poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Katarzyna Muszyńska - Zielarka #1

Dzień dobry! 
Przychodzę do Was z recenzją książki, która od dłuższego czasu mnie intrygowała i wciąż polecała mi ją jedna z jej patronek, Justyna z @justus_reads. Jako, że niezbyt często sięgam po fantastykę, postanowiłam się skusić i zobaczyć, co tak bardzo sobie chwalą. I wiecie co? Wcale nie żałuję, że po nią sięgnęłam! 

Katarzyna Muszyńska - urodzona 3 marca 1987 roku w Bydgoszczy. Autorka powieści ze świata Płaskowyżu „Tajemnicy Avinionu” wydanej w 2016 roku (pod nazwiskiem Dworska) oraz „Buntu”, który ukazał się w 2018. Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i dziennikarka związana z redakcją „Gazety Pomorskiej”.

Katarzyna Muszyńska - Zielarka #1 

W każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy. Przez całe życie Marena wiedziała, że nie będzie jej wolno zakochać się i założyć rodziny. Nigdy nie opuści Góry Kujawskiej, a jej jedynymi towarzyszkami będą zielarki leczące mieszkańców Bydgostii. Każdego dnia uczono ją właściwości roślin i symptomów najróżniejszych choróbsk.
Okazało się jednak, że trzy przebiegłe Zorze miały względem niej zupełnie inny plan. Gdy budząca się w niej moc stała się zbyt silna, musiała wyruszyć na poszukiwania mitycznej wiedźmy i przekonać ją, by ta pomogła jej zapanować nad darem, który stał się jej przekleństwem. Jakby tego było mało, wszystko skomplikował pewien wiking, z którym połączyła ją dziwna więź. W wyścigu ze śmiercią Marena zapomniała o najważniejszej zasadzie. Zawsze trzeba rozsądnie dobierać sojuszników. Nigdy nie wiadomo bowiem, kto przyparty do muru zdradzi. 

Kolejna prześliczna okładka, która została stworzona przez Martę Lisowską, graficzkę jakich mało. Od razu ta książka przyciągnęła mój wzrok i nie ma co się łudzić, bo to również jest ważne.Widzimy część twarzy blondynki, z kwiatami we włosach. W oddali prawdopodobnie majaczy las, a przed nim może jakaś polana. Z tyłu możecie przeczytać opis oraz kilka słów o autorce i ujrzycie patronów medialnych. W tym właśnie Justynę S., z instagramowego konta @justus_reads, "W szponach literek", którą znam można powiedzieć od momentu, gdy sama zaczęłam blogować. I kolejne dwie dziewczyny z instagrama, @czarnaironiaczyta oraz @natalareads. Obserwuję te dziewczyny na Instagramie i wiem, że często z ich wyboru mogę sięgnąć po lektury, bo zazwyczaj przypadną mi one do gustu. Okładka jest miękka, bez skrzydełek niestety, bo nie chroni jej przed uszkodzeniami mechanicznymi. Strony są kremowe, czcionka duża, odstępy między wersami zachowane jak i marginesy. 

Nie miałam wcześniej okazji poznać pióra autorki, ale może to i dobrze, że poznałam ją teraz. Naprawdę nie spodziewałam się, że "Zielarka" przypadnie mi do gustu! Jest to fantastyka, a ja z reguły omijam ją szerokim łukiem. Po prostu nie lubię czytać o czymś, co nie jest realne. Jednak dałam się namówić, Justynie i swoim oczom. :D Książkę czytałam z wielkim zainteresowaniem, dość szybko i lekko. Z przyjemnością pochłaniałam kolejne strony, a jest ich prawie czterysta, więc jest co czytać, uwierzcie mi. Książka podzielona na rozdziały wraz z miejscem i czasem akcji. Nie wszystko dzieje się teraz, mamy przeskoki do przeszłości, tak jak i zmianę narracji. Widzimy pewne wydarzenia z więcej niż jednej perspektywy, co również jest fajnym urozmaiceniem. Jeśli weźmiecie te książkę do dłoni, otworzycie na wybranym przez siebie rozdziale, ujrzycie piękne wstawki, które dodatkowo cieszą nas, bo zawsze to coś "ponadprogramowego". Polubiłam się ze stylem, jakim posługuje się Katarzyna Muszyńska i czekam na jej kolejne powieści. I nawet jeśli, a wiem raczej na pewno, że dwie kolejne (w tym kontynuacja "Zielarki" oraz osobna "Karczmarka") będą z gatunku fantastyki, ja po nie sięgnę. Czasem i taka odskocznia jest potrzebna. Mam nadzieję, że nie pożałuję! 

Bohaterów mamy tutaj sporo, jednak w głównej mierze skupię się na naszej Zielarce, Marenie. Początkowo swoich zachowaniem nie wiedzieć czemu drażniła mnie. Nie polubiłam jej i pomyślałam, że jak trzeba będzie się z nią przez tyle stron użerać, to powodzenia dla mnie. Jednak, jak na pstryknięcie palcami, wszystko się zmieniło i dobrze, ponieważ zaczęłam żywić do niej jakiekolwiek pozytywne emocje. Troszkę jej współczułam, bo nikt na pewno nie jest gotowy na inność i to jeszcze w tak młodym wieku. Jednak każdy w swoim życiu ma przygotowany plan, o którym prędzej, czy później się dowiaduje.
Jest też pewien wiking, Eskil. On na samym początku wzbudził we mnie wrogość, chęć mordu, naprawdę. Jego czyny powodowały, że się cała w środku gotowałam ze złości. Jednak w kilku scenach dojrzałam w nim człowieczeństwo, więc postanowiłam dać mu "szansę" na rekompensatę. Dopiero po kilkudziesięciu stronach dowiedziałam się, czy warto było, czy też nie. 
Jest też czarownik, Wilkomir, który jako jeden z nielicznych, od samego początku nie wiedzieć czemu zdobył moją sympatię i nawet to, co nim kierowało, to, z jakiego powodu znalazł się w towarzystwie bohaterki, nie zmieniło mojego zdania. Ostatecznie uważam, że nie tak powinny zakończyć się jego losy. Mam nadzieję, że jakoś się z tego autorka wytłumaczy w drugim tomie, bo ja naprawdę za nim... tęsknie. Do niego najmocniej się przywiązałam... 
Uważam, że bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani, każdy z nich jest inny, każdy wzbudza inne emocje, jak widać kilka linijek powyżej. Mamy tutaj dobre i złe charaktery, ale dzięki temu jest ciekawie. 

A przede wszystkim, książka się nie dłuży. Przez wzgląd na ciągłą akcję, nowe wydarzenia i niespodziewane zwroty akcji człowiek nie ma czasu na nudę. Nie można pozwolić sobie na chwilę nieuwagi, ponieważ trzeba będzie raz jeszcze przeczytać ten fragment, by nic ważnego nas nie ominęło. Dialogi jak i opisy nie są przeładowane, wręcz przeciwnie - są wyważone i my, czytelnicy nie odczuwamy, że czegoś jest tutaj "za dużo". Chwilami zdawało mi się, że nie nadążę za ich poczynaniami i szczerze mówiąc, tak troszkę wczułam się w to, co czytałam. Oczywiście dzięki Wilkomirowi, on tak jakoś na mnie działał, że to właśnie dzięki niemu poczułam cokolwiek. 

Nie jest to też strikte powieść fantastyczna, mimo pojawiających się zjaw, strzyg i innych stworów. Mamy tutaj również wątek obyczajowy, romans, ale i zawarcie w pewnym sensie przyjaźni. Cieszy mnie to, ponieważ książka ma dodatkowy atut, który chyba i na mnie podziałał. Jest galimatias, ale wszystko, tak jak chcemy (prawie) dzieje się i zostawia nas z niedopowiedzeniem na ostatnich stronach. Z jednej strony bardzo się cieszę, że będzie ciąg dalszy, a z drugiej nie chcę nawet myśleć, co tam się wydarzy... 

Reasumując uważam, że trafiłam na naprawdę świetną powieść z gatunku fantastyki połączonej z obyczajówką. Nie jest nudno, ciekawie wręcz i każda kolejna strona przekonywała mnie, żeby przeczytać jeszcze jeden rozdział, kolejny... i tak zleciało. Myślę, że śmiało mogę polecić ją wszystkim fanom delikatnego fantasy, ale i takim osobom, które są gotowe na poszerzanie horyzontów. Oczywiście wszystkim tym, którzy są zainteresowani, wydaje mi się, że się nie zawiedziecie. Bo jeżeli ja, osoba sięgająca rzadko po ten gatunek, skusiłam się i przypadła mi ta historia do gustu, to jest zdecydowanie dobry znak. Ja polecam! Mam nadzieję, że się skusicie! 

I oczywiście czekam na Wasze wrażenia! Mam nadzieję, że dacie tej pozycji szansę. :)

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

5 komentarzy:

  1. Nie przepadam za fantastyką, ale połączenie z obyczajówką, już mnie ciekawi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również nie przepadam za fantastyka, ale Twoja recenzja zapowiada ciekawą lekturę.
    PS. Nie w temacie, ale chciałam pogratulować wydania dwóch własnych powieści, to mega sukces. Chcę też powiedzieć, że regularnie zaglądam na Twojego bloga, choć nie zawsze komentuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taką fantastykę opartą na dawnych wierzeniach, lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze się zastanowię nad tą książką. Lubię fantastykę i obyczajówki, więc połączenie idealne dla mnie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam "Zielarkę" we fragmentach i muszę przyznać, że te fragmenty, które widziałam, napisane były zgrabnie i ciekawie. Po książkę jednak nie zamierzam sięgać, bo nie gustuję w fantastyce.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)