Dzień dobry!
Przychodzę do Was z kolejną nowością od wydawnictwa WasPos. Mam możliwość przeczytania wielu historii z tegoż wydawnictwa przed premierą... Są wśród nich perełki, o których już tutaj pisałam. Są też historie, które polubiłam, ale nie pisałam o nich recenzji - a wspominałam na Instagramie czy tez Facebooku. Nie mówię, że są złe czy coś, tylko po prostu albo nie miałam czasu napisać o nich recenzji, albo najzwyczajniej w świecie nie spodobały mi się na tyle, bym chciała o nich napisać. Z kolei dziś recenzowana historia bardzo mi się spodobała, mimo swojej prostoty i jak możecie co po niektórzy stwierdzić - schematyczności.
Anett Lievre - tak naprawdę Aneta, mieszkająca od urodzenia
w Kotlinie Kłodzkiej. Szczęśliwa mężatka z prawie dwudziestoletnim stażem oraz
mama dorosłej córki.
Uważa, że dzień bez czytania i pisania, to dzień stracony. Ponadto dumna członkini grup literackich „Force” i
„Czarownice z Wattpada”.
Anett Lievre - Amandine. Pragnienie miłości
Dla Amandine koszmar stał się rzeczywistością. Myślała, że
ucieczka była jedyną drogą, by uwolnić się od codziennego piekła.
Dla Evana zdrada ukochanej żony okazała się ciosem prosto w
serce. Myślał, że ucieczka na inny kontynent pozwoli mu o tym zapomnieć i wieść
spokojne życie.
Czy się pomylili?
Dwie osobowości. Dwie pokaleczone dusze, które los
postanawia splątać na pustkowiu w spalonej słońcem Australii. Niepewni, czy
demony przeszłości ich dopadną, szukają swego miejsca na ziemi, pragnąc miłości
i zrozumienia.
Na okładce tej książki widzimy rudowłosą dziewczynę, którą jest nasza tytułowa bohaterka, Amandine. U dołu widzimy jakieś pustkowia, które również nawiązują do napisanej przez Anett powieści. Jestem bardzo ciekawa, jak będzie prezentować się w wersji papierowej - tak, czytałam kolejny raz ebook, co ja zwykle unikam elektronicznych wersji... Jednak powoli się przekonuje, ale tylko w drodze wyjątku. :) Wiem, że będzie mieć kremowe strony oraz skrzydełka.
Muszę przyznać, że mam dość spory widok na młodych, debiutujących autorów. Ba, sama nawet nim jestem. Jednak przyznać muszę, że nie każdy potrafi wzbudzić we mnie uczucia. Nie każdy potrafi pokazać mi, że napisał dobrą historię i warto o niej mówić, pisać. Tutaj autorce się to udało. Niezmiernie jej gratuluję. Jej debiutancka lektura przykuła moją uwagę swoją... prostotą. Lekkim, pozbawionym blokad językiem dosłownie frunęłam ze strony na stronę. Nie spodziewałam się, że przepadnę i będę na tyle zaciekawiona - że trudno będzie mi się od niej oderwać. A jednak. Cieszę się i mocno trzymam za Anett Lievre kciuki. Oczywiście za pozostałych debiutantów również, ale tutaj widzę ogromny potencjał. Uważam, że autorka ma w sobie coś, co musi ciągle rozwijać i nigdy nie zaprzestawać pisania.
Wiecie, czasami jest tak, że czyta się daną pozycję i nie trafia ona w nasze gusta. A bo mamy zły okres w życiu, a bo faktycznie coś nam nie pasowało, a bo schematyczna itp... Tutaj wielu z Was mogłoby napisać - nic nowego. Jednak ja, zauważyłam w niej potencjał i będę starała się Was do niej przekonać.
Nasza główna bohaterka Amandine - ma krótko mówiąc - przechlapane. Nikt nie zazdrości jej życia u boku męża, na którego wspomnienie włos jeży się na każdej części naszego ciała. Powiem tak. Problem opisywany przez autorkę jest często poruszany w coraz większej ilości napisanych powieści. Tak, nic nowego. Tutaj nawet nie to mnie "oczarowało".
Z kolei Evan, mogę w sumie napisać, że również jest głównym bohaterem. Zdradziła go żona, która kochał bardzo mocno. Po czasie zrozumiał, że to, co robiła ona i to, co on czuł do niej, było nietrafione. Co z tego, jeśli jedna strona kocha zbyt mocno, a druga niekoniecznie? Albo w ogóle? Idzie gdzie indziej... I było mi go potwornie szkoda. Naprawdę. Tak jak i Amandine.
Z jednej strony polubiłam niemal natychmiast tę dwójkę. Z drugiej zaś strony - chwilami irytowali mnie tak bardzo swoim zachowaniem, że aż mi samej trudno było w to uwierzyć. Że raz darzę ich sympatią, a na następnej stronie bym ich ukatrupiła.
Moim zarzutem tutaj może być to, że niektóre relacje zostały trochę niedopisane. Można by było opisać mocniej relacje poszczególnych bohaterów. Chwilami zdawało mi się to bardzo ogólnikowo.
Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale dajmy na to wątek męża Amandine. Rozumiem, mąż jest bardzo wpływowy, ma kasę. Nikt się przed nim nie ukryje. Ale szczerze, dla takiego pokroju jak on nie, ma rzeczy niemożliwych i trochę to, co się wydarzyło, to, że nie odnalazł swojej zony jest trochę nieprawdopodobne... Jeśli uciekła by do Afryki, Rosji czy Polski - ok, rozumiałabym, ale tak? Chociaż z drugiej strony... Najciemniej pod latarnią. Tutaj miałam lekki niedosyt, ale tak, to nie mam zarzutów.
Tak, śmierdzi tu schematycznością. Okej - nie mogę tego obronić. Jednak mimo wszystko autorka tak zgrabnie poprowadziła całą fabułę, że przymykamy oczy na to, co się wydarzy, w sensie, że się domyślamy co się później stanie - tylko korzystamy z dobrodziejstw słów, jakie dostarczyła nam Anett. Ja po prostu przestałam myśleć do przodu i skupiałam się na tekście, który miałam przed sobą. Temperamentni bohaterowie chwilami działali na nerwy, ale dzięki temu, historia miała odpowiednie tempo, dzięki czemu powieść znikła mi zbyt szybko.
Przyznam szczerze, że można by nieco bardziej rozwinąć tę powieść, tak jeszcze z około pięćdziesiąt stron. :) Takie moje odczucie. :)
Muszę przyznać, że czytałam tę historię i mocno trzymałam kciuki za naszych bohaterów. Wierzyłam, że gdzieś tam dla nich istnieje szansa na nowe, lepsze życie. Obserwując relację Evana i Amandine - chwilami miałam wypieki na twarzy. Tak mocno zainteresowałam się tym, kim dla siebie się stają, że wszystko inne przestało się liczyć. Dlatego plus za emocje - odczuwałam je razem z bohaterami - i to jest coś, co nie każdy początkujący autor potrafi we mnie wzbudzić.
Sam los Amandine, która uciekła z sideł męża - ma znaczenie. Nie chce się rozgadywać zbyt wiele na ten temat, ale uwierzcie mi, że warto przeczytać tę lekturę. Może nie wprowadzi do Waszego życia nic nowego, ale sprawi, że się odprężycie i wyruszycie do innego świata.
Reasumując uważam, że warto skusić się na poznanie tej historii. Idealna na wakacje, ale i zimowe popołudnie, czy wieczór. Przeczytacie ja w jeden lub dwa wieczory. Niezobowiązująca historia, którą możecie polubić. Ja polubiłam, nawet bardzo i teraz będę wyczekiwać kolejnych historii, które będą miały wyjść spod pióra Anett. :)
Przekonałam Was choć troszkę? :)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu
Bardzo dziękuję za wspaniałą recenzję❤❤❤ każde sugestia jest dla mnie na wagę złota��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anett Lievre
Fajnie, że mimo schematów, jest to ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńMnie schematy nie przeszkadzają, więc chętnie sięgnę po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńJeszcze się nad nią zastanowię.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Hmm taka książka na jeden wieczór? Czemu nie...
OdpowiedzUsuńSchematyczna czy nie... ważne, by czuło się, że czas spędzony przy książce nie był czasem straconym 😊
OdpowiedzUsuńJa książkę też polecam. Czytałem ją na wattpadzie jak i mam wersję papierową. Uważam że książka jest świetna. Czyta się szybko, treść wciąga od pierwszych stron, wspaniałe opisy. Szczerze polecam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wiktor68
Przeczytałam tę książkę i choć mi się bardzo spodobała, to mam wrażenie, ze czegoś tutaj w opisach brakuje. Czuję taki mały niedosyt, choć nie umiem opisać czego mi tutaj dokładnie brakuje.
OdpowiedzUsuń