Oglądając kiedyś w kuchni Atlas świata, rozmawiałam z moim Tatą. I tak jakoś zerknęłam na Kanadę i powiedziałam, że kiedyś chciałabym tam się znaleźć. Bo jest ona bardzo piękna. A Tata na to, że jest pewna książka, ale nie pamięta autora tylko sam tytuł. I ona właśnie przedstawia Kanadę, jest to pewnego rodzaju opis, książka poniekąd podróżnicza. Ja, niezrażona gatunkiem oczywiście jak odwiedziłam bibliotekę, to ją pożyczyłam. Więc...
"W przeszłości różne zarazy, zawleczone przez białego człowieka, niszczyły tubylców; dziś z kolei białego człowieka opanowała epidemia samochodu."
Arkady Fiedler - urodził się 28 listopada 1894r., w Poznaniu, a zmarł 7 marca 1985 w Puszczykowie. Polski prozaik, reportażysta, przyrodnik, podróżnik i porucznik Wojska Polskiego.
Arkady Fiedler - Kanada pachnąca żywicą
"Oprócz surowej zimy, śnieżnej i długotrwałej, Kanada miała gorące lato z porażeniem słonecznym, z piewikami, z tangarem i kolibrem. O tym Voltaire zapomniał."
Książka opowiadająca o Kanadzie. O podróżach głównego bohatera i pana Stanisława. Poznajemy Kanadę powoli, ale bardzo szczegółowo. Dzieje się tam wiele, lecz nic szczególnego Wam postaram się nie zdradzić.
"Fabrykanci wymyślali specjalny, delikatny żer dla ukochanych ptaszków; redaktorzy popisywali się wiedzą ornitologiczną, poeci rymowali hymny pochwalne. Takich to honorów doczekały się wróble, nasze szare darmozjady, i trzeba nicponiom przyznać, że gruntownie wyzyskały uśmiech losu: żarły śmiało i wspaniale się mnożyły, straszliwie łapserdaki się mnożyły."
Co do okładki, wydań jest ich wiele. Czy są jakieś szczególne? Tak. Ta co podałam powyżej nieco nadaje charakter książki, poddaje nieco jej treści. Dopasowane, nie są szczególnie wycudowane więc nie mam żadnych zastrzeżeń. Co do wydawnictwa, spotykam się z nim pierwszy raz, nie najgorzej mi się czytało. Nie które kartki były tylko troszkę źle przyklejone, no, ale dało się przeczytać.
Co do samej książki.. Powiem, że czytało mi się w porządku. Niestety.. jest to książka bardziej przyrodnicza, opisowa. Zabrakło mi dialogów, było ich za mało. Oczywiście były rozdziały, które mnie kompletnie nie interesowały, a niektóre były takie, że wciągnęły mnie totalnie. Oczywiste jest, że każdy odbierze ją inaczej, to jest do przewidzenia. Jednak bez tych fragmentów, przeze mnie znielubionych, książka nie miałaby sensu.
Musimy też zwrócić uwagę na to, że pisarz żył troszkę w innych czasach, posługiwał się nieco innymi wyrazami, które wyszły z mody, albo bo prostu stały się archaizmami.
Nie rozbudza naszych emocji nie wiadomo jak, ale sprawia, że czytając możemy wyobrazić sobie w pewnym stopniu to piękne miejsce.
Wiele rozbudowanych opisów tak barwnych, że gdyby tak cofnąć się w czasie.. Wydaje mi się, że autor perfekcyjnie oddał to, co sam widział.
Książka posiada również wiele cennych opisów, co i jak robić, oraz takich, że tak powiem sentencji, złotych myśli.
Zawiera obrazki, które nawiązują do tej wyprawy. Najbardziej rozśmieszyło mnie to, gdy wracałam do domu busem i stojąc w korkach czytałam i akurat dosiadł się do mnie pewien starszy Pan. Jak zauważył, że czytam, to dalej wpatrywał się w swoją komórkę. A jak kątem oka dostrzegł, że coś innego pojawiło się zamiast literek - odwrócił głowę i patrzył co znajduje się na obrazkach. Tak bardzo chciałam się roześmiać, bo gdy one się skończyły on jak gdyby nic znowu zapatrzył się w telefon. Uśmiechnęłam się pod nosem i kontynuowałam czytanie jednego z wielu rozdziałów.
"Na którymś zakręcie dął wietrzyk od brzegu i przynosił nam ujmujący dar: zapach tak przyjemny i tak mocny, jak gdyby ktoś rozrzutny palił w lesie furę najcenniejszego kadzidła. Przenikliwa woń żywicy niemal odurzała. Tak przyjemnego aromatu nie doznałem nad Amazonką."
Reasumując powieść jak na ten gatunek jest naprawdę przepiękna. Na co dzień nie czytam takiego gatunku, ale od czasu do czasu warto się oderwać by poznać trochę świata wiedząc, że mało prawdopodobnie będzie możliwość odwiedzeniu tego miejsca, bardzo pięknego jak zresztą.
Czytało mi się dobrze, lekko. Czy polecam i komu? Zdecydowanie tym, którzy czytają tego rodzaju książki, tym, którzy lubią zatapiać się w opisach miejsc, oraz tych, którzy nie mają ostatnio dobrego samopoczucia - niech poprawią sobie tą barwną książką.
"Dobyłem z walizy butelkę naszej wyborowej, przywiezioną z Polski, i od pierwszego kieliszka upiliśmy się. Zmętniał nam wzrok."
"Warknął przyczepny motor, łodzie poderwały się. John Iserhoff ujął ster. Oddalaliśmy się szybko. Husky dopłynął do brzegu i zaczął wyć. Głośno, urywanie, straszliwie.
Teraz wiedziałem, jak płaczą psy."
Kanada na swój sposób zawsze mnie fascynowała. Gdyby nadarzyła się jakaś okazja na zwiedzenie jej, to nawet bym się nie zastanawiała :) Co do książki to nie przepadam za takimi przyrodniczymi pozycjami.
OdpowiedzUsuńTeż bym się nie zastanawiała. Kto wie, może kiedyś ją zwiedzę.. Marzenia warto spełniać. :)
UsuńMuszę zobaczyć, czy czasem nie mam tej książki w swoich zbiorach.
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać :)
Usuń