Witajcie!
Maj był bardzo dawno temu i aż wstyd mi się przyznać, że w ostatni dzień lipca dopiero skończyłam ją czytać, zabierając się za nią około tydzień wcześniej. Ten egzemplarz dostałam od dobrej koleżanki z klasy, która zrobiła mi prezent niespodziankę, bo wraz z książką odwiedziła mnie w dzień, którego przeważnie nigdy nie obchodziłam jakoś szczególnie. Po raz już któryś, dziękuję Ci Patrycja za obecność. Ten dzień nie mógł być lepszy. Ale teraz, zabierzmy się za książkę, nie ma na co czekać.
Gail McHugh
- autorka Collide, Pulse - które gościły przez długi czas na liście
bestsellerów w New York Times. Mówią, że uwielbia czekoladę, a wymyślać
romantyczne historie uwielbia odkąd pamięta. Szczęśliwa żona, z ponad
piętnastoletnim stażem, oraz mama na pełny etat - trójki dzieci.
Amber Moretti - jej życie nigdy nie było usłane różami. Przepełniona bolesnymi wspomnieniami, pragnie wyjść na prostą, być kimś. Gdy decyduje się na pójście na uniwersytet już pierwszego dnia potyka się i wpada w ramiona przystojnego Rydera, który od pierwszego wejrzenia robi piorunujące wrażenie na dziewczynie. Jednak on jest tym złym. Wytatuowanym, wykolczykowanym bad boyem.
Chwilkę później poznaje kolejnego, bardzo przystojnego mężczyznę, jednakże całkowite przeciwieństwo Rydera, bo Brock to jak ostoja wszystkiego, czego jej brakowało dotychczas. Jednak chcąc czy też nie, to Brock zaczyna być dla Amber czymś więcej niż tylko chłopakiem i ostoją tego, czego nigdy nie miała. Dziewczyna jednak pomimo długich i upojnych chwil z tym drugim, nie może zapomnieć o Ryderze, który wciąż siedzi w jej głowie. Ona jeszcze nie wie, że Ci dwaj zmącą jej spokój, że namieszają jej w głowie tak, że będzie musiała podjąć ostateczną decyzję. Bo zakocha się w nich obu, a wybór będzie trudny...
Przejdźmy może do tego, od czego zawsze staram się zacząć każdą recenzję. A więc jest to oprawa graficzna. Kolorystyka podoba mi się bardzo, lubię odcienie fioletu, wpadającego w róż, czy czerń. To wszystko się idealnie łączy tworząc nastrojową okładkę. Dodatkowym atutem są tutaj skrzydełka, które prezentują kilka słów autorki wraz ze zdjęciem, oraz dwie powieści tworzące serię tejże pisarki. Od razu te skrzydełka sprawiają, że okładka jest twardsza i bardziej odporna na zniszczenia. Matowość sprawia, że punkty dla okładki lecą w górę, oraz tytuł oraz imię i nazwisko autorki są jeszcze inne. Uwielbiam właśnie TAKIE okładki.
Co do samego wydania nie mam zastrzeżeń, kartki nie są za cienkie, nie targają się. Czcionka dopasowana do przeciętnego wzroku każdego z czytelników, to samo jest z marginesami i odstępami między wierszami, tekst się nie zlewa, więc jest wszystko w porządku. Dodatkowym atutem, chociaż może trochę przesadzonym są fragmenty recenzji blogerów. Miło, jeśli spotyka się kilka zdań blogerów, których obserwujesz i po części znasz ich. Ale tutaj Wydawnictwo przesadziło. Jest ciut tego za dużo...
Kolejno to autorka. Spodziewałam się czegoś mocnego tak jak Collide. A nawet czegoś mocniejszego, czegoś co rozkruszy moje serce na amen. Jednak tego nie dostałam, niestety. Nie dostałam i trochę mnie to boli. Nie wiem, czy autorka chciała usilnie pobić swoje bezapelacyjnie idealne Collide, czy jak, ale naprawdę... Myślałam, że dostanę więcej emocji, a tutaj to było znikome. Owszem, działo się sporo, ale brakowało mi mrożących krew w żyłach emocji, które na przemian będą mnie paraliżować i roztrząsać. Nie dostałam tego. Tak, czuję, że może posypać się sporo hejtów, ale zawsze pisałam o swoich uczuciach, o tym, co ja dostałam z tej lektury - tutaj praktycznie prócz dobrej powieści nie dostałam nic wiele poza tym...
Dobra fabuła, ale od razu ten trójkąt wydał mi się podejrzany i trochę przereklamowany. Uraziło mnie też to, że biedna dziewczyna bez szans na lepsze życie spotyka dwóch mężczyzn pięknych i bogatych jak milion dolców. Przecież te książki zaczynają powoli tracić blask. W dodatku znalazłam pewnego rodzaju porównanie do książek Molly McAdams gdzie tam dziewczyna też kochała dwóch facetów. Tylko tam było troszkę inaczej. Nie mam żadnych wątpliwości co do stylu pisarki, bo jest on na tyle interesujący, że pomimo tego, co nas drażni jesteśmy w stanie dalej z zaciekawieniem pochłaniać kolejne strony tej powieści. Prosty styl, który wciąga zaraz po kilku zdaniach jest w stanie przyciągnąć do siebie sporo grono kolejnych czytelników. Jednak brakowało mi tutaj tych emocji, które ponoć miały być. Reasumując pomysł mi się podobał, jednak mnie ani nie zaskoczył, ani nie sprawił, że łzy lały się u mnie strumieniami, czy moje serce dostało palpitacji.
Z kolei przechodząc do bohaterów również jest tak średnio. Nie ma zbyt wielkiego popisu, chociaż przy Amber pomysł był naprawdę przemyślany i ta postać jest dobrze skrojona. Jednak czy Brock czy Ryder... Ani jeden, ani drugi nie skradł mi mojego serca. Zaczynając czytać myślałam, że to tylko takie chwilowe zamroczenie, że coś się zmieni. Jednak no niestety, nic mną nie wstrząsnęło by sprawić mi palpitacje serducha. A szkoda. Jedynie koniec, który należał w sumie nie do głównych bohaterów mocno mnie zaskoczył i tutaj spore brawa, bo zachęciła mnie pisarka do sięgnięcia po kolejną część, ale wiem, że nie będę mogła oczekiwać zbyt wielu, bo tego nie dostanę, no chyba, że coś się zmieni... Także mocno się zawiodłam, ale żywię nadzieję, że przy kolejnej powieści bohaterowie będą lepiej wyrysowani.
Z opisu wyczytaliście praktycznie wszystko w skrócie, co będzie się działo. Ale oczywiście brakuje tych szczegółów, które są nader istotne i może po części szokują, są nie przyzwoite. Wydawało by się, że to wszystko jest takie proste, schematyczne. Jednak zdarzają się wybryki, które uciekły i cóż, o czymś takim nigdzie nie czytałam. Więc nie skreślam jej całkowicie, że jest dnem, bo nie jest. Jest dobrą powieścią, którą fajnie jest przeczytać w jakiś leniwy dzień. Warto po nią sięgnąć, ale nie zawyżać poprzeczki zbyt wysoko, bo możecie nie dostać tego, czego byście chcieli. Przeszkadzało mi też to, że było za dużo scen seksu. Przez jeden, długaśny rozdział, było opisywane zdarzenie, które tak naprawdę było pozbawione tego całego erotyzmu. Pomimo charakteru z pazurem postaci, w ogóle nie było czuć chemii między nimi. Nic, tak jakby to były zwyczajne słowa. I to jest przykre. Aż boli.
Wspomnę również, że powieść pisana jest tak jakby z trzech perspektyw: Amber, Rydera oraz Brocka. Dzięki temu mogliśmy poznać bliżej bohaterów, poznać ich myśli, uczucia chociaż tak troszkę poczuć. To mi się podobało w tej lekturze. Jednak kolejnym minusem te długie rozdziały, niekiedy bywało tak, że w trakcie musiałam przerwać, bo musiałam coś zrobić pilnie. I takie przerywanie w trakcie jakiejś akcji nie jest fajne. Bo albo zaryzykuje i coś mi wykipi, albo cała magia akcji przeminie. No, ale nie zawsze ma się to, co się chce.
Powieść dotyka trudnych tematów, które potrafią zniszczyć niejedno wrażliwe serce. Problemy, które tak naprawdę dotykają 3/4 osób obok nas. To jest z jednej strony przerażająco smutne, ale składam pokłon uznania, że autorka zabrała się za ten problem, które większość osób unika. Unika, bo nie należy do najprzyjemniejszych, ale Gail złapała byka za roki, chociaż tylko ta brudna przeszłość pokazywała, jak trudno jest później żyć. Jak ta przeszłość niszczy nas, wyżera od środka nawet jeśli minęło już sporo czasu.
Polecam każdemu, kto ma na nią ochotę. Polecam wszystkim tym, którzy chcieliby poznać na oko tą banalną powieść, która niestety ma swoje wady. Polecam wszystkim fanom autorki, jednak uprzedzam, że może Wam czegoś brakować dlatego nie podnoście za wysoko poprzeczki oczekiwań. Polecam, bo jest dobrą lekturą na leniwą niedzielę, czy każdy inny leniwy poranek lub wieczór, ewentualnie popołudnie. Z dodatkowym uprzedzeniem, żeby osoby, które nie chcą się zgorszyć po nią nie sięgały - bo autorka nie hamuje się, tylko jedzie z grubej rury, jeśli chodzi o seks.
Oczekiwałam czegoś więcej, bo Collide mnie zmiotło z powierzchni Ziemi. A tutaj tego nie dostałam, same takie jakieś ochłapy. Mimo wszystko jednak polecam. Bo suma sumarum tak źle nie było.
A Wy może czytaliście Amber? Co sądzicie na jej temat? Czekam na Wasze komentarze!
Gail McHugh - Amber
Amber Moretti - jej życie nigdy nie było usłane różami. Przepełniona bolesnymi wspomnieniami, pragnie wyjść na prostą, być kimś. Gdy decyduje się na pójście na uniwersytet już pierwszego dnia potyka się i wpada w ramiona przystojnego Rydera, który od pierwszego wejrzenia robi piorunujące wrażenie na dziewczynie. Jednak on jest tym złym. Wytatuowanym, wykolczykowanym bad boyem.
Chwilkę później poznaje kolejnego, bardzo przystojnego mężczyznę, jednakże całkowite przeciwieństwo Rydera, bo Brock to jak ostoja wszystkiego, czego jej brakowało dotychczas. Jednak chcąc czy też nie, to Brock zaczyna być dla Amber czymś więcej niż tylko chłopakiem i ostoją tego, czego nigdy nie miała. Dziewczyna jednak pomimo długich i upojnych chwil z tym drugim, nie może zapomnieć o Ryderze, który wciąż siedzi w jej głowie. Ona jeszcze nie wie, że Ci dwaj zmącą jej spokój, że namieszają jej w głowie tak, że będzie musiała podjąć ostateczną decyzję. Bo zakocha się w nich obu, a wybór będzie trudny...
Przejdźmy może do tego, od czego zawsze staram się zacząć każdą recenzję. A więc jest to oprawa graficzna. Kolorystyka podoba mi się bardzo, lubię odcienie fioletu, wpadającego w róż, czy czerń. To wszystko się idealnie łączy tworząc nastrojową okładkę. Dodatkowym atutem są tutaj skrzydełka, które prezentują kilka słów autorki wraz ze zdjęciem, oraz dwie powieści tworzące serię tejże pisarki. Od razu te skrzydełka sprawiają, że okładka jest twardsza i bardziej odporna na zniszczenia. Matowość sprawia, że punkty dla okładki lecą w górę, oraz tytuł oraz imię i nazwisko autorki są jeszcze inne. Uwielbiam właśnie TAKIE okładki.
Co do samego wydania nie mam zastrzeżeń, kartki nie są za cienkie, nie targają się. Czcionka dopasowana do przeciętnego wzroku każdego z czytelników, to samo jest z marginesami i odstępami między wierszami, tekst się nie zlewa, więc jest wszystko w porządku. Dodatkowym atutem, chociaż może trochę przesadzonym są fragmenty recenzji blogerów. Miło, jeśli spotyka się kilka zdań blogerów, których obserwujesz i po części znasz ich. Ale tutaj Wydawnictwo przesadziło. Jest ciut tego za dużo...
"Byli nawałnicą, przerażającą burzą z piorunami, której nadejścia nie zauważyłam, niespodziewanym bólem serca nad brzegiem przepaści."
Kolejno to autorka. Spodziewałam się czegoś mocnego tak jak Collide. A nawet czegoś mocniejszego, czegoś co rozkruszy moje serce na amen. Jednak tego nie dostałam, niestety. Nie dostałam i trochę mnie to boli. Nie wiem, czy autorka chciała usilnie pobić swoje bezapelacyjnie idealne Collide, czy jak, ale naprawdę... Myślałam, że dostanę więcej emocji, a tutaj to było znikome. Owszem, działo się sporo, ale brakowało mi mrożących krew w żyłach emocji, które na przemian będą mnie paraliżować i roztrząsać. Nie dostałam tego. Tak, czuję, że może posypać się sporo hejtów, ale zawsze pisałam o swoich uczuciach, o tym, co ja dostałam z tej lektury - tutaj praktycznie prócz dobrej powieści nie dostałam nic wiele poza tym...
Dobra fabuła, ale od razu ten trójkąt wydał mi się podejrzany i trochę przereklamowany. Uraziło mnie też to, że biedna dziewczyna bez szans na lepsze życie spotyka dwóch mężczyzn pięknych i bogatych jak milion dolców. Przecież te książki zaczynają powoli tracić blask. W dodatku znalazłam pewnego rodzaju porównanie do książek Molly McAdams gdzie tam dziewczyna też kochała dwóch facetów. Tylko tam było troszkę inaczej. Nie mam żadnych wątpliwości co do stylu pisarki, bo jest on na tyle interesujący, że pomimo tego, co nas drażni jesteśmy w stanie dalej z zaciekawieniem pochłaniać kolejne strony tej powieści. Prosty styl, który wciąga zaraz po kilku zdaniach jest w stanie przyciągnąć do siebie sporo grono kolejnych czytelników. Jednak brakowało mi tutaj tych emocji, które ponoć miały być. Reasumując pomysł mi się podobał, jednak mnie ani nie zaskoczył, ani nie sprawił, że łzy lały się u mnie strumieniami, czy moje serce dostało palpitacji.
"Czy nasz upadek już się nie dokonał? Czy staliśmy się dwoma zbitymi pionkami, strąconymi do dołu pełnego emocji, z którego żadne z nas nie potrafi się wydostać"
Z kolei przechodząc do bohaterów również jest tak średnio. Nie ma zbyt wielkiego popisu, chociaż przy Amber pomysł był naprawdę przemyślany i ta postać jest dobrze skrojona. Jednak czy Brock czy Ryder... Ani jeden, ani drugi nie skradł mi mojego serca. Zaczynając czytać myślałam, że to tylko takie chwilowe zamroczenie, że coś się zmieni. Jednak no niestety, nic mną nie wstrząsnęło by sprawić mi palpitacje serducha. A szkoda. Jedynie koniec, który należał w sumie nie do głównych bohaterów mocno mnie zaskoczył i tutaj spore brawa, bo zachęciła mnie pisarka do sięgnięcia po kolejną część, ale wiem, że nie będę mogła oczekiwać zbyt wielu, bo tego nie dostanę, no chyba, że coś się zmieni... Także mocno się zawiodłam, ale żywię nadzieję, że przy kolejnej powieści bohaterowie będą lepiej wyrysowani.
Z opisu wyczytaliście praktycznie wszystko w skrócie, co będzie się działo. Ale oczywiście brakuje tych szczegółów, które są nader istotne i może po części szokują, są nie przyzwoite. Wydawało by się, że to wszystko jest takie proste, schematyczne. Jednak zdarzają się wybryki, które uciekły i cóż, o czymś takim nigdzie nie czytałam. Więc nie skreślam jej całkowicie, że jest dnem, bo nie jest. Jest dobrą powieścią, którą fajnie jest przeczytać w jakiś leniwy dzień. Warto po nią sięgnąć, ale nie zawyżać poprzeczki zbyt wysoko, bo możecie nie dostać tego, czego byście chcieli. Przeszkadzało mi też to, że było za dużo scen seksu. Przez jeden, długaśny rozdział, było opisywane zdarzenie, które tak naprawdę było pozbawione tego całego erotyzmu. Pomimo charakteru z pazurem postaci, w ogóle nie było czuć chemii między nimi. Nic, tak jakby to były zwyczajne słowa. I to jest przykre. Aż boli.
"Moja dusza należy do niej, dziś i zawsze, aż do dnia mojej śmierci. Robię to, o co prosi. Całuję ją tak, jakbym chciał przejąc cały jej ból i cierpienie."
Wspomnę również, że powieść pisana jest tak jakby z trzech perspektyw: Amber, Rydera oraz Brocka. Dzięki temu mogliśmy poznać bliżej bohaterów, poznać ich myśli, uczucia chociaż tak troszkę poczuć. To mi się podobało w tej lekturze. Jednak kolejnym minusem te długie rozdziały, niekiedy bywało tak, że w trakcie musiałam przerwać, bo musiałam coś zrobić pilnie. I takie przerywanie w trakcie jakiejś akcji nie jest fajne. Bo albo zaryzykuje i coś mi wykipi, albo cała magia akcji przeminie. No, ale nie zawsze ma się to, co się chce.
Powieść dotyka trudnych tematów, które potrafią zniszczyć niejedno wrażliwe serce. Problemy, które tak naprawdę dotykają 3/4 osób obok nas. To jest z jednej strony przerażająco smutne, ale składam pokłon uznania, że autorka zabrała się za ten problem, które większość osób unika. Unika, bo nie należy do najprzyjemniejszych, ale Gail złapała byka za roki, chociaż tylko ta brudna przeszłość pokazywała, jak trudno jest później żyć. Jak ta przeszłość niszczy nas, wyżera od środka nawet jeśli minęło już sporo czasu.
"- Ale jedna rzecz nigdy się nie zmienia. To najważniejsze uczucie, które nami kieruje. Zazdrość. [...] Raz uwolniona, zazdrość nigdy nie pozwoli się ponownie okiełznać. [...] Zazdrość nie dba o żadne przeszkody. Niszczy wszystko, co stanie jej na drodze."
Polecam każdemu, kto ma na nią ochotę. Polecam wszystkim tym, którzy chcieliby poznać na oko tą banalną powieść, która niestety ma swoje wady. Polecam wszystkim fanom autorki, jednak uprzedzam, że może Wam czegoś brakować dlatego nie podnoście za wysoko poprzeczki oczekiwań. Polecam, bo jest dobrą lekturą na leniwą niedzielę, czy każdy inny leniwy poranek lub wieczór, ewentualnie popołudnie. Z dodatkowym uprzedzeniem, żeby osoby, które nie chcą się zgorszyć po nią nie sięgały - bo autorka nie hamuje się, tylko jedzie z grubej rury, jeśli chodzi o seks.
Oczekiwałam czegoś więcej, bo Collide mnie zmiotło z powierzchni Ziemi. A tutaj tego nie dostałam, same takie jakieś ochłapy. Mimo wszystko jednak polecam. Bo suma sumarum tak źle nie było.
A Wy może czytaliście Amber? Co sądzicie na jej temat? Czekam na Wasze komentarze!
Aa <3 Mam mega sentyment do tej książki :D Raz, że to od niej zaczęła się moja przygoda z egzemplarzami recenzenckimi :D Jestem ciekawa kiedy w Polsce będzie drugi tom. Mnie książka się podobała, bo o ile Collide było dla mnie trochę zbyt słodkie momentami (choć mimo to mi się podobała ta historia), tak tu dostałam nieźle zbesztana przez autorkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anna z Świat Książkowych Recenzji
o, proszę jak super! :D
UsuńCollide jest lepsze. :D
Lubię czasem poczytać właśnie takie książki, idealne na leniwe popołudnie. Co do tej książki - czytając Twoją recenzje jednocześnie mnie zachęciłaś, ale także trochę zniechęciłaś. Ale zobaczę, może kiedyś sięgnę po nią. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBo ona taka jest, niby fajna, ale ma też schematy... ;/
UsuńCzytałam, średnio mi się podobała. Raczej nie przepadam za literaturą erotyczną, chyba, że jest zrobiona w miarę dobrze. Tutaj Amber była mega irytująca - wiecznie pokrzywdzona przez los. Okej, rozumiem, jej przyszłość była okropna, ale ona sama potem zachowuje się ładnie mówiąc jak "pani z ulicy", co jest chore. :D Jedynie dla mnie Ryder bronił nieco całość. No i zakończenie. Ono było dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Tutaj się z Tobą zgodzę Aniu!
UsuńTeraz czekać na kontynuację, bo sama końcówka powieści mnie zaintrygowała!
Szczerze jest to jedyna książka, której nie dokończyłam. Odłożyłam ją w trakcie czytania i nawet nie spoglądam w jej stronę, kiedy patrzy na mnie - unikam jej spojrzenia. Nie i jeszcze raz nie! Spodziewałam się emocji, jak w Colide, a dostałam... jestem na nie...:)
OdpowiedzUsuńRozumiem twoją złość na nią i rozczarowanie. :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki i chyba się na to nie zapowiada. Jak na razie mam dosyć trójkątów miłosnych i staram się je omijać, jak tylko się da, aż trochę o nich zapomnę. ;) No i raczej unikam książek z jakimiś elementami erotyki, więc to też raczej nie przemawia za przeczytaniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
To juz w ogóle ją skreśliłaś... Ale gdybyś kiedyś się zabierała za tą autorkę, wybierz Collide. ;)
UsuńKsiążką już mam nawet na półce, ale jeszcze jej nie czytałam.
OdpowiedzUsuńNo to kiedy planujesz? Poznam z chęcią Twoje zdanie na jej temat. ;]
UsuńJa jeszcze nie znam twórczości autorki, ale sądząc po Twojej recenzji, mam czego żałować :)
OdpowiedzUsuńOj trochę jest, szczególnie Collide!
UsuńNie znoszę tej książki. Męscy bohaterowie byli tragiczni - z taką głupotą dawno się nie spotkałam ;P Też nie czułam tego uczucia między bohaterami - raczej wszyscy mięli chcice. Nie znoszę trójkątów, a ten przedstawiony przez panią McHugh wyjątkowo działał mi na nerwy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :D
houseofreaders.blogspot.com
Hoho, genialny komentarz Kochana! :D
UsuńPowiem szczerze, że niekoniecznie chcę czytać następną książkę o miłości, chociaż dzisiaj skończyłam jedną czytać. Już mi się to troszkę nudzi. Także raczej nie sięgnę po tę książkę, no chyba, że by mi się coś odwidziało :P
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo fajna i przejrzysta :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
https://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Jakbys chciała powrócić na stare smieci, wiesz do czego. ;D
UsuńNa samym początku jeszcze ciekawiła mnie ta książka, ale po przeczytaniu kilku recenzji stwierdziłam, że nie jest ona dla mnie. Motyw trójkąta miłosnego już mnie mdli i naprawdę nie wiem, dlaczego wszyscy się na niego upierają. Mogliby jeszcze zrobić jakiś egzotyczny (w sensie o kobietę walczy mężczyzna z jakąś kobietą czy coś w ten deseń), a nie siedzą przy tym prawie starożytnym. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
I nie tylko ciebie mdli, kochana. Dokładnie, masz rację! Przydałoby się coś świeżego!
UsuńEkhmm, no TAKŻE TEN. Nie znoszę autorki, nie mogę zdzierżyć jak głupio pisze, a jeszcze bardziej jak głupie historyjki wymyśla, ale... no rzecz gustu i nie będę pisała, że nie rozumiem ludzi, którzy zachwycają się Amber czy idiotycznym Collide, które miałam ochotę spalić, ale dzięki Bogu pewna osóbka zechciała się wymienić na coś mądrzejszego. chociaż z drugiej strony żałuję, że jednak nie spaliłam, za męki jakie poniosłam taka kara byłaby adekwatna ;D
OdpowiedzUsuńOjej.... a mnie się Collide podobało nawet bardzo... :(
UsuńCiekawa opinia ;) Ja osobiście książkę miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńRozumiem. ;)
UsuńMiłam ją w panach, jednak po wielu negatywnych opiniach postanwiłam jej na razie nie czytać. Collide nie czytałam, ale skoro na Tobie zrobiła wrażenie to może się skuszę.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to! ;)
UsuńWg mnie średnio. Właśnie ów trójkąt dziwnie się 'prezentował'...
OdpowiedzUsuńBardzo dziwnie...
UsuńWidziałam właśnie, że to według blogosfery najgorsza książka autorki. Nie według wszystkich co prawda, ale większości :)
OdpowiedzUsuńHm, jak wiesz, ja nie sięgnę na pewno. Jednak to takie przykre, gdy się lubi autorkę i trafia się na jej złą książkę :(
No niestety. Collide tylko zrobiło na mnie wielkie pozytywne wrażenie, już jej kontynuacja była słabsza, a to, to już słów brak. ;/
UsuńMiałam z Amber ogromny problem, bo był pewien moment kiedy musiałam ją odłożyć by przetrawić treść. Autorka otarła się o moje granice moralne i wzbudziła skrajnie różne emocje.
OdpowiedzUsuńOh, rozumiem cię. Chyba nawet się domyślam, w którym momencie...
UsuńW przeciwieństwie do Ciebie ja osobiście nie przepadam za twórczością autorki, choć w sumie, może nie przepadam to za dużo powiedziane. Przeczytałam Collide i miałam sporo zastrzeżeń, więc nie nastawiałam się na fanfary przy Amber. Ta książka wzbudziła we mnie więcej emocji, chociaż główna bohaterka była irytująca, a "uczucia" do jej obiektów westchnień rozwijały się wręcz śmiesznie szybko. Mimo to, jeśli będę miała okazję, to chciałabym się się przekonać, jak potoczą się ich dalsze losy (ahh, te cliffhangery) :D
OdpowiedzUsuńA ja miałam odwrotnie, ale to juz zalezy po prostu od czytelniczego gustu. ;)
UsuńNie czytałam jeszcze, żadnej książki tej autorki, a tą serią chyba sobie odpuszczę i sięgnę po ,,Collide''. Dużo recenzji o tej książce jest średnich, więc sięgnę po lepszą książkę tej autorki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
To będzie dobre rozwiązanie. :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji czytać tej książki, ale za niedługo się to zmieni, bo biorę udział w Book Tour właśnie z tą pozycją! Jestem bardzo ciekawa czy mi się ona spodoba, bo po Twojej recenzji już nie jestem tego taka pewna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
No rewelacji to tutaj wielkiej nie ma.
UsuńMnie Collide nieco rozczarowało. Natomiast Amber idealnie wpasował się w mój czytelniczy gust.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nasze zdania są bardzo podzielone. ;)
UsuńKsiążka wspominam dobrze, chociaż momentami wydawała mi się mało wiarygodna. :)
OdpowiedzUsuńKtórymi momentami?
UsuńNie wiem, co o niej myśleć ;)
OdpowiedzUsuńnieperfekcyjna-panienka.blogspot.com
Ja bym ci radziła przeczytać, bo jak widzisz, zdania mamy różnie podzielone!
UsuńMyślę, że na te wady przymknęłabym oko, ponieważ książka zapowiada się naprawdę dobrze! :)
OdpowiedzUsuńAle rewelacji się nie spodziewaj. ;)
Usuń