Witajcie!
Gdy zobaczyłam okładkę tej książki - przepadłam. Wybaczcie mi, ale raczej i Wy ulegacie czasami niektórym pozycjom ze względu na ich szat graficzną. Nie uwierzę, że jest tutaj ktoś, kto nikt nigdy nie uległ żadnej okładce. ;P Nie zdarza mi się to bardzo często, ale jednak. Tym razem przepadłam i pomimo iż nie przepadam zbytnio za powieściami z gatunku fantasy to... Nie miałam wyjścia. Okładka mnie zaczarowała i nie mogłam inaczej postąpić. To była tylko kwestia czasu kiedy się zabiorę za lekturę. Ale czy zawsze dostajemy to, co chcemy od danej książki? Czy zawsze okładka gwarantuje fantastyczną podróż?
Susan Dehnard - pochodzi z małego miasta w stanie Georgia. Posiada tytuł magistra w dziedzinie biologii morskiej. Zwiedziła sześć z siedmiu kontynentów. Aktualnie pełnoetatowa pisarka i instruktorka pisania.
Susan Dehnard - Prawdodziejka #1
Dwie młode więziosiostry - Safiya i Iseult znów muszą uciekać. Są w niezłych tarapatach. Safi posiada dość fajną moc - umie rozpoznać każde kłamstwo, jednak mało kto o tym wie, bo inni mogliby ją ciągle wykorzystywać. Iseult natomiast sama nie wie, jakimi mocami włada. Obie będą musiały się rozdzielać, walczyć o swoje życie z władcami i ich najemnikami. Jednak czy coś będzie w stanie powstrzymać tych, którzy chcą złapać Prawdodziejkę? Czy dziewczyny sobie poradzą?
Zacznę może od okładki, która jak wiecie - uwiodła mnie od pierwszego wejrzenia. Po prostu po jej zobaczeniu wiedziałam, że trafi w moje ręce i inaczej być nie mogło. Gdy pojawiła się okazja zrecenzowania jej popadłam w wielką radość. Widzimy w samym centrum dziewczynę z szalem, dość długim na głowie. W tle niebo, jakieś chmurki, wodę, statek, kamienie - na których stoi. Kolorystyka jest tutaj fantastyczna, ten odcień niebieskiego... No wspaniały! Książka posiada skrzydełka, co jest idealnym sposobem na dodatkową ochronę tejże książki przed uszkodzeniami mechanicznymi.Na jednym z nich poznamy krótką biografię autorki, a na drugim opinie czytelników, portali...
Warto wspomnieć, że znajduje się na początku mapka, która Wam pomoże podczas wędrówki z tą pozycją. Dość duża czcionka, odstępy i marginesy są zachowane, więc nie mam na co się skarżyć - bo literówek również nie znalazłam.
"Nawałnica wokoło była niczym w porównaniu z burzą, która szalała w jego sercu."
Przechodząc powoli do samej autorki - jak wiecie to moje pierwsze spotkanie z nią, i kolejne z nowym autorem gatunku fantasy. Wiecie również, że ten gatunek niezbytnio jest mi po drodze, to znaczy - nie każda książka jest w stanie mi przypaść do gustu. Zawsze się krzywię i mam jakieś "ale". Czy tym razem tak było? Niestety, ale tak. Boję się, że powiesicie mnie, albo obrzucicie kamieniami... PRZEPRASZAM. Ale jakoś pióro autorki... Nie trafiło w moje gusta. Fabuła jest ciekawa, tutaj nie mogę się nie zgodzić. Jednak przez większość książki... nudziłam się. Nie czułam akcji, i co najważniejsze drażniły mnie zbyt długie opisy... Mimo, że książkę się wręcz połyka, to jednak nie do końca się tego spodziewałam. Myślałam, że mnie porwie już na samym początku. A ileż musiałam się naczekać... Brzmi znajomo? Podobnie było z Anetą Jadowską i pierwszym tomem serii o Nikicie. Uważam, że gdyby autorka nieco bardziej nadała akcji tempa, gdyby było więcej dialogów - to przynajmniej moim zdaniem wydaje mi się, że lepiej by mi się poznawało jej treść. Susan Dehnard posługuje się przystępnym językiem, dzięki czemu bardzo szybko czyta się powieść, ale moim zdaniem powinna jeszcze trochę popracować nad swoim warsztatem.
Spodobała mi się natomiast kreacja bohaterów. Każdy z nich ma inaczej na imię, są to bardzo wyszukane imiona, niektóre oczywiście. Każdy jest jakby... innego gatunku. Wiatrodziej, Prawdodziej, Krwiodziej i tak dalej. To bardzo mnie zaintrygowało, bo jak dotąd nie spotkałam się z takim podzieleniem bohaterów. Każdy z nich ma inną moc (tak, sama w to nie wierzę, że podobają mi się takie fantastyczne sytuacje) i to było również dość ciekawe.
Co do głównych bohaterek, Safi i Iseult - są to dwie dość fajne dziewuszki, które mają różne charaktery, a mimo to się lubią i my, jako czytelnicy jesteśmy w stanie je polubić niemal już od pierwszych stron. Podobało mi się również to, że mają takie jakby nici? Więzy, które między innymi określały ich stan, czyli czy na przykład były zdziwione, zakochane, smutne itp. To również jest dość interesujące zważywszy na to, że czegoś takiego jeszcze nie spotkałam. Więc już tutaj warto zauważyć, że wyróżnia pisarkę swego rodzaju oryginalność. Oczywiście nie ma tutaj samych żeńskich postaci, bo są i męskie. Merik, Kullen - ten drugi to jak prawie ze Zmierzchu, jak mu tam było... Edward! Nazwisko wymawia jak imię bohatera z tej powieści (no, ale mogę się mylić, nie jestem z angielskiego aż tak dobra :D). Najbardziej chyba przypadli mi do gustu Merik i Safi. Nie wiem czemu, nie pytajcie mnie o to. Jednak każdy z nich się wyróżnia, nie tylko władaną mocą, ale i charakterem, którym bardzo zapunktowała mi autorka.
Reasumując za bohaterów należą się Susan wielkie gratulacje ponieważ nie są wykreowani na jedno kopyto i mają swój charakterek, dzięki czemu nie są płascy i papierowi, a i również z ich powodu połyka się w niewiarygodnie szybkim tempie tę pozycję.
"W czasie tego tańca coś się między nimi
wydarzyło – coś równie potężnego jak wiatr i muzyka, które szalały wokół
nich. Było jak cisza przed burzą."
Akcja. Tu z kolei mogłabym dyskutować, a raczej napisać Wam litanię, gdzie już wcześniej temat zaczęłam. Otóż gdy DOBRNĘŁAM do setnej strony, myślałam, że autentycznie się skończę. Zrobiłam wielkie oczy w stronę koleżanki z klasy, jak ona mogło to czytać - przecież tu nic się nie dzieje i to jest takie nudne! Ale przyznała mi się, że dopiero później coś zaczyna się dziać. No to dobra, przedzierałam się z trudem jak przez chaszcze ze strony na stronę, aż gdzieś w końcu coś się stało. Coś kliknęło, że tak powiem i akcja się pojawiła. Może nie aż taka, za którą nie dałabym rady nadążyć, ale jednak. Nienawidzę nudzić się przy powieściach i już się bałam, że będę żałować czasu, poświęconego na Prawdodziejkę. Niemniej jednak opisy, do tej setnej strony i trochę niesamowicie mnie zanudzały i już samo to postawiło książkę w niezbyt dobrym świetle. Ale ja się nigdy nie poddaje i czytam książki do końca. A więc dałam jej szansę. Bo podobnie było z Dziewczyną z dzielnicy Cudów. A jak wiecie drugi tom spodobał mi się bardzo, czyli może i Wiatrodziej - czyli kontynuacja recenzowanej książki przypadnie mi bardziej do gustu? Na to liczę!
Zaskoczyło mnie również to, że w lekturze znalazłam wątek miłosny, który... zaskoczył mnie bardzo, ale się spodobał. Nie był on jakoś przesadnie zaakcentowany, tylko tak delikatnie wpleciony w akcję i patrząc na całokształt bardzo przypadł mi do gustu. Jest też również kilka niedociągnięć. Otóż nie jestem jak wiecie zbyt rozgarnięta w terenach fantastyki, dlatego temat rozszczepieńców jest dla mnie zupełnie obcy i czuję dość spory niedosyt. Niby coś tam zostało z tego napisane, ale zdecydowanie za mało, przynajmniej jak dla mnie. Bo mi trzeba takie rzeczy łopatologicznie tłumaczyć :D. Liczę na to, że w kolejnej części chociaż trochę bardziej zostanie mi to wytłumaczone, bo dla mnie to jest jeden wielki znak zapytania.
"Jeśli uciekniesz, domno – mruknął głosem tak niskim, że zawibrował jej w piersi – to dopadnę cię na końcu świata."
Reasumując jestem zdania, że pomimo kilku niedociągnięć, książka okazała się być dobra. Może niekoniecznie jest z wyższej półki, ale kilka innych powieści tego gatunku, które są o wiele gorsze od tej. Strzeżcie się urokowi okładki, bo może Was zwieść, tak jak uwiodła mnie. Spowodowała automatyczną miłość i jak widzicie efekt jest średni. Niemniej jednak cieszę się, że tak piękny grzbiet zasila moją biblioteczkę, bo Wydawnictwo SQN projektuje WSPANIAŁE OKŁADKI. I raczej nie możecie temu zaprzeczyć. ;)
Niemniej jednak polecam ją wszystkim zainteresowanym, ale najpierw poczytajcie jeszcze kilka innych recenzji i dopiero decydujcie się na zakup. Wiem, że nie tylko mnie nie do końca zadowoliła, ale licze na to, że drugi tom odda mi to, co straciłam i czego nie dostałam podczas tej lektury.
Wiem również, że wiele z Was zmierzyło się już z tą lekturą. Co sądzicie na jej temat? Przypadła Wam do gustu, czy tak średnio? A może w ogóle? Czekam jak zwykle na Wasze zdanie w komentarzach, na które oczywiście odpowiem w wolnej chwili. Buziaki! :*
Za książkę dziękuję
Ja tak mam obecnie z okładka "Zakazanego życzenia" ale... Nie powiem bym po samej lekturze bardzo wiele się spodziewała ;) Po tę książkę na razie nie sięgam. Fantasy to moje klimaty ale wiem że przy okazji to młodzieżówka a im nie ufam :D W sumie podobnie jak "Zakazane Życzenie" ale ja chce tę okładkę na półce po prostu xd
OdpowiedzUsuńOkładka Zakazanego życzenia jest prześliczna!!! <3
UsuńMam z nią tak samo i w końcu kiedyś sobie ją kupię. ;)
Rzeczywiście, kusząca ta okładka :D Lubię fantastykę więc może i bym się odnalazła. Widzę, że mamy podobnie z przydługimi opisami, które nie oszukujmy się, czasem są nudne. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;*
Debby
myslamipisane.blogspot.com
Niektóre niestety nie są znośne, ale ta jak widać najgorsza nie była. W takim razie jeżeli będziesz ją czytać, życzę ci, byś się w niej odnalazła. :)
UsuńWypożyczyłam ją z biblioteki, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńNie zwlekaj, lepiej mieć to szybciej za sobą. ;)
UsuńMam wrażenie, że autorka celowo nie tłumaczyła połowy rzeczy - a szkoda. Nie mniej jednak mi się cała historia podobała i (czytałam to pół roku temu niemalże więc pamiętam niemrawo xd) się chyba nie nudzilam ;P wiesz czego mi zabrakło w tej recenzji? KRWIODZIEJA! Toz to byla najciekawsza postac <3 Ale podobnie jak ty polubilam Safi i Merika ;P W każdym bądź razie czekam na majową premierę Wiatrodzieja i na wyjasnienia, ktorych zabrakło w Prawdodziejce ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Q.
www.doinnego.blogspit.com
Ojej, nie chciałam wszystkiego aż tak dosadnie opowiadać, więc nie skupiłam na nim tak dużej swej uwagi. :D
UsuńTeż jestem ciekawa kontynuacji i liczę na to, co Ty. ;)
Oryginalny tytuł ;)
OdpowiedzUsuńNiestety sama książka do mnie nie przemawia
Ja czytałam i też nie byłam zachwycona :(
Usuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Tak, tytuł jest oryginalny, ale książka taka sobie.
UsuńDobrze, że w końcu zaczęło się coś dziać :) uważnie przeczytałam już wiele recenzji tej książki i wiem jedno - to nie dla mnie, chociaż fantastykę przyjmuję :)
OdpowiedzUsuńRozumiem. I tak, dobrze, że zaczęło coś się dziać, bo nie wiem, czy bym ją doczytała tak szybko. ;d
UsuńSzybko doczekałam się recenzji, co bardzo mnie cieszy ;) No cóż, ja z tą książką mam jakiś problem - niby mnie do niej ciągnie, a równocześnie coś odpycha i przez to jak dotąd jeszcze jej nie kupiłam i chyba tak już zostanie... ;-)
OdpowiedzUsuńJa miałam tak samo, no ale jak się pojawiła okazja, to skorzystałam. ;)
Usuńpodobała mi się, czekam na kolejny tom, chociaż z biegiem czasu jakoś nie pamiętam, żebym była mega zachwycona, to sprostała moim oczekiwaniom :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. ;)
UsuńJa tę książkę zauważyłam w chwili, gdy znajdowała się ona we wnętrzu jednego z książkowych boxów. Może nie od razu chciałam ją przeczytać, ale z czasem pomyślałam: hmm... a może to coś dla mnie? I od tamtego czasu rozmyślam nad jej zakupem, chociaż jestem przerażona tą początkową nudą. Takie lanie wody mnie niezbyt zachęca, bo uwielbiam powieści, gdzie już od pierwszego zdania zaczyna się ostra czytelnicza jazda... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
BLUSZCZOWE RECENZJE
Może mimo wszystko daj jej szansę, już niedługo kontynuacja wychodzi. ;)
UsuńJeszcze nie czytałam, ale mam ją u siebie. Mam nadzieję, że spodoba mi się nieco bardziej... zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńLiczę na to. ;)
UsuńSzkoda, że ta akcja taka niemrawa na początku, bo chętnie bym się skusiła. Znam kilka takich książek, gdzie trzeba się pomęczyć ("Dziewczyna z pociągu")
OdpowiedzUsuńW Dziewczynie nudziłam się niemal przez cały czas, gdzieś tam pod koniec coś się ruszyło, ale tak jak szybko się pojawiło, tak się skończyło, niestety.
UsuńNa razie się za tę książkę nie zabiorę, bo trochę czeka w kolejce, ale może kiedyś nadrobię ten tytuł, bo ta cudna oprawa faktycznie kusi! I zgadzam się, że SQN to mistrzowie w tej dziedzinie! :D
OdpowiedzUsuńJedyni w swoim rodzaju. ;)
UsuńDostałam ją na mikołajki, ale teraz mam takie trochę meh gdy na nią patrzę jak leży na półce i czeka na zbawienie xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Hahaha, więc się za nią zabierz! :D
UsuńGdy ta ksiązka wchodziła na rynek, również miałam okazję zrecenzować tę ksiązkę i co? I uważam, że zbyt pobłażliwie potraktowałam tę książkę, mimo że mocno się namarudziłam.
OdpowiedzUsuńBohaterowie to jakas tragedia, na uwagę zasługiwał wyłącznie Krwiodziej, to była fantastyczna postać. Wątek miłosny? Kpina, a akcja tak się ciągnęła, że miałam wątpliwości, czy skończę tę książkę.
Dotrwałam jednak i dziś żałuję, ze popatrzyłam na tę powieść z przymknięciem oka, a czasem je nawet po prostu zamykałam ;/
Rozumiem... Ja jednak mimo wszystko dam szansę kontynuacji, a jak nie przypadnie mi do gustu, to się ich po prostu pozbędę. ;/
UsuńJak ta książka wychodziła to myślałam, że jej tytuł brzmi "Prawodziejka"? Jej, ślepa chyba już jestem :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie moje klimaty. :)
Oj tam od razu ślepa :D Nie doczytałaś. ;D
Usuń