środa, 8 lutego 2023

Jenny Downham - Zanim umrę

 Dzień dobry...

Czy wracacie do książek, które kiedyś czytaliście? Czy są to pozycje, których nie daliście rady skończyć, czy też może zrobiły na Was takie wrażenie, że chcieliście do niej powrócić? Ja powróciłam po latach do tej historii. Nie znajdziecie pierwszej recenzji - czytałam ją bodajże w okolicach wakacji przed założeniem bloga. A blog ma swoje początki w roku 2014, w grudniu. O kurczę, to nawet się pomyliłam, nie wiem dlaczego, ale kojarzyło mi się, że czytałam ją w 2016 roku. Niemniej jednak chciałam bardzo mieć ten egzemplarz w swoich zbiorach. Jest niedostępny, więc musiałam odkupić na olx czy vinted, już nie pamiętam. Najważniejsze, że jest ze mną. Przejdźmy może już bez przedłużenia do dalszej części postu. 

Jenny Downham - urodziła się i wychowała w Hertfordshire jako najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Po studiach aktorskich zaczęła pracę w niezależnym teatrze. Siedem lat występowała w najróżniejszych miejscach w Anglii - domach opieki, świetlicach, więzieniach.
Pisaniem na poważnie zajęła się w 2002 roku. Rok później zaangażowała się w Centerprise Literature Development Project w Hackney i zaczęła uczęszczać na warsztaty prowadzone przez Jacoba Rossa. Niedługo potem dołączyła do grupy pisarzy, dzięki czemu zyskała wsparcie kolegów po piórze oraz możliwość wymiany poglądów.
Jenny mieszka we wschodnim Londynie. Ma dwóch synów.

Jenny Downham - Zanim umrę



Każdy musi umrzeć.
Szesnastoletniej Tessie zostało zaledwie kilka miesięcy życia, więc rozumie to lepiej niż inni.
Przygotowała jednak listę dziesięciu rzeczy, które chce zrobić przed śmiercią.
Na pierwszym miejscu umieściła seks. Termin – tego wieczoru.

Okładka książki jest utrzymana w szarym odcieniu, który w połączeniu z tytułem kojarzy się faktycznie ze śmiercią, kończącym się życiem... Widzimy dziewczynę, która spogląda na nas  smutnym wzrokiem, pełnym bezsilności i niezrozumienia. Nie posiada skrzydełek, więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla naszego oka. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Jest to drugie wydanie, z roku 2016, przynajmniej ten egzemplarz, który posiadam. Podzielona została na rozdziały, jedne są krótsze, drugie dłuższe. Naszymi oczami oczywiście jest Tessa. Ma ponad trzysta stron.

Drugi raz spotykam się z piórem autorki, przy tej samej pozycji. Muszę przyznać, że czytało się szybko i lekko, ale czy przyjemnie... Nie do końca, a to ze względu na treść, jaka na nas czeka... Niemniej nie miałam jakichkolwiek blokad podczas lektury, a to na plus. Coś pamiętałam, zaczynając ją. Sporo jednak uleciało z mojej głowy, co jestem w stanie sobie wybaczyć, przecież to prawie dziesięć lat temu było, a międzyczasie poznałam wiele innych historii. Wciągnęłam się bardzo. Każdy rozdział pochłaniałam jak gąbka, a mój parszywy nastrój wcale się nie zmienił zbyt wiele. Jak widać początki roku nie służą mi za bardzo. Często mam tak, że w drodze gdziekolwiek, zastanawiam się, czemu ten świat jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego choroby są nie do wyleczenia i często spotykają osoby, które są dobre, w życiu muchy by nie skrzywdziły? Albo chociażby maluszki, które się rodzą już z piętnem bliskiej śmierci... Nigdy tego nie zrozumiem... Tak samo w przypadku naszej bohaterki, ma dopiero szesnaście lat, całe życie przed nią, a ona wie, że jeszcze tylko chwilka i już jej nie będzie. To przykre, cholernie wręcz niesprawiedliwe. Bardzo Wam polecam, ponieważ napisana jest naprawdę przystępnym piórem. 

Główna bohaterka, Tessa, nie jest w dobrej kondycji psychicznej i nie ma co się temu dziwić. Każdy, kto żyje z piętnem uciekającego czasu, zbliżającego się niebezpiecznie, gdzie nie przeżyła prawdziwego, dorosłego życia... Jest przykre. Niesprawiedliwe. Ciężkie. Śmiało stwierdzam, że cierpiała na depresję. Mimo iż nie zawsze chciała ją pokazać... Tak naprawdę jest zrozpaczona i usilnie, niczym ryba bez wody, chciałaby zmienić życia bieg. Przykro mi było czytając o niej, a jeszcze gorzej się czuję, jak pomyślę, ile na świecie jest takich młodych ludzi, którzy z góry nie mają szansy poznać prawdziwego życia. Piszę tę recenzję ze łzami w oczach, pociągam nosem. Nie tylko przeczytanie tej lektury sprawiało mi niewyobrażalną przykrość, bo teraz, jak o niej piszę i znów intensywnie myślę, słone krople same się cisną żeby wypłynąć... Była to dziewczyna, która jeszcze przed śmiercią wyznaczyła sobie listę rzeczy, które chciała zrobić, przekroczyć granice prawa, przekroczyć swoje granice, poczuć coś, czego nie poczuje już nigdy i póki jeszcze jest w stanie to realizuje punkty z listy. Podziwiam ją, bo niektóre z nich były zatrważające, ale... jej nie zależało. Było jej obojętnie... Do momentu, aż poznaje sąsiada Adama.
Jest to chłopak dosyć tajemniczy, który z kolei opiekuje się swoją matką, chorującą na... nie wiemy co. Jednak z biegiem czasu, możemy się łatwo domyślić... Jemu nie jest łatwo, ale wiecie, że nie tylko przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Może i on między innymi poczuł, że musi się i nią zaopiekować? Piękną, młodą sąsiadką, która z biegiem czasu staje się kimś więcej, niż tylko sąsiadką.
Ta relacja nie ma prawa bytu, na dłuższą metę oczywiście. I chyba to tak bardzo boli, zarówno jego, jak i ją...
Na uwagę zasługuje też ojciec dziewczyny, który niemal chce chylić nieba, żeby córce było lżej, żeby nie cierpiała, żeby żyła z nimi dłużej. Poświęca się w stu procentach. I jemu brakuje sił, ale regeneruje je przez chwilę, by znów za moment być przy niej.
Uważam, że bohaterowie zostali dobrze wykreowani, niczego im nie brakuje. Są to takie postacie, które mają wady i zalety, którzy usilnie chcą zmienić coś, uratować, znaleźć sposób - to całkiem normalne w tej sytuacji. Zapałałam do A. i T. sympatią, bardzo... 

"- Nie pozwól mi spaść.
- Trzymam cię.
- Spadam.
- Jestem tutaj. Trzymam cię.
Ale w jego oczach czaił się lęk, twarz skurczyła mu się jakby miał sto lat."

Relacje w tej książce są jej ogromną zaletą. Zarówno między nastolatkami, ale i dziewczyną, a jej najbliższą rodziną. Bratem, tatą, mamą czy nawet przyjaciółką Zoey, która była tak specyficzna... Że nie do końca ją lubiłam. Ale i później jej współczułam, całą sobą. Widzimy, jak napięcie między bohaterami się zmienia wraz z postępującą chorobą. Zauważamy, jak po czasie, gdy jeszcze nie jest za późno, niektóre rzeczy zmieniają się, na lepsze. Myśli naszych bohaterów, słowa czy czyny.
Czyta się tę opowieść jednym tchem, jest tak wciągająca i tak jednocześnie wzruszająca, smutna, przepełniona bólem i cierpieniem... Jest piękna.
Emocji mamy sporo, jesteśmy w stanie je odczuć. Na pewno jest to jedna z tych książek, po którą warto sięgnąć w każdym momencie życia.
Akcja jest dynamiczna, nic się nie wlecze. A kilkadziesiąt ostatnich stron, wbija w fotel i to dosłownie. Mnie pękało serce... 

Niezwykle trudna opowieść o śmierci. Umieraniu, odchodzeniu... W młodym wieku, gdzie jeszcze całe życie, świat, stoi otworem.
Wzruszająca, powodująca uśmiech przez łzy. Ciężka, bo odczucia Tessy są uwierające, ale tak prawdziwe... Gdy uświadamiałam sobie co jakiś czas, że jest mnóstwo takich osób, które właśnie w tym momencie przeżywają to samo... Masakra. Po prostu. Ciężko mi było czytać bez jakichkolwiek emocji tę lekturę. Nie ma wad, opisuje życie takim, jakim jest. Nie koloryzuje rzeczywistości. Pokazuje jej najgorsze odcienie... 

"W walentynki okazało się, że mam anemię już dwanaście dni po transfuzji krwi.
- Co to znaczy? - spytałam lekarza.
- Zbliża się koniec - odparł.
Coraz trudniej jest mi oddychać. Cienie pod oczami się pogłębiły. Moje usta wyglądają jak plastik rozciągnięty nad jakąś bramą."

Reasumując uważam, że jest to jedna z wartościowszych lektur, o których warto pamiętać. Daje nam do myślenia niejednokrotnie. Przypomina nam, co tak naprawdę w życiu jest ważne i jak należy postępować. Przecież nie każdy ma szansę, by żyć...
Mam w głowie totalny mętlik, bo to już druga książka, tak dobra, jaką udało mi się przeczytać w nowym roku, a mamy dopiero styczeń. Świadomie wybrałam ten tytuł na swoją lekturę, wiedziałam, że nie będzie łatwo, że trzeba przypomnieć sobie to, co kiedyś zachwyciło mnie i dałam jej osiem gwiazdek. Nadal tak jest. A teraz dodatkowo chcę obejrzeć film, który powstał na podstawie tej książki. "Niech będzie teraz" - obejrzałam zwiastun i aż rozbolał mnie brzuch. Będę ryczeć, ale trudno. Musze go obejrzeć.
A Wam POLECAM Z CAŁEGO SERCA.

1 komentarz:

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)