piątek, 9 lutego 2018

Historia pewnego maratończyka i małego psa...

Witajcie! 
Dzisiaj troszkę na temat przyjaźni. Ale nie damsko-męskiej, męsko-męskiej czy damsko-damskiej. O przyjaźni człowieka i zwierzęcia. Nie koniecznie psa, czy kota. Równie dobrze może to być inny pupilek, do którego się przywiązujemy i kochamy całym serduszkiem. W moim przypadku było to kilka chomików, których darzyłam ogromną miłością, a raczej wiecie na pewno, że nie żyją one zbyt długo. Taka kolej rzeczy i nic nie można z tym zrobić. 
Kiedyś już czytałam książkę wydaną spod skrzydeł Wydawnictwa HarperCollins - Lauren Fern Watt - Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem. Tam niestety nie było happy endu, a opowieść nie musiała wyciskać łez, bo same toczyły się po naszych policzkach. A jak było w przypadku Gobi i Diona? Przeczytajcie sami. 

Dion Leonard - australijski sportowiec, który mieszka w Szkocji. Brał udział w ultra maratonie zorganizowanym na pustyni Gobi. Biegnąc przez piaski Chin i Mongolii zauważył, że towarzyszy mu w wyścigu niewielki piesek o jasnej sierści. 

Dion Leonard - Odnaleźć Gobi 
Odnalezienie jej było dla niego jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobił. Ale to, że ona znalazła jego, było jedną z najlepszych rzeczy, jaka mu się przytrafiła.
Kiedy do niego podbiegła, nie spodziewał się, że wytrwa z nim do końca. Przebiegła z nim sto dwadzieścia cztery kilometry przez pustynię. Razem pokonywali wszystkie przeszkody, spali w jednym namiocie i dzielili się posiłkami. Nie wygrali maratonu, ale zyskali o wiele cenniejszą nagrodę – siebie.
Gdy potem zgubiła się w labiryncie gwarnych ulic jednego z chińskich miast, Dion wszczął poszukiwania. Szukał z pomocą obcych ludzi, telewizji i mediów społecznościowych. Jego upór i determinacja sprawiły, że wkrótce mały piesek o wielkim sercu zamieszkał w jego domu na stałe.
Wzruszająca, prawdziwa opowieść o przyjaźni znanego maratończyka Diona Leonarda i Gobi – bezdomnego pieska, który przebiegł z nim Maraton Piasków.  

Zaczynając od okładki muszę przyznać, że to ona zwróciła moją uwagę. Gdy przeczytałam opis książki wiedziałam, że będę musiała przeczytać tę historię. Lubię takie prawdziwe, życiowe opowieści. Jest to druga taka spod skrzydeł tegoż wydawnictwa i już teraz muszę im pogratulować - jestem pewna, że zyskają dzięki niej wielu nowych czytelników. A co za tym idzie większa liczba osób, pozna nie tylko wydawnictwo od dobrej strony, ale i historię Diona i Gobi. Na okładce widzimy pustynię, niebo i Gobi. Suczkę, która uwielbia biegać, tak jak nasz główny bohater, ale i autor książki. 
Co do wydania lektury jestem zadowolona. Nie znalazłam literówek, ani innego rodzaju błędów. Duża czcionka pozwala na szybsze czytanie, a odstępy między wierszami i marginesy zostały zachowane. 
Książka podzielona jest na kilka części oraz rozdziały. Części dzielą poszczególne etapy życia Diona i Gobi. Jest to trafny zabieg, bo całość nie miesza się i widać wyraźne oddzielenie wydarzeń ponieważ chwilami jesteśmy w czasie teraźniejszym, a zdarzają się momenty gdzie wracamy do przeszłości. Reasumując, jestem zadowolona z wydania tej książki i cieszę się, że zasili moją biblioteczkę. :) 

Przechodząc do autora, zauważyłam, że powieść ta powstała z pomocą Craiga Borlase'a. Stwierdziłam, że również muszę o tym wspomnieć, należy się. :) Cieszę się, że mogłam poznać tę historię, bo pewnie gdyby nie ta książka, nie poznałabym jej. A uwielbiam takie... rozczulające, życiowe sytuacje. Na pewno dużą zasługą jest tłumaczenie książki, które należy do Aliny Patkowskiej. 
Pióro autora jest lekkie, czyta się szybko, ale nie zawsze przyjemnie. Czytając "Odnaleźć Gobi" nie wiemy, czy spodziewać się happy endu, czy też nie. 
Książka jest na tyle wciągająca, że nie sposób się o niej oderwać. A zapewne jest to za sprawą prawdziwości wydarzeń. Jest to niezwykle interesująca historia, która zostanie w mojej głowie na długo. Uważam, że nikt nie ma przeciwwskazań do sięgnięcia po tę lekturę. Jest ona niebywale piękna i być może przez to nie potrafię jakoś składnie i ładnie o niej napisać. Bo wciąż czuję mnóstwo emocji i przeżywam wydarzenia, jakich doświadczyłam wraz z Dionem i jego małą pustynną suczką. 

Powieść ta to prawdziwe świadectwo przyjaźni na linii zwierzę-człowiek. Przyjaźń, która trwa bardzo długo, aż do śmierci jednego z dwojga. Uczucie, które łączy pupila i człowieka, które jest na wagę złota. Nie każdy ma takie szczęście, by tak mocno zaprzyjaźnić się ze zwierzęciem, a Dionowi udało się to niemal bez jakichkolwiek starań. Ciesze się, że w odpowiednim czasie pojawiła się Gobi, bo prawdę mówiąc była potrzebna - dodawała mu otuchy w trudnych chwilach, a przecież między innymi po to są przyjaciele, prawda? 

"Ale wiedziałem, że mam serce do walki. Wiedziałem, że nigdy nie pragnąłem niczego bardziej, niż znaleźć Gobi. Bez względu na to, co będę musiał zrobić, nie zamierzałem spocząć, dopóki nie wykorzystałem wszystkich możliwości."

Nie mogę tej książki zrecenzować jak pozostałe, ponieważ Gobi i Dion to prawdziwi bohaterowie, a nie wymyśleni. Fabuła nie została ukartowana, a wydarzenia miały swoje prawdziwe miejsce i czas. Chciałabym jedynie wspomnieć, że jestem pełna podziwu determinacji Diona podczas poszukiwań Gobi i również podziwiam go jako maratończyka. Biec ile ma się sił w nogach, ale potrafił się zatrzymać i pomóc jednemu z przeciwników - jakby na to nie patrzeć. To się nazywa człowiek z sercem i w niektórych momentach z moich oczu chciały popłynąć łzy. Wzruszające chwile, przepełnione emocjami strony nie były łatwe do przeskoczenia. Konieczne było zrobienie sobie kilku chwil przerwy, żeby złapać oddech, pomyśleć, jakby tu pomóc Dionowi? 

Tak naprawdę na początku byłam ciekawa, jak to wszystko się potoczy dalej. Gdy dotarłam do momentu maratonu, trzymałam mocno kciuki za autora, żeby udało mu się wygrać, Gdy pojawiła się Gobi, na moich ustach widniał szeroki uśmiech - o takim psie maratończyku jeszcze nie miałam okazji słyszeć. Ale to dobrze, człowiek uczy się całe życie i dowiaduje o różnych ciekawostkach. 
Od momentu zgubienia się Gobi, niemal trzęsłam się ze strachu. Nie raz pojawiało się zwątpienie, czy Dion ją odnajdzie? Czy przewiezie ją bezpiecznie do domu? Czytałam wcześniej, jak trudno będzie przetransportować ją do domu Diona z Chin... Jednak mocno gdzieś w podświadomości liczyłam na to, że się uda. Że wszystko skończy się happy endem... 


Reasumując jestem zadowolona z tej lektury. Doświadczyłam wielu różnych emocji, od tych złych po dobre. Niejednokrotnie chciało mi się płakać, to z radości, a to ze smutku. Jestem zdania, że najlepsze historie kreśli życie i chyba będzie tak zawsze. Tym bardziej jest ono lepsze, gdy w grę wchodzi coś więcej niż stosunek człowieka do człowieka, a na przykład człowieka i zwierzęcia. 
Nie bez powodu mówi się, że pies, to najlepszy przyjaciel człowieka, prawda? 
Dodatkowym atutem książki jest to, że mamy w niej kilka zdjęć samego autora i Gobi. Wpływa to na autentyczność lektury. Nie byłabym sobą, gdybym nie poszukała więcej informacji o autorze i suni. Nie długo musiałam szukać, bo znalazłam fan page Diona, ale i stronę z Odnaleźć Gobi. Poczytałam kilkanaście postów, aż w końcu zmotywowałam się do napisania recenzji. Faktycznie, śledzi te profile mnóstwo osób, a Gobi jest wręcz rozchwytywana w mediach. (Wujek Google Wam to pokaże, nic przed Wami nie ukryje) 
Jestem zauroczona tą historią i polecam ją wszystkim zainteresowanym. Ale i tym, którzy nie są przekonani, by sięgnąć po prawdziwy, napisany przez życie scenariusz, który spotkał Diona i Gobi. Myślę, że jeśli sięgniecie to nie pożałujecie, tak jak ja. Momentami nie będzie łatwo, ale ucieszycie się z finału, jaki dostaniecie. Uwierzcie mi. 

Klik do strony gdzie możecie poczytać o Gobi TUTAJ

Po stokroć Wam polecam. I przyznajcie się - przekonałam Was? :) 

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu oraz księgarni internetowej Booktime.pl http://www.harpercollins.pl/

28 komentarzy:

  1. Kocham zwierząta, więc napewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zaciekawiła mnie ta książka :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na pewno przy tej książce będę płakać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiam się, że to nie jest lektura dla mnie, bo jakoś omijam te na faktach - zbyt wiele emocji jest przy czytaniu, kiedy się wie, że to wszystko prawdziwe wydarzenia, a jednak bezpieczniej czuję się w fikcji.
    A co do przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem, to jest przepiękna - w moim życiu od zawsze były pieski i nie wyobrażam sobie bez nich mojej codzienności. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa lektura <3 Widziałaś moją recenzję, więc na pewno wiesz jakie mam zdanie na jej temat :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią zapoznam się z tą pozycją, gdy tylko znajdę chwilkę czasu.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie zamówiona :) Czekam !
    https://czytajzpauelka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przepadam za realnymi historiami :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka leży na mojej półce i czeka na przeczytanie. Jako że jestem miłośniczką zwierząt, myślę że będę zakochana w tej historii! :)


    Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2018/02/przedpremierowoslammmed-colleenhoover.html

    OdpowiedzUsuń
  10. też byłam bardzo zadowolona z tej lektury :) piękna przyjaźń między psem i człowiekiem<3 pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O! Chętnie przeczytam! :)
    Pozdrawiam serdecznie ♥♥
    Nie oceniam po okładkach

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasem przygarnięte zwierzę potrafi wzbudzić uczucia godne literackiego pióra. Mnie to nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj chyba tym razem nie moje klimaty :-)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)