Dzień dobry!
Przychodzę do Was z recenzją książki, która swoje odczekała na mojej półce. Wrzesień jest miesiące, w którym jak możecie powoli zauważać, odczytuje swoje zaległości z x czasu z biblioteczki. Poza tym, większość blogów publikuje recenzje z nowościami, a ja chciałabym, by też o tych nieco starszych pozycjach było głośno. Nawet o tych, wydanych rok, dwa czy trzy lata temu. Znajdziecie u mnie nie tylko nowości, które zainteresowały mnie szczególnie, ale i te książki, które kiedyś kupiłam bądź dostałam, bo bardzo chciałam je przeczytać. To teraz mam czas i to nadrabiam. Ale, do rzeczy. Dzisiaj na tapetę wchodzi Augusta Docher, zwana również Beatą Majewską. Jak się potoczyło moje kolejne spotkanie z piórem tej pisarki?
Beata Majewska - vel Augusta Docher - autorka Anatomii uległości, a Eperu to jej debiut. Dostępna jest również kontynuacja - Habbatum oraz trzeci tom. Mówi o sobie: plastyczka, księgowa, manicurzystka i pisarka. Da się być kilkoma kobietami na raz? Da się. Trzeba tylko chcieć.
Augusta Docher - Kryształowe serca
Fabiana jest studentką, zarabia jako fotomodelka. Gdy dostaje intratną
propozycję kilkutygodniowej sesji zdjęciowej na Ukrainie, odrzuca ją bez
namysłu, gdyż nie chce sama wyjeżdżać z kraju. Nie przypuszcza jednak,
że jej życie już nie zależy od niej.
Zostaje uprowadzona i uwięziona w luksusowej posiadłości na Lazurowym
Wybrzeżu. Porywacz okazuje się kazachskim miliarderem, jednookim
gangsterem. Dba, by dziewczynie niczego nie brakowało – niczego oprócz
wolności i wiedzy dotyczącej powodów porwania i dalszych losów.
Jednak ona jest uparta i nie zamierza się poddać. Powoli, stopniowo,
skrawek po skrawku, zdobywa informacje, ale nie spodziewa się, że prawda
okaże się tak groźna, nierzeczywista i wstrząsająca.
Zaczynając od okładki, chciałabym zaznaczyć, że w wydawnictwie Novae Res, były dwie. (O więcej nie wiem, jedna niebieska, na lubimyczytać aktualnie widniejąca to ta nowa, ta u mnie na zdjęciu bodajże stara. :))
Widzimy z lewej strony mężczyznę z zakrytym okiem, niczym pirat, a z prawej kobietę, czyżby głęboko zamyśloną? Możliwe. Całość tonie w bieli z delikatnymi wstawkami. Książka posiada skrzydełka, co moim zdaniem jest na plus. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce, a na drugim kilka polecajek. Czcionka jest duża, dzięki czemu tekst jest przejrzysty, ale i marginesy i odstępy między wersami został zachowane. Literówek brak. Stronice są kremowe. Książka podzielona na rozdziały, które nie są ani za długie, ani za krótkie. Ogólnie wydanie oceniam na dobre.
Jest to moje kolejne już spotkanie z pisarką i śmiało mogę powiedzieć, że wiem, na co stać pisarkę. Wiem, co potrafi zrobić z czytelnikiem, ponieważ dwukrotnie doświadczyłam ogromnego wstrząsu i kaca po przeczytaniu dwóch powieści... Mowa o "Zdążyć z miłością" oraz "Zapisane w chmurze". Te dwie historie mnie po prostu rozbiły. Sięgając po recenzowaną dziś lekturę, nie do końca wiedziałam, co dostanę. Spodziewałam się trochę lekkiej lektury i... taką dostałam. Nie zostałam jednak rażona piorunem, nie płakałam i nie było efektu wow. Było po prostu dobrze. Pióro pisarki jest lekkie i przyjemne w odbiorze, pochłania się kolejne rozdziały jak gąbka wodę, a sama lektura jest na jeden dzień. Bo ja zaczęłam ją czytać w niedzielne przedpołudnie i skończyłam w okolicach czternastej? Więc kilka godzin... Idealnie może się nadawać na te jesienne wieczory, jakie są teraz przed nami, ale i nie tylko. Lubię sposób, w jaki pisze Beata vel Augusta - za każdym razem jestem w stanie się zaczytać. Tym razem też tak było, ale...
Ale... Na samym początku i to tak trwało gdzieś do połowy książki - nie byłam szczególnie zachwycona. W ogóle miałam wrażenie, że kompletnie nic się nie dzieje, oprócz tego porwania i próby ucieczki naszej bohaterki. Nużyło mnie to. Aż w pewnym momencie nastąpił przełom. Akcja nabrała tempa, rumieńców... Ja także. Kiedy stykała się nasza Fabiana i Karim, czuć było te iskry. Ale nie było takich scen zbyt wiele, dopiero im dalej w las, tym lepiej. Muszę zaznaczyć, że pojawiają się tutaj przekleństwa i sceny plus osiemnaście, jednak są one dość dobrze napisane, ze smakiem, pomijając panie z burdeli. Bo i tu takie się pojawiają. Jednak, gdy sięgniecie po książkę, będziecie wiedzieć, o jakie sceny ze smakiem opisane mi chodzi. Aż chciało się to czytać. Było sielsko, romantycznie krótkimi chwilami, aż przyjemnie. Ale są też momenty, gdzie jest nudno, źle i groźnie, i to ostatnie jest najciekawsze. Gdy akcja ma niebotycznie szybkie tempo, z wypiekami na twarzy śledziłam kolejne wydarzenia. I to mi się podobało najbardziej.
Nasza główna bohaterka, Fabiana, chwilami mocno mnie irytowała. Z jednej strony nie wiem, jak ja sama bym postąpiła na jej miejscu, więc zbliżająca się do niej depresja to coś całkiem normalnego, z drugiej zaś strony, nie wiem, czy dałabym radę mimo wszystko jakoś na to wszystko pozytywnie spojrzeć. Z drugiej strony to, co zostawiła w Polsce... No też nie zachęca. Ale więcej Wam nie zdradzę, bo jak się wygadam, to nici z przyjemności poznawania kolejnych krętactw rodziny. Bo przecież w każdej rodzinie są tajemnice, które nigdy nie powinny zostać odkryte, prawda?
Mamy tutaj także Karima, naszego pirata. Jest to postać taka wiecie, na pierwszy rzut oka, wcale nie groźna. Gdy czytałam kolejne opisy, wcale nie wydawał się jakimś porywaczem, bandziorem, cokolwiek mogłoby to być. Ba, nawet zaczynałam go lubić, jednak nie wiedziałam, co nim kieruje i gdy powoli odkrywałam jego demony, tu już zaczęły się problemy. Finalnie, mimo wszystko podarowałam mu swoją sympatię i tak samo Aliji. Jest to dziewczyna pracująca u niego, jej zadaniem jest towarzyszyć Fabianie. I za to, jaka była - polubiłam ją również. A co, gdyby powstała o niej osobna powieść? Poczytałabym o jej losach, z miłą chęcią.
Ogólnie bohaterowie zostali wykreowani dość dobrze, są realni, różni charakterem. Każdy z nich coś ukrywa, co każdego dnia, wbija drzazgę jeszcze głębiej...
Tak jak pisałam wyżej, nie czułam palety emocji. Czasami była to irytacja na główną bohaterkę, lub inne postacie. Dopiero, gdy zaczęła się akcja, czyli gdzieś za połową, poczułam rumieńce na policzkach. Poczułam, jak akcja pędzi przed siebie i podobało mi się to. Bo na samym początku była nuda. Jednak autorka uratowała sytuację. Tak myślę, co jeszcze mogłabym powiedzieć Wam o tej książce...
Widzimy tutaj różne relacje... Te toksyczne, ale i te potrzebne. Szczególnie skupiałam się na relacjach, bo sama je dość mocno cenie w życiu. Mamy tutaj przyjaźń, miłość (w wielu odcieniach), żal. To wszystko jest prawdziwe. Nie czułam tego wszystkiego całą sobą, ale co nieco odczuwałam, dlatego określam tę książkę, jako dobrą. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać.
Reasumując jest to historia, która śmiało mogła się wydarzyć. Wiele do tej pory istnieje porwań, gdzie kobiety są izolowane, w lepszych czy gorszych warunkach... Fabiana miała szczęście. I to ogromnie wielkie szczęście. Jednak nikomu nie życzyłabym takiego losu, jaki miała. Uważam też, że śmiało mogę Wam polecić tę książkę jako przerywnik od cięższych gatunków. Czyta się szybko i lekko, więc teraz te długie jesienne wieczory są ku temu idealną okazją. Jeśli nie znacie książek Augusty vel Beaty - śmiało zachęcam, na początek jest to dobra powieść, przed tymi cięższymi, w których można poczuć ogrom emocji. Polecam.
Czy mieliście okazję poznać tę książkę? Jak Wasze wrażenia? :)
Ogólnie to zaciekawiła mnie recenzja, przeczytam książkę :)
OdpowiedzUsuńWątpię, że przeczytam tę powieść.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie sądzę, żebym przeczytała tą książkę. Jakoś nie są to klimaty, w których dobrze się odnajduję.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki te autorki, muszę kiedyś nadrobić z ciekawości. Chociaż nie do końca są to moje klimaty czytelnicze, pióro tej akurat autorki chciałabym poznać.
OdpowiedzUsuńCzytałam i podobała mi się 😊 A swoje zaległości to chyba w okolicach grudnia nadrobię. Może... 😁😂
OdpowiedzUsuńCzytałam ją ale pod inną okładką i uważam, że to świetnie napisana historia :)
OdpowiedzUsuń