poniedziałek, 20 marca 2017

Co sądzą o mnie inni?

Dzień dobry! 
Dzisiaj dwudziesty, więc chciałabym poruszyć z Wami temat, który jest dość popularny na innych blogach, przynajmniej tak przypuszczam. Temat, który dotyczy każdego i też liczę na odzew od Was dość spory, bo przecież to codzienna sprawa, a spojrzeń z własnej perspektywy jest tak wiele, jak wiele jest tutaj Was. Natchnęła mnie Edyta, z bloga Filozofie do kotleta - gdzie serdecznie zapraszam. Jest to blog, na którym znajdziecie luźne przemyślenia, posty dyskusje tak jak u mnie każdego dwudziestego dnia miesiąca. Klikając TUTAJ przeniesiecie się do postu, który natchnął mnie do podjęcia decyzji, o czym chciałabym z Wami porozmawiać w marcu. 

Jak wiecie środowisko, w którym żyjemy nigdy nie jest jednolite. Składa się z tysięcy, jak nie milionów jednostek, które każde ma swoje zdanie, bądź kopiuje zdanie swojego "guru". Oczywiście mówię o tym w przenośni, bo nie brak osób, którzy są ciągle niezdecydowani, nie potrafią się określić, nie mają własnego zdania i... idą za stadem. Nie przejmują się, czy to kogoś zaboli, czy też nie, byleby się nie wyróżniać. Byle nie było widać z tłumu, żebyś to Ty nie stał się ofiarą, bądź celem całej grupy. Ale czy to jest dobre? Jak myślicie? Jakie jest Wasze zdanie? 

Bo ja uważam, że zdecydowanie to nie jest dobre. Nigdy nie byłam zwolenniczką pójścia za tłumem, bo rodzice uczyli mnie, by zawsze mówić prawdę i mieć swoje zdanie na jakiś temat. Dlatego teraz może tak wielką zwracam na to uwagę, bo nie lubię jednolitości. Nie chodzi mi o to, żeby być w centrum zainteresowania (bo sama tego nie cierpię, nie lubię zwracać na siebie uwagi), ale nigdy nie boję się wyrazić swojego zdania, które mogłoby nie spodobać się innym. Weźmy za przykład szkołę, swoją klasę, albo nawet pracę i grupę osób, z którymi pracujesz. Oni mają swoje zdanie, a Ty czujesz coś innego, i nie chcesz się z nimi zgodzić. Ja nigdy nie wstrzymuje się w takiej sytuacji od komentarza. Każdy ma prawo głosu, więc dlaczego się nie odezwać? Bo nie chcesz ulec presji rówieśników, codziennego otoczenia? Szczerze, to powiem tak - jeśli mieliby się Ciebie uczepić, to i tak to zrobią. 

Fachowo nazywa się to ASERTYWNOŚCIĄ. To posiadanie swojego własnego zdania, opinii w danym temacie. Wyrażania odczuć, emocji i bronienie swojego stanowiska, tak jak na przykład w sądzie. Każdy broni siebie. Ale czy posługuje się prawdą, czy kłamstwem zależy od niego... 
Nie mogę zrozumieć zachowań, polegających na nie posiadaniu swojego zdania. Bóg dał ci rozum, którym możesz myśleć sam, ale dlaczego tego nie zrobisz? Nie chcesz? Nie chce ci się? Jakie są czynniki, które kierują osobami, które zawsze idą za tłumem i siedzą potulnie i cicho jak przysłowiowa mysz pod miotłą? Wiecie coś na ten temat? To proszę, wytłumaczcie mi to. 


Dobrze. Wyraziłeś/aś swoje zdanie w jakimś temacie. Weźmy pod uwagę dwie opcje. Pierwsza jest taka, że otoczenie akceptuje Twoje zdanie. Ty oddychasz z ulgą, bo cię nie skrytykowali, tylko zaakceptowali Twoje zdanie. Ewentualnie można podjąć dyskusję na ten temat, ale Ci, co cię otaczają, nie pokazali, że są bandą gówniarzy tylko dorosłymi ludźmi. Jednak nie zawsze jest tak pięknie. 
Druga opcja jest taka, że gdy po wypowiedzeniu tego, co myślisz na dany temat, obrzucają się typowym hejtem. Nie zgadzają się z Tobą, ale nie podejmują dyskusji. Bo są niepoważnymi ludźmi, są zwykłymi dzieciuchami, bo lepiej zbić się w grupkę, mieć jedno zdanie i wyśmiewać odmieńca. Bo przecież nim jesteś, prawda? Jedna jedyna, która powiedziała, co myśli na głos, co spotkało się z dezaprobatą otoczenia. Ale czy to jest najgorsze? 
Otóż nie. Najgorsze jest to, że Ci, co mają podobne zdanie do Ciebie - nie odezwą się, bo nie chcą się wystawiać na pośmiewisko i dostosowują się do grupy. To jest chyba najgorsze co może być. Tacy ludzie, którzy boją się powiedzieć co myślą, są dla mnie jednym wielkim znakiem zapytania. Ale też wiem, że gdy nie potrafią na głos powiedzieć, co myślą, to... To źle. Tak być nie powinno. 

Przechodząc do meritum, masz swoje własne zdanie. Wypowiadasz je bez obaw, czy zostaniesz obrzucona za nie błotem, czy też zaakceptowana. Obierając tę pierwszą wersję, już zawsze pewna grupa osób, która się na Ciebie uwzięła, będzie patrzeć na Ciebie całkiem inaczej. Zawsze będzie ci dogryzać. Obgadywać. Krytykować. Ale czy Ciebie to rusza? Czy przejmiesz się opinią innych na swój temat? Jak na nią reagujesz? 

Przyznam się, że mnie niektóre komentarze osłabiają (jest tak oryginalny, że nic sam nie wymyśla, tylko powiela teksty znajomych, co jest dla mnie nie opinią, a zdaniem wypowiedzianym w powietrze). Czasem jest mi przykro, bo ktoś uderzy w temat, który mnie boli, jest dla mnie drażliwym. Gdy widzę niektóre spojrzenia, słyszę szepty - bądź widzę wyraźnie jak staje się obiektem kpin,obgadania - staram się nie przejmować. Nie zawsze to działa, ale mimo wszystko dzielnie z tym walczę. Zależy jeszcze na jaki temat mnie obmawiają - ale tego raczej się nigdy nie dowiem. Nie interesuje mnie zbytnio zdanie innych. Wiecie jak działa takie coś na wsi? Dam Wam przykład strikte wzięty z mojego życia. Z okołu pięciu lat wstecz. 

Idziesz na spacer trzymając się za rękę z chłopakiem. Jesteście ze sobą krótko, ale kochacie się już miłością prawdziwą, jedyną. Uśmiechacie się, żartujecie, śmiejecie i rozmawiacie. Wszystko pięknie i ładnie. Zostajesz odprowadzona pod dom, a on idzie w swoją stronę. Następnego dnia słyszysz, co mama ci mówi, czy nawet ktoś inny i nie możesz uwierzyć własnym uszom, co robiłaś wcześniejszego dnia. Nie wiem, czy chcielibyście usłyszeć to, co ja. Mnie samej prawie oczy wyszły z orbit. Jedna z plotek, jaka doszła do mojej mamy była iście wycięta rodem z filmu pornograficznego, inna zaś dotyczyła tego, że rozmawialiśmy już o planowaniu ślubu, inna dziecka. A jeszcze inna, że zdradzam swojego chłopaka(!). Tak, to nic, że właśnie ze swoim chłopakiem byłam na spacerze... Co najlepsze wszyscy wiedzieli najlepiej, a wtedy było tak spokojnie i jak jedno auto przejechało po cichej uliczce w okolicach mojego domu - to był cud. Żadnych ludzi, nic. Takie plotki niestety nie zrobiły na mnie większego wrażenia, niż szok. Ludzie lubią dopowiedzieć kilka zdań od siebie, naplotkować, byle tylko mieć z tego - nawet sama nie wiem co. Satysfakcje, że błysnęli przed innymi czymś, o czym nie wiedzieli i co było kłamstwem? 


Jak widzicie ten temat, to temat rzeka. Można byłoby dość długo pisać jakie jest życie, wstrętni ludzie, którzy chcą cię zniszczyć, bo stoisz im na drodze. Przyczyn może być wiele, sytuacji również. Ale chciałabym bardzo poznać Wasze zdanie na ten temat. Czy przejmujecie się takimi opiniami, czy oddziałuje to jakoś na Wasze życie?

Mam nadzieję, że post Wam się podoba, a temat na kwiecień również mam, więc nic tylko pisać. :) Czekam na Wasze komentarze, których mam nadzieję będzie dość sporo. :)
Chciałabym jeszcze raz Was zaprosić do wstąpienia chociaż na moment lub dłuższą chwilę do Edyty, która zgodziła się być moją muzą do autorskiego cyklu, dziękuję Kochana. :) Oczywiście raz jeszcze zapraszam Was do niej. (klikając w baner, przeniesie się do niej na blog)
http://bibliotekaslow.blogspot.com/

12 komentarzy:

  1. Ja kiedyś w pracy wyraziłam swoje zdanie, to nie minęła godzina lekcyjna, a szefowa wyzwała mnie na dywanik...
    Własne zdanie nie popłaca. Za prawdę płaci się głową, albo pozycją zawodową.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te plotki są straszne, a nawet śmieszne xD Można trochę poplotkować, ale naprawdę? :D Wyrażać zdanie, często wyrażam, ale czasem niektórzy potrafią tak odpowiedzieć, że aż lepiej być cicho ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, ja już się chyba przyzwyczaiłam do hejtu na poziomie hard i już niczego się nie boję. ;)

      Usuń
  3. Wyrażenie własnego zdania w dzisiejszym świecie wiąże się z tym, ze człowiek zostanie od ręki osądzony i zaszufladkowany do pudełka "spoko gość" i "dziwak". Niestety smutne,ale prawdziwe. Wiele osób woli nie wypowiadać się na jakiś temat niż zająć swoje stanowisko. Sama przyznaję, że czasem bywają rozmowy w których wstrzymuję się od głosu, bo chyba najzwyczajniej w świecie trochę boję się być ocenioną (ale to zależy od sytuacji). Należałoby też zwrócić uwagę na towarzystwo w jakim wyraża się swoją opinię. Istnieją ludzie, którzy będą w kulturalny sposób prowadzić miłą i spokojna wymianę zdań - wówczas człowiek czuje większą swobodę wypowiedzi. Niestety często trafiamy też na ludzi, którzy fanatycznie bronią swojej opinii i za nic w świecie nie przyjmują innego stanowisko do swojej świadomości. Pojawiające się w takiej konwersacji negatywne opinie, myślę że zawsze gdzieś tam w większym bądź mniejszym stopniu odbijają się na danej osobie. I tylko ludzie z mocną psychiką są w stanie sobie tym poradzić.
    Bardzo ciekawy post i sporo fajnych myśli. Gratulacje!
    Pozdrawiam, Kejt_Pe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz racje. Nie zawsze warto wyrażać swoje zdanie, bo tępym ludziom i tak nic się nie przetłumaczy, ale zawsze można próbować od delikatnych sposobów na wyrażenie swojego zdania. Tak, towarzystwo, w którym spędzamy czas i wyrażamy zdanie jest dość ważne, bo z niektórymi idzie o tym porozmawiać, a niektórzy posypią na Ciebie hejtem i tyle w temacie.
      Dziękuję. :)

      Usuń
  4. Tyle się naszukałam i znalazłam wreszcie blog, gdzie sa poruszane jakieś ciekawe tematy. Asertywność ... w teorii prosta, w praktyce nie zawsze. Zwłaszcza, gdy próbujemy być asertywni wśród znajomych, bo przy nieznajomych jest to dużo prostsze. Dodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, im bliżej z kimś jesteś tym trudniej być ci asertywnym ;)
      http://justboooks.blogspot.com/

      Usuń
    2. Super, bardzo się cieszę, że prowadzę blog, który przypadł ci do gustu, oczywiście zapraszam niemal codziennie, zawsze coś się tutaj ciekawego i nowego znajdzie. :)
      Asertywność wśród najbliższych... Zawsze można spróbować iść na kompromis, jednak ja z reguły zawsze jestem asertywna, dlatego też wiele osób twierdzi, że jestem uparta jak osioł. ;)

      Usuń
  5. Nie przejmuję się tym, co myślą o mnie inni, bo gdyby tak było, to już dawno padłabym ofiarą depresji, albo czegoś nawet gorszego. A po co? Skoro liczy się zdanie tylko tych osób, które są nam faktycznie bliskie, a nie tych, którzy zaraz zaczną rzucać hejtem, bądź tworzyć plotki. Chcą - niech robią, skoro mają aż tak nudne życie, trudno. I tak cierpię na chroniczny brak czasu, a żeby jeszcze go tracić na przejmowanie się ocenami innych - nie ma po co. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, takie stanowisko jak Twoje bardzo mi się podoba. Nie ma co się przejmować, raz szkoda zdrowia, a dwa jak piszesz - czasu. ;)

      Usuń
  6. Zauważyłam, że odkąd mówię innym, co myślę już nie jestem taka fajna w ich oczach. Sporo czasu mi zajęło zanim odważyłam się mówić ludziom co myślę. Stałam się niewygodna po prostu. Przywykli do tego, że Kasia jest grzeczna, miła, nie odpyskuje. Moja asertywność jest niewygodna. Wiele osób się ode mnie odsunęło z tego powodu. Owszem bolało, nie powiem że nie Ale znalazlam innych ludzi, którzy szanują moje odmienne zdanie. Trzeba mieć swoje zdanie a nie być czyimś pionkiem na szachownicy. Nie można wiecznie przytakiwac żeby się dopasować do otoczenia. To zupełnie bez sensu.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)