Dzień dobry!
Przygotowałam dzisiaj dla Was recenzję książki, którą udało mi się przeczytać w jeden dzień. Jest to kolejne spotkanie z autorką, która kojarzy mi się z takimi ciepłymi, przynoszącymi nadzieję książkami. Jak było tym razem? Przekonajcie się sami.
W święta najważniejsza jest miłość. Każdy jej pragnie. Ale
kiedy wreszcie się pojawia, potrafi nieźle namieszać.
Julka, zakochana nastolatka, wiezie do rodzinnego domu swojego chłopaka. Nikt
się go nie spodziewa. Jej rodzice, przekonani, że wszystko wiedzą o ukochanej
jedynaczce, nie zdają sobie sprawy, że za chwilę staną przed najważniejszym
życiowym egzaminem. A prawda mocno ich zaskoczy.
Ciepły, charyzmatyczny dyrektor szkoły, próbuje wysłać zakochanej w nim
samotnej mamie jasny sygnał, że nie odwzajemnia jej uczuć. Jednak im mocniej
się stara, tym bardziej sprawy się komplikują. A uczucia nic sobie nie robią z
dobrze poukładanych planów.
Jowita, Ignacy i Adam są przyjaciółmi z dzieciństwa. Kiedyś łączyła ich
niezwykła więź. Ale kiedy dorośli, wszystko się skomplikowało. Sądzili jednak,
że to zamknięty rozdział. Tymczasem powrót dawnego przyjaciela i wspólna
organizacja świątecznego balu wywoła wiele wspomnień, a dawno zakopane tajemnice
zaczną wychodzić na jaw.
Ci wszyscy ludzie spotkają się w te święta, a ich losy mocno się ze sobą
splotą.
Czy w takich warunkach prawdziwa miłość ma jakiekolwiek szanse? Czy uda się
uratować magię świąt?
Okładka tej książki jest faktycznie iście świąteczno zimowa. Utrzymana głównie w kolorze złota i bieli, z nielicznymi wstawkami innych kolorów. Matowa w dotyku, z brokatową wstawką w postaci imienia i nazwiska autorki. Grzbiet z kolei jest zielony, myślę, że będzie pasował do pozostałych książek autorki, wydanych w innych wydawnictwach. Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce, a na drugim fragment powieści. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Literówek brak. Mamy tutaj kilku narratorów, co sprawia, że bardziej stawiamy się w sytuacji naszych postaci.
Jest to już kolejne spotkanie z piórem autorki, które ponownie miło wspominam. Krystyna Mirek kojarzy mi się z powieściami niezwykle ciepłymi, miłymi, dającymi nadzieję na lepsze jutro. Tym razem dostałam również taką powieść. Przyjemną, niezwykle ciepłą i lekką, mimo niezbyt dobrych sytuacji. Dzieje się tutaj dużo, dzięki temu, że mamy akcję tak jakby trzytorowo - dzięki wspomnianej narracji. Pochłonęłam ją dość szybko, byłam bardzo zaciekawiona losami naszych bohaterów i za wszystkich oczywiście trzymałam mocno kciuki. Sytuacje mające miejsce w tej lekturze są bardzo realne i na pewno ktoś zna takich ludzi w swoim życiu, u których podziało się podobnie jak u bohaterów recenzowanej dziś opowieści. Jestem zadowolona, że sięgnęłam po ten egzemplarz i to już po świętach - proszę nie kierować się tym, że klimat świąteczny, czy zimowy - jest doprawdy uniwersalna ze względu na treść i wartości.
Mamy tutaj trzy narracje, z czego chyba najbardziej przypadła mi do gustu narracja Julki. Młoda dziewczyna, która zakochała się i już na starcie popełniła błąd, którego konsekwencje musi ponieść. I nie jest to łatwe w jej przypadku, gdyż surowi rodzice nie tego oczekują od swojej idealnej, jedynej córeczki... Szczerze jej współczułam, ale jednocześnie też ją rozumiałam. Nie każdy ma wyrozumiałych rodziców, z którymi ma świetny kontakt. Tutaj akurat nasza bohaterka nie miała lekko... Niemniej jednak trzymałam za nią mocno kciuki, by jakoś jej świat się poukładał...
Była również Lidka, samotna mama, która kiedyś pozwoliła sobie na chwilę zakochania w niewłaściwym mężczyźnie. Teraz z dzieckiem i wsparciem swojego ojca, jakoś żyje i stara się dla swojego synka, by było jak najlepiej. Zakochuje się znów w nieodpowiednim człowieku, który nie odwzajemnia jej uczuć, a ona żywi nadzieję... I jej było mi ogromnie szkoda. Nie powinno być tak, że ludzie robią sobie taką krzywdę, jak jej był partner. Gdy okazało się, że jest w ciąży, najprościej i najszybciej zwiał... A mnie się na takie sytuacje nóż w kieszeni otwiera... Trzymałam jednak kciuki za nią, by trafiła na mężczyznę, który pokocha ją i jej syna z całego serca.
Mamy jeszcze trójkąt, który chyba najmniej mi się spodobał w tej powieści. A głównie przez zachowanie Jowity, która nienawidzi świąt. I to nie o to chodzi, że nie lubi tego okresu, gdzie wszyscy się z reguły radują. Tylko z powodu jej głupiego zachowania, tak, jakby nie miała swoich lat i przeżyć za sobą. Denerwowała mnie swoim niezdecydowaniem, skakaniem z kwiatka na kwiatek - ktoś musiał przerwać tę nić trójkąta i należało zdecydować...
Bohaterowie występujący w tej książce są realni, bardzo realni i z pewnością takich ludzi na co dzień spotykamy w swoim życiu. Mają wady, mają zalety, tak jak my...
Emocji jest tutaj wiele, jednak jakoś aż tak bardzo na mnie nie oddziaływały. Jedynie w przykładzie Julki czułam je najmocniej, nie wiedząc czemu. Może dlatego, że była w najgorszym położeniu? Być może...
Jednak jest to taka historia, przy której możecie poczuć te uczucia, nie wzbraniajcie się przed tym.
Między wersami jest tu również ukryte sporo wartości, o których należy pamiętać każdego dnia. Nasi bohaterowie pokazują nie tylko na swoich błędach, ale ogólnie zachowaniu, jak to czasem życie bywa przewrotne, zaskakujące, ale zawsze powinniśmy czerpać pewne nauki...
Podsumowując uważam, że jest to nie taka zwykła powieść, która osadzona jest akurat w klimacie zimowo świątecznym. Ma wiele wartych zapamiętania wskazówek, jak w swoim życiu należy postępować, a czego unikać... Za pomocą bohaterów widzimy to wyraźnie i my powinniśmy przystanąć na chwilę i zastanowić się nad własnym życiem, nad wydarzeniami, jakie dzieją się w naszym życiu, przecież nic nie dzieje się ot tak... Niezwykle ciepła i miła w odczuciach lektura, która polecam Wam poznać. Jeśli lubicie powieści obyczajowe, romans - polecam serdecznie. Na piórze tej autorki nie można się zawieść.
Czytaliście już może tę historię? Jak Wam się spodobała? A może macie ją w planie? Dajcie znać!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Czytałam i bardzo mi się podobała. Uwielbiam książki Krystyny Mirek i jak do tej pory, na żadnej się nie zawiodłam.
OdpowiedzUsuńLubię powieści tej autorki od dawna. Tej świątecznej nowości nie znam. Może kiedyś do niej dotrę.
OdpowiedzUsuń