sobota, 11 marca 2017

Kalesony Sokratesa

Dzień doberek! 
Kalesony Sokratesa? Brzmi dość dziwnie i zabawnie, prawda? Nie wiedziałam co myśleć na temat tej książki, kiedy dostałam propozycję jej zrecenzowania. Bardzo się cieszę, że gdzieś tam w tłumie autorzy znajdują mnie i mój blog, piszą do mnie z prośbą o recenzje. To wspaniałe uczucie, wyróżnienie mniejsze lub większe. Chciałam od razu podziękować autorowi za możliwość zrecenzowania jego debiutu. 

Jakub Łaszkiewicz - ma szesnaście lat, w wieku piętnastu zadebiutował powieścią "Kalesony Sokratesa", od trzynastego roku życia pisze recenzje książek i gier komputerowych oraz felietony, które można znaleźć w kilku miejscach w internecie. Jest wielkim fanem muzyki rockowej i alternatywnej, niezwykle ceni Kult, Pablopavo, Pink Floyd i The Doors. Gdy nie pisze, ogląda skecze Monty Pythona albo czyta o historii III Rzeszy. Serdecznie nie lubi pseudointelektualistów i osób z ego większym niż stadion Old Trafford.

Jakub Łaszkiewicz - Kalesony Sokratesa

Maciek założył bloga, gdzie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat dzisiejszych gimnazjalistów, miesiączkowania pingwinów cesarskich i muzyki rockowej.
Patryk jest otwarty na ludzi mniej więcej jak katolicy na twórczość zespołu Behemoth, gra na basie w najznakomitszym zespole punkowym w dziejach wszechświata i jest najwidoczniej trochę głupi, bo zamiast podejść i zagadać do dziewczyny śledzi ją, stalkuje i wymienia wiadomości na fejsie.
Maciek poznaje Patryka, co w zasadzie nie jest istotne dla fabuły, ale w sumie fajnie, jeśli losy dwóch głównych bohaterów się łączą. 
Nastoletnie miłości - są. Problemy z rówieśnikami - są. Chciałoby się powiedzieć, że książce tej brakuje tylko niepoprawnie politycznych żartów, ale te również możemy tu znaleźć, co czyni z "Kalesonów Sokratesa" znakomity kąsek dla osób, którym hormony buzują trochę za bardzo. [opis z tyłu książki]

Zaczynając jak zwykle od okładki, nie jest ona jakoś specjalnie piękna, aczkolwiek może ciut charakterystyczna. Utrzymana głównie w bieli i czerni przedstawia w samym centrum podobiznę? Może bardziej rysunek, trochę karykaturę człowieka, którym mógłby być Sokrates. Interpretacja dowolna, to tylko moje przypuszczenia. 
Książka posiada skrzydełka, z czego się cieszę, bo lubię gdy powieści mają dodatkową ochronę przed zniszczeniem. Wydana pod skrzydłem Novae Res, nie posiada jakichkolwiek błędów w druku. Spore marginesy, zachowane odstępy między wierszami i czcionka jest dostosowana do potencjalnego czytelnika. Dodatkowym urozmaiceniem są Kartki z kalendarza oznaczające każdy wpis/rozdział bloga/książki. 

"Musze na razie skończyć gimnazjum - od września spędzę dziesięć miesięcy w tym zoo, użerając się z wybitnie głupkowatymi szympansami i innymi wybrykami natury."

Przechodząc powoli do samego autora, byłam bardzo zdziwiona i nieco sceptycznie nastawiona do książki. Tak jak i autora. Pamiętam, że byłam na próbie Dnia Ukrainy i odczytałam wiadomość na poczcie. Z jednej strony byłam ciekawa tego, co zastanę, ale z drugiej strony bałam się, że kompletnie mi nie przypadnie do gustu. Niemniej jednak zaryzykowałam i zgodziłam się do zrecenzowania tej powieści. Ta książka to debiut, czyli kolejny powód do zastanowienia się, czy czytać, czy też nie. Najbardziej jednak zaskakującą dla mnie informacją było to, że chłopak napisał książkę w wieku piętnastu lat. Ciekawość blogera nakazała mi sprawdzić to w Internecie i faktycznie znalazłam gdzieś taki wpis. Jakub posługuje się prostym, młodzieżowym językiem, który nie jest górnolotny, wręcz kolokwialny. Uważam, że nie jest to najgorszy debiut czytany przeze mnie, a dlaczego? Za moment się o tym dowiecie. Myślę, że już śmiało mogę polecić Wam tę pozycję, szczególnie młodszemu gronu młodzieży. 

Plusem na pewno jest sposób prowadzenia narracji. Jedna część to blogowe wpisy Maćka, a druga, znacznie mniejsza część pisana w narracji trzecioosobowej historia Patryka. Osobiście przypadła mi do gustu pierwszy forma - wpisy do pamiętnika, czy bloga. Jakoś ta forma jest mi bliższa, zdecydowanie. Przypadek? Nie sądzę. (co tam, pisałam pamiętnik przez prawie sześć lat, przecież to nic... tak, i prowadzenie bloga od ponad dwóch lat... nie, to czysty przypadek) 
Są to luźne przemyślenia, przesycone trochę ironią, humorem, ale i towarzyszy tym wydarzeniom trochę akcji. 

"1. 'Polska, mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce'.
2. Po co szukać pokemonów za pomocą tej śmieszniutkiej aplikacji, skoro można wejść na lekcję do mojej klasy.
3. Ja pierdzielę."

Oczywiście owa akcja nie powala na kolana, bo tak szybko mknie. Jest, ale nie tak bardzo szybka. Określiłabym ją jako spokojną. Te wydarzenia może będą w odczycie przez młodszych czytelników inne, w sensie, że dla nich wydarzenia przedstawione w książce mogą pędzić na łeb na szyję, dla mnie to jest niestety jak zwykły spacer, a nie bieg na 60 metrów. :)
Wydarzeń i zwrotów akcji jest sporo, jednak patrząc z perspektywy dwudziestoletniego człowieka, jakim jestem ja... To takie dziecinne. To gimnazjum, ja rozumiem, ale czułam się staro czytając tę pozycję i odniosłam wrażenie, że moje wspomnienia z gimnazjum są całkiem... inne. Takie bardziej doroślejsze, ale może to przez to, że byłam innym pokoleniem, jeszcze XX wieku. 

Maćka rozumiałam aż za dobrze, bo sama przeżyłam przeniesienie do innej szkoły. Gdy skończyłam pierwszą gimnazjum, musiałam się z rodziną przeprowadzić do rodziny taty. I musiałam dołączyć do nowej klasy gimnazjum, w której całe szczęście była moja znajoma. Wiem, jak to jest gdy część klasy patrzy na Ciebie jak na kosmitę, bo jesteś nowy/a. Wiem to aż za dobrze. Mnie uznawali nawet za siostrę bliźniaczkę dwujajową dziewczyny z klasy, bo miałam tak samo na nazwisko - także tak. Ciekawie. I też było mi trochę przykro, że znajomi z wcześniejszego gimnazjum ze mną nie utrzymują kontaktów - nie wszyscy, czyli nie Ci, na których liczyłam. Po jakimś roku, półtorej stosunki całkowicie wygasły, więc wiem co nieco w tym temacie. Maciek to bohater dość przyjazny, Patryk również jest specyficzny. Można polubić tych chłopców, a więc plus dla młodego autora, za stworzenie bohaterów, których da się lubić i którzy nie są zbyt papierowi. 

"Ktoś mądry powinien napisać książkę pod tytułem Zrozumieć kobietę. Obawiam się jednak, że taka pozycja liczyłaby ze trzydzieści tomów po tysiąc stron każdy."

Czytając ją przez moment bawiłam się świetnie, cofając się w czasie, ale i tak jak zdążyliście przeczytać, nie całkowicie mogłam się wczuć, bo "za moich czasów" było nieco inaczej. Inaczej myślałam, niż bohaterowie tej książki. Niemniej jednak można miło spędzić przy niej czas i zbytnio się nie nudzić. Dlatego w szczególności polecam młodszym czytelnikom 13-18 lat, bo starszym już może nie przypaść do gustu, chociaż spróbować zawsze można. 
Ja w każdym bądź razie nie żałuję, że czytałam tę książkę i będę polecać ją młodszym czytelnikom. 
A może jest ktoś zainteresowany tą powieścią? A może już ktoś czytał? Przyznajcie się! 

Dziękuję za możliwość poznania książki autorowi
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4342169/kalesony-sokratesa

10 komentarzy:

  1. Polecą w takim razie tę książkę mojej młodszej kuzynce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja raczej jestem już za stara na takie książki, ale i tak podziwiam autora, że w tak młodym wieku udało mu się wydać książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kalesony sokratesa <3 Przepiękny tytuł! :D Jednak nie są to moje klimaty, ale może komuś polecę tę książkę :D

    LeonZabookowiec.blogpsot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał, cytaty z książki mocno żenujące. Przeczytałabym tylko po to, by przekonać się, czy cała reszta też taka jest. Książka o gimbazie napisana przez gimbazjalistę w wydawnictwie vanity... Jeśli przepis na katastrofę istnieje, to właśnie taki. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jestem zainteresowana książką. Chciałabym sama ją ocenić :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)