niedziela, 10 czerwca 2018

Schemat naprawy (ś)fiata - Grzgorz Parowicz

Dzień dobry! 
Na wstępie zaznaczę, że czekałam bardzo długo na tę książkę aż trafi w moje ręce. Nie mogłam się doczekać i zdegustowana zmieniłam zdanie i powiedziałam sobie, że jej nie przeczytam. Jednak gdy w końcu stała się wersją papierową, to jak miałam odmówić? No jak?
Nie dało się. Czekałam z niecierpliwością (znów), aż do mnie przybędzie. Czekałam i czekałam. Aż się doczekałam. Pochłonęłam ją w ciągu godziny, może nieco więcej, w upalną niedzielę. Ale co przyniosło mi spotkanie z Grzegorzem Parowiczem? Debiutantem?  Co wyniosłam z tej lektury? Na te i wiele innych pytań odpowiadam poniżej. Miłego czytania. :) 

Grzegorz Parowicz - urodzony w 1987 roku w Warszawie, skończył niedawno trzydzieści lat. Jego dorobkiem autorskim jest jak sam mówi, dwójka wspaniałych dzieci. Na co dzień kucharz i Sushi Master w jednej z restauracji w warszawskim centrum. Pasjonat japońskiej kultury, miłośnik wiedzy tajemnej, zwolennik ziół i niebanalnych metod leczenia. 

Grzegorz Parowicz - Schemat naprawy (ś)fiata 
Wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie, hazard, śmierć, czy chociażby zmieniający się ustrój, to tylko część ze zbioru okoliczności, które wpływają na życie Krzyśka – głównego bohatera tej opowieści. Krzysiek, bezskutecznie próbując układać sobie życie w zgodzie z powszechnie przyjętymi doktrynami, w końcu pociąga za właściwe sznurki i powoli odnajduje siebie. Zabawna i momentami mocno napisana książka, mająca za zadanie zwrócić uwagę czytelnika na to, jakimi schematami posługujemy się w życiu, tracąc czas i energie na drodze do szczęścia. 

Na okładce widzimy "maluszka", samochód, który teraz robi furorę i ciężko znaleźć go do kupna w dobrym stanie, gdzie rdza się nie dostaje i nie razi swą barwą... :D Widzimy go przedstawionego na sprężynie, przyczepionej do kuli ziemskiej?
Przynajmniej ja tak to widzę. Format jest dużo mniejszy, przez co ta lektura wydaje się istnym maleństwem. 
Nie posiada skrzydełek, więc nie ma dodatkowej ochrony przed urazami mechanicznymi. Czcionka jest bardzo duża, więc książkę czyta się w rekordowo szybkim tempie. Lektura ta również posiada białe strony, co wiem, że może niektórym przeszkadzać. 
Literówek w tekście nie zauważyłam (chyba, że znalazłam i zapomniałam o nich) w każdym bądź razie, czyta się szybko przez wzgląd na dużą czcionkę, marginesy i odstępy między wersami. Nie przypadkowo nazwałam ją maleństwem, ponieważ ma niewiele ponad sto stron. 

Jest to moje pierwsze spotkanie z autorem, debiut autora. Jak wiecie lubię dawać szansę nowym autorom, zawsze ktoś wniesie coś nowego do naszego czytelniczego zakątka. Dlatego też już na samym początku roku, gdy dostałam informację o tej lekturze - byłam ciekawa. Niestety potoczyło się to inną drogą i na treść musiałam czekać kilka miesięcy. Ale czy było warto? 
Spotkanie z autorem przyniosło mi chwilę na myśli. Takie moje, ale jednak naprowadzone przez Pana Grzegorza. To on kierunkował moje myśli swoimi spostrzeżeniami ujętymi w tekście, który dla nas przeznaczył. Napisał bowiem on książkę o życiu, o losie dziecka, później chłopaka aż w końcu mężczyzny, jakich zapewne wielu w XXI wieku. Jednak ciesze się ogromnie, że miałam okazję zapoznać się z tą krótka lekturą. 
Autor pozwolił mi odizolować się od tego, co było teraz i zastanowić się nad wartościami, które były kiedyś ważne. O tym, jak ludzie się zachowywali, jak wyglądało życie jeszcze kilkanaście lat temu. Wydawać by się mogło, że to wcale nie tak dawno, a jednak technologia poszła na przód. Ale czy zachowanie ludzi się zmieniło? Nie, nie zmieniło. 
Pierwsze spotkanie z tym autorem określam jako dobre. Myślę, że gdyby debiutujący pisarz dał z siebie nieco więcej, lektura mogłaby być ciekawsza i dłuższa - w takiej formie w jakiej została napisana naprawdę świetnie się czyta, więc kilkadziesiąt stron więcej nie zaszkodziłoby. 

Nie potrafię zrecenzować tej książki tak, jak pozostałe, które recenzuje. Bo... Ta książka chce nam coś przekazać na przykładzie chłopca. Nie chcę Wam zdradzać szczegółów, dlatego też jest mi ciężko cokolwiek napisać, bo spoilery aż mi się palą w dłoniach, by chociaż trochę zdradzić, ale powstrzymuję się, oj tak. Lektura jest zbyt mała objętościowo, by cokolwiek jeszcze zdradzać. 
Obserwujemy Krzyśka od chwili narodzin do momentu, gdy staje się dorosłym człowiekiem. Poznajemy jego myśli, zachowania, ale i chłoniemy wszystko, co poboczne i co daje nam otoczenie. To nic innego, jak życie, które przecież się zmienia, a jednak tak naprawdę jest niemal identyczne jak niegdyś. Trochę to boli. Bo zamiast stawać się lepszymi ludźmi, zmniejszającymi swoje wady, to je pielęgnujemy i nic dobrego z tego nie wychodzi. Nie ma takiej siły, by zmienić społeczeństwo, nic ani nikt nie ma tak silnego na to wpływu... 

Myślę, że taką puentą jest dla nas to, żebyśmy w tej codziennej bieganinie, braku czasu pamiętali o tym, co najważniejsze. O rodzinie, miłości, uczuciach, o obecności drugiego człowieka, o czynieniu dobra. Trzeba to wszystko pielęgnować, bo łatwo jest stracić, a odzyskanie czasem staje się niemożliwe. Warto pamiętać o tym, żeby być, a nie przebiegać przez swe życie nie będąc szczęśliwym. 

Reasumując uważam, że autor poprzez historie Krzyśka pokazał nam to, co powinniśmy szanować, o co powinniśmy dbać. Jest to naprawdę dobra lekcja życia, chociaż nie zawsze autor trafiał do mnie, to po czasie zrozumiałam sens. Posługując się prostym językiem, banalnym wręcz uczy nas życia. Myślę, że tak jak i ja, to i Wy zastanowicie się nie raz w trakcie lub po skończeniu tej krótkiej lektury, nad swoim życiem, postępowaniem. O swoich priorytetach... Ale to wszystko zależy od Was. Od tego, jak wy zinterpretujecie i odbierzecie tę krótką, acz treściwą książkę. 

Ja polecam, ale czy chociaż w najmniejszym stopniu przekonałam Was? Dacie szansę tej lekturze? Dajcie znać w komentarzu, buziaki! 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu 
https://waspos.pl/

18 komentarzy:

  1. Nie wiem czy poleciłaś, ale na pewno napisałaś niestandardową recenzję, po której mam w głowie mętlik ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mętlik w głowie i sercu działają na mnie pozytywnie stymulująco :) Chętnie przeczytam tę książkę. Pozdrawiam, Zdzisław www.krainslowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dam szanse, ale nie do końca jestem przekonana. Mam po prostu mieszane uczucia.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś, gdy wyjdę ze swoim zaległości czytelniczych ;)

    Pozdrawiam
    https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm możliwe, że jak będę miała okazję to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie przekonałaś. Po pierwsze lubię debiuty, po drugie chwyta mnie oryginalny tytuł, a po trzecie te wnioski <3 Ostatnio czytałam debiut młodego polskiego autora "Ambulanse też się psują" i byłam zachwycona i czytając Twoją recenzję mam wrażenie, że z tą miałabym podobnie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to nie znam tej o której piszesz, ale chyba chętnie się za nią rozejrzę. ;)

      Usuń
  7. Z jednej strony ciekawe. ale z drugiej imię głównego bohatera działa na mnie na ta chwilę zbyt awersyjnie by sięgać po nią. Ale kiedyś, why not .

    OdpowiedzUsuń
  8. Mojemu tacie pewnie by się spodobało :) a jak on przeczyta, to ja pewno też :D

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)