Witajcie!
Wybaczcie tak późną porę tego posta (na pewno czekaliście na tę recenzję z utęsknieniem... haha :D). Tak się jakoś złożyło, a w sobotę zawsze porządki, zrobiłam sobie nowy manicure, bo ten co miałam niestety zniszczył mi się, co jest normalne w mojej pracy. Praktycznie cały dzień chodzę w rękawiczkach jednorazowych i paznokcie nie mają powietrza. :( No mniejsza. Jak myślicie. Kto bardziej - my ludzie, czy los lubi z nas drwić? Bo ja tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że my bardziej lubimy to robić. Niektórzy wręcz to kochają. A Wy jak myślicie? Dajcie znać w komentarzu!
Katarzyna Misiołek - krakowianka, urodziła się 1974roku. Absolwentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie, filolog polski. Rzym jest jej bliski ze względu na to, że pomieszkiwała tam przez pewien czas. Była hostessą, pogodynką czy tłumaczką. A teraz siedzi i pisze dobre książki.
Katarzyna Misiołek - Ironia losu
Marzena prowadzi podwójne życie. Ułożone, pełne ciepła z mężem w domu, o jakim zawsze marzyła. Nigdy niczego jej nie brakowało, do momentu poznania Jacka, który... Stał się jej kochankiem. Krótkie chwile, pełne pożądania i podniecenia tak ładują bohaterkę, tak silnie uzależniają, że nie potrafi odejść od kochanka. Zdaje sobie sprawę, że jeden zły ruch, jedno niedopatrzenie i straci Huberta, męża, który jest dobrym człowiekiem. Który kocha ją nad życie, szanuje i nie wyobraża sobie bez niej życia.
Jednak czy Marzena popełni błąd? Czy zdarzy się jakieś niedopatrzenie, które spowoduje lawinę niefortunnych wydarzeń, które na zawsze zmienią jej życie? O tym już musicie dowiedzieć się sami, zatapiając w tę powieść.
Okładka tej książki jest fenomenalna! Tak bardzo mi się spodobała, że zastanawiam się nad ewentualnym jej kupnem, by zasiliła moją prywatną biblioteczkę. Minimalizm aż się prosi, by móc go mieć na wyłączność. Dodatkowo Ci państwo, przedstawieni na niej, mają w sobie to coś. Szczególnie Pan. Można sądzić, że jest to niczego nieświadomy Hubert i Marzena. No nie wiem, ja tą okładkę po prostu kocham i muszę mieć. ;)
Posiada skrzydełka, które są świetne bo zapewniają dodatkową ochronę. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim fragment książki, który może Was ostro zdenerwować. Przynajmniej ja już w tamtym momencie znienawidziłam główną bohaterkę. :D
Wydana jest świetnie - nie ma żadnych błędów w druku, czcionka jest duża, odstępy zostały zachowane. Niczego jej nie brakuje, pod względem wizualnym...
"-Takie jest życie. Popieprzone i podłe, a my możemy tylko iść dalej, udając, że nad czymkolwiek panujemy - powiedział łagodnym głosem."
Autorce - również niczego nie brakuje. Ma swoje grono fanów, do których drzwi ja cichutko pukam. Mogę dołączyć? W sumie, to dołączyłam do tego grona jeszcze przed poznaniem powieści i już z samej obserwacji zauważyłam, że pisarka to bardzo miła kobieta. Tym bardziej, że jest krakowianką, to tym bardziej jest mi bliska, bo jestem z okolic Krakowa. Ale przechodząc do meritum. Trochę się bałam, że się zawiodę. To pierwsze spotkanie z piórem Pani Kasi, a tak naprawdę bałam się bez potrzeby. Już po pierwszych kilkunastu zdaniach zatopiłam się w wir wydarzeń. Gnałam przed siebie będąc tak bardzo zainteresowaną tym, co się wydarzy. Więc warto raz jeszcze wspomnieć, że styl niemal od razu wciąga nas w swoje sieci i nie pozwala zrobić dłuższej przerwy. Nie ma jakichkolwiek blokad, bo styl jest lekki, przyjemnie się go czyta. Plastyczne opisy sprawiają, że czyta się tak bajecznie szybko, z dużym oddaniem rzeczywistości... Tak jakby to wszystko się wydarzyło w naszym życiu. Po zamknięciu oczu wszystko wyraźnie widzimy i tutaj nasuwa się pytanie - czy w tym przypadku to dobrze, czy źle?
"'Wychodząc za Tomasza, byłam pewna, że to już na zawsze. Okazało się jednak, że słowo 'zawsze' ma termin ważności, taki sam jak wiśniowy jogurt czy skondensowane mleko.'"
Główna bohaterka, Marzena... Szczerze? To jak wspominałam wyżej, już po przeczytaniu fragmentu miałam jej dość. Już ją znienawidziłam. Nie cierpię osób, które kompletnie nie szanują drugiego człowieka. Tym bardziej, jeśli jest się z tą osobą w związku małżeńskim, ale i nie tylko. Nie znoszę takich ludzi, agh! I nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam ją zabić, wymazać z tej historii. Czułam, co może się wydarzyć i szczerze pisząc - to była kwestia czasu.Najlepsze jest to, że bohaterka zdaje sobie sprawę ze swojego zachowania, ale nie potrafi się powstrzymać... Mi to żyłka z nerwów prawie pękła. Niby przez chwilę było mi jej szkoda, ale i tak jej nie cierpię, i nie polubię nigdy w życiu dwulicowych osób, nawet tych wykreowanych w powieściach.
Był jeszcze Hubert, Patrycja - których było mi szkoda. Fajni ludzie, z fajnie nakreślonym charakterem, Oczywiście mają swoje wady, zalety - nikt nie jest idealny, ale mimo wszystko zapałałam do tej dwójki dużą sympatią. I autorka powinna wiedzieć, jak bardzo krwawiło mi serce, gdy doczytywałam ostatnie strony powieści. Moje serduszko pękło w pół. I do tej pory mi ciężko, jakoś nie mogę się do tego przyzwyczaić. :(
Reasumując bohaterowie tej książki są dość dobrze wykreowani, są żywi, chociaż jak widzicie główna bohaterka działała mi na nerwy i myślałam, że zabiję ją nie raz. Już miałam kilka fajnych sposobów na to, by ją uśmiercić. Przecież to ironia losu, czyż nie? Chociaż po części moglibyśmy to odebrać w ten sposób.
"'Jeśli miłość do kogoś boli tak bardzo, jakby całe twoje ciało nakłuwały tysiące lodowych szpikulców, nie warto kochać...'"
Emocje były, co spodobało mi się bardzo. Od irytacji po chwile pełne radości, uśmiechu na twarzy. Irytacja związana z główną bohaterką. Nie mogłam jej znieść, chwilami zastanawiałam się nad odłożeniem tej pozycji na półkę... Ale z drugiej strony czułam jakieś magnetyczne przyciąganie, bo byłam ciekawa jak to wszystko się potoczy. Byłam zaintrygowana tym tak bardzo, że czytałam z wypiekami na twarzy. No, nie czytałam. Pochłaniałam ją w bardzo szybkim tempie i nie mogłam się oderwać. Mimo tego, że taka sytuacja, niektóre wydarzenia do przewidzenia - bo to przecież samo życie - czytałam bardzo zaintrygowana. Nic nie jest tutaj nadzwyczajne. Samo życie. Nic nowego. A jednak coś ciągnęło mnie do ostatniej kropki i starałam się jak mogłam, znieść tę Marzenę.
Także emocjonalność jak najbardziej, a przewidywalność wydarzeń nie raziła tutaj tak w oczy jak w innych przypadkach.
Cóż mogę więcej napisać? Że to historia, która mogła przydarzyć się każdemu, kto szuka wrażeń. Bo taka jest prawda. Pani Misiołek bez trudu przedstawia gorzką prawdę o tym, jakie potrafi być życie oraz ludzie. Którzy lubią siebie nawzajem ranić. Głównym tematem jest zdrada - która nie jest niczym nowym. Zdarza się często, za często wręcz dlatego też związki się rozpadają. Ludzie szukają nie wiem czego w życiu. Postępują głupio, na rozważając dokładnie swoich czynów - jeżeli w ogóle poświęcą im chociaż chwilę... Poucza, a to chyba dość ważne.
"-Może zwyczajnie brakowało ci inteligencji, żeby wydobyć ze mnie to, co najlepsze? - parsknęła Bożena.
- A może nie było czego wydobywać? Może jesteś jak wyeksploatowana kopalnia, w której nie ma już czego szukać!"
Reasumując jestem bardzo zadowolona z lektury, jaką dostałam. Nieco się obawiałam, że może styl będzie nie przystępny. Że będzie czytać mi się ciężko, że nie będzie tutaj nic nowego i dobrego, co będzie w stanie utrzymać mnie przy lekturze. Tak naprawdę dostałam historię, która komuś na pewno się wydarzyła. Poznałam kolejne głupie zachowanie ludzi, którzy mają chyba za przeproszeniem za dużo w dupie i nie mają co robić ze swoim życiem, a później płaczą nad swoim losem. Niestety, im stajemy się doroślejsi musimy przemyśleć coś kilka razy nim zrobimy. Bo nie będzie odwrotu. Jak to mówią: Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz je wypij lub Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. I jak tu nie wierzyć w takie staromodne hasła? Jak niosą one prawdę...
Polecam zdecydowanie każdemu, kto jeszcze nie przeczytał żadnej powieści Pani Misiołek, czy też tym, którzy gdzieś tam ją ominęli. Warto poświęcić jej chwilę, zabić w myślach niezliczoną ilość razy główną bohaterkę i poznać całą fabułę.
Może kiedys po drodze ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńTrzymam zatem kciuki. ;)
UsuńRewelacyjna powieść. Ja teraz czekam na kolejną, która właśnie do mnie idzie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę. ;)
UsuńMam na nią wielką ochotę, ale wciąż czeka na swą kolej na półce ;/
OdpowiedzUsuńRozumiem.;/
Usuńudało mi się wygrać tę książkę, obym szybko znalazła czas na jej przeczytanie
OdpowiedzUsuńTrzymam zatem kciuki. ;)
UsuńCoś czuję, że nie polubię głównej bohaterki. Zaintrygowała mnie ta pozycja, więc muszę sobie zapisać ten tytuł, bo inaczej zapomnę :)
OdpowiedzUsuńA okładka jest śliczna *.*
Taaaak. :D
UsuńPiękne zdjęcie 😍 Ja nie znam jeszcze twórczości autorki, ale się do niej przymierzam. Podoba mi się to, że książka pobudza emocje - to lubię 😊
OdpowiedzUsuńCiesze się, sięgnij bo warto. ;)
UsuńA co do zdjęcia- pięknie dziękuję. ;)
Książka wydaje się warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńTaka jest. ;)
UsuńBędę mieć ten tytuł na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńSuper ;)
UsuńSpodobała mi się okładka już chyba na Instagramie albo Snapie i stwierdziłam, że ja ją chcę :D
OdpowiedzUsuńNo teraz tylko utwierdzam się w przekonaniu, że może cosik z tego będzie :D
Cieszy mnie to. ;d
Usuń