Witajcie!
Przychodzę do Was z recenzją książki, na którą dłuuugo czekałam. Polubiłam się z autorką i jej serią Willa pod Kasztanem i nie ma co mówić, tęskniłam za bohaterami, ale samą fabułą, przy której mogłam się totalnie zrelaksować.Przejdźmy jednak do recenzji, która nie będzie za długa, jednak mam nadzieję, że uda mi się Was przekonać do sięgnięcia po nie tylko ostatni tom, ale całą serię. :)
Krystyna Mirek - jest autorką powieści obyczajowych, które czytelniczki kochają za wartką akcję, ciepły humor i życiowe obserwacje, pozwalające im utożsamiać się z bohaterami. Z wykształcenia jest polonistką. Pisanie było jej pasją, a stało się także zawodem i sposobem na realizację marzeń.
Zaczynając od okładki jak zwykle, jednak tom pierwszy i drugi najbardziej przypadł mi do gustu pod względem graficznym. Ta jest jesienna, widzimy już brązowo żółte liście na drzewach, a całość okraszona jest pomarańczowym kolorem. Kolor ten jest przyjemny dla oka, rozpromienia nasze brzydkie, szaro bure dni. :) Książka nie posiada skrzydełek, a co za tym idzie, nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Grzbietem idealnie pasuje do pozostałych tomów, różniąc się jedynie jego kolorem. Strony są kremowe, a czcionka duża, dzięki czemu nasze oczy nie męczą się zbyt szybko.Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Jest to moje kolejne spotkanie z autorką, ale wiem na pewno, że nie ostatnie. Bardzo polubiłam płynny, lekki i przyjemny styl, jakim posługuje się pani Krystyna. Czytając historię dziejącą się pod Kasztanem, po prostu odpływałam. Czułam się jak Kochanowski pod swoją lipą. Czułam się dobrze, byłam odprężona - a przecież właśnie tego człowiek potrzebuje. Spokoju i relaksu od dnia codziennego. Od wszystkich problemów, tragedii... Dlatego niezmiernie się cieszę, że dostałam akurat w prezencie tę książkę (za co Adzie, Kasi i p.Basi) pięknie kolejny raz dziękuję.
Wydaje mi się, że śmiało mogę KAŻDEMU polecić pióro autorki, bo wydaje mi się, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Czytając, nie ma mowy o jakiejkolwiek blokadzie, która uniemożliwiałaby nam czytanie. Wręcz przeciwnie. Powieść jest na tyle intrygująca, że czyta się z zapartych tchem dalej i dalej, aż... doczytujemy do ostatniej kropki.
Mogłabym powiedzieć, że znam tych bohaterów na wylot. Jest ich sporo, ale każdego pamiętam, jednak nie każdego lubię tak samo... Co się zmieniło w mojej opinii? Jak to było w tej ostatniej części? Cóż, myślałam, że losy kilku z nich potoczą się całkiem inaczej, jednak wyszło tak, że tego się kompletnie nie spodziewałam. Ale to dobrze, zaskoczenie jest tu mile widziane, jeśli znacie postacie i czytaliście poprzednie części.
Babcia Kalina - to za nią najmocniej tęskniłam, co gorsza, nie było o niej zbyt wiele w tej książce. Cieszę się, że na stare lata ułożyła sobie życie tak, że jest szczęśliwa i czerpie z każdego dnia garściami. Mimo problemów, jakie się zdarzają, dzielnie walczy, pomaga, nie poddaje się. Za to ją cenie. I kocham za to, że po prostu jest, taki ideał każdej babci, która czekałaby na nas z obiadem, uśmiechem i obecnością...
Patrycja i Iwona, dwie jej synowe - nie zrobiły na mnie totalnego wrażenia, tak samo jak i Blanki. Antek również w tym tomie jakoś... nie podziałał na mnie czarująco.
Tutaj Bartek, Ania, Dorota, Konstanty i Magda zrobili na mnie wrażenie. Tego pierwszego podziwiam za ogromną determinację, tę drugą z kolei za to, jaka jest. Dorota, jako wdowa za życia małżonka i wdowa po nim - uważam, że dawno powinna się rozwieść, jednak z pewnością trudno jej było zerwać tok myślenia, który był jej wpajany przez długie lata... Jednak walcząc sama z sobą, postawiła w końcu na siebie i za to jej gratuluję. Kibicowałam jej od samego początku. Konstanty zszokował mnie i odniosłam wrażenie, że się jakoś zmienił. Na lepsze, oczywiście. Magdy było mi najzwyczajniej w życiu szkoda, jednak i za nią trzymałam kciuki, by wszystko ułożyło się tak, jak tego pragnie.
Bohaterowie wykreowani są rewelacyjnie. Każdy z nich różni się od siebie, nie są płascy i bez wyrazu. Jednych polubiłam bardziej, drugich mnie, niektórych w ogóle, a co po niektórzy w ogóle nie zrobili na mnie jakiegokolwiek wrażenia.
Fabuła ma swoje odpowiednie tempo. Nie jest ono ani za szybkie, ani za wolne. Usnąć na pewno nie uśniecie, wręcz przeciwnie. Ja byłam na tyle ciekawa, że niemal połknęłam tę książkę. Tak bardzo zafascynowały mnie dalsze losy bohaterów, że trudno mi było się od lektury oderwać. No, dopiero skończyłam po ostatniej kropce.
Książka pokazuje nam jedną z wielu historii, jakie kreśli życie. Bo przecież to, co spotkało bohaterów w Willi pod Kasztanem, tak naprawdę mogło spotkać również nas. Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co ktoś tam w górze dla nas przygotował. Dlatego powinniśmy korzystać z życia, być szczęśliwi, a nie trapić się każdego dnia, bo życie ucieknie nam zbyt szybko przez palce, a później nie będziemy mieli co wspominać, a nawet gorzej, będziemy pluć sobie w brodę za to, że nie wykorzystaliśmy dobrze danego nam czasu.
Cieszę się, że miałam okazję dokończyć tę serię. Zaznajomiłam się z autorką i z pewnością jeszcze kiedyś przeczytam jej powieści - o tym nawet nie ma co dyskutować. Żałuję jedynie, że na targach w Krakowie, w 2019r., nie podeszłam do autorki, gdy stałam w kolejce do Alka. Ale wiem, że w tym nowym, 2020 to nadrobię. Obowiązkowo! :)
Resumując polecam Wam tę historię. Jeśli lubicie spokojne powieści obyczajowe, takie życiowe, ale bez tragedii na kupie - zapraszam serdecznie. Jeśli z kolei znacie pióro autorki - koniecznie musicie poznać serię pod Kasztanem - jest tego warta. Ja się cieszę, że ją poznałam i że dumnie się prezentuje na mojej półce. :)
Przekonałam Was chociaż trochę? Co sądzicie o tej powieści? Mieliśmy okazję czytać ten tom lub trzy pozostałe? A może macie w planach? Podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami! Buziaki!
Przychodzę do Was z recenzją książki, na którą dłuuugo czekałam. Polubiłam się z autorką i jej serią Willa pod Kasztanem i nie ma co mówić, tęskniłam za bohaterami, ale samą fabułą, przy której mogłam się totalnie zrelaksować.Przejdźmy jednak do recenzji, która nie będzie za długa, jednak mam nadzieję, że uda mi się Was przekonać do sięgnięcia po nie tylko ostatni tom, ale całą serię. :)
Krystyna Mirek - jest autorką powieści obyczajowych, które czytelniczki kochają za wartką akcję, ciepły humor i życiowe obserwacje, pozwalające im utożsamiać się z bohaterami. Z wykształcenia jest polonistką. Pisanie było jej pasją, a stało się także zawodem i sposobem na realizację marzeń.
Krystyna Mirek - Światło gwiazd #4
W wilii po kasztanem nastała jesień. W wielkim ogrodzie jak zawsze
pięknie, ale w życiu mieszkańców wiele zawirowań. Pewien mężczyzna,
który częściej niż pod nogi spogląda w gwiazdy, bowiem z zawodu jest
astrofizykiem, wprowadzi sporo zamieszania w życie jednej z kobiet.
Bartek w swoim polowaniu na miłość będzie przekraczał kolejne granice, a
dwie synowe pod jednym dachem mocno dadzą się we znaki spokojnej z
natury babci Kalinie. Zapach szarlotki i smak domowej lemoniady nie
wystarczą, by zaprowadzić pokój. Trzeba będzie użyć mocniejszych
środków. Jak wyprostować zawikłane rodzinne relacje? Czy uda się
wszystkim zasiąść przy wspólnym stole? Kto zostanie w wilii pod
kasztanem? Droga do szczęścia czasem bywa krucha, ale zawsze warto jej
szukać.Zaczynając od okładki jak zwykle, jednak tom pierwszy i drugi najbardziej przypadł mi do gustu pod względem graficznym. Ta jest jesienna, widzimy już brązowo żółte liście na drzewach, a całość okraszona jest pomarańczowym kolorem. Kolor ten jest przyjemny dla oka, rozpromienia nasze brzydkie, szaro bure dni. :) Książka nie posiada skrzydełek, a co za tym idzie, nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Grzbietem idealnie pasuje do pozostałych tomów, różniąc się jedynie jego kolorem. Strony są kremowe, a czcionka duża, dzięki czemu nasze oczy nie męczą się zbyt szybko.Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Jest to moje kolejne spotkanie z autorką, ale wiem na pewno, że nie ostatnie. Bardzo polubiłam płynny, lekki i przyjemny styl, jakim posługuje się pani Krystyna. Czytając historię dziejącą się pod Kasztanem, po prostu odpływałam. Czułam się jak Kochanowski pod swoją lipą. Czułam się dobrze, byłam odprężona - a przecież właśnie tego człowiek potrzebuje. Spokoju i relaksu od dnia codziennego. Od wszystkich problemów, tragedii... Dlatego niezmiernie się cieszę, że dostałam akurat w prezencie tę książkę (za co Adzie, Kasi i p.Basi) pięknie kolejny raz dziękuję.
Wydaje mi się, że śmiało mogę KAŻDEMU polecić pióro autorki, bo wydaje mi się, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Czytając, nie ma mowy o jakiejkolwiek blokadzie, która uniemożliwiałaby nam czytanie. Wręcz przeciwnie. Powieść jest na tyle intrygująca, że czyta się z zapartych tchem dalej i dalej, aż... doczytujemy do ostatniej kropki.
Mogłabym powiedzieć, że znam tych bohaterów na wylot. Jest ich sporo, ale każdego pamiętam, jednak nie każdego lubię tak samo... Co się zmieniło w mojej opinii? Jak to było w tej ostatniej części? Cóż, myślałam, że losy kilku z nich potoczą się całkiem inaczej, jednak wyszło tak, że tego się kompletnie nie spodziewałam. Ale to dobrze, zaskoczenie jest tu mile widziane, jeśli znacie postacie i czytaliście poprzednie części.
Babcia Kalina - to za nią najmocniej tęskniłam, co gorsza, nie było o niej zbyt wiele w tej książce. Cieszę się, że na stare lata ułożyła sobie życie tak, że jest szczęśliwa i czerpie z każdego dnia garściami. Mimo problemów, jakie się zdarzają, dzielnie walczy, pomaga, nie poddaje się. Za to ją cenie. I kocham za to, że po prostu jest, taki ideał każdej babci, która czekałaby na nas z obiadem, uśmiechem i obecnością...
Patrycja i Iwona, dwie jej synowe - nie zrobiły na mnie totalnego wrażenia, tak samo jak i Blanki. Antek również w tym tomie jakoś... nie podziałał na mnie czarująco.
Tutaj Bartek, Ania, Dorota, Konstanty i Magda zrobili na mnie wrażenie. Tego pierwszego podziwiam za ogromną determinację, tę drugą z kolei za to, jaka jest. Dorota, jako wdowa za życia małżonka i wdowa po nim - uważam, że dawno powinna się rozwieść, jednak z pewnością trudno jej było zerwać tok myślenia, który był jej wpajany przez długie lata... Jednak walcząc sama z sobą, postawiła w końcu na siebie i za to jej gratuluję. Kibicowałam jej od samego początku. Konstanty zszokował mnie i odniosłam wrażenie, że się jakoś zmienił. Na lepsze, oczywiście. Magdy było mi najzwyczajniej w życiu szkoda, jednak i za nią trzymałam kciuki, by wszystko ułożyło się tak, jak tego pragnie.
Bohaterowie wykreowani są rewelacyjnie. Każdy z nich różni się od siebie, nie są płascy i bez wyrazu. Jednych polubiłam bardziej, drugich mnie, niektórych w ogóle, a co po niektórzy w ogóle nie zrobili na mnie jakiegokolwiek wrażenia.
Fabuła ma swoje odpowiednie tempo. Nie jest ono ani za szybkie, ani za wolne. Usnąć na pewno nie uśniecie, wręcz przeciwnie. Ja byłam na tyle ciekawa, że niemal połknęłam tę książkę. Tak bardzo zafascynowały mnie dalsze losy bohaterów, że trudno mi było się od lektury oderwać. No, dopiero skończyłam po ostatniej kropce.
Książka pokazuje nam jedną z wielu historii, jakie kreśli życie. Bo przecież to, co spotkało bohaterów w Willi pod Kasztanem, tak naprawdę mogło spotkać również nas. Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co ktoś tam w górze dla nas przygotował. Dlatego powinniśmy korzystać z życia, być szczęśliwi, a nie trapić się każdego dnia, bo życie ucieknie nam zbyt szybko przez palce, a później nie będziemy mieli co wspominać, a nawet gorzej, będziemy pluć sobie w brodę za to, że nie wykorzystaliśmy dobrze danego nam czasu.
Cieszę się, że miałam okazję dokończyć tę serię. Zaznajomiłam się z autorką i z pewnością jeszcze kiedyś przeczytam jej powieści - o tym nawet nie ma co dyskutować. Żałuję jedynie, że na targach w Krakowie, w 2019r., nie podeszłam do autorki, gdy stałam w kolejce do Alka. Ale wiem, że w tym nowym, 2020 to nadrobię. Obowiązkowo! :)
Resumując polecam Wam tę historię. Jeśli lubicie spokojne powieści obyczajowe, takie życiowe, ale bez tragedii na kupie - zapraszam serdecznie. Jeśli z kolei znacie pióro autorki - koniecznie musicie poznać serię pod Kasztanem - jest tego warta. Ja się cieszę, że ją poznałam i że dumnie się prezentuje na mojej półce. :)
Przekonałam Was chociaż trochę? Co sądzicie o tej powieści? Mieliśmy okazję czytać ten tom lub trzy pozostałe? A może macie w planach? Podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami! Buziaki!
Bardzo lubię ten cykl. 😊
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej autorki ale z pewnością to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tą serie, muszę ją znów przeczytać:)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać książek tej autorki, ale nazwisko już kojarzę. Moze kiedyś uda mi się nadrobić ten cykl.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Serii nie znam, ale z przyjemnością w wolnej chwili to nadrobię.
OdpowiedzUsuń