Zaprzyjaźniona blogerka, Ada z bloga Tajemnicze książki [klik] poprosiła mnie, bym przeczytała dla niej pewną książkę. Stanowiło to dla mnie nie lada wyzwanie, ponieważ miałam kilka egzemplarzy recenzenckich, sama znajdowałam się w nie najlepszym stanie i jakoś nawet nie miałam ochoty patrzeć w stronę książek. Ale raz kozie śmierć. Spróbowałam. Książka, o której coś może gdzieś kiedyś słyszałam. Ale nie byłam zainteresowana. Niestety, spotkanie do najmilszych i najprzyjemniejszych - nie należało. Zapraszam do zapoznania się z resztą recenzji, gdzie dowiecie się dlaczego jest tak, a nie inaczej.
Magdalena Wala - Absolwentka
historii na Uniwersytecie Śląskim. Nauczycielka z powołania, za punkt
honoru uznaje wtłoczenie do głów młodego pokolenia możliwie największej
wiedzy o przeszłości naszej ojczyzny i otaczającego ją świata. Prywatnie
właścicielka szalonego psa – golden retrievera, który wyprowadza ją na
spacery, zapewniając zdrową dawkę gimnastyki. Książkoholiczka bez szansy
na wyleczenie z nasilającego się nałogu. W wolnych chwilach pisze,
czerpiąc inspirację z nieprzebranego świata swojej wyobraźni.
Magdalena Wala - Mów mi katastrofa
Na okładce widzimy kobietę. Możemy nawet sądzić, że jest to nasza główna bohaterka. Leży na podłodze, a w tle turkusowa ściana. Nie przypadła mi niestety do gustu, a jak już zauważyłam, że jest to seria z babeczką - skrzywiłam się ponieważ ostatnia moja przygoda z książką z tej serii również nie skończyła się zbyt dobrze. Niestety nie posiada ona skrzydełek, a szkoda, bo okładka jest bardzo cieniutka. Co do samego wydania nie mam zastrzeżeń - nie odnalazłam żadnych literówek w tekście, więc jestem zadowolona. Czytało się też lepiej dzięki dużej czcionce i zachowanych odstępach między wierszami oraz marginesami.
Z kolei chcąc cokolwiek naskrobać o piórze pani Magdaleny Wala... Nie wiem nawet co. Już od pierwszych kilku zdań czułam zbliżającą się katastrofę. Dlaczego? A to dlatego, że... Nie wiem, może to, co miało być zabawne, śmieszne, wydawało mi się żałosne? Nie potrafiłam się skupić na tym, co autorka chciała mi dać, nie potrafiłam czerpać z tego przyjemności - a tak właśnie miało być. Mimo przystępnego stylu, ja się męczyłam (dosłownie) podczas czytania. Ciągle robiłam przerwy. Bo nie potrafiłam tego czytać i czytać. Nie wiem, czy to seria z babeczką tak na mnie działa, czy po prostu styl autorki kompletnie do mnie nie przemówił. Nic nie było chyba tutaj ciekawego, co mogłoby rozbudzić moją ciekawość, ani tym bardziej sprawić, że chociaż w minimalnym stopniu polubię pióro Pani Magdaleny. Nie wiem, może to coś ze mną jest nie tak? Może nie potrafię wyłapać tego poczucia humoru? Nie mam pojęcia, ale książka kompletnie mnie rozczarowała i zanudziła.
Z kolei bohaterka... Albo inaczej. Bohaterowie tej książki wydawali mi się tak bardzo roztrzepani, tak bardzo chaotyczni, że momentami nie mogłam uwierzyć, że tacy ludzie istnieją, naprawdę. Kompletnie nie przypadli mi do gustu i ich nie polubiłam. Dawno nie trafiłam na taką powieść, w której nikt kompletnie nikt nie wzbudził mojego zainteresowania swoim charakterem tudzież zachowaniem. Jedynym jakimś tam plusikiem w tym całym chaotycznym świecie, to Kamil, który nie umiał mówić o uczuciach. Wyrażał je w inny sposób, co wydało się taką iskierką nadziei. Ale gdybym miała zostawić tą lekturę, nie byłabym zainteresowana finałem. Owszem, mają swoje tajemnice, bolesne wspomnienia z przeszłości. Ale niestety, nie polubiłam ich i nie żałuję, że moje zdanie się nie zmieni. Może gdyby byli jakoś mniej chaotyczni, gdyby cała książka napisana by była mniej chaotycznie, może coś by z tego wyszło. Ale niestety, jestem całkowicie zawiedziona.
Akcja w tej książce jest. Lektura ma swoje tempo, które powinno mnie rozśmieszać. Które powinno sprawić, że uśmiech nie powinien schodzić z mojej twarzy. I kolejny plask w twarz. Moja twarz częściej wyrażała minę w stylu "Serio? To ma być śmieszne?". Nie załapałam humoru, o którym niektórzy w swoich recenzjach piszą. Niestety, przykro mi, bo potrzebuję aktualnie takiej powieści, która mnie zainteresuje i rozbawi. Tego tutaj nie dostałam.
O dziwo nie zwracałam uwagi na przydługie opisy, szczególnie na początku pomieszane z myślami narratorki, Aldony. Chyba już tej nudy przespałam pół książki, bo gdyby ktoś zapytał mnie o jakiś szczegół - nie wiem, czy bym potrafiła odpowiedzieć. Jedynym celem podczas tej lektury było: skończ to jak najszybciej.
Wiem, że część blogerów, fanów autorki może mnie obrzucić hejtem, ale niestety nie leży ta lektura w moim guście. A zaczytuje się w takiej literaturze dość często.
Wspomnę jeszcze o tym, że znajdziecie w recenzowanej powieści wiele wątków, które są rozwinięte, mają swój finał tak jak na przykład sposób wyrażania emocji przez Kamila.
Także żadna to dla mnie była przyjemność czytać Mów mi katastrofa, a istna męczarnia. "Mironczarnia" Miron się bardzo męczył, tak jak i ja. Odczułam tylko negatywne emocje, takie jak irytacja czy nuda.
Reasumując ja zdecydowanie nie polecam tej książki. Jeżeli chcielibyście ją przeczytać, to proszę bardzo. Ale robicie to na swoją odpowiedzialność, bo ja za nią nie ręczę. Wiem, że większości się chyba jednak ona podoba, to może ja mam jakieś inne widzimisię i nie widzę tego, co widzą inni. Niemniej jednak nie mogę polecić Wam czegoś, przy czym nudziłam się okropnie i chciałam wyrzucić tę książkę w kosmos i o niej zapomnieć. Nie znalazłam żadnego pozytywnego aspektu niestety, chociaż gdzieś tam w środku mnie tliła się nadzieja, że może jednak przypadnie mi do gustu, że mnie rozśmieszy i podniesie na duchu. Jednak nic takiego się nie zdarzyło, niestety.
A może Wy czytaliście tę powieść? Co o niej sądzicie? Jestem strasznie ciekawa, co Wy macie do powiedzenia na temat tej lektury... Miłego dnia!
Na samym początku, fabuła wydaje się być wciągająca... Czasami daje szanse autorom na rozkręcenie akcji, uspokojenie gmatwaniny, ale widzę, ze tu nie ma to sensu i lepiej tej książki w ogóle nie czytać. Ufff, jak dobrze, ze wyprzedziłas mój zakup ta recenzja! Dzięki :)!
OdpowiedzUsuńNie ma za co. ;d
UsuńNie czytałam tej książki i na razie nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńTo dobrze.
UsuńSzkoda, że książka Cię zawiodła. Ja jej nie czytałam, ale szczerze mówiąc mam zamiar - kto wie, może mi akurat przypadnie do gustu? Najwyżej też się rozczaruję :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, czasami trzeba coś spróbować wiedząc co Ci grozi. ;d
UsuńZwróciłam na nią uwagę - ze względu na okładkę - w zapowiedziach, ale coś mi mówiło, żeby po nią nie sięgać. I, jak widać moja intuicja dobrze mi podpowiadała. Już kilkukrotnie zaznałam nudy w trakcie lektury pewnych książek i nie mam zamiaru znów tego doświadczyć i się męczyć.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze cię rozumiem.
UsuńJa liczyłam na to, że będzie "bardziej katastrofalnie"...
OdpowiedzUsuńCzyli czytałaś?
UsuńJa odpuściłam po przeczytaniu opisu. Nie wiem, czy to katastrofa, czy nie, ale to nie moje klimaty, więc się w to nie pcham :)
OdpowiedzUsuńHaha, rozumiem. ;)
UsuńNie mój gatunek i ty odradzasz - wybór jest prosty :D
OdpowiedzUsuńWiadome. ;d
UsuńA mnie ta Katastrofa przypadła do gustu,a okładka szczerze mnie urzekła :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdemu podoba się coś innego. ;)
UsuńW końcu tytuł mówi swoje :D
OdpowiedzUsuńBardzo adekwatne do treści. ;d
Usuńnie czytałam jeszcze książek tej autorki ale jeśli miałabym zaczać to najpierw wybrałabym te z tłem historycznym
OdpowiedzUsuńMoże wyszły by na dobre. ;]
UsuńNie każdy gatunek książki jest dla każdego :) Upodobania są różne i rozumiem Twoje znudzenie i rozczarowanie. Myślę, że znajdzie ona swoich czytelników :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością. ;)
Usuń