wtorek, 5 grudnia 2017

Kirsty Moseley - Zdobyć Rosie. Czas próby

Witajcie! 
Dzisiaj chciałabym Wam krótko opowiedzieć o książce, która została napisana przez sprawdzoną przeze mnie autorkę. Były jej wzloty tak jak przy duologii Nic do stracenia, czy też upadków, do czego zaliczyć można śmiało Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno. Tak, ta cukierkowa powieść nie przemówiła do mnie i niestety za pierwszym podejściem nie byłam zachwycona, ale dobrze, że dałam autorce jeszcze jedną szansę. 
Jak wiecie Zdobyć Rosie. Początek gry przypadł mi do gustu, ale żadnych fajerwerków nie było. Kontynuacja... dorównała pierwszej części, a może okazała się lepsza bądź gorsza? Chcecie poznać moją opinię? Serdecznie zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji. 

Kirsty Moseley - amerykańska autorka powieści młodzieżowych. Jej książki sprzedały się w ogromnej ilości - 720 000 egzemplarzy. Wszystkie jej powieści, które jak dotąd pojawiły się na polskim rynku wydawniczym, znajdziecie w spisie Recenzji A-Z. 

Kirsty Moseley - Zdobyć Rosie. Czas próby #2
Nate jest w stanie zrobić wiele, by powalczyć o swoją ukochaną Rosie. Gdy poznaje jej syna, Dj'a, powoli ewoluuje z nieodpowiedzialnego chłoptasia w... jeszcze bardziej pokręconego, ale już odpowiedzialnego mężczyznę, co niewątpliwie jest dla niego wielkim plusem. Ciężko jednak jest z tym wszystkim Rosie. Przeszłość wciąż upomina się o nią, coś utrudnia. Nie pozwala zamknąć rozdziału zwanego kiedyś i rozpoczęcia nowego, może i lepszego życia przy boku Nate'a, który bezgranicznie ją kocha. W co niestety, ona dalej, nie potrafi zrozumieć. 
Czeka ich niejedna próba, los niejednokrotnie podrzuci im pod nogi kłody. Ale czy będą na tyle rozważni i zawzięci, że pokonają wszystkie przeszkody? O tym się przekonacie gdy sami sięgniecie po tę lekturę. 

Okładka tradycyjnie została zachowana w stylu, w jakim zostały wydane pozostałe powieści autorki. Co jest dobre, ponieważ świetnie wyglądają na półce. Czarne tło i zmienia się tylko kolor czcionki. Tym razem to zieleń. Widzimy mężczyznę i kobietę... Cóż, ta okładka moim zdaniem wygląda na bardziej Harlequin'ową, bo jakoś tak na subtelną, to mi nie wygląda... A szkoda. Gdyby dodać jej trochę bajkowości, jakiejś... delikatności! To jest właściwe słowo, to wyglądałaby przynajmniej na moje oko o wiele lepiej. 
Nie posiada tradycyjnie skrzydełek, a czcionka jest duża i pozwala ona nam na wygodniejsze i szybsze czytanie. Literówek nie dojrzałam, ani innych błędów w druku, więc się nie skarżę. Przejdźmy zatem dalej. 

 "- Wtedy byłem młody i głupi. Oboje wiemy, że zawsze jestem dla ciebie twoim rycerzem w lśniącej zbroi - odpowiedział, mocno opierając się o bar.
Prychnęła, słysząc te słowa.
- Rycerzem w lśniącej zbroi? To już raczej palantem w folii aluminiowej - powiedziała stanowczym głosem. 
Wybuchnąłem śmiechem. To była niesamowita odzywka!"

Jak zapewne już przeczytaliście, Kirsty Moseley nie jest mi obca. Kompletnie. przeczytałam jej wszystkie powieści, jakie zostały wydane w Polsce. Wydawać by się mogło, że znam ją bardzo dokładnie. Wiem, czego można się spodziewać się sięgając po jej kolejne lektury. Tym razem zostałam zaskoczona. Po raz drugi. Już w pierwszym tomie Zdobyć Rosie, brakowało mi uczuć. Starałam się nie przywiązywać wielkiej wagi do tego, ponieważ humor grał tutaj zdecydowanie pierwsze skrzypce. Może w tej drugiej części zostało dodane więcej scen, gdzie mogło coś się wydarzyć, co mogłoby złamać czytelnikowi serce... Niestety. Nic. Przeważa tutaj humor w naprawdę dużej ilości i maskuje wszystko inne. Sprawia wrażenie, że autorka postanowiła nie łamać serc czytelnikom i stworzyła lekką, pełną ironii i zabawnych scen powieść. Ale czy tego oczekiwałam? 
Jak wiecie jestem trochę wymagającym czytelnikiem. Najważniejsze jest dla mnie to, aby pióro było przystępne, lekkie, a zarazem czarujące i co za tym idzie - wciągające. To się zgadza, autorka spełniła ten punkt. ALE... brakło mi emocji, które odczułabym na sobie. Wiem, że czuli je bohaterowie, ale ja nic nie poczułam. Nie jest to książka z serii daje Wam wartości milion, więc o tym nawet nie wspominam. Kochana Kirsty! Brakło mi tych emocji, widocznie lubię być masochistką i sprawiać sobie emocjonalny ból poprzez tragiczne wydarzenia w lekturach. Wstrząśnij nami, kochana pisarko. 
Reasumując warsztat autorki jest doświadczony i widać to, ale niestety brakło tych emocji, które przedarłyby się do nas przez papierowe strony. Które mogłyby nas przeniknąć. Z kolei jest to lekka, obyczajowa powieść napisana naprawdę przyjemnym piórem - więc jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego i na relaks - jak najbardziej, polecam. 

Rosie to postać, która musi być od samego początku odpowiedzialna. Chwilowo kojarzyła mi się z jedną bohaterką polskiego... serialu. Tak, to jedyny serial kryminalny, który lubię oglądać, ale nie zawsze oglądałam KAŻDY odcinek, bardziej tak wyrywkowo, ale zawsze musiałam obejrzeć go od samego początku do końca. Właśnie skończył się kolejny sezon. Czekam na nowy, bo wiem, że będzie. :D Chodzi mi o Sprawiedliwi - Wydział Kryminalny. Rosie przypomina mi Izę... Chociaż nie z ostatniego odcinka. Nie wiedząc czemu czytając Czas próby myśląc o mamie Dj'a, miałam przed oczami tę postać z filmu...
Denerwowała mnie tym, że ciągle nie była pewna, ciągle miała jakieś ale, nie zawsze potrafiła postawić sprawę jasno. Miała czasami swoje powody, ale naprawdę... Działała mi na nerwy. 
Z kolei Nate... Co tu dużo mówić. Chłoptaś, który podrywał wręcz nałogowo rekordową liczbę dziewczyn w końcu się ustatkował. Może nie całkiem się zmienił, ale jednak. Podobało mi się to, jak traktował chłopca swojej ukochanej. I kontakt z rodziną. :) Bezcenne uśmiechy na bank pojawią na Waszych ustach. 
Reasumując uważam, że Kirsty Moseley stworzyła dobre postacie, charakterystyczne. Niektóre polubimy, niektóre nie... Mimo wszystko uważam, że najgorsze nie były. 

"Gdybym umarł w tej chwili, byłbym niewiarygodnie szczęśliwym człowiekiem, bo ostatnią rzeczą na jaką bym patrzył, byłabyś ty."

A teraz o tym, o czym już wspominałam. Brak emocji. Poza humorem i pryskającą ironią, nie było niczego, do czego mogłabym się doczepić, że cokolwiek poczułam. Brakowało mi tej grozy, palpitacji serca... Tak naprawdę pożądamy scen, których nie chcemy by się wydarzyły, ale chcemy coś poczuć. Tutaj autorka nas oszczędziła i to bardzo. Nie wiem, czy miała to być ulga niczym maska algowa na twarz, ale udało jej się nas zrelaksować. 
Jest to zdecydowanie obyczajowa powieść, po którą sięgnąć może dorastająca młodzież. Czas próby to idealna powieść na jeden wieczór. Z racji tego, że szybko się czyta, wystarczy Wam jedno popołudnie, czy tak jak wspominałam - jeden wieczór. Lekka historia, pełna zwrotów akcji, lecz niestety pozbawiona mocniejszych emocji. Przepełniona pozytywnymi emocjami głównie, co troszkę... przeszkadzało mi. W 3/4 książki, albo i więcej dominował klimat bardziej bajkowy, że wszystko jest cudowne, idealne i bez wad. Trochę mi to niestety przeszkadzało... 

Reasumując jednak uważam, że nie jest to najgorsza powieść autorki, ale miana najlepszej również bym jej nie dała. Autorka wycelowała w humor, zapominając, że zawsze można dodać jakiś dramat do całej opowieści. Dodać element, który sprawi, że nasze serca zabiją szybciej, co z kolei spotęguje ciekawość i tak dalej... Polecam starszej młodzieży i ogólnie gronu dorosłych czytelników. 
Tak, wiem. Nie opowiedziałam Wam o jednym, bardzo ważnym wydarzeniu, które jest też nieco przełomowym. Ale zabierając się za lekturę, nie spodziewałam się go. I też Wam go nie zdradzę. :) Jednak nawet i tej scenie, pomimo iż była ciekawa, czegoś zabrakło. Oczywiście tych emocji, które przeszły by do nas, do naszych dusz, do naszego umysłu. 
Gdybym miała ocenić tę duologię dałabym jej czwórkę z minusem. 

A jest tu ktoś, kto czytał już te dwa tomy? Co o nich sądzicie? Jak je odebraliście? A może są one przed Wami? Macie je w planach? Piszcie śmiało!

Za egzemplarz dziękuję serdecznie wydawnictwu
http://www.harpercollins.pl/

14 komentarzy:

  1. Również planuję niedługo zapoznać się z tym cyklem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jedną książkę tej pani i totalnie mnie zniechęciła do jej twórczości :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem... Ja też się zawiodłam na jednej, ale stwierdziłam, że jednak dam szansę kolejnym. ;)

      Usuń
  3. Czytałam "Nic do stracenia" (w sumie to nawet nie doczytałam do końca, bo nie dałam rady) i niestety oceniłam ją 1/10 :(. Zero logiki, sztuczna z dziecinnymi i irytującymi bohaterami. Jednak obiecałam sobie, że dam autorce jeszcze szansę. Może to był taki jeden niewypał. Nie wiem jeszcze czy to powyższa dylogia będzie tą, którą przeczytam, ale nie ważne co to będzie, mam nadzieję że będzie dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam tą serię. <3 W takim razie życzę powodzenia przy kolejnym spotkaniu, może bardziej ci przypadnie do gustu, chociaż... ciężko stwierdzić. ;(

      Usuń
  4. A ja jeszcze nie znam tej Autorki... może się skuszę i zobaczymy jak dalej potoczy się ta przygoda?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że tych emocji trochę zabrakło. Z drugiej strony fajnie czasem przeczytać taką lekką pozycj,e D Raczej nie jest to literatura dla mnie, bo naprawdę nieczęsto sięgam po takie pozycje i tylko wtedy, kiedy ktoś mnie naprawdę w 100% przekona :D

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam już podobne opinie, ale ja i tak powiedziałabym nie, nawet, gdybyś śpiewała na jej cześć pieśni chwalebne :D

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)