sobota, 6 października 2018

Chciałabym móc raz jeszcze cię spotkać...

सुप्रभात / Dzień dobry! 💖
Jak już zapewne wiecie, lubię sięgać po nowości, debiuty, albo takie pierwsze większe powieści autorów, nie patrząc czy pisarz pochodzi z Polski czy tez nie. Ostatnio recenzowałam dla Was Maharani tej autorki - książka przypadła mi do gustu bardzo. W międzyczasie poznałam kolejną, jeszcze przed redakcją historię napisaną przez tą autorkę, co jeszcze mocniej podsyciło moja ciekawość pierwszej, papierowej lektury. Nie musiałam długo czekać. Bardzo szybko "Kiedy znów się spotkamy" do mnie przywędrowało i szybko się za nią zabrałam. Jednak co z niej wyniosłam? Jakie mam zastrzeżenia? A może wcale ich nie mam? Zapraszam do przeczytania poniższego tekstu, a na koniec wyrażenia własnej opinii na temat recenzji, czy samej książki. 

Nina Nirali - właściwie Aleksandra Brodzińska (ur. 3 stycznia 1979 w Rybniku) autorka kilku książek z gatunku literatury kobiecej. Pisała od dziecka, głównie wiersze. Prozą zajęła się w 2016 roku, kiedy to jej dwie pasje – Indie oraz twórczość literacka, połączyły się.Wciąż tworzy nowe opowieści z serii IndiaEuroStory, gdzie tradycyjne ścierają się dwie kultury, hinduska i europejska.

Nina Nirali - Kiedy znów się spotkamy 
Mijając się wśród tłumu ludzi na zatłoczonej ulicy w jednej z europejskich stolic, Zoe i Mason jeszcze nie zdawali sobie sprawy z tego, jak silna więź ich połączy. On, zawsze elegancki, bogaty polityk, i ona, skromna tłumaczka. Czy jeden wspólnie spędzony wieczór będzie ich pierwszym i ostatnim spotkaniem w życiu? Co będą musieli poświęcić i jakich rzeczy dowiedzą się o sobie samych, zanim ich drogi ponownie się przetną?

Tym krótkim opisem chciałabym Was zachęcić do przeczytania tej lektury. To, co napisane jest na tylnej okładce czy też innych portalach, gdzie jest ta lektura - nie warto czytać. Ten opis w zupełności by wystarczył. 
Przechodząc do szaty graficznej, jestem w połowie oczarowana. Dlaczego w połowie? Otóż u góry widzimy nic innego, jak... Tadź Mahal - który sama chciałabym kiedyś zobaczyć na własne oczy. W lewym jak i prawym, górnym rogu znajduje się wzorek, który może znajdować się np. na dłoni przyszłej Panny Młodej, czyli Mehendi lub Mehndi. Sama kiedyś chciałabym doświadczyć takiego tatuowania henną, to musi być ciekawe przeżycie. Gdyby jeszcze ten wzór byłby nie matowy, a np. śliski byłby efekt wow - tak mi się zdaje. 
Co do drugiej części, widzimy kobietę leżącą na łóżku, która jest połowicznie ubrana i jest zadowolona - co można wywnioskować z ułożenia jej warg. 
Zdecydowanie górna połowa okładki podoba mi się znaczniej. 
O dziwo, lektura ta nie posiada skrzydełek, co dla mnie jest szokiem, bo Novae Res z reguły zawsze wydaje książki ze skrzydełkami, które są dodatkową ochroną dla lektury... 
Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się szybko. Kremowe strony, odstępy między wersami i zachowane marginesy pozwalają czytać nam na słońcu, którego teraz jest coraz mnie, ale się da. (Wiem, że niektórzy z was lubią czytać przebywając na zewnątrz, a białe kartki zazwyczaj to utrudniają.)

Jest to moje trzecie spotkanie z Niną Nirali. Nie opublikowałam jeszcze recenzji jej trzeciej, papierowej książki, z tegoż względu, że jeszcze trochę musi poczekać do premiery, a nie ma sensu bym publikowała zbyt wcześnie recenzji. Więc mam trochę materiału do porównania i przyznam się Wam szczerze, że jak dla mnie - czytało się tę lekturę naprawdę bardzo dobrze. Płynnie, bez jakichkolwiek blokad - co przyjęłam z ulgą, bo w czasie choróbska trudne lektury odrzucałam w kąt.Już od pierwszej strony dałam się wciągnąć w wir wydarzeń, zaczęłam poznawać bohaterów. Czytało mi się niebywale lekko i zbyt szybko, a książka nie jest zbyt objętościowo gruba, bo ma zaledwie sto sześćdziesiąt pięć stron. Także jak zaczęłam, tak szybko się skończyła ta przygoda. Niezwykle ciekawa, ze względu na inną kulturę, o której mowa... 
Idzie się zaczytać więc uważajcie, jeśli macie zamiar sięgnąć po "Kiedy znów się spotkamy" to lepiej z dłuższą chwilą wolnego! 
Reasumując, jestem zadowolona z decyzji, jaką podjęłam. Zdecydowała się na tę lekturę i nie żałuję. Czyta się szybko i przyjemnie i myślę, że śmiało możecie sięgnąć po nią także i Wy. :) 

„Zawsze uczono mnie, aby wszystko planować, każdy dzień, miesiąc, a nawet rok. W końcu całe życie miałem zaplanowane. Gdy pojawiłaś się ty, żaden plan się już nie sprawdzał, a ja… zacząłem naprawdę żyć.”

Z kolei bohaterowie, jakich tutaj mamy... Dwie główne postacie. Zoe, inaczej Drum Lady to dziewczyna, którą polubiłam niemal od samego początku. Jakoś to jej imię nie za bardzo mi do niej pasowało, ale już przezwisko, jakie wymyślił jej inny bohater było właściwe. Troszkę może denerwowało mnie w niej to, że była zbyt... no właśnie. Nie wiem, jak określić jej to zachowanie. Raz było wszystko w porządku, z drugiej strony irytowało mnie to, że uciekała, nie dała sobie nic wytłumaczyć, a co gorsza nie pasowało do niej to, że biegła i szła się żalić. W moich oczach jawiła się jako twardo stąpająca po ziemi dziewczyna. 
Z kolei Mason... Pozostawia wiele do życzenia. Jakoś nie zgarnął ani grama mojej sympatii. Swoim zachowaniem skutecznie mnie odstraszył, jego stosunek do kobiet powodował opadanie moich rąk z bezsilności. Ale i nawet całokształt jakoś tak... niezbyt do mnie przemówił. 
Jedno jest pewne, ciesze się, że poznałam tych jak i pozostałych bohaterów. Wprowadzili niezłe urozmaicenie i czytelnik dzięki nim się nie nudził. 

Emocji nie doświadczyłam zbyt wiele, ale dzięki szybko postępującej akcji - nie mogłam się nudzić. Wszystko działo się szybko, dlatego też zbyt szybko przeczytałam całość. Myślę, że wiele wydarzeń może Was zaskoczyć, tak jak bieg wydarzeń, wydający się wręcz niepodobnym. Ale przypadki chodzą po ludziach i co po niektórzy są dziećmi szczęścia. Zamiast pecha mają ciągle szczęście. Ale czy zazdroszczę takim osobom? Nie, chyba nie. Wolę mieć pecha i raz na czas szczęście, niż się do niego przyzwyczaić, a później zostać z niczym. A Wy? 

"[...] Religia nie powstała po to, żeby ludzi dzielić, tylko łączyć. [...] - Religia ma łączyć, ma uczyć. Właściwie postrzegana pozwala być i pozostać człowiekiem."

Nie mogłabym nie wspomnieć o cudownym klimacie, który czułam od samego niemal początku. Indie to miejsce, które chciałabym kiedyś w swoim życiu odwiedzić. Ujrzeć na własne oczy kobiety w różnokolorowych sari, a może i samej ubrać się w takie szaty? To byłoby na pewno ciekawe doświadczenie. To moje marzenie jest mało możliwe, ale pomarzyć zawsze można. Oczywiście w Indiach chciałabym zobaczyć święte krowy na ulicach, albo tak jak pisałam na początku - znane wszystkim Tadź Mahal. 
Autorka postarała się, by przybliżyć nam wiele ciekawostek ze świata mieniącego się wieloma kolorami i to również było ekscytujące. Tak, informacje ze świata Indii, podróż po tym skrawku świata wprawiało mnie w ekscytację i szeroki uśmiech na twarzy. Mam bzika na punkcie tego miejsca na świecie, więc... to po części jest logiczne. 

Wątków mamy tutaj co nie miara. Rodzina, przyjaźń, przeszłość, miłość... i kilka innych, których Wam nie zdradzę, by nie zaspoilerować całości. Ale jestem pewna, że coś Was w tej pozycji zainteresuje, dlatego polecam z całego serduszka. 
Reasumując jak widzicie wyżej, książka nie ma wad. Może jedynie to, że nie mogłam odczuć innych emocji, tych, co bohaterowie. Moje serce przepełniała wizja Indii i wszystkiego, co z tym związane. 
Dlatego uważam, że możecie sięgnąć po tę lekturę nie tylko dlatego, że jest to powieść obyczajowa, kobieca, ale i dlatego, że po trochu podróżnicza. Odwiedzicie cudowny świat Indii i się w nim zakochacie. Taką mam nadzieję. 

Polecam z całego serca! Skusicie się? Nie macie zresztą wyjścia. :D 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

20 komentarzy:

  1. W tej chwili nie poradziłem sobie jeszcze z moim stosikiem ale gdy już mi się uda to rozejrzę się za debiutami.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. 165 stron to tak malutko! Da się to połknąć w jeden wieczór :D
    Ogólnie raczej nie mam zamiaru sięgać po tę powieść, choć muszę przyznać, że Indie mnie przyciągają :D Jawi się to dla mnie jako takie egzotyczne miejsce i czytanie książki z takim miejscem akcji mogłoby być świetne :D

    STREFA CZYTANIA ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się da. ;)
      Mnie też przyciągają dlatego się skusiłam i oto efekty. ;)
      Polecam zatem. ;)

      Usuń
  3. Lubię dwa filmy z Indii, jedną nawet książkę z tego kraju przeczytałam. Kto wie, czy nie sięgnę i po tę książkę.
    Pozdrawiam,
    Broken Arrow z http://www.javri.eu

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nadrobię moje książkowe zaległości, z chęcią zapoznam się z tą pozycją.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę jak najszybciej nadrobić zaległości, bo już nie mogę doczekać się, by sięgnąć po tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Indie to dla mnie zachwycający kraj i również chciałabym kiedyś go odwiedzić. Ale to chyba mało realne... A książka wydaje się być interesująca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałabym odwiedzić Indie... I jest interesująca, zachęcam cię do jej sięgnięcia. ;)

      Usuń
  7. Ten klimat książki najbardziej mnie kusi i bardzo chcę ją przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie Indie nie interesują, powieść obyczajowa i ja... XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi ciekawie, ale tematy Bollywood niezbyt mnie chwytają. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie cierpię klimatów Bollywood więc niestety nie dla mnie:(

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)