czwartek, 31 stycznia 2019

Anna Szafrańska - Jeden błąd

Witajcie! 
Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam pewną książkę, po której nie spodziewałam się tego, co finalnie dostałam. Jest z niej niezły grubasek, ale to nawet i lepiej. Dłużej można nacieszyć się bohaterami i tym, co dzieje się w ich życiu. Miałam już styczność z powieścią autorki, poprzednią wydaną w Wydawnictwie Novaer Res - "Właśnie tak!" i byłam zadowolona. A to, co dostałam przy dziś recenzowanej dla Was lekturze, przebiło moje najśmielsze oczekiwania. 

Anna Szafrańska - przygodę z pisaniem zaczęła, mając trzynaście lat. Publikowała w internecie pod pseudonimem Anna Scott. Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej, która nigdy nie pracowała w swoim zawodzie. Pisanie traktuje jako spełnienie marzeń i drogę życia. 

Anna Szafrańska - Jeden błąd
Dominika i Oliwier są parą od wielu lat. Ona wkrótce rozpocznie swoją pierwszą pracę jako nauczycielka w liceum, on ma zostać wspólnikiem w kancelarii jej ojca. Pozornie wszystko układa się tak, jak powinno, a jednak im bliżej daty ślubu, tym częściej Dominika ma wątpliwości co do przyszłości związku z apodyktycznym, impulsywnym narzeczonym. Sytuację komplikuje fakt, że jeden z jej uczniów staje się dla niej kimś znacznie więcej, niż tylko zbuntowanym, niepokornym wychowankiem…
„Jeden błąd” to poruszająca historia kobiety, której udało się przetrwać piekło, jakie zgotował najbliższy jej człowiek, oraz chłopaka, który za piekło uważał własne życie. Czy po tym wszystkim, co przeszli, tych dwoje będzie potrafiło otworzyć się na prawdziwą miłość? 

Zaczynając od okładki, gdy autorka opublikowała ją po raz pierwszy oficjalnie, skojarzyła mi się z serią Ellie Kennedy. Cenię ją za minimalizm. Tytuł książki oraz imię i nazwisko autorki znajduje się u dołu strony, wygląda to po prostu elegancko. Widzimy też kobietę, wtuloną w klatkę piersiową mężczyzny. Ogromnie cieszy mnie fakt, że powieść posiada skrzydełka. Jest grubaskiem, liczy ponad czterysta stron, więc gdyby ich nie miała, szybko mogłaby się niszczyć - niestety. Jednak mamy je i na jednym wyczytamy kilka słów o samej pisarce, a na drugim przeczytać rekomendacje. 
Co do stron, nie są białe, więc na plus dla Was, bo wiem, że część zgromadzonych tutaj nie lubi białych stron. Czcionka jest duża, dzięki czemu lepiej się czyta. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Jakieś drobne literówki się zdarzyły, jednak nie mają one wielkiego znaczenia przy lekturze. Zapewne przy dodruku zostaną one poprawione. Finalnie jestem zadowolona z egzemplarza, który czytałam i trzymałam w rękach. Co ważne jeszcze! Grzbiet się nie uszkodził! Nie zawsze przy grubaskach grzbiety trzymają się jak ten. Ten jest w stanie nienaruszonym, co cieszy mnie również mocno. 

Nie spodziewałam się tego, co dostałam w tej historii. Muszę przyznać, że jestem pod  wielkim wrażeniem tego, co pisarka zrobiła ze mną, czytelnikiem podczas lektury tej książki. Po prostu: WOW. Długo zastanawiałam się, co dokładnie o niej napisać. Jak się wyrazić, byście szybko chcieli i Wy ją przeczytać... To może tak... 
Historia wymyślona przez Anię Szafrańską - mogła się zdarzyć i to nie jeden raz. Na pewno występowała też w innych książkach. ALE...
Dzięki wciągającemu stylowi pisarki, ta powieść pożera czytelnika. Obejmuje mackami niczym ośmiornica i nie wypuszcza z objęć do momentu doczytania do ostatniej kropki. Nie spodziewałam się, że tak wkręcę się w tę historię, że aż tak mocno na mnie zadziała. Niewiele polskich pisarek potrafiło mnie na tyle wciągnąć, bym zaczęła żyć w głowie życiem bohaterów. A Pani Szafrańskiej udało się to przy drugiej, czytanej przeze mnie książce z jej dorobku. Czyżby szykowała się druga, tak poczytna jak Agnieszka Lingas-Łoniewska (z którą pisarka się przyjaźni)? To jest dobre pytanie, zobaczymy w przyszłości. 
Pióro pisarki jest lekkie, przyjemne, wciągające i mocno uzależniające. Pozbawione jakichkolwiek blokad. Pochłaniamy stronę za stroną, aż nagle dochodzimy do ostatniej i chce nam się płakać, że to już koniec... 
Podsumowując mój wywód o piórze Pani Szafrańskiej - zdecydowanie polecam, zachęcam i proszę o zapoznanie się z tą lekturą. Jest tego warta. :)

Dominika z początku bardzo mnie irytowała. Nie mogłam znieść jej zachowania. Mówi jedno, zachowuje się inaczej, a to tak, jakby robiła na przekór. I tak przez dłuższy czas zastanawiałam się, czy w ogóle ją polubię, chociaż w minimalnym stopniu. Ale stało się, polubiłam ją i nawet trochę mi smutno, że skończyłam książkę. 
Jednak najmocniej zaskoczyła mnie tutaj kreacja Mikołaja. Nie często się zdarza, by zachowywał się tak w stosunku do kobiet i to było urzekające. Słodkie. I takie... fajne. Każda kobieta chciałaby przez chwilę znaleźć się w ramionach takie Mikołaja, czy też innego faceta, który by taki był. Oczywiście nie mówię o tych, które już mają takiego swojego faceta i nie marzą o nikim innym, jak na przykład ja. :D Mam kogoś, przy kim czuję się szczęśliwa i nie patrzę na innych. ;) 
Z kolei Oliwier... Nie znoszę go. Czy tyle wystarczy? Musi, bo bym zaspoilerowała Wam całą książkę, a tak nie można. Dlatego ugryzę się w język, tego skopię po czterech literach i możemy iść dalej. 
Bohaterowie są z krwi i kości, których śmiało moglibyśmy znaleźć w naszym życiu. Mają zgoła różny charakter, więc na pewno kogoś polubicie, kogoś znienawidzicie... Zresztą zobaczycie sami. 

"Na karku poczułam dreszcz. Dreszcz zapowiadającej się katastrofy. 
I nic, nawet wspaniały toast, jaki wygłosił tata, ani przepyszne dania z nowej karty mamy, ani też uścisk, jakim uraczyła mnie na chwilę przed wyjazdem... nic nie było w stanie zagłuszyć tępego uczucia strachu."

Emocje... Co to były za emocje! Musiałam sobie robić przerwy między czytaniem, bo inaczej się nie dało. Chyba bym pękła z ich nadmiaru... Naprawdę. Uczucia, to coś czego oczekuję od każdego autora, tak jak i wartości. Jeżeli książka je posiada to znaczy, że jest dobra. A tutaj nie było nic, co miałoby mi nie pasować... 
Czułam każde uczucie Dominiki czy nawet Mikołaja od samego początku. Anna Szafrańska zdobyła moje serce migusiem i teraz będzie na mnie skazana, bo będę chciała poznać jej poprzednie powieści i te, które jeszcze wyjdą spod jej pióra, bo widać, że kobieta ma ogromny potencjał! Jeżeli potrafi przekazać emocje mi, czytelnikowi za sprawą swoich bohaterów... To co tu dużo mówić - jest rewelacyjna! Nie raz chciało mi się płakać. Czułam w gardle gulę, której nie sposób było przełknąć. Napięcie również towarzyszyło mi przez większość czasu. Bałam się pomyśleć, co się stanie na następnej stronie... Jednak te przerwy przydały się, ponieważ robiąc sobie przerwę oddychałam, napięcie opadało i mogłam czytać dalej. Jeśli sięgnięcie po "Jeden błąd to"... Kurcze. Chyba po raz pierwszy zgodzę się z tym, co ktoś napisał na okładce o książce. "Prawdziwa bomba emocjonalna! Polecam!" - Agnieszka Lingas-Łoniewska. I ja się z tym zgadzam. 

Akcja toczy się tutaj dość szybko, dlatego też między innymi szybko się czyta. Czytelnik nie nudzi się, a wręcz przeciwnie. Ledwo nadąża za bohaterami, stara się ich zrozumieć, czuje to co oni... Więc jak mogłoby być źle? 
Tak jak mówię, pomysł można nazwać oklepanym, bo taki wątek jak tu zapewne często zdarza się w literaturze obyczajowej. Ale wykonanie Ani Szafrańskiej jest tutaj tym najcenniejszym i najpiękniejszym. I już nawet fakt, że nie jest to niepowtarzalna historia, to właśnie dzięki pisarce i jej piórze, staje się właśnie powieścią doskonałą, jakich w ostatnim czasie bardzo mi brakuje. 
Ponadto w swojej powieści zawiera wartości, sytuacje i za sprawą bohaterów pokazuje nam życiowe koleje, które mogą spotkać i nas. Chcę nam ukazać, że warto walczyć o siebie, o swoje marzenia i zawsze trzeba być sobą. Mieć swoje zdanie. Nigdy nie podporządkowywać się, bo ktoś chcę żebyśmy byli kimś, kim zupełnie nie jesteśmy. Dlatego, Pani Aniu... zdobyłaś moje serce, od teraz będę obserwować każdą następną wydaną książkę i będę oczekiwać, że będzie równie dobra co ta, lub nawet jeszcze lepsza. A wiem, że stać cię na to. Bo kto jak nie ty? :) 

"Bo miłość nigdy nie jest błędem."

Kończąc już (bo troszeczkę się rozpisałam) chciałabym po stokroć polecić Wam tę książkę. Jak dla mnie jest idealna. Bohaterowie są żywi, różnią się od siebie i nie są neutralni. Mamy tutaj akcję, przy której nie jesteśmy w stanie usnąć. Bohaterowie co rusz przekazują nam swoje emocje i my to wszystko czujemy. I nie dość, że przy tej lekturze można się wzruszyć, to jeszcze czegoś nauczyć. Zobaczyć, jak może wyglądać nasze życie, kiedy swoje życie oddamy w cudze ręce. Jak dla mnie jest to fenomenalna powieść tej autorki i jak dla mnie najlepsza przeczytana w tym roku, zdecydowanie. 
Polecam raz jeszcze bardzo mocno. 💗

Skusicie się? Przekonałam Was chociaż trochę? A może książka już za Wami? Dajcie znać, czekam na Wasze komentarze! :) Miłego dnia! 

Za egzemplarz dziękuję 

12 komentarzy:

  1. Czekam na tę książkę od przyjaciółki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może skuszę się na tę książkę, zapisałam tytuł na liście do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka wydaje się być bardzo ciekawa, mogłabym po nią sięgnąć. :)
    ~Pola
    www.czytamytu.blogspot.com Serdecznie zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam kiedy tak się wczuwam w książkę, że żyję z nimi w książce. Cieszę się, że ty to przeżyłaś i taki nadmiar emocji w tej książce jest. Nie czytałam od tej autorki kompletnie nic i chyba najwyższa pora bym zaczęła od tej książki. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę sięgnąć po tę książkę, bo mocno mnie ciekawi, odkąd zobaczyłam ją w gdzieś w zapowiedziach na fb :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam jedną książkę autorki na półce, ale jeszcze jej nie przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)