Przychodzę dziś do Was z recenzją
książki, która kompletnie nie pasuje do pochmurnych, deszczowych dni, ale jest
na nie prawie idealna. Dostałam ją od zaprzyjaźnionej blogerki Adrianny z
Tajemnicze książki, do której zapraszam Was już teraz, klikając TUTAJ otworzy
się Wam druga karta z jej blogiem. A więc. Sporo czasu leżała na mojej półce,
kiedy wyciągnęłam ją wyżej, do tych, które aktualnie czytam, bądź są w stosie
do przeczytania w najbliższym czasie. Nie wiedziałam, czego się po niej
kompletnie spodziewać, więc była to dla mnie nie lada gratka.
Claire Cook – urodziła się w
Aleksandrii w stanie Wirginia. Ma siedmioro rodzeństwa. Swoją pierwsza powieść pisała
w samochodzie czekając na powrót córki z pływalni. Jej powieść Facet z
ogłoszenia – został zekranizowany. Obecnie mieszka z mężem i psem w
Massachusetts.
Claire Cook – W pełni lata
Bella – stylistka, kosmetyczka –
ma to we krwi. Jednak nie spodziewała się, że Craig – jej były mąż, którego
nadal darzy uczuciem zwiąże się z jej… przyrodnią siostrą. Pała nienawiścią do
obojga, jednak w pewnej chwili zaświeca się lampka. Kobieta postanawia, że czas
zmienić swoje życie. Poznaje Seana, który pomaga jej w biznesie. Mimo iż
wypierają się, chyba nie tylko interesy ich łączą… Czy kobieta zapomni o swoim
byłym mężu? Czy przestanie go kochać, a siostrę nienawidzić?
Zaczynając jak zwykle od okładki,
musze przyznać, że ma w sobie coś z lata. Jasne barwy, które są przyjemne:
błękit, zieleń czy biel komponuje się fantastycznie z upalnym latem. Rower,
kapelusz, torba – mi kojarzy się z beztroskimi latami, w których nic mnie nie
trapiło i mogłam spędzać cały dzień siedząc na zewnątrz, na słońcu i bawić się –
jak dziecko.
Co do samego wydania nie mam
zastrzeżeń, literówek nie zauważyłam. Jest to wydanie kieszonkowe (czyt. pomniejszone)
wydanie, które ma więcej stron, mniejszą czcionkę, chociaż na okładce napisane
jest „duża czcionka”. Jak na takie wydanie, jest całkiem przyzwoicie. Odstępy
są zachowane, więc czytało mi się szybko i przyjemnie.
"- W życiu wszyscy popełniają głupstwa, Bello."
Z kolei przechodząc do samej
autorki, z którą nie miałam do czynienia… Musze przyznać, że całkiem tak źle
nie było. Owszem, jakieś zgrzyty były, nie sposób o nich nie wspomnieć, ale jak
na kolejnego nowego autora jest nawet bardzo dobrze. Jedyne, co mnie raziło, to
to, że na początku nie mogłam zgrać się z tym, co pisała pani Cook. Jakoś nie
potrafiłam wejść w rytm stylu autorki, który nie jest najgorszy. Prosty w
odbiorze, który sprawia, że czyta się naprawdę szybko. Banalny język, który
jesteśmy w stanie bez żadnych przeszkód rozumieć. Niestety nie mogłam wejść do
świata bohaterów, bo gdzieś tam daleko w mojej duszy, ale jednak, myślałam o
swoich przyziemnych sprawach, które utrudniały mi skupienie się stricte na
książce. Lektura nie pozwoliła mi przeżywać wszystkiego, co przechodzą
bohaterowie – ale nie od razu przecież Kraków zbudowali – może z innymi
powieściami jest inaczej. Niemniej jednak sama pisarka pokazała swój potencjał
i go wykorzystała. Z czego ogromnie się cieszę.
Gdyby zapytano mnie o postacie,
jakie były, miałabym z tym nieco kłopotu. A mianowicie wiem, kto, co i jak, ale
wydawało mi się to trochę nierealistyczne. Tylu kosmetyczek, stylistów,
fryzjerów w rodzinie? To trochę mało wiarygodne, bo przeważnie zawsze jest chociaż
jedna osoba, która ma odmienny sposób postrzegania świata, która czymś innym
się interesuje. No, ale mniejsza. Nie byli płytcy, ale nieco niedopracowani.
Czasami ich zachowanie było tak przewidywalne, że to mnie Az bolało. W sumie
przewidziałam koniec książki, mimo iż później autorka próbowała wyprowadzić
mnie na manowce – ja się nie dałam. Co do samej Belli jestem skłonna zrozumieć
jej ból, frustrację… Nie każdemu zdarza się taki przypadek jak naszej głównej
bohaterce. Denerwowało mnie to, że ciągle malowała usta inną szminką, innym
odcieniem – no ileż można mieć tych pomadek do ust? Ale okej. Zaś z kolei
przechodząc do Seana zjawił się jak grom z jasnego nieba. Nie wiadomo skąd, po
co, na co i czemu tak nagle. Ale jego pojawienie się dodało nieco tempa w
lekturze, więc za to mu chwała. Reszta bohaterów tak jak i Sean, czy Bella
jakoś nie zyskali mojej sympatii. Wyjątkiem była Perełka/ Cannoli. Ona mnie w
sobie rozkochała. Ale nie zdradzę Wam, kto to – sami musicie sięgnąć po lekturę
i się dowiedzieć.
"- Miłość jest grą bez zasad. Wydaje mi się, że tak to się tłumaczy."
Jak wspominałam, momentami
książka wydaje się mocno monotonna – bo nie ma w lekturze żadnej akcji. Czasami
ostrzejsze teksty są tym motorkiem, a czasami po prostu nic. Czytałam ją na
raty, tak – ja czytałam na raty. Nadszedł wrzesień, pełno szkolnych obowiązków,
studniówka, egzamin zawodowy, matura – wszystko, co kiedyś wydawało się odległe
jest tuż za rogiem, a mnie ubyło ¾ wolnego czasu, co miałam jeszcze w zeszłym
roku szkolnym. Mimo wszystko walczę. Pomimo deszczu za oknem, dokończyłam
czytać powieść i jakie są moje wrażenia? Najgorsza nie jest, najlepsza też nie.
Gdzieś tak po środku. Chwilami idzie się zaczytać, jednak żadnych wartości mi
nie przekazała, niczego nie nauczyła, zwykły zapychacz czasu i oderwanie się po
części od prywatnego naszego bajzlu.
Powieść o nieco zdesperowanej,
złej głównej bohaterce, która nie potrafi otrząsnąć się z rozwodu. Nie potrafi
zaakceptować sytuacji, w jakiej się znalazła. Jednak w pewnym momencie decyduje
się na zmianę. A kilka ich będzie. Ta książka to perypetie kobiety, która
mogłaby być któraś z nas, jeśli macie takie upodobania, jak Bella.
Reasumując polecam ją wszystkim,
których deszcz za oknem irytuje tak bardzo, że potrzebujecie nie
uzależniającej, banalnej historii na zbicie złego humoru. Książka, która wpuści
do waszego życia na chwilę trochę słońca, które przebije ten deszcz za oknem.
Mam pytanie do Was, czy
czytaliście tę lekturę? Jakie macie o niej zdanie? Chociaż bardziej ciekawi
mnie to, czy polecacie jakiś inny tytuł tej pisarki? Piszcie śmiało!
Tak, mnie deszcz i zimno irytuje! Z chęcią poszukam więc tej książki.
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mnie to cieszy. ;)
UsuńMam w swojej biblioteczce, ale nie udało mi się jeszcze przeczytać :)
OdpowiedzUsuńRozumiem. W takim razie czekam wytrwale na recenzję. ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCzasami takie banalne historie są najlepsze na jakieś ponure dni.
OdpowiedzUsuńOczywiście. ;)
UsuńO nie, absolutnie nie :P "zła, rozgoryczona bohaterka... rozwód...." :P bleh :P
OdpowiedzUsuńOj Kitty... ;d
UsuńRodzina stylistów i fryzjerów? Z góry widać, że to raczej lekka lektura. Kiedyś może do niej sięgnę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ci się spodoba, o ile po nią sięgniesz. ;)
UsuńNiezły trójkącik... a miłości, jak na wojnie, wszystkie chwyty dozwolone, więc nic dziwnego, że to gra bez zasad.
OdpowiedzUsuńCieszę się,że mimo minusów nie skreśliłaś książki w swoich oczach :) Recenzja jak zawsze pięknie napisana! :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję Tobie. ;)
UsuńW taką pogodę to tylko kocyk, herbata i dobra lekka książka :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak. ;)
UsuńPrzy tytule można się ogrzać :D
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Można. ;)
UsuńZaprzyjaźnię się z nią jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńSuper. ;)
UsuńNie wiem jak to się stało, ale nigdy o tej książce nie słyszałam. Rzadko podoba mi się taka tematyka, ale w tą zimną jesień, chętnie podejmę się wyzwania, by eksperymentować z literaturą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wiktoriaczytarazemzwami
W takim razie bardzo się cieszę. ;]
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej autorce, a i sam tytuł książki wydaje mi się nieznany. Ale faktycznie w taką pogodę warto zaopatrzyć się w lekką książkę, która będzie przypominała o lecie. ;)
OdpowiedzUsuńWarto. ;)
Usuń