wtorek, 22 maja 2018

Między młotem a kowadłem - Bez pożegnania

Witajcie! 
Dzisiaj chciałam krótko przedstawić Wam książkę autorki, na której punkcie wiele kobiet oszalało. Książki tej autorki zaczęły ukazywać się w wydawnictwie Otwarte i czarowały czytelników. Jednak, gdy wychodziła kolejna już z rzędu, niektórzy zaczęli się krzywić. A bo pomysł na powieść nie robił wrażenia, a bo tutaj znów za mało uczuć, a bo tamto było lepsze. Jednak gdy ujrzałam w zapowiedziach u wydawnictwa Edipresse książki tę lekturę, przeczytałam opis. Zainteresował mnie i postanowiłam dać jej szansę. Ale czy Mia Sheridan kupiła mnie swoją historią? Czy udało jej się mnie oczarować? Przeczytajcie sami. 

Mia Sheridan - jest autorka bestsellerów "New York Timesa" i kilku innych. Pasjonuje się tworzeniem miłosnych historii, w których ludzie są sobie po prostu przeznaczeni. Wraz z rodziną mieszka w Cincinnati w stanie Ohio. 

Mia Sheridan - Bez pożegnania 
Lia Del Valle kochała Prestona Sawyera praktycznie od zawsze. Córka ubogiej imigrantki najmującej się do pracy na farmie, wychowała się w Dolinie Kalifornijskiej jako wyrzutek, mając za dom maleńki budynek gospodarczy, dawną szopę. Ale jej serce odnalazło wolność na bezkresnych polach Farmy Sawyerów i w towarzystwie chłopców, którzy stali się jej jedynymi przyjaciółmi. Preston wzdychał do Lii, odkąd był nastolatkiem. Ale przed uczynieniem pierwszego kroku powstrzymywało go poczucie honoru. Aż do pewnego skwarnego, letniego wieczoru, kiedy nie jest się w stanie dłużej powstrzymywać. Tego wieczoru łączą się ich światy – i ciała. Inicjuje to ciąg wydarzeń, który już na zawsze zmieni ich życie. 
Jak naprawić to, co zostało nieodwracalnie zniszczone? Jak wybaczyć niewybaczalne? Jak zrozumieć, że prawdziwy honor wywodzi się nie ze słów i okoliczności, ale z głębi serca, gdzie kryje się prawda? I jak poradzić sobie z dawnymi ranami i odkryć, że zdarza się taka miłość, która jest równie stała i niezmienna jak sama ziemia? 

Okładka jest czarno biała, z różowym dodatkiem stanowiącym tytuł powieści. Para na okładce jakoś... średnio mi się podoba. Gdzieś za nimi, w tle, widzimy Diabelskie oko (prawdopodobnie). Oczywiście pominęłam napis nad imieniem i nazwiskiem autorki "Bestsellerowa autorka "New York Timesa". Dlaczego? Ponieważ teraz wszyscy zagraniczni są bestsellerowi. I nie zwracam na to kompletnie uwagi. Grzbiet utrzymany jest w tej samej kolorystyce, więc nie mam zarzutów. 
Co do samego wydania również nie mam, ponieważ nie spotkałam błędów w druku, literówek. Czcionka jest duża i czyta się dzięki temu szybko, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. 
Lektura ta posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed urazami mechanicznymi. Na jednym z nich poczytamy co nieco o autorce oraz znajdziemy odnośniki do stron, gdzie możemy ją znaleźć, a na drugim fragment powieści. 

Przechodząc stopniowo do autorki, przy pierwszym podejściu do książki "Bez słów", którą mogłam przeczytać w ramach Book Touru, byłam zachwycona. Drugie podejście też było dobre, ale już nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Z kolei teraz... Jak myślicie? Zachwyciła mnie? Czy wręcz przeciwnie? No dobra, nie będę trzymać Was w niepewności. 
Było okej. Jestem zadowolona. Może nie zauroczona i zachwycona, ale jest naprawdę dobrze. Głównie przez wzgląd na jedna postać, o której co nieco za moment napiszę. 
Nową powieść Mii Sheridan czytało mi się niezwykle lekko i przyjemnie. Nie napotkałam jakichkolwiek blokad podczas lektury, więc wszystko jest na plus. Myślę, że i Wy, jeśli sięgnięcie po tę książkę będziecie zadowoleni z pióra, jakim posługuje się autorka. jest przystępny i nie zawiera trudnych słów. Przyznam się jeszcze bez bicia, że w pewnym momentach było mi się ciężko oderwać. Nie mogłam rozstać się z książką ani na moment, dlatego też pochłonęłam ją w ciągu jednego dnia. Za bardzo intrygowały mnie dalsze losy postaci. Dlatego też polecam tę powieść, bo pióro autorki potrafi zainteresować czytelnika, mimo oklepanego tematu, którego można nazwać... schematycznym. 

"-Szczęście. Hmmm. Być może właściwe słowo to ,,cel". Szczęście jest cudowne, ale także... ulotne i zależne od tego, co się w danej chwili ma albo czego nie ma. Szczęście... cóż, trzeba je nieustannie karmić, w związku z tym traci się z oczu życiowy cel. Nie nadaje ono życiu znaczenia. Prawdziwa radość, taka, która przenika życie i przynosi duszy zadowolenie, pochodzi z misji. Cel. Zadowolenie. Radość. Aby je znaleźć, nie szukaj szczęścia. Szukaj tych, którym przyda się twój dar, i go rozdawaj."

Dlaczego schematycznym? Otóż mamy trzy osoby. Jedna dziewczyna i bliźniacy. Oczywiście, chodzi o miłosny trójkąt. Może nie jest on tak rażący i widoczny, bo bohaterowie nie dopuszczają nas do tego, by móc mówić z pełną premedytacją, że "Tak, to był trójkąt miłosny. Ja ją kocham, on też, ja z nią chodzę, a oni mnie zdradzają". Nie jest to takie oczywiste, ale zalatuje tym schematem w książce, więc nie bądźcie zaskoczeni. Niemniej jednak uważam, że nie jest to przyczyna, do skreślenia powieści z listy do przeczytania. Ponieważ nie razi tak strikte bardzo tym schematem, a wręcz jest taka... delikatna? Nasza bohaterka zważa na to, co robi. Przynajmniej w większości chwil życia. 

Narracja jest tu prowadzona pod względem teraźniejszości i przeszłości oraz z punktu widzenia Lii oraz Prestona. Jak to ja, uwielbiam czytać cudze myśli, a jeśli już w jednej powieści mamy dwóch narratorów, jest lepiej niż dobrze. Jeszcze trzy osoby tez jest w porządku, ale więcej to juz źle mi się czyta. Ale przejdźmy do naszych bohaterów. 
Lia to biedna meksykanka, która zdaniem większości osób nie zasługuje na nic. Oczywiście nadaje się tylko do pracy, najlepiej fizycznej, za darmo i nagradzać by ją można samymi pogardami. Jednak młoda dziewczyna, bardzo piękna zyskuje sympatię dwóch chłopców, bliźniaków. Może się to wydawać oklepane, nie przeczę. Jednak naprawdę polubiłam tę dziewczynę. Wydawała mi się skromna, ale ze złotym sercem. Nie wiedziała jak żyć, bo matka nie dawała jej przykładu, dlatego też często chciała się przypodobać innym, by być lepszą... Mogłabym dużo o niej opowiadać, o tym, co ją spotkało, ale nie chcę zdradzać Wam za wiele. 
Bracia - Preston i Cole. Przystojniacy, a jakżeby inaczej. Lubią bawić się z ubogą meksykanką. Jednak gdy zaczynają dorastać, dziewczyna obu chłopcom zaczyna podobać się jako dziewczyna i tak wzdychają do niej oboje. Czy ich polubiłam? Hm. Cole wydawał się w porządku, chociaż jego rozrzutne życie, pod względem kobiet, nie podobało mi się. Za to Preston.... Od początku powieści moje serce biło dla niego. Wydawał się idealny i prawie taki był. Strasznie się zżyłam z nim i odczuwałam każde jedno uczucie, które przeżył on na sobie. Chwilami czułam gulę w gardle i to przytłaczające uczucie, które nie dawało mi odetchnąć. No po prostu mój kolejny, książkowy mąż. :) 
Reasumując chciałam pogratulować autorce wykreowania porządnych postaci oraz fantastycznego Prestona, któremu oddałam swoje serducho na ponad trzysta stron. :) 

"Bardzo trudno znaleźć szczęście, kiedy człowiek czuje, że nigdzie nie ma swojego miejsca."

Emocje - oczywiście, że są. Chwilami chciało mi się śmiać - chociaż nie często. A momentami było mi tak potwornie smutno, głównie z powodu przeszłości Mii oraz tego, co czuł Preston. Było mi ich tak żal, że jest to aż dziwne. Trójkąt jak nic, a mi zachciało się emocjonować podczas lektury? No niestety, czasem proste, przereklamowane tematy budzą najwięcej emocji... Ciesze się jednak, że pojawiły się te emocje, naprawdę. Bo bez nich ta książka tak naprawdę nie istniałaby pod oceną "jedna z lepszych".
Dodatkowo powieść zawiera kilka przesłań, napisanych między wierszami, których oczywiście Wam nie zdradzę. To zadanie dla Was. Przeczytać te lekturę i zrozumieć, co chce nam przekazać autorka. Pod tym względem na pewno nie będziecie zawiedzeni. 
Czytając Bez pożegnania nie powinniście obawiać się znudzenia. Pisarka zadbała o to, by nas zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, za co ode mnie należy jej się kolejna pochwała. :) 

Reasumując uważam, że jest to jedna z lepszych powieści z oklepanym tematem trójkąta miłosnego. Spodobała mi charakterystyka bohaterów, a emocje wzięły górę. Oczywiście Prestona Wam nie oddam, ale możecie wziąć sobie Cole'a, jeśli chcecie. :P 
Zawiera przesłanie między wierszami, o którym warto pamiętać całe życie, tym bardziej mając między innymi do czynienia z osobami innej narodowości. Coraz więcej osób o tym zapomina i powstają niemiłe sytuacje, niestety... Dlatego zapamiętajcie te książkę i postarajcie się przeczytać, a nie pożałujecie. Jestem niemal pewna, że części spodoba się na pewno. :) 

Czytaliście może Bez pożegnania? Jakie są Wasze wrażenia? A może polecacie inną powieść autorki? I co w ogóle sądzicie o piórze Mii Sheridan? Lubicie? 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję  
https://pl-pl.facebook.com/edipresseksiazki/

28 komentarzy:

  1. Jak dla mnie, tutaj ten trójkąt był całkiem inny - przedstawiony w nowy, świeży i przede wszystkim lekki sposób. Bohaterka od początku wiedziała czego i kogo chce :) świetna książka <3

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie średnio się podobała, nie zachwycałam się nią tak jak inni czytelnicy. Ale przede mną jej nowość, więc mam nadzieję, że będzie mi się podobała :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i niestety według mnie, nie jest to zła książka, ale najsłabsza tej autorki.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam autorkę i dotychczas przeczytałam wszystkie książki z tej "serii" , nie uważam jednak że była to najsłabsza pozycja. Pokochałam bohaterów, zżyłam się z nimi i ciężko mi było się z nimi rozstawać :) Czekam na kolejne książki Sheridan :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś gdy będę czytać coś z tego gatunku dam szansę książcę , jednak nie w najbliższym czasie ;)

    Pozdrawiam
    http://ksiazki-czytamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam autorki ;) A książka sama nie wiem, może jak będę miała okazje to przeczytam, ale nie obiecuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, teraz gdy tak wiele wspaniałych książek jest to ciężko znaleźć na każdą jaką by się chciało...

      Usuń
  7. Nie dla mnie. KOmpletnie nie kupuję tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam w planach poznania twórczości tej autorki.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Niby okładka tej książki jest podoba do reszty książek autorki "Bez" a mimo to zmiana wydawnictwa zrobiła swoje. Nie podoba mi się kompletnie "ściemniony" obraz (jeśli mogę tak napisać). Coś mi tu nie gra i niestety jest dużo gorsza. Natomiast jeśli chodzi o treść, to mnie podobała się bardzo. Nie mogłam się oderwać, ciągle byłam ciekawa co dalej. Po prologu byłam pewna, że bohaterki nie polubię, ale potem mnie zaskoczyła i rozumiałam ją. Może nie wszystkie jej decyduje, ale po części czułam jej ból. Autorka kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu jak świetną jest pisarką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka nie jest najważniejsza. Wiadomo, że jak zmiana wydawnictwa to nie mogą skopiować od Otwartego... ;/ Treść się liczy i szczerze mówiąc mi się spodobała i tak, masz całkowitą rację - udowadnia nam po raz kolejny, że jest świetną pisarką. ;)

      Usuń
  10. Uwielbiam pióro Mii Sheridan i czytałam wszystkie jej książki. Ta czeka na mnie, jak tylko się obronię, biorę się za nią :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tej autorki.Chciałabym, ale jest nam nie po drodze

    OdpowiedzUsuń
  12. Po takiej recenzji nie ma innego wyjścia jak przeczytać samemu :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)