sobota, 21 maja 2016

Czy istnieje takie miejsce na ziemi, które łagodzi spory?

Jak kiedyś wspominałam recenzując pierwszą powieść autorki, stwierdziłam, że jak tylko będę mieć okazję to się skuszę na drugą jej powieść, bo tylko tyle ma w swoim dorobku. Czasami warto pokusić się o kolejne powieści, ale nie zawsze. A gdy odwiedzałam bibliotekę i widziałam tą książkę, to oczy zaświeciły mi się jak lampki bożonarodzeniowe. Jednak jak przyjęła się u mnie ta powieść? 

Sarah Harvey - i tym razem nic nie znalazłam o autorce, ale TUTAJ znajdziecie link do recenzji jej powieści Dom róż

Sarah Harvey - Wichrowe łąki



Natalie, pomimo iż minęły już dwa lata po tragicznej śmierci jej męża Rob'a, nadal cierpi. Tęskni za nim i nie wyobraża sobie normalnego życia, więc oddaje się w całości pracy. Jednak jej zmarły mąż ma córkę z pierwszego małżeństwa, Cassie. Chcąc czy nie chcąc, młoda dziewczyna jest zdana na swoją macochę ponieważ swoją biologiczną matkę straciła, gdy była mała, a teraz znowu narobiła głupot w szkole i jest zawieszona w prawach ucznia. Natt  postanawia na ten czas wyjechać z dziewczyną do swojej matki, do pięknej Kornwalii. Jednak co tam spotka bohaterki? Czy Cass zaakceptuj swoją macochę, czy jednak nie? Czy poznają tam kogoś, kto odmieni ich życie i pozwoli być szczęśliwymi?

I tym razem nie mam zastrzeżeń do Grupy Wydawniczej Foksal, spisali się świetnie, chociaż okładka mogłaby być wykonana z twardszego papieru, bo szybko się mnie i tym samym bardzo niszczy. Jednak co do marginesów, odstępów między wierszami, koloru kartek [nie są białe!] i czcionki nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Delikatna okładka utrzymana w głównej mierze pastelowych kolorach sprawia, że cieplej patrzy się na nią i jakoś tak przemawia by zastanowić się i może ją przeczytać? Na mnie zadziałała. :) 
Kolejno przechodząc do autorki, muszę stwierdzić, że i tym razem, czytało mi się dość przyjemnie. Ciężej było mi się skupić, bo w głównej mierze czytałam ją w szkole i niestety odniosłam wrażenie, że powieść była trochę melancholijna. Brakowało mi w niej akcji, tej dynamiczności, niestety. Ale i tych uczuć nieco mi brakowało. Spodziewałam się, że będzie bardziej emocjonalna, aczkolwiek tego nie dostałam. Ale to nie koniec tego, co było złe, czego było za mało, a czego w ogóle nie było. Jednak mimo wszystko styl jest przystępny, mimo iż ta melancholia jest widoczna, to czyta się dość sprawnie. Wszystko jest spokojne, chociaż zdarzają się momenty, przyprawiające o szybsze bicie serca, przynajmniej na końcu. 

"-[...] Zawsze ma się gotowe rozwiązania na problemy innych."

Bohaterowie - nie byli tacy źli, aczkolwiek brakowało mi w nich wyrazistości charakterów. Ogólnie są dość fajnie wykreowani, jednak czegoś mi w nich brakowało. Najbardziej polubiłam Cass, bo pokazała najwięcej pazura i była mniej więcej w moim wieku, co sprawiło, że ją rozumiałam. Mimo iż nie spotkało mnie to co postacie, uważam, że zachowali się prawidłowo. Denerwowała mnie nieco Natalie, ale co na to poradzić. Zwierzęta w tej książce pełnią również główną rolę. Czasami nawet gdyby nie one, to w książce nic by się nie działo. A Connor to osoba, która pojawia się znikąd, ale jest również dość pozytywnie nastawiona i to mi się spodobało. Jednakże nikt prócz Cass, nie przebije sympatii. 

Książka podzielona na rozdziały. I tutaj ten mankament, który... mocno mnie zdenerwował. Za długie rozdziały. Chcąc zrobić przerwę, musiałam urywać w połowie zdania, ponieważ nie było jak go zaznaczyć. To mnie bardzo denerwowała. Aż za bardzo. I negatywnie niestety wpłynęło na całość. Czytamy i poznajemy myśli, emocje ze strony Natalie. Szkoda, że nie jest tu prowadzana technika kilku narratorów, dodanie Cassandry nie byłoby najgorszym zabiegiem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Chciałabym poznać jej odczucia i myśli, bardzo. 

"To było zupełnie nowe, cudowne uczucie. Zagorzała wrogość między nami znikła - byłyśmy teraz przyjaciółkami."

O czym jest ta książka? O cierpieniu po stracie bliskiej nam osoby. O tym, że nie zapominamy zbyt szybko. O tym, że pragniemy mieć kogoś obok siebie, kto będzie naszym przyjacielem, kochankiem i najważniejszą osobą w życiu. O tym, jak ciężko pogodzić się po sracie. O akceptacji. O brataniu się, poznawaniu na nowo. I o znajomości, która małymi kroczkami przeradza się w miłość. 

Reasumując mogę polecić Wam tą książkę. Nie jest ona cudem pisarskim, ale jedną z lepszych powieści, w której cały potencjał został wykorzystany. Może i bym kilka rzeczy pozmieniała, ale najgorzej nie było. Szkoda, bo coś czuję, że książka na długo nie posiedzi w mojej głowie, niestety. Ale mimo wszystko ją Wam polecam. Nie będzie najgorzej, a na chwilę przerwy od innych pozycji, czemu nie? 

Książka bierze udział w wyzwaniu: 
Czytam, ile mam wzrostu: 3,2 cm

28 komentarzy:

  1. Nie lubię okropnie długich rozdziałów. To doprowadza mnie momentami do szału, bo chce dojść do końca rozdziału, a tu jeszcze 40 stron przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie jestem przekonana do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale w sumie... Pierwsza książka autorki, Dom róż jest o wiele lepsza. ;)

      Usuń
  3. Raczej po nią nie sięgnę. Lista książek do przeczytania jest długa, no i też po twojej recenzji wiem, że nie są to moje klimaty.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam pierwszej części, ale jakoś mnie nie skusiła ;) No i lista książek czekających na przeczytanie robi się coraz większa.. ;)
    Zostałaś nominowana do LBA ^^ Po więcej informacji zapraszam do mnie-http://fanofbooks7.blogspot.com/2016/05/lba-2.html
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! I rozumiem nasz wszystkich ból, za dużo tych książek jest ;d

      Usuń
  5. Nie jestem za bardzo przekonana do tej książki, ale to nie przez długie rozdziały. Oczywiscie wolę, gdy są krótsze, w razie czego szybko można przerwać czytanie oraz czyta się po prostu szybciej. Po prostu jakoś do mnie nie przemówiła ta pozycja.
    Pozdrawiam ;) Przy okazji zapraszam na konkurs ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie jestem przekonana do tej książki, ale sama nie wiem dlaczego :(
    Buziaki, Lunatyczka

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię, kiedy w powieściach pojawia się Kornwalia :) Mam do niej słabość i głównie dzięki niej mogłabym sięgnąć po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka ewidentnie jest dość emocjonalna, raczej nie sięgnę po nią w najbliższym czasie, ale kiedyś z dużą chęcią :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na razie wolę sięgać po bardziej optymistyczne książki. :) Motyw cierpienia mnie nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi ciekawie ale nie wiem czy szybko i w ogole siegne xd
    Dlugie rozdzialy to zło :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wielkie zło. I w ogóle trzeba mieć jakoś mniejsze listy książek i ich materialnie na półkach nieprzeczytanych d;

      Usuń
  11. Nie wiem, jakoś nie jestem do końca przekonana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie jesteś? O kurde, chyba faktycznie nie m,a zbyt wielu fanów ta książka...

      Usuń
  12. O nie nie nie, nie sięgnę. Nawet nie chodzi o to, że nie moja tematyka etc. Tylko bardziej nie chcę się dobić i przypominać sobie o swojej przyjaciółce, z którą urwał mi się kontakt dość drastycznie ;/ Żadnego tracenia przyjaciół i bliskich, nope :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Melancholijne książki często się "ciągną" dlatego nie kuszą mnie za bardzo, chociaż te z tzw. "głębszą myślą" są warte poznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ta akurat nieco się ciągnie, więc tak ostrożnie, jeżeli się do niej przymierzasz. ;)

      Usuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)