czwartek, 5 września 2019

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA: Agnieszka Kaźmierczyk - Topielica ze Świtezi

Witajcie, 
przychodzę do Was z krótką recenzją książki, która wzbudziła we mnie kilka różnych uczuć. Pierwszy raz miałam okazję przeczytać coś tej autorki, a z tego, co się orientuje, to w wydawnictwie Novae Res, wydała jakby część tego, co ja miałam do przeczytania. A więc... jak wypadło moje spotkanie ze Świtezianką i jej autorką? (Czy tylko mnie na pierwszą myśl przychodzi Świteź od Mickiewicza?)

Agnieszka Kaźmierczyk - ur. 1984r. Absolwentka Uniwersytetu Pedagogicznego ( Filologia polska, Studium Dziennikarskie). Z zamiłowania dziennikarka, z powołania nauczycielka. Redaktor portalu multirodzice.pl i mama bliźniaczek. PREMIERA KSIĄŻKI 29.10.2019

Agnieszka Kaźmierczyk - Topielica ze Świtezi 
Przeprowadzka na Białoruś nie jest szczytem marzeń nastolatka. Szesnastoletni Wojtek nie ma jednak wyboru, gdyż jego ojciec właśnie tam otrzymał intratną propozycję pracy. Chłopak wie, że ten krok jest ojcu potrzebny, być może to właśnie on pomoże mu wyrwać się z oków  wspomnień o śmierci matki i zacząć żyć teraźniejszością. Wojtek nie ma pojęcia, że to, co spotka nad osławionym przez Mickiewicza jeziorem Świteź, na zawsze odmieni jego życie.
Svetlana marzy o tym, by stać się zwyczajną dziewczyną - chodzić do szkoły, mieć przyjaciół, być może zakochać się. Siedemnastolatce w tych planach przeszkadza jeden fakt - jest wodją, topielicą, demonem, który zgodnie ze swoją naturą powinien wabić i zabijać ludzi, gdy tylko wkroczą na jej terytorium.
Gdy ścieżki tych dwojga się przetną, zmieni się życie każdego z nich. Nie sprawi tego nagły wybuch uczucia, ale wspólna walka o to, co większości jest dane już przy urodzeniu - o normalność i... śmiertelność. Ta miłość rodziła się powoli, w niesprzyjających, tajemniczych okolicznościach. Czy jednak będzie na tyle silna, by przeciwstawić się demonom i złowrogim siłom natury?

Zaczynając od okładki, widzimy na niej piękną, młodą dziewczynę, z wiankiem we włosach. (Tu też przychodzi mi na myśl część Dziadów...) W górze widzimy również wodę, prawdopodobnie z jeziora, o którym mowa w tytule i powieści. Jestem ciekawa, jak będzie finalnie się prezentować na półce, gdy już ją będę mieć. Czytałam ją w wersji elektronicznej, więc nie mam do końca pewności, ale grzecznie czekam. Wiem, że będzie miała kremowe strony. Nie posiada skrzydełek, a szkoda, bo miałaby dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. 

Przechodząc szybko do autorki, muszę przyznać, że ma w swoim piórze coś, co jest w stanie zainteresować czytelnika. Posługuje się lekkim, przystępnym piórem i przyjemnym dla każdego. Nie używa skomplikowanych słów czy zwrotów, dzięki czemu na spokojnie możemy odciąć się od rzeczywistości i przenieść w miejsce akcji, które niewątpliwie jest w stanie nas, Czytelników oczarować. Czasami odnosiłam wrażenie, że czegoś mi brakowało. Takiej akcji, że wiecie, coś się dzieje, ma swoje odpowiednie tempo, a wydawało mi się, że pewne sytuacje, wleką się niemiłosiernie. Taki mam zarzut do autorki. Zbyt długo czekałam, aż to wszystko się rozwinie, że zacznie się dziać. A tak, to jestem zadowolona, bo potencjał historii jest naprawdę duży. 

Wojtek jak i Svetlana - denerwowali mnie, co po chwila. Szczególnie on. Wydawało mi się, że momentami jest gorszy niż baba, naprawdę. :D Chwilami go rozumiałam, ale były momenty, kiedy chciałam go gołymi rękami udusić, bo nie było innego wyjścia. Takie strzelanie fochów, gorzej niż dzieci z podstawówki. No ale, tak było, nic zmienić nie mogłam. Z kolei Svetlana... nie żywiłam do niej pozytywnych uczuć. Przez długi czas odnosiłam wrażenie, że wszystkich naciąga, okłamuje, manipuluje... Nawet nas, Czytelników. I wiecie, że przez całość książki nie potrafiłam jej polubić? No niestety zniechęciła mnie swoją postacią, pomimo iż fakt, że była wodją - był niezwykle interesujący. 

Właśnie. Wątki fantastyczne spodobały mi się tutaj najbardziej. Wodja, demon, południca - te i inne stworzenia, o ile mogę ich tak nazwać, wzbudziły we mnie nie małe zainteresowanie. Nie jestem jakąś fanką fantastyki, co raczej wszyscy o tym wiedzą, czytając mój blog. Ale akurat w tym przypadku byłam zafascynowana światem, jaki przedstawiła autorka i z ogromną przyjemnością śledziłam to, co stworzyła i mimo kilku niedociągnięć, o których wspomniałam wyżej, książka przypadła mi do gustu. 
Widzę potencjał w tej historii i jestem ciekawa, czy kiedyś, pani Agnieszka, kiedykolwiek napisze powieść w tym klimacie. Jestem ogromnie ciekawa jak jej to wyjdzie i z pewnością nikt by mnie nie przekonywał, czy czytać, czy też nie. :) 

Reasumując już uważam, że książka mogłaby być ciut bardziej "ożywiona", by czuło się tę akcje, że jednak pędzi do przodu, a nie leniwie, opieszale przesuwa się do przodu. Za pomysł i fabułę ma pisarka u mnie duży plus, bo zainteresowała mnie swoim światem i sprawiła, że moje ostateczne zdanie, podsumowując wszystko razem, jest naprawdę dobre. Trzymam kciuki za panią  Kaźmierczyk i wierzę, że z każdą kolejną historią, będzie jeszcze lepiej. :) 

A Wy jesteście zainteresowani tą historią? Mnie się podobała, mimo, że to nie mój gatunek. Skusicie się?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję 

3 komentarze:

  1. Okładka śliczna, fabuła całkiem fajnie się zapowiada. Kto wie może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłaś mnie, bowiem lubię klechdy, legendy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątki z mitologii słowiańskiej zachęcają :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)