niedziela, 22 lipca 2018

Aleksandra Bartosik - Na pożółkłym papierze

Witajcie! 
Gdy tylko zauważyłam lekturę, o której będę dziś Wam opowiadać, od razu zapragnęłam ją poznać. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, co takiego silnego ciągnie mnie do niej. Okładka, opis, a może i sam tytuł? Nie wiedziałam. Bałam się, że debiut ten, bardzo krótki zresztą może nie mieć szansy się rozwinąć, co wiąże się z tym, że i ja będę niezadowolona. Jednak mimo wszystko dałam jej szansę, bo ta niewidzialna siła przyciągała mnie do niej. A więc co mi przyszło ze spotkania w formie pisanych listów? Zobaczcie sami. 

Aleksandra Bartosik - 19-latka, która udowadnia swoimi książkami, że gdy ma się coś mądrego do powiedzenia, wiek nie ma znaczenia. Swoją przygodę z pisaniem zaczęła bardzo wcześnie - gdy miała zaledwie siedem lat. Jest laureatką przeglądów i konkursów poetyckich. [źródło]

Aleksandra Bartosik - Na pożółkłym papierze
Opowieść niezwykła z dwóch powodów. Poznajemy w niej zaskakującą historię dojrzałej już kobiety, której doskwierają konsekwencje decyzji, jaką podjęła przed siedemnastoma laty. Mimo upływu czasu nadal żałuje swojego młodzieńczego, odważnego kroku, który na zawsze zmienił jej dotychczasowe życie. Tego chciała – być wolna i niezależna, ale nie była świadoma, że nigdy nie przestanie kochać mężczyzny, od którego odeszła. Książka Aleksandry Bartosik jest niezwykła również ze względu na specyficzny sposób prowadzenia narracji. Opowieść ma formę listów, które po 17 latach bohaterka pisze do dawnego narzeczonego. Ułożone są one w porządku chronologicznym i zawierają relację z wydarzeń składających się na akcję. Kluczową rolę w książce odgrywają przeżycia wewnętrzne głównej bohaterki – 47-letniej kobiety, której praca zawodowa zastępuje życie prywatne, a samotność doskwiera tak bardzo, że szukając bliskości drugiego człowieka, otwiera się przed mężczyzną, który przed laty był jej bliski. To z myślą o nim podejmuje krok, na który nigdy by się nie zdecydowała… 

Okładka tej książki przedstawia to, co kocham. A raczej pokochała jakieś dwa lata temu, nie całe. Ujrzałam wzburzone morze, a moja miłość natychmiast się pojawiła i została w sercu do końca. Gdy odwiedziłam je w zeszłym roku, szalałam ze szczęścia. I w tym roku, ponownie je zobaczę... <3 
A więc już tutaj książka ma plus, bo przedstawia morze. Widzimy też kobietę, siedzącą na piasku. Długie, piękne włosy. Zapatrzona jest w morze. Ale o czym myśli? Nad czym się zastanawia? A może to ktoś zaprząta jej głowę? 
Książka nie posiada skrzydełek. Literówek w tekście również nie zauważyłam, a czcionka jest duża dzięki czemu czyta się szybko i bezproblemowo. Jest to zasługa również zachowanych odstępów między wersami oraz marginesów.  
Jak dla mnie ta okładka jest właściwa, cieszę się, że mam ją w swoich prywatnych zbiorach. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych wydanych lektur przez Wydawnictwo Psychoskok. 

"Zawsze mówiłeś, że jestem wolnym ptakiem i nikomu nie pozwalam wtrącać się w swoje życie. Śmiałeś się, bo do Ciebie zawsze przylatywałam. Aż do tamtego dnia, kiedy moja niezależność stała się Twoim przekleństwem."

Przechodząc do autorki na wstępie chciałam zauważyć, że jest to debiut, ale... jakże udany! Już od pierwszej strony młoda dziewczyna zainteresowała mnie tym, co napisała. Głupio się przyznać, ale przeczytałam ją w trakcie drogi do pracy, kiedy jechałam niecałe czterdzieści minut. Ta historia tak mnie wciągnęła, że ledwo wysiadłam z busa, a w głowie miałam natłok myśli wszelakich. Debiutantka posługuje się lekkim, prostym i przyjemnym w odbiorze językiem. Nie używa górnolotnych słów, zresztą tutaj to jest zbyteczne, bo ona sama w sobie jest świetna. 
Przyznam się, że ostatnio trafiam na dość dobre powieści, sporo w nich debiutów. Udanych debiutów. Lubię poznawać nowych autorów, bo kto wie, może kiedyś i ja sama będę do nich należeć? Niemniej jednak staram się dawać szanse i szukać tego, co jest najlepsze w danej pozycji. A tutaj? Tutaj chyba wszystko jest dobre. A już z pewnością sposób w jaki wypowiada się autorka. Myślę, że i Wy śmiało możecie dać szansę tej autorce i zapoznać się z jej piórem. Raczej nie pożałujecie. ;) 

"(...) Część swoich błędów zrozumiałam zbyt późno.
Niewiele spaliłam w swoim życiu mostów, ale wszystkie z nich były tymi najważniejszymi."

Emocje... Jak na debiut było ich tu od groma. Czytając odczuwałam uczucia, jakie przeżyła główna bohaterka. Jestem w szoku, bo nie każdemu debiutantowi udaje się poruszyć moje serducho. A tej Pani się to udało. Jest to historia jak wspominałam przesycona emocjami. Znajdziecie tutaj urywki radosnych chwil, przy których uśmiech pojawi się na Waszych twarzach. Jednak przeważać będzie tutaj melancholia, smutek, żal... Wzruszyłam się nie raz i niejednokrotnie było mi przykro z powodu głównej bohaterki, dla której chciałam jak najlepiej. Jej historia jednocześnie zasmuca, ale nieco irytuje. Bo przecież gdyby nie uciekła nie spotkałyby jej te wydarzenia, ale też nie przeżyła by tych kilku chwil, cudownych, które zostały w jej sercu... Czułam niedosyt. Brakowało mi w kilku fragmentach rozwinięcia, nie chciałam żeby to tak szybko się kończyło, bo autorka naprawdę umie zaczarować słowem i gdyby opowieść miała więcej stron, ja bym się nie obraziła. 

Główna bohaterka powinna być najważniejsza, ale tutaj ujęła mnie postać Amelki, małej, schorowanej dziewczynki. Wydała się ona tak charakterystyczną bohaterką, że aż można było popaść w zwątpienie. jak tak młode dziecko jest tak dorosłe jednocześnie? Świadome tak wielu trudnych pojęć? Strasznie się do niej przywiązałam i szkoda mi jej było. Jej postać za każdym razem przypomina mi, gdy myślę o lekturze, że czasem warto się zatrzymać i cieszyć chwilą obecną. Korzystać ze wszystkiego, co ma się pod ręką, bo wystarczy chwila i już możemy nie mieć tej możliwości. Chwile są ulotne, a żaden dzień się nie powtórzy. Cieszę się ogromnie, że mogłam poznać tą dziewczynkę i ją pokochać. Wraz z nią przeżywałam trudne chwilą stąd też pojawiła się sympatia i miłość. Czytając listy pisane przez główną bohaterką poczułam się tak, jakbym znała je obie bardzo dobrze. Co jest niewątpliwym plusem dla całości. 

"Chciałam, by moje życie miało sens, nie było tylko bezwartościową wędrówką."

Reasumując chciałabym polecić Wam tę lekturę. Jest to powieść, która pozwoli Wam się zrelaksować oraz przemyśleć wiele spraw, jakie macie w danej chwili na głowie. Gdy najdzie was chwila refleksji, to będzie się ona przeciągać i przeciągać, aż nim się zorientujecie minie sporo czasu. Ta krótka historia zostanie w Waszych głowach na dłużej, tak jak i w mojej. Co rusz na nią spojrzę, to przypomina mi się Amelia i kruchość życia. Napawa mnie smutek, rozżalenie, melancholia ale i energiczny kop w cztery litery, by czerpać z życia ile się da oczywiście w granicach rozsądku, by nie wyrządzić sobie ani nikomu innemu krzywdy. 
Mimo nie do końca rozwiniętych emocji, sytuacji, ostatecznie jestem bardzo zadowolona i wręcz pełna podziwu. Że w tak prosty sposób, krótko, prawie zwięźle i na temat autorka przekazała nam pewne wartości, które nigdy nie tracą daty ważności. Warto o nich pamiętać, tak jak i o tej, niepozornej, krótkiej opowieści. Zdecydowanie polecam. Każdemu, bez wyjątku. 

A Wy już mieliście okazję poznać tę książkę? Co o niej myślicie? Macie w planach? Piszcie śmiało!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu
http://www.sylwiacegiela.pl/2018/06/aleksandra-bartosik-zycie-jest-wedrowka.html

22 komentarze:

  1. Kto wie, może kiedyś poznam tę książkę. Jednak w tej chwili mam duże zaległości książkowe.

    Pozdrawiam
    https://ksiazki-czytamy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, to była piękna książka i pozostanie w moim sercu na zawsze. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro polecasz to może i ja się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam osoby, które w tak młodym wieku potrafią już przelać swoje myśli na papier. I to jak widać po Twojej recenzji, bardzo udanie. Książka wydaje się być warta uwagi. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam okazję ją przeczytać i muszę przyznać, że ma ona niezwykły nastrój...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej! Przeczytałam ją w ...kwietniu? I to jest taka bomba emocji i taka mądrość z tego, a Ty mi tu mówisz, że autorka ma 19 lat?! xD
    O choinka :D
    U mnie o niej już we środę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zwykle ja i polscy autorzy się nie lubimy, ale może po tej książce się to zmieni...

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję sukcesu autorce w tym wieku, ale to nie dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Aleksandra Bartosik udowadnia, że wiek naprawdę nie ma znaczenia, jeśli posiada się talent. A tego Autorce nie można odmówić. Świetny debiut, który wciąga, zaskakuje ujęciem tematu, wywołuje sporo emocji i naprawdę świetnie się go czyta. Gorąco polecamy wraz z Tobą i liczymy, że takich debiutów będzie pojawiać się więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że wiek nie ma znaczenia. ;)
      I ja trzymam kciuki za nowych debiutantów. ;)

      Usuń
  10. Nie czuje się jakoś specjalnie zainteresowana, ale nie dlatego, że książka nie jest ciekawa,ale dlatego, że nie czytam teraz takich treści.

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie takie książki lubię, niby lekkie, ale jednak skłaniające do refleksji...

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)