poniedziałek, 16 marca 2020

Robyn Schneider - Dzień ostatnich szans

Dzień dobry,
dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, której autorki wcześniejsza niezbyt przypadła mi do gustu. "Dzień ostatnich szans" zdecydowanie bardziej mi się podobał od "Początek wszystkiego". Dlaczego? Zapraszam do przeczytania całej recenzji. 

Robyn Schneider - jest pisarką i vlogerką. Obecnie mieszka w Los Angeles. "Początek wszystkiego" jest jej debiutem literackim, docenionym przez krytyków i czytelników na całym świecie.

Robyn Schneider - Dzień ostatnich szans
Lane jest ambitnym siedemnastolatkiem, który ma zaplanowaną przyszłość – jest w niej miejsce na prestiżowy uniwersytet, ale nie na chorobę. Mimo zdiagnozowania u niego lekoopornej gruźlicy postanawia żyć, jak gdyby nic się nie zmieniło. Pobyt w ośrodku dla chorych Latham House traktuje jak przymusowe wakacje.
Sadie na przekór chorobie beztrosko chwyta każdy dzień. Dla wielu osób ośrodek jest jak więzienie, ona znalazła tutaj swoje miejsce. Tu stała się artystką, która wraz z przyjaciółmi stworzyła małą, bezpieczną przystań.
Znajomość z Sadie pomoże Lane’owi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, gdzie priorytety są zupełnie inne. Gdy choroba się zaostrza, żadne z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że każda chwila może być tą ostatnią.

Okładka tej książki jest równie urokliwa, co poprzednia powieść Schneider. Tutaj dominuje granat. U dołu widzimy drogę, po której idzie dwojga ludzi trzymając się za rękę... Mogą to być nasi bohaterowie, Sadie i Lane. Ale możemy też być i my - zależy, jak zinterpretujecie powieść. :)
Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce, a na drugim fragment książki. Strony są kremowe, czcionka duża, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, więc czyta się naprawdę dobrze, nawet na zewnątrz na pełnym słońcu. Literówek brak.

Jest to moje drugie spotkanie z pisarką i zdecydowanie bardziej udane. Czytając recenzowaną dziś książkę, naprawdę czułam, że jest warta Waszej uwagi. Same wnioski, które nasuwały się podczas lektury i po jej skończeniu... No koniecznie musicie znaleźć dla niej chwilę. Nie jest gruba, ma zaledwie trzysta dwie strony. Pióro, jakim posługuje się autorka jest lekkie, przyjemne, aczkolwiek o przyjemnych rzeczach tutaj nie rozprawia. Bardzo wciągnęłam się w treść i historie tych bohaterów, dzięki czemu tak mocno ją przeżywam. Bo poczułam, całą sobą tą historię. Chyba aż za bardzo... Jest to młodzieżówka, ale inna niż pozostałe. Ma sens, niesie wartości, które są naprawdę ważne w naszym życiu.

Sadie to bohaterka, którą najmocniej polubiłam. Trzymałam za nią kciuki przez cały czas i wierzyłam, że jej się uda. Jest w ośrodku długo, to ona pomaga Lane'owi się dostosować do nowego życia. Jej charakter przypadł mi do gustu i początkowe fochanie się na Lane'a, gdy go rozpoznała było urocze. :)
Z kolei chłopak, L., to inna liga, inny świat - zresztą sam się do tego przyznaje. Że żył w innym otoczeniu, innym świecie i dopiero gdy trafia do Latham House zauważa różnicę i widzi też to, kim byli "przyjaciele, najbliżsi przyjaciele" - sama wiem jak to jest... Nie byłam może w identycznej sytuacji jak bohater, ale po prostu zmieniłam miejsce zamieszkania na sporą odległość i... wszyscy najlepsi przyjaciele, jak tak bardzo mocno byli, tak niemal wszyscy znikli, zostali nieliczni i to wtedy byli znajomi, a nie przyjaciele... Także życie weryfikuje, mocno.
Podoba mi się charakterystyka bohaterów tej książki, każdy z nich jest inny, ma inny styl bycia, inny sposób postrzegania siebie, świata, wszystkiego... Nie będziecie się z tymi bohaterami nudzić, co to to nie. :)

Mamy tutaj wiele zabawnych dialogów, z których idzie się pośmiać. Są też chwile, kiedy łzy same cisną się do oczu, a serce ściska się gdzieś tam w środku, a w gardle pojawia się gula, utrudniająca funkcjonowanie. Uwierzcie mi, że naprawdę WARTO sięgnąć po "Dzień ostatnich szans".
Przeżywałam tę książkę od pierwszej do ostatniej strony i gdyby nie to, że byłam w pracy kończąc ją, to bym się rozpłakała. Opowiada o trudnym temacie, jakim jest choroba. Gdy sami poznacie losy Lane i Sadie, zrozumiecie...

Trudno mi pisać o tej historii, ponieważ ma ogromny przekaz. I nie chce za wiele zdradzić, by nie zniechęcić. Byłoby mi bardzo miło, gdybyście po prostu sięgnęli po "Dzień ostatnich szans" jeśli jeszcze nie mieliście ku temu okazji.
Warte uwagi są tutaj również relacje między ludzkie, ba, niemal wręcz są najważniejsze... W jednej chwili bohaterowie wydają się nieodpowiedzialni, z drugiej strony jakby na nich spojrzeć, to pewnie każdy by tak postąpił...

Nie jest to szczęśliwa i wesoła historia. Jest to opowieść pełna smutku, ale i życia. Bo takie wydarzenia, jak w książce, oczywiście nie identyczne a np. z inną chorobą spokojnie mogłyby się wydarzyć w naszym życiu. BARDZO MOCNO POLECAM!

Skusicie się? A może ona już za Wami? :) Dajcie znać w komentarzu, buziaki!

4 komentarze:

  1. Cenię sobie realne życiowe historię, więc to coś dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, ze to smutna historia, ale niestety, czasami takie jest życie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ją już kilka lat temu, ale podobała mi się :) może wrócę do niej nie długo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za recenzję i polecenie.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)