowani. Którzy poświęcą Ci swój czas, by Tobie żyło się lepiej rezygnując nawet ze swojego czasu, przeznaczonego na relaks czy coś podobnego. 
Mogłabym tak dalej wymieniać, ale czy nie lepiej sięgnąć po powieść?

"Ale jak Ty to zawsze mówisz,  trzeba patrzeć do przodu i nie oglądać się za siebie." 

Reasumując uważam, że powieść napisana lekkim stylem porywa i daje się ponieść światu przedstawionym przez naszych bohaterów. Możemy się spodziewać, co może się stać, jednak nigdy nie możemy mieć pewności, że coś faktycznie się stanie. Bo autorka potrafi wyprowadzić na błędną ścieżkę. Polecam ją do czytania w czasie podróży, bo jak wielokrotnie wspomniałam szybko się czyta, a czas leci. No niestety. Czas biegnie nie ubłagalnie szybko, ale nie jesteśmy w stanie zrobić nic, by go zatrzymać.
Do kogo lektura może być kierowana? Do tych, którzy pragną zrobić sobie delikatną przerwę między okropnie słodkim romantykiem, czy też krwawą serią kryminałów. Każdy może przeczytać, nie ma w niej treści zakazanych. Mnie czytało się przyjemnie i mogę w pełni stwierdzić, że nie zawiodłam się na autorce kolejny raz. Dziękuję, za kolejną dobrą powieść, Pani Magdaleno. :)

czwartek, 23 lipca 2015

Wiele chcieć, nic nie dać od siebie..

Co kierowało mną do pożyczenia tej powieści? Chyba to, żeby po prostu wziąć coś więcej, a nie jeździć non stop do biblioteki, a poza tym miała być zamknięta, więc przy okazji. Ciekawy tytuł, opis tak średnio jednak mimo to ją wzięłam.

Karolina Kubilus - urodziła się w Trzciance (Wielkopolska). Jest absolwentką filologii polskiej na Uniwersytecie im. A. Mickiewicz w Poznaniu. Podyplomowo ukończyła pedagogikę specjalną oaz organizację i zarządzanie oświatą. Zawodowo i uczuciowo od 24 lat związana z małą szkołą wiejską w Łomnicy. Pracowała również jako redaktor. Twierdzi, że jeszcze wszystko przed nią. 

Karolina Kubilus - Zobaczyć tęczę 


Anita, rozwódka, wychowująca syna Michała, oraz trwająca w związku bardziej weekendowym z Jackiem. Tworzą szczęśliwą parę, jednak na ogół czegoś im brakuje. Wystarczy jedna źle odczytana sytuacja, słowo by wszystko runęło. Czy Anita i Jacek poradzą sobie i wyjdą na prostą? Czy też Rafał - eks mąż ponownie podbije serce kobiety? A może jeszcze ktoś inny? 

Przejdźmy może na początek do odczuć na temat zewnętrznej strony. Tej, która również jest ważna. To ona najczęściej decyduje o tym, czy mam ochotę na nieznaną powieść czy nie. Tutaj mamy kobietę, która.. prawdopodobnie biegnie. Biegnie szukając szczęścia i sensu życia. Takie odczuwam wrażenie. Nie wiem, skąd ta tęcza, no, ale w porządku. 
Jednak znalazłam kilka literówek, albo nielogicznych zdań typu "[...] się źle się czułam" czy coś w ten deseń. Fajnie byłoby to poprawić i przejść do wydania II bez błędów.

"-Proszę. Gorąca jak moje serce. Chcesz sprawdzić? 
Nie chciałam. To znaczy nie musiałam. Postanowiłam zaraz w poniedziałek zadzwonić do eksteściowej i wymóc na niej zaproszenie dla Jacka."

Co do bohaterów... Nie byli jacyś nadzwyczaj super fajni, szczerze mówiąc jakoś nie polubiłam ich na tyle. Nie podbili po prostu mojego serca, jak inni. Wiadome, że tutaj dorosłe osoby są nieco inne niż młodzież, ale wiele starszych bohaterów podbiło moje serca. Nie byli wyraźni. Niektórzy wręcz denerwujący. Tak jak.. główna bohaterka. Już nie pierwszy raz zdarza mi się, że główny bohater tak bardzo mnie denerwuje, że często mam ochotę rzucić książką gdzieś w dal i nigdy do niej nie wracać. Jednak i tym razem przeżyłam. Przeżułam, przetrawiłam i bardzo szybko znając mnie zapomnę o bohaterach. Brakowało im wyrazistości. 

Styl Pani Kubilus jest jak najbardziej w porządku. Dobrze się czyta, czasami tam tylko się nudziłam i nie mogłam się doczekać końca rozdziału. Było sporo dialogów, dzięki czemu coś się działo. Wydawało mi się nawet, że czasem akcja przeskakiwała kilka dni do przodu, co już takie super nie było. Tak samo jak w opisach było o parę zdań za dużo. Moim zdaniem nie potrzebnych. 

"- To koniec? 
- Z karpiem tak. Tu pisze jeszcze...
- Nie pisze, tylko jest napisane - poprawiam odruchowo. 
- Oj mamo, ty to zawsze... Przecież to wszystko jedno, i tak wiadomo, o co chodzi."

Książka opowiada o tym, jak może wyglądać związek rozwódki, o tym jak kobieta czuje się po po nieudanym związku, jak ciężko jest wychowywać dorastające dziecko, dodatkowo samej. Pomimo iż ma się kogoś, ale nie na co dzień, a tylko na weekend jak główna bohaterka... Na dłuższą metę po prostu tak się nie da. Wzmożona tęsknota za obecnością drugiej osoby daje się mocno we znaki. I tak jak upierdliwi ludzie nie tylko żyją w książkach, ale i w naszej codzienności. Zdecydowanie zgodzę się z tym, że bohaterowie z powieści, na pewno istnieją i żyją wśród nas. Niepewni, kiedyś zranieni boją się zaufać nowej miłości. Boją się brnąć w nowe życie obawiając się powtórki z przeszłości czy nawet czegoś gorszego. 

Zauważyłam jednak, że Anita - główna bohaterka jest tak.. specyficzna, że warto napomknąć o niej kilka słów. Wiele by chciała, ale nie chce nic dać od siebie. To trochę dziwaczne. Jeżeli jest się z kimś, powinno się wiedzieć, na czym się stoi, a nie ciągle zastanawiać, rozmyślając nad tym, czy on postąpi jak tamten. Wariowałam w pewnych momentach czytając tą historię - tak bardzo denerwowała mnie ta kobieta.

"Coelho twierdzi że we wzroku tkwi siła duszy."

Reasumując powieść nie należy do najgorszych, ale do najlepszych również nie. Jest gdzieś przy granicy do lepszej. Była nieco przewidywalna, nie zaskakiwała i fascynowała. Po prostu książka, bez żadnych obcesowych emocji, które zburzyłyby mój mentalny spokój. Jednak ta powieść nie zadziała u mnie na tyle, by móc oderwać się od rzeczywistości. Chodziła za mną krok w krok. 
Powieść może być odskocznią od każdego gatunku literackiego, zbyt wiele czasu nie zajmuje, w miarę się czyta, więc na letni wieczór można się skusić. 

poniedziałek, 20 lipca 2015

"Pokonam sztorm, kiedy jesteś obok.." #5

WITAJCIE! :)

W sobotę, 18.07.2015r., byłam na Dniach Dobczyc. Tak się złożyło, że była to impreza nieco mocniej rozbudowana, ze względu na gwiazdę wieczoru. Echo, Ostatni w Raju.. oraz długo oczekiwany Donatan i Cleo! Jednak było parę komplikacji...
Nasi Goście, dosyć mocno się spóźnili, jak tłumaczył Donatan - był głodny i trzeba było stanąć i coś zjeść. W sumie to poniekąd zrozumiałe. Być może ich trasa koncertowa jest tak bardzo męcząca, nie wiem, nie jestem gwiazdą. Czekaliśmy na nich godzinę dziesięć minut, aż pojawili się na scenie. I tak oto o 22:10 cały tłum zebrany w Dobczycach powitał Gwiazdy. 

Przechodząc do rzeczy.. 

Pierwsza piosenka niezbyt znana, bynajmniej ja ją raz w życiu słyszałam, ale jakoś mi się nie spodobała. 


Szkoda, że parę głosów musieli puszczać z playback'u. No, ale sami głosu zespołu Enej by nie podrobili, czy Sitka lub kogoś innego. Ale spodobała mi się wersja Cleo - Pełni. Inaczej niż Pani Maryla Rodowicz, ale też bardzo fajnie.

PEŁNIA ( link z facebooka Donatana )

Oczywiście wszyscy szaleli, słysząc piosenkę taką jak "Brać" czy "My Słowianie". Jednak Cleo zaśpiewała jeden utwór, który jest tak piękny.. że podoba mi się najbardziej ze wszystkich, jakie tylko mają. A mianowicie... 

SZTORM ( również link z facebooka tym razem Cleo)

Co było wielkim minusem? Że zagrali tylko 46 minut i pojechali. Co prawda rozdali jedną płytę i rozdali kartki z autografami, ale dostali je Ci, którzy byli zaraz przy scenie, a nie Ci gdzieś na końcu, jak ja. :3 Pamiątkę mam, bo nagrałam 3 utwory, więc jest jakaś pamiątka po takim duecie, dosyć znanym. 

Czy gdybym miała szansę wybrać się ponownie na taki koncert, poszłabym? Jak najbardziej. Miło jest usłyszeć "Sztorm" bez żadnego nagrania w studio, tylko tak na żywo. Wiem, wiem, mogłabym rozwodzić się nad tym utworem bardzo długo, ale tak mi się podoba, że nic na to nie poradzę.. :)

Reasumując pomimo krótkiego czasu spędzonego w Dobczycach przez tych wykonawców, koncert uważam za w pełni udany! :) 
A czy Wy usłyszeliście Ich na żywo? Byliście na jakimś ich koncercie? A może byliście w Dobczycach? Podobają się Wam jakieś ich piosenki? I ogólnie co sądzicie na temat Cleo i Donatana? 


POZDROWIONKA KOCHANI! :*

sobota, 18 lipca 2015

Żywica, bobry, niedźwiedzie, łosie...

Oglądając kiedyś w kuchni Atlas świata, rozmawiałam z moim Tatą. I tak jakoś zerknęłam na Kanadę i powiedziałam, że kiedyś chciałabym tam się znaleźć. Bo jest ona bardzo piękna. A Tata na to, że jest pewna książka, ale nie pamięta autora tylko sam tytuł. I ona właśnie przedstawia Kanadę, jest to pewnego rodzaju opis, książka poniekąd podróżnicza. Ja, niezrażona gatunkiem oczywiście jak odwiedziłam bibliotekę, to ją pożyczyłam. Więc...

"W przeszłości różne zarazy, zawleczone przez białego człowieka, niszczyły tubylców; dziś z kolei białego człowieka opanowała epidemia samochodu."

Arkady Fiedler - urodził się 28 listopada 1894r., w Poznaniu, a zmarł 7 marca 1985 w Puszczykowie. Polski prozaik, reportażysta, przyrodnik, podróżnik i porucznik Wojska Polskiego. 

Arkady Fiedler - Kanada pachnąca żywicą 


"Oprócz surowej zimy, śnieżnej i długotrwałej, Kanada miała gorące lato z porażeniem słonecznym, z piewikami, z tangarem i kolibrem. O tym Voltaire zapomniał."

Książka opowiadająca o Kanadzie. O podróżach głównego bohatera i pana Stanisława. Poznajemy Kanadę powoli, ale bardzo szczegółowo. Dzieje się tam wiele, lecz nic szczególnego Wam postaram się nie zdradzić. 

"Fabrykanci wymyślali specjalny, delikatny żer dla ukochanych ptaszków; redaktorzy popisywali się wiedzą ornitologiczną, poeci rymowali hymny pochwalne. Takich to honorów doczekały się wróble, nasze szare darmozjady, i trzeba nicponiom przyznać, że gruntownie wyzyskały uśmiech losu: żarły śmiało i wspaniale się mnożyły, straszliwie łapserdaki się mnożyły."

Co do okładki, wydań jest ich wiele. Czy są jakieś szczególne? Tak. Ta co podałam powyżej nieco nadaje charakter książki, poddaje nieco jej treści. Dopasowane, nie są szczególnie wycudowane więc nie mam żadnych zastrzeżeń. Co do wydawnictwa, spotykam się z nim pierwszy raz, nie najgorzej mi się czytało. Nie które kartki były tylko troszkę źle przyklejone, no, ale dało się przeczytać. 
Co do samej książki.. Powiem, że czytało mi się w porządku. Niestety.. jest to książka bardziej przyrodnicza, opisowa. Zabrakło mi dialogów, było ich za mało. Oczywiście były rozdziały, które mnie kompletnie nie interesowały, a niektóre były takie, że wciągnęły mnie totalnie. Oczywiste jest, że każdy odbierze ją inaczej, to jest do przewidzenia. Jednak bez tych fragmentów, przeze mnie znielubionych, książka nie miałaby sensu. 
Musimy też zwrócić uwagę na to, że pisarz żył troszkę w innych czasach, posługiwał się nieco innymi wyrazami, które wyszły z mody, albo bo prostu stały się archaizmami. 
Nie rozbudza naszych emocji nie wiadomo jak, ale sprawia, że czytając możemy wyobrazić sobie w pewnym stopniu to piękne miejsce. 
Wiele rozbudowanych opisów tak barwnych, że gdyby tak cofnąć się w czasie.. Wydaje mi się, że autor perfekcyjnie oddał to, co sam widział. 
Książka posiada również wiele cennych opisów, co i jak robić, oraz takich, że tak powiem sentencji, złotych myśli. 
Zawiera obrazki, które nawiązują do tej wyprawy. Najbardziej rozśmieszyło mnie to, gdy wracałam do domu busem i stojąc w korkach czytałam i akurat dosiadł się do mnie pewien starszy Pan. Jak zauważył, że czytam, to dalej wpatrywał się w swoją komórkę. A jak kątem oka dostrzegł, że coś innego pojawiło się zamiast literek - odwrócił głowę i patrzył co znajduje się na obrazkach. Tak bardzo chciałam się roześmiać, bo gdy one się skończyły on jak gdyby nic znowu zapatrzył się w telefon. Uśmiechnęłam się pod nosem i kontynuowałam czytanie jednego z wielu rozdziałów. 

"Na którymś zakręcie dął wietrzyk od brzegu i przynosił nam ujmujący dar: zapach tak przyjemny i tak mocny, jak gdyby ktoś rozrzutny palił w lesie furę najcenniejszego kadzidła. Przenikliwa woń żywicy niemal odurzała. Tak przyjemnego aromatu nie doznałem nad Amazonką." 

Reasumując powieść jak na ten gatunek jest naprawdę przepiękna. Na co dzień nie czytam takiego gatunku, ale od czasu do czasu warto się oderwać by poznać trochę świata wiedząc, że mało prawdopodobnie będzie możliwość odwiedzeniu tego miejsca, bardzo pięknego jak zresztą. 
Czytało mi się dobrze, lekko. Czy polecam i komu? Zdecydowanie tym, którzy czytają tego rodzaju książki, tym, którzy lubią zatapiać się w opisach miejsc, oraz tych, którzy nie mają ostatnio dobrego samopoczucia - niech poprawią sobie tą barwną książką. 


"Dobyłem z walizy butelkę naszej wyborowej, przywiezioną z Polski, i od pierwszego kieliszka upiliśmy się. Zmętniał nam wzrok."


"Warknął przyczepny motor, łodzie poderwały się. John Iserhoff ujął ster. Oddalaliśmy się szybko. Husky dopłynął do brzegu i zaczął wyć. Głośno, urywanie, straszliwie.
Teraz wiedziałem, jak płaczą psy."


Polecam :)

niedziela, 12 lipca 2015

Tylko pogmatwana historia sprawi, że wszystko stanie się jaśniejsze..

Ta powieść.. Nie przyciągała mnie do siebie jak to bywa z innymi powieściami. Jednakże sam tytuł, skądś mi się skojarzył. No tak! Przecież miałam już okazję przeczytać książkę o tym samym tytule, jednak to było stosunkowo dawno, dlatego nie ma recenzji tutaj na blogu. A czy ta powieść.. Była lepsza niż tamta? Czy się różniła? Czy spodobała mi się? 

Monika Rebizant-Siwiło - urodziła się 9 maja 1975 roku w Tomaszowie Lubelskim. Ze wszystkich miesięcy w roku najbardziej lubi maj i kwiaty bzu. Od lat pozostaje wierna pasji historycznej. Czyta, recenzuje książki i pisze. Jest bibliotekarką nauczycielką historii, przewodnikiem turystycznym. Pracuje w zamojskiej bursie międzyszkolnej. 

Monika Rebizant-Siwiło - Przytul mnie


Anna Jabłońska - po ciężkich latach w małżeństwie ucieka do rodzinnych stron. Cierpi, bo skrywa w sobie tajemnicę, o której i tak pewnie mówi cała wieś. 
Zaś Michał Rawicz dziedziczy leśniczówkę po zmarłym dziadku, oraz... piątkę kotów. Również przeżył wiele, od momentu, gdy wkroczył w dorosłe życie. Musi się przyzwyczaić do innego klimatu i stylu życia. Choć boje znają się od dziecka, tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. 
Czy los pozwoli im się poznać całkiem na nowo? Czy przeszłość da o sobie poznać ze strony Anki jak i Michała? Co czeka tych bohaterów? 

"- Każdy zaczyna coś na nowo, tylko ja uparcie drepczę w miejscu - powiedział z wyraźnym smutkiem, także wstając. Nie drążył tematu, za co otrzymał dużego plusa."

Uff. W końcu. Powiem Wam, że rzadko bywa, że tak męczę się z powieściami. Owszem, ostatnio nie mam zbyt wiele czasu, ale fajnie jest czytać coś co wciąga, nieprawdaż?
Okładka, okładka... Nie w sobie coś wiejskiego, coś co mówi o miłych wspomnieniach, spokojnym życiu.. Czy tak będzie? 
Powieść pisana rozdziałami, dzięki czemu po każdym rozdziale robiłam przerwę i sięgałam po powieść następnego dnia. Od dwóch dni wzięłam się za nią porządnie i pomimo niezbyt ciekawej fabuły, akcji i wydarzeń ogólnie rzecz biorąc skończyłam ją. Dzięki Bogu rozdziały nie są zbyt długie, więc idzie jakoś przełknąć losy bohaterów. 

"Popatrzył na mnie dziwnie szklanym wzrokiem.
- Źle się czujesz? - Przyjrzałam mu się uważnie. - Trochę dziwnie wyglądasz...
- Rozmarzyłem się..."

Przechodząc z marsza do bohaterów, to szczerze mówiąc jakoś za nimi nie przepadam. Anka zamiast wziąć się w garść ciągle ucieka, i w ogóle jest tak beznadziejną postacią, że szkoda słów. Jedynie ten Michał Rawicz jeszcze jako tako ujdzie. Chyba każdy z nas wie, że kobieta zmienną jest, ale bez przesady. Autorka tutaj zdecydowanie przesadziła z tym jej charakterem, że aż mnie po prostu odsunęła od powieści totalnie. 
Przyznam się, że tylko w jednym, jedynym momencie, zachciało mi się płakać. Tylko w jednym. Może sami się możecie domyślić kiedy, o ile czytaliście tę książkę. 

"Niewyobrażalne szczęście, które odnalazłam w ramionach Michała, ktoś jednym skinieniem palca zamienił w niewyobrażalną rozpacz."

Ciągnęła się okropnie, tym samym nie spodobała mi się. Owszem, miała pewne wątki, dosyć istotne w naszym życiu, takie jak przemoc w rodzinie, małżeństwie ogólnie. Ale i bezpłodność. Coś co może spotkać każdego z nas i nic nie możemy poradzić. Oczywiście medycyna pnie się wyżej, jednak nie zawsze leczenie skutkuje. 

 "Gwiazdy świecą tylko po to, aby każdy mógł znaleźć swoją".

Reasumując powieść nie była fascynująca, ani intrygująca. Była wręcz przewidywalna co tylko i wyłącznie zniesmaczyło mnie do końca. Oczywiście jeżeli chcecie, możecie po nią sięgnąć, może nie będziecie się męczyć z nią tak jak ja. Ale od razu uprzedzam, że możecie się głęboko zawieść. Nawet po nieco ciekawym opisie z tyłu książki, na który chyba każdy zwraca uwagę. 
Powieść zdecydowanie mi się nie podobała i wątpię, czy kiedykolwiek skuszę się na inną książkę tej autorki.

środa, 8 lipca 2015

Przynieś, podnieś, pozamiataj.. #4

Dzień dobry Moi Kochani Czytelnicy! 

Dzisiaj postanowiłam, że w końcu dodam nowy post, z serii Life is brutal. Dlaczego? Ponieważ z braku czasu, nie mam kiedy czytać. Przeszkadza mi to troszkę, nie powiem, bo dziś jest już 8, a ja na koncie nie mam ani jednej pozycji przeczytanej. Chociaż muszę stwierdzić, że powieść, którą czytam nie jest zbytnio interesująca. 
A więc co robię, że nie mam czasu? Odbywam praktyki w jednym z pięciogwiazdkowych hoteli w Krakowie. Jest to hotel Holiday Inn Kraków. 

niedziela, 5 lipca 2015

W imię...

Nie ma to jak spędzać upalne dni, wieczory w chłodnym, zaciemnionym miejscu. Szczególnie teraz. Dodatkowo jakieś jedzenie, picie.. Cokolwiek by ugasić pragnienie i choć trochę się ochłodzić. Wczoraj, spotykając się z chłopakiem i jego kuzynką, postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. I.. padło na niego. Po prostu.

Małgorzata Szumowska - ur. 26 lutego 1973 roku w Krakowie.Polska reżyser filmowa, scenarzystka, producent filmowy. Ukończyła Łódzką Szkołę Filmową. Jej dokument "Cisza" został wpisany na listę 14 najlepszych filmów w historii tej szkoły. Zdobył 18 nagród na międzynarodowych festiwalach. Aktualnie w związku z Mateuszem Kościukiewicz.

 W imię...


Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Scenariusz: Małgorzata Szumowska, Michał Englert 
Gatunek: Dramat obyczajowy
Produkcja: Polska
Premiera: 20 września 2013 Polska, 8 lutego 2013 Świat

Historia księdza, który wstąpił do zakonu, bo chciał wyzbyć się swoich problemów, przekonań, stosunków do innych ludzi. Jego największym problemem jest.. homoseksualizm.