piątek, 29 lipca 2016

Book Tour: Colleen Hoover - Ugly Love

Witajcie!
Już na samym początku, chciałam podziękować Emilii z bloga Książkowa czarno_biała em - za możliwość wzięcia udziału w Book Tourze akurat z ta książką. Jestem ostatnia i mocno żałuję, że osoba, która pierwsza miała książkę, że nie zrobiła listy i śladu po sobie nie zostawiła, a szkoda. :( No ale. Ta książka miała być super, jednak jaka się okazała? Napotykając od premiery coraz to nowsze i wstyd przyznać, niezbyt pochlebne opinie wiedziałam, że i ja muszę ją przeczytać by dowiedzieć się, czy faktycznie jest taka beznadziejna jak wszyscy piszą. Do dzieła. A! Blog Emilii odwiedzicie po kliknięciu TUTAJ
Colleen Hoover - amerykańska pisarka, autorka poruszających powieści obyczajowych i romansów. Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione, zrezygnowała z etatu pracownika socjalnego i zawodowo zajęła się pisaniem. Spod jej pióra wyszło już kilkanaście tytułów - zostały entuzjastycznie przyjęte przez czytelników, a wiele z nich trafiło na listy bestsellerów. 

Colleen Hoover - Ugly Love

Tate - młoda pielęgniarka, która przenosi się do mieszkania swojego brata, który jest pilotem. Nie uprzedził jej, że  ma swoich przyjaciół, którzy ot tak przychodzą do jego mieszkania to na mecz, to na coś innego. Nie wiedział, że może to przeszkadzać młodej dziewczynie. 
Miles - jeden z przyjaciół brata Tate. Przeszłość nie daje mu żyć i w związku wyznaje jedną zasadę: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Niestety, w końcu komuś to zaczyna przeszkadzać... 
Jak potoczą się losy tych dwoje? 

Zacznę więc od tego, na co pierwsze patrzą oczy. Okładka. Otóż utrzymana w niebieskich odcieniach, powoduje, że od razu te barwy kojarzą nam się z pewną dozą tajemniczości. Widzimy dwoje ludzi, z zamkniętymi oczami, których musi łączyć coś więcej niż zwykła przyjaźń. Dlaczego? A to ze względu na to, że opierając się czoło o czoło, praktycznie nos przy nosie, usta przy ustach... to jest bliskość. Przestrzeń intymna, do której dopuszczamy nielicznych. Podoba mi się, bo są widoczne tylko twarze, jest to zdjęcie twórcze czyli takie, które uwielbiam sama robić. Łapać uczucia. Uczucia w spojrzeniach, gestach, mimice twarzy... 
Co do samego wydania, nie mam zastrzeżeń. Okładka z motylkami, druk czytelny dzięki któremu bezproblemowo czytamy powieść. To samo marginesy, odstępy między wierszami i kolor kartki nie jest biały. Taka mała uwaga dla tych, którzy takowych nienawidzą. 
 "Z trudem powstrzymuję triumfalny usmiech. 
Chyba jednak ci się podobam, Miles."
Przechodząc do samej autorki... Jest to trzecia powieść, jaką mam okazję przeczytać. Historia nie powiem, nieco banalna. Nie ma w niej czegoś niemożliwie pięknego, że można płakać, płakać i raz jeszcze płakać. Historia jest zwyczajna, taka sama mogła wydarzyć się w życiu naszych znajomych. Jednak pióro autorki jest na dość wysokim poziomie. On sprawia, że Czytelnik tak jakby wpada do książki i dopiero na ostatnim zdaniu, na ostatniej stronie z niej wypada. Tak z kopa dostaje i już może się pożegnać. Książki Pani Hoover się pochłania. Nie czyta, pochłania. Mimo iż książka faktycznie nie była taka rewelacyjna, to mimo wszystko ląduje zaraz po Maybe someday na liście jej powieści. Co do November 9... No muszę przyznać, że była gorsza niż ta dzisiaj recenzowana. Stworzony świat przez pisarkę jest całkiem logiczny, fajny, dość życiowy. Przeczytałam ją z przerwą, ale dość szybko. Nie wymagała od nas nie wiadomo czego, tylko chwili czasu. 

"W głowie mam pustkę. 
Mózg jest jak ciecz. 
Serce - jak masło.
Mogę jednak westchnąć, więc to robię. 
Czekam, aż znowu będę mogła myśleć. A kiedy już mogę, myślę gorączkowo."

Czytając Ugly Love, zastanawiałam się, co w niej miało być tak fenomenalnego? Bo szczerze mówiąc, czytałam, czytałam, czytałam i... nic. Pustka. Żadnych uczuć, które mogły wstrząsnąć mną na tyle, że łzy cisnęłyby mi się do oczu. A tutaj jak wspomniałam nic. Dopiero gdzieś pod koniec nastąpił moment, w którym zrobiło mi się tak cholernie smutno. W której ledwie się powstrzymałam od płaczu. Ale to była końcówka książki. A ja oczekiwałam tego przez całość. Już teraz rozumiem recenzje innych blogerów. Rozumiem, że ich zapał był wielki, nie dostały niczego. A ja myślałam, że to im się nie podoba. A teraz, po przeczytaniu rozumiem ich niesmak. Pomimo iż przez większość wiało nudą i niby te emocje były, ja ich nie odczuwałam, to nudziłam się. Cała ta historia nie była na tyle wciągająca, że nie pozwalałaby odejść od niej choćby na moment. Tylko jeden moment. Jedna chwila i za nią... bardzo dziękuję! Czemu nie więcej?... 
 "Boję się, jak to się skończy."
Postacie tym razem zaczarowały mój świat bardziej niż Fallon i Ben. Tutaj Tete miała swój charakterek i też przepadła, zakochując się po uszy w Milesie. Z jednej strony ją dobrze rozumiem, a z drugiej strony... zapewne postąpiłabym jak ona. Chociaż nie powiem, zastanawiałabym się dłużej przynajmniej tak mi się wydaje. No bo takie szybkie hop siup w takie bagno to nie wiem, czy to zbyt rozważne jest. Ale polubiłam ją, poczułam do niej sympatię i trzymałam za nią kciuki podczas całej książki. Żałuję jedynie, że nie odczuwałam uczuć tych wcześniejszych, które ona przeżywała, niż tylko w tym jednym momencie. No ale, nie można mieć wszystkiego. 
Co do Milesa - patrząc na jego charakter rozumiem go. Szkoda też jednak, że dopiero tak późno postanowił zrobić coś, co mogło zmienić wiele spojrzeń na świat. Jego zachowanie... sama bym mu dała w łeb za to, co wyprawiał. Niby go rozumiem, ale początkowo w sumie to nawet przez większość czasu zero szacunku i to mnie tak bardzo drażniło. Ale tak myśląc to i ja stałam się cichą fanką tego chłopaka, chcąc czy nie chcąc. Ma swój urok. 
Reasumując postacie są idealnie wykrojone, uważam, że jesteśmy w stanie poznać ich szybko i polubić do ostatniej strony. A czy zostaną na dłużej... O tym się przekonamy. 

O czym jest powieść? No o miłości. O przeszłości, która nie pozwala zrobić kroku na przód. Nie pozwala bo ciągle przypomina o tym co było. Książka o walce ze sobą, swoimi słabościami. O walce o nową, lepszą przyszłość i niż przeszłość. 
Czy polecam? Oczywiście, książka idealna na odmóżdżenie i wydaje mi się, że tylko na to się nadaje.
Pisana rozdziałami. Przeważnie to narratorem jest Miles sprzed sześciu lat i Tate z teraz. I tam wkradł się rozdział jednej dziewczyny, ale dość znaczący dla całej powieści. 
Reasumując pragnęłam czegoś lepszego, niestety tego nie dostałam. Polecam, ale nie jest to jakieś arcydzieło, niestety. 

A Wy mieliście okazję ją czytać? Co o niej sądzicie? A może chcecie ją nadal przeczytać, pomimo słabych recenzji?

36 komentarzy:

  1. Spędziłam przy niej sporo miłych chwil i na pewno zostanie dla mnie bardzo miłym wspomnieniem ;) Zgadzam się z Twoją recenzją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki i mam zamiar to nadrobić. Słyszałam o tej powieści wiele dobrych słów, więc chcę się przekonać jak jest naprawdę ;)
    Buziaki ;*
    bookowe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz koniecznie! Maybe someday bije jak narazie wszystkie na głowę! ;)

      Usuń
  3. Teraz jest szaleństwo na powieści tej autorki i słabe recenzje mnie nie zniechęcają ;)
    nieperfekcyjna-panienka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i podobała mi się bardziej niż Tobie :) Coś w niej ujęło mnie za serce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz... Mnie zaczarowało Maybe someday i jak narazie nic bardziej nie zafascynowało. ;)

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc, mnie nie porwała, autorka ma lepsze powieści, chociażby "Maybe Someday" ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jej jeszcze nie czytałam. Jestem bardzo ciekawa jej fenomenu.

    OdpowiedzUsuń
  7. To była moja pierwsza książka tej autorki i mnie przypadła go gustu. Faktycznie historia banalna, ale miała w sobie coś ciekawego-oczywiście, jak dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja czytałam tej autorki tylko "Hopeless" i podobnie jak Ty za dużo sobie wyobraziłam i trochę się zawiodłam. Do tej książki raczej nie zajrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Colleen Hoover i już nie mogę się doczekać, aż dobiorę się do "Ugly love" :D
    http://lowczyniksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozwaliłaś mnie tekstem: "książka idealna na odmóżdżenie i wydaje mi się, że tylko na to się nadaje". Ano czasem i odmóżdżenie potrzebne ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja tam lbie odmozdzanie bo to jest przydatne po jakis ciezszych powiesciach :D ale czy przeczytam no nie wiem teraz tak srendio :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki. Zamierzam wkrótce to nadrobić i przekonać się sama :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam tę książkę przez pozytywne recenzje, bo na poczatku sam pomysł na związku opartym tylko na seksie mi się nie podobał. Nigdy nie postąpiłabym jak Tate. Książka mi się podobała, ale nie była jakaś rewelacyjna. Wciągała i szybko się ją czytało. A co do fabuły, to samo zakończenie było wspaniałe i dla niego warto przeczytać książkę, bo jest piękne.
    Pozdrawiam *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Recenzja świetna, ale nie przepadam za tą autorką. Możliwe, że kiedyś do niej wrócę :)

    http://recenzjebrunetki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. do mnie w ogóle Hoover nie przemawia, ale to chyba wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Kupiłam ją parę miesięcy temu i mam zamiar sięgnąć po nią albo w sierpniu albo we wrześniu, więc ciekawa jestem moich odczuć :) lubię twórczość tej autorki, jak pewnie wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaczęłam czytać, ale nie przykuła mojej uwagi na tyle, by kontynuować. Rzadko mi się zdarza coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeszcze nie czytałam, ale mam - czeka na swoją kolej :) Przyjaciółka stwierdziła, że to dobra powieść, a mamy podobny gust książkowy, więc powinno być całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)