środa, 24 czerwca 2020

Katherine Center - To, co bliskie sercu

Dzień dobry,
dzisiejsza recenzja może być dla niektórych zbyt krótka. Dla innych może być całkiem odwrotnie. Jednak kreśląc te kilka pierwszych zdań w tym poście, czuję naprawdę wiele różnych emocji. W głowie rodzą mi się pomysły, jak sprawnie opisać to, co najważniejsze byście zdecydowali się sięgnąć po tę lekturę. Jak mi to finalnie wyjdzie, to się okaże... Jednak mam nadzieję, że dacie tej lekturze szansę. Bo naprawdę warto. 

Katherine Center - pisarka amerykańska, autorka kilku książek, które często przyrównuje się do twórczości Nory Ephron i Jane Austen. W 2019 roku ukazała się w wydawnictwie Muza powieść "Milion nowych chwil" [RECENZJA], bestseller z 'New York Timesa".  

Katherine Center - To, co bliskie sercu 

Cassie Hanwell wiedzie spokojne i poukładane życie. Pracuje w straży pożarnej w teksańskim mieście Austin i jako jedna z nielicznych kobiet regularnie uczestniczy w wielu akcjach. Pewnego dnia niespodziewany telefon od matki burzy jej spokój. Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i córkę, teraz potrzebuje jej pomocy.
Staroświecka jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i nowoczesnego sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i obowiązkowa Cassie staje przed dużym wyzwaniem: musi odnaleźć się w nowym środowisku, a oprócz tego naprawić relacje z matką i uporać się z koszmarami z przeszłości. Na jej drodze staje też zabójczo przystojny strażak, przez którego trzymanie się zasady: "Nigdy nie umawiaj się z nikim z pracy" może się okazać niewykonalne.

Jeśli jesteście ze mną tutaj dłuższy czas, na pewno zauważyliście, że zwracam uwagę na okładki książek, które czytam, przeważnie zawsze. Tutaj, obudziła się we mnie okładkowa sroka, która spowodowała, że coś mnie tam w środku tknęło. Poczułam, że najprawdopodobniej będzie to lektura, o której szybko nie zapomnę... Widzimy mały fragment twarzy męskiej, w sumie to cały nos i trochę ust, oraz twarz kobiety, która szczerze, ale delikatnie się uśmiecha. Posiada skrzydełka w odcieniach różu, na którym są polecajki oraz krótkie bio Katherine Center. Pod skrzydełkiem, mamy piękny granatowy kolor i wygląda to naprawdę dobrze. Róż i niebieski pasują do siebie i tutaj akurat te dwa odcienie świetnie ze sobą współgrają. Kremowe stronice - więc śmiało możecie czytać na zewnątrz, jest też duża czcionka, odstępy między wersami i marginesy. Jest to poniekąd troszkę grubasek, ma prawie pięćset stron. :) 

Drugie spotkanie z autorką, ale jak najbardziej udane. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Uwierzcie mi, że to, co daje nam autorka pochłania się w zdecydowanie bardzo szybkim tempie. Uwierzycie, że zaczęłam koło południa a późnym popołudniem odkładałam ją skończoną? Tak mocno się wciągnęłam w fabułę, że trudno i było się z nią rozstać... A że była niedziela, cały dzień padało... To z wielką przyjemnością zapoznałam się z treścią. Jedynie żałuję, że to już koniec... Pomysł na książkę według mnie jest celny - nie czytałam jeszcze chyba książki, gdzie główny bohater jest strażakiem. Więc jest to dla mnie coś nowego, a jednocześnie zwyczajnego, ale i interesującego. :) W dodatku przystępne pióro nie pozwala na zbyt duże dawkowanie lektury. Zresztą, gdy zaczniecie czytać, dowiecie się, o co mi chodzi. ;) Jestem bardzo zadowolona i z wielką niecierpliwością będę czekać na kolejne historie napisane przez Center i wydane w Polsce. :) 

Główna bohaterka jest Cassie, która mocno mnie denerwowała na samym początku. Chociaż niektóre sytuacje, jej nieprzewidywalne zachowanie... Rozśmieszało mnie bardzo. Kto by się spodziewał, że wywinie taki numer? Była to bohaterka nieprzewidywalna, przynajmniej częściowo. Kilka jej zachowań było do przewidzenia, jednak została część, ta pod znakiem zapytania. Polubiłam finalnie Cassie i trochę jej współczułam. Wydarzenia, jakie ją spotkały... No nie życzyłabym nikomu takich. A najgorszy jest żal i trudność w wybaczaniu... 
Pojawia się również Frycek. Znaczy... tak go przezywają w remizie, jednak ma na imię Owen, co moim zdaniem kompletnie do niego nie pasuje. Jest to bohater, który wydawał mi się zbyt idealny. I uwierzcie mi, że gdy tyko wyznał, co go skierowało, by pracować w straży... to aż się zapowietrzyłam. Po pewnym czasie kamień spadł mi z serca, jednak nie byłam już pewna czy to cisza przed burzą czy upragniony spokój i stabilizacja... 
Postacie są świetnie skonstruowane, i na tyle, by nie nabrać podejrzeń do nich. Różnią się od siebie diametralnie i zdecydowanie jest tu większość męskich bohaterów, zresztą jak to w remizie... 

Cieszę się, że mogłam co nieco poznać, z takiego strażackiego życia. Dotychczas nie zdarzyło mi się czytać nic podobnego, więc tym bardziej byłam zainteresowana. Spodziewałam się, że nie będzie to typowy romans i nie myliłam się. Teraz, gdy przeczytałam ją i o niej myślę, to jest naszpikowana wartościami między wersami. Mamy tutaj tyle prawdziwego, naszego szaroburego życia, że to czyni z niej taką wyjątkową. A przecież nic nie powinno nas zdziwić, prawda? A jednak... 
Podoba mi się w tej historii to, że autorka pokazuje nam na kilku postach, co to znaczy przebaczać. W różnych relacjach. Udowodnia, że wcale nie jest to szybki i przyjemny proces. Że czasem trzeb się dużo namęczyć, że najpierw trzeba wybaczyć SAMEMU SOBIE. 
Autorka co rusz zsyła na główną bohaterkę pewne wydarzenia, które mają na celu sprawić, by stała się jeszcze silniejszą osobą, niż dotychczas była. Z jednej strony trochę to niesprawiedliwe, ale z drugiej... Kiedy życie jest sprawiedliwe? Mało kto je ma usłane różami. 

Wspominałam na Instagramie, że na samym początku skojarzyła mi się ta książka z pewną blogerką, Gosią z Blask książek - ponieważ pamiętam z relacji, że ma jakiś sentyment akurat do straży. :D Poleca ją sama Jodi Picoult - za którą niekoniecznie przepadam, ale zawsze to coś. :D Uważam, że jest to lektura naprawdę godna uwagi. Akcja toczy się szybko, niejednokrotnie na naszej twarzy pojawi się uśmiech. Rozśmieszy nas niejedno strażackie zachowanie, czy tam sama Cassie. Myślę, że wielu z Was może przypaść do gustu zarówno sam pomysł jak i pióro autorki, które czyta się lekko i przyjemnie. 

Reasumując uważam, że jest jedna z pięknych historii o życiu, o miłości, o relacjach międzyludzkich... Idealna powieść obyczajowa, na każdą porę roku i dnia. Można się zaczytać i stracić rachubę czasu. Jeśli lubicie takie powieści to zdecydowanie Was zachęcam. Jeżeli nie czytaliście poprzedniej powieści Katherine Center również zachęcam do nadrobienia zaległości [link znajduje się u góry tego postu]. Jak dla mnie jest to lektura godna uwagi i warto się poświęcić i wydać te kilkanaście złotych. Jest przekazem, czuć emocje bohaterów i po skończonej lekturze myślimy o tym, co się wydarzyło. Dostrzegamy te wartości i to jest bardzo ważne. POLECAM! 

Skusicie się? A może mieliście okazję już poznać tę historię? Dajcie znać w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło. :) 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

8 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie, myślę, że mogłaby mi się spodobać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem już po lekturze tej książki i bardzo mi się podobała. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka ta to moje must read na wakacje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapisałam sobie tytuł tej książki. Wydaje mi się, że będzie to idealna lektura dla mnie na "odmóżdżenie"... Lekka, ale jednocześnie z jakimś przesłaniem. Muszę kiedyś przyjrzeć się w ogóle twórczości Katherine Center.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie ta historia oczarowała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka warta uwagi. Mnie bardzo się podobała głównie ze względu na wątek strażacki, a ściślej kobiety obracającej się w tym męskim świecie 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobnie jak Izabeli Wyszomirskiej,książka bardzo podobała się głównie ze względu na wątek strażacki. Również zaciekawił mnie wątek kobiety obracającej się w tym męskim świecie. Lubię książki o "mundurowy" ;). Zastanawiałam się kiedyś , że chciałabym przeczytać taką w której to kobieta jest w "mundurze" ... i proszę mam :D

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)