wtorek, 7 listopada 2017

PRZEDPREMIEROWO: Janusz Leon Wiśniewski - Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie

Dzień dobry!
Nawet nie wiecie, jakie to dziwne uczucie gdy w końcu można napisać coś na blogu. Miałam tydzień przerwy, nagromadziła się kilka postów, a więc powinnam być pełna werwy do napisania dla Was kilku recenzji. Mam jednak nadzieję, że totalnie nie zabraknie mi już słów, jak tak na raz będę chciała opisać to, co chcę. :) W każdym bądź razie przechodząc do sedna sprawy - chciałabym dzisiaj opowiedzieć Wam o pewnej książce. Można uznać ją za małą spowiedź. Ciekawi jesteście, czego i kogo będzie dotyczyć? Chcecie poznać moje zdanie na jej temat? Tak? To świetnie, zapraszam do dalszej lektury. (Postaram się za dużo nie rozpisywać :D)

Janusz Leon Wiśniewski - fizyk, doktor informatyki, który habilitację pisał z chemii, od 1987 roku mieszka we Frankfurcie nad Menem, gdzie pracuje w międzynarodowej firmie zajmującej się tworzeniem oprogramowania dla chemików. Jako pisarz zadebiutował w 2001 roku powieścią "Samotność w sieci", na podstawie której powstał film oraz serial telewizyjny, a w Petersburgu spektakl teatralny. PREMIERA: 8.11.2017

Janusz Leon Wiśniewski - Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie
Wszystko da się wyjaśnić. Zapisać w liczbach i równaniach. Życiem rządzą prawdopodobieństwo, logika i udowadnialne twierdzenia. Przynajmniej jemu, naukowcowi, tak się wydawało, dopóki nie spędził wielu miesięcy w klinice w Amsterdamie i nie otarł się o śmierć, co całkowicie zburzyło konstrukcję jego świata.
Były przy nim w chwili największej tragedii, mimo że je zawiódł, skrzywdził, zdradzał, upokorzył. Dlaczego? Wszystkie jego kobiety.
Milena, niesforna, uderzająco piękna i wyuzdana femme fatale. Daria, jego była studentka, „kruche, naiwne dziewczę w wieku jego córki”, o oczach jak niezapominajki. Tajemnicza Ludmiła, z którą rzekomo łączył go tylko seks. Natalia, fascynująca, bezpruderyjna artystka, niezastąpiona partnerka do filozoficznych dysput. Justyna - miała być jedynie lekiem na jego depresję po rozstaniu z żoną. Ewa, tak samo charyzmatyczna, jak eteryczna, zachwycająco mądra nauczycielka, która na nowo buduje jego świat...
Kim był dla nich? Kim one były dla niego? Której był coś winien, której kiedyś podarował za mało, a która była mu wdzięczna?

Musze przyznać, że okładka zwróciła moja uwagę. Widzimy odwróconą do nas tyłem, prawdopodobnie kobietę. Splecione dłonie, oparte na prawym ramieniu mogą wyrażać naprawdę wiele. Jako, że tak jakby moją obsesją są dłonie - zawsze zwracam na nie szczególną uwagę. Skąd? Dlaczego akurat dłonie? Nie wiem. Tak sobie ubzdurałam i tak zostało i trwa od dawna. 
Matowa oprawa, wytłoczone nazwisko pisarza sprawia, że okładka jest świetnie dopracowana i jakoś to ze sobą odpowiednio gra. Posiada skrzydełka, które są na wagę złota, ponieważ pełnią one rolę dodatkowej ochrony dla powieści. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorze, a na drugim dwie inne książki autora. 
Co do wydania, muszę przyznać, że moje czujne oko nie dojrzało najmniejszego błędu, literówki. Wszystko idealnie wydane po dobrej korekcie. Plusem jest też dość duża czcionka, która ułatwia czytanie tego grubaska, a marginesy i odstępy między wierszami również pozwalają nam na lepsze i wygodniejsze czytanie. Wydanie i szatę graficzną oceniam na piątkę z plusem. 

"Samotność wcale nie zaczyna się od tego, że nagle nikt nie czeka na ciebie w domu.
Samotność zaczyna się wówczas, kiedy pierwszy raz odczujesz pragnienie, aby czekał tam na ciebie ktoś zupełnie inny..."

Dominika, jedna z blogerek wyszła do nas z inicjatywa zrecenzowania tej książki. Trzeba było tylko napisać dlaczego chcemy poznać jej treść. Jak brzmiała moja odpowiedź? Otóż przez tak długi czas, odkąd zaczęłam czytać, moje drogi z piórem Wiśniewskiego się nie skrzyżowały. Owszem, fragmenty "Samotności w sieci" spotkałam na języku polskim, nawet nie dawno, bo przed maturą były one idealnym argumentem i przykładem do gramatycznych zadań. A więc stwierdziłam, że jak o kobietach, to może nie będzie tak tragicznie i po jakimś czasie przyszła do mnie pocztą ta książka. 
Więc? 

Czekałam i czekałam. W końcu, zmęczona po dyżurze dwunastogodzinnym wróciłam do domu. Wchodzę do domu, a mama mnie informuje, że było dwóch kurierów. Wyobraźcie sobie zwolnione tempo, szok na mojej twarzy, torebka w powietrzu i biegiem ruszam do miejsca, gdzie z reguły kładzie mi przesyłki. - No dobrze, żartuję. :D Nie było tak. Po prostu odpakowałam te dwie paczki i nie mogłam się nacieszyć. W końcu się zabrałam za "Wszystkie moje kobiety".
Moje pierwsze spotkanie z autorem muszę przyznać, było udane. Co więcej już czuję, że będzie mi brakować tego specyficznego pióra i od czasu do czasu będę sięgać po powieści Pana Janusza. Specyficzny styl - nie boi się używać słów, dlatego jeżeli nie lubicie wulgaryzmów w książce, drażnią Was, to lepiej się za nią po prostu nie bierzcie - szkoda nerwów. Nie tylko wulgaryzmy, ale też sceny +18 się pojawiają, więc jeżeli nie czujesz się na siłach czytać o przygodach erotycznych - to tez się za lekturę nie zabieraj. 
Pełne ironii pióro pozostawia po sobie ślad w naszej pamięci. Łatwo jest się przyzwyczaić do lekkiego stylu, niekoniecznie zawsze piszącym o przyjemnych sprawach. Widzimy dystans samego autora do siebie, widzimy jego myśli z przed laty i z teraz. Powiem Wam, że nie tylko on tak się zmienił. Bo zmieniamy się wszyscy, ale często tego nie zauważamy, albo też po prostu nie od razu. 
Cieszę się, że zaryzykowałam i zdecydowałam się przeczytanie powieści tegoż autora. Było to dla mnie dość ważne spotkanie. Już tutaj chciałabym Wam polecić najnowszą powieść Pana Wiśniewskiego. Sam styl, jakim się posługuje jest warty Waszej uwagi. 

"Chciał zrozumieć, dlaczego czuje to, co czuje, a nie czuje tego, co bardzo by chciał odczuwać."

Przechodząc z kolei do bohaterów, jakich tutaj mamy... No cóż. Jest ich pełna paleta. Każdy jest inny, czym innym się charakteryzuje. Gdzieś znajdują się elementy, które łączą wszystkich ze sobą. Jest coś, co jest spoiwem. Ale tego Wam nie zdradzę, o nie. ;) 
Nasz główny bohater, naukowiec i rozwodnik w jednym - budzi się po sześciu miesiącach bycia w śpiączce. Jest w ciężkim szoku, że minęło mu tyle czasu, a jeszcze bardziej dziwi go fakt, że było u niego wiele kobiet. Że każda chociaż przez chwilę czuwała przy nim podczas tych sześciu miesięcy. Sama nie wiem, jak ja bym zareagowała na wieść, że przespałam pół roku. Nie wyobrażam sobie tego po prostu. A on został postawiony przed faktem dokonanym. Stracił cenne sześć miesięcy życia... Uważam, że jest to bohater o kilku twarzach. Najważniejsze jest, że był w stanie zauważyć swoje postępowanie, wyciągnąć z niego wnioski i co najważniejsze potrafił zwymyślać samego siebie za swoje postępki. Dlatego też napisałam wyżej, że potrafi posługiwać się wulgaryzmami, nie boi się ich, tak samo ma do siebie dystans. Jednak mimo jego przeszłości, za która po prostu ja bym go skrzyczała i to dość porządnie - polubiłam go. Napisane jest, że to najbardziej osobista książka Wiśniewskiego, dlatego też wyraziłam się o niej jako "spowiedź". Uważam, że każdy ma prawo do popełniania pomyłek, ale tylko pod warunkiem, że w końcu się kiedyś obudzi i postara nie robić tego ponownie. 
Z jego opowiadań, a raczej wspomnień poznajemy wiele kobiet. Patrycję, Cecylię, Ewę, Justynę, Darię, Milenę, Ludmiłę, Natalię... Każda z nich jest połączona z naszym głównym bohaterem na pewien sposób. Każda ma swoje zalety, wady, charakteryzuje się czymś innym. Mimo wszystko niemal każdej było mi szkoda. Nie przywiązałam się do żadnej z nich, jedynie do pielęgniarki, Laurencji, która towarzyszyła naszemu pacjentowi niemal od samego początku do końca w tej historii. 
Uważam, że autor wykonał kawał dobrej roboty kreując takie postacie, niewątpliwie mogą one odzwierciedlać prawdziwych ludzi z jego otoczenia. Mimo wszystko postarał się, by były one żywe, prawdziwe i za to wielkie oklaski, ponieważ przy takiej palecie osobowości można by było się po prostu pogubić. 

"Zachłysnął się wolnością i nie chciał odstąpić nikomu ani jej kawałka. Bycie z kimś zawsze wiąże się z kompromisem czyli tak naprawdę z rezygnacją z części swojej wolności."

Co powinno być dla mnie minusem, a tym razem mi nie przeszkadzało? Fakt, że nie ma rozdziałów. Dzieli się tak jakby na trzy części: Afazja, Przebudzenia i Sześć miesięcy później. Z reguły zawsze takie lektury bez rozdziałów mnie męczyły, bo ciężko było dobrnąć do wyraźnego rozdzielenia tekstu, momentami było tak, że nie było widać końca. W tym przypadku tylko na początku, przez chwilę mi to przeszkadzało, bo nie mogłam się przestawić. Z reguły czytam książki, które maja ten podział więc było mi ciężko się przestawić. Ale udało mi się i już po kilkunastu stronach spokojnie mogłam chłonąć powieść.
Właśnie, chłonąć. Tę książkę się dosłownie połyka. Mimo dość sporej objętości, czyta się i czyta... I czytać mogłoby jeszcze bardzo długo. Owszem, jest sporo opisów, monologów, które też z reguły zawsze mnie drażniły. Uświadomiłam sobie, że one mnie nie drażnią. Tylko dana osoba czy osoba robiąca korektę nie potrafi sklecić tekstu tak, by mnie nie nudził. A to zasadnicza różnica. Tutaj po prostu łykałam każde kolejne zdanie. Chciałam poznać kolejną historię i niestety byłam zbyt ciekawa tego, jak to się skończy. Nie, nie zajrzałam na ostatnie strony, dzielnie doczytałam po kolei do ostatniej strony, jestem z siebie dumna. :) 

Uważam, że młodsze grono czytelników, może nie odnaleźć się w tej książce. Może nie do końca ją zrozumieć, zinterpretować. Głównie skupia się na stosunkach damsko-męskich. Sama nie mam jakiegoś dużego doświadczenia w tym temacie, ale każdy z nas doświadczył przyjaźni, przy nawet zwykłej znajomości z płcią przeciwną. W zależności od wieku i człowieka jest to naprawdę różne, więc uważam, im człowiek starszy, ma więcej doświadczenia, więcej refleksji na ten temat. :) Mimo moich dwudziestu wiosen potrafiłam odnaleźć się w tej książce. Potrafiłam spojrzeć oczami tych kobiet, ale i głównego bohatera. Chłonęłam jak już wiecie każde słowo napisane przez autora, a co za tym szło, nasuwały mi się refleksje. Chwilami musiałam robić sobie przerwę, by móc odpocząć od nawału informacji, myśli, które wciąż się pojawiały, czasami nie dając spokojnie przeczytać lektury. Oczywiście związane z egzemplarzem przedpremierowym, jakże by inaczej. Czułam te skrawki emocji, ból, złość, żal oraz wszystkie pozostałe uczucia, jakie pojawiły się na kartach tego tomiska. 
Uprzedzam Was, że to nie będzie lekka i przyjemna wędrówka przez życie naszego głównego bohatera. Momentami będzie przykra - ale prawdziwa. 

"Nie radził sobie z bezradnością. Od dzieciństwa nie potrafił. Proszenie kogokolwiek o pomoc było i do dzisiaj jest dla niego okazaniem nie tylko słabości, ale i rodzajem podległości."

Janusz Leon Wiśniewski nie boi się ukazywać nagiej prawdy o owych relacjach międzyludzkich. O myślach, jakie mogą towarzyszyć w przeróżnych momentach naszego życia. Warto przypomnieć sobie, że czasami warto jest się zatrzymać. Przestać biec za pieniędzmi, sławą, nauką i innymi dobrami, które tak naprawdę są z nami tylko na chwilę. Warto poświęcić czas na drobne gesty, na małe rzeczy, które cieszą najbardziej. Obecność drugiego człowieka - możecie powiedzieć, że w każdej chwili możecie liczyć na dana osobę... A co jeśli ta osoba będzie miała dość czekania na Waszą uwagę? Tego nie da się przewidzieć. Zawsze można przystopować z czymś, co można zdobyć, bo niestety chwile nam nie powrócą, ludzie ponownie mogą nie zaufać, a my stracimy ich bezpowrotnie. Zdarza się tak, nie ukrywajmy tego. 

Reasumując chciałabym podziękować Dominice, dzięki której mogłam poznać pióro autora i w efekcie tego stać się nabywca tej wspaniałej powieści. Powieści o życiu, trudnych wyborach, o konsekwencjach naszych wyborów nie zawsze podejmowanych dobrze... Jest to słodko-gorzka historia o życiu, stosunkach międzyludzkich, które były, są i będą zawsze. Na które trzeba zwracać uwagę, które trzeba szanować. Pozycja ta ma ponad pięćset stron, ale warto jest poświęcić chwile naszego czasu na tę właśnie lekturę. Na pewno podrzuci Wam wiele spraw do przemyślenia, zrobi Wam burze mózgu i zmusi wręcz do potwierdzenia, że tak jest naprawdę. Autor nie zmyśla i pisze nagą prawdę o ludziach dwudziestego pierwszego wieku. Mam nadzieję, że znajdzie się większe grono osób, którym się ta historia spodoba i tak jak mi, nasunie Wam się wiele refleksji. Nie żałuję i z całą pewnością jeszcze sięgnę po inne lektury tego autora bo jest wart czasu, jaki na niego poświęcę.

ZDECYDOWANIE POLECAM! A czy Ty już poznałeś/aś pióro autora? Co o nim sądzicie? Macie ochotę na "Wszystkie moje kobiety"? JUŻ OD JUTRA W KSIĘGARNIACH!  

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Dominice oraz Wydawnictwu  
https://www.znak.com.pl/

28 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że to bardzo mądra i życiowa książka, a ja chętnie po takie siegam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy opis ;) Jeden mężczyzna i tyle kobiet, można się spodziewać wszystkiego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją w planach, ale tych dalszych. Obecnie inne książki czekają w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
  4. zapowiada się interesująco, z chęcią po nią sięgne;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowita jest ta Twoja recenzja! Zachęca do sięgnięcia po książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To bardzo miłe. ;) Jesteś drugą osobą dzisiaj, która mi to mówi. Pięknie dziękuję. :)

      Usuń
  6. Jak tylko będę miała okazję, zabieram się za tę książkę! Bardzo mnie ciekawi!
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak rozdziałów również mi przeszkadzał. Sprawił, że zabrakło trochę porządku w książce, ale ogólnie też pozytywnie oceniłam tą pozycję :)
    Pozdrawiam, Alice
    z ourbooksourlive.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy przyzwyczajeni do rozdziałów. Gdyby ich nie było notorycznie - nie przeszkadzałoby nam to wtedy. ;)

      Usuń
  8. O Wiśniewskim słyszałam naprawdę wiele, ale jeszcze nie czytałam. Nadrobię, to na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy. Ja przed ta lektura też dużo o nim słyszałam. W końcu sięgnęłam po powieść i wiem, że na tym się nie skończy. ;)

      Usuń
  9. Ja czytałam inną jego książkę, coś o miłości i mi ten autor nie podszedł :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoja recenzja mnie powaliła. Uwielbiam długie recenzje, bo tym bardziej mogę się coś więcej dowiedzieć o niej. Super "lektura"
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D
    http://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/11/siedem-dni-zmienio-sie-w-czternascie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że miło ci się czytało! Chcę, by to było z jak największa korzyścią dla Was, Czytelników mojego bloga. <3
      Dziękuję za odwiedziny. ;)

      Usuń
  11. Od Wiśniewskiego czytałam "Miłość i inne dysonanse" i ardzo mi się spodobała, więc, jeśli będę miała okazję, chętnie zapoznam się z tą książkA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to chyba będzie druga lektura od tego autora, za która się zabiorę. ;)

      Usuń
  12. Przymierzałam się do niej, i ostatecznie zrezygnowałam. Nie znam pióra autora, ale wielokrotnie słyszałam o jego książkach. Pewnie w końcu się skuszę na którąś z nich.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)