Dzień dobry,
dzisiaj krótko i na temat. Otóż jak wiecie lub nie, z reguły staram się kończyć serie, które zaczynam czytać. Tym razem miałam okazję sięgnąć po Koronę Kiery Cass, która jest zwieńczeniem serii Rywalki. Zaczęłam czytać tę serię jakiś czas temu, dlatego może tylko trzeci tom przypadł mi do gustu, a reszta to tak nie bardzo. Starość nie radość a i wymaganie nie te co kiedyś. Bez zbędnych przedłużeń - szykujcie się na recenzję, która będzie stosunkowo... dość krótka niż zazwyczaj.
Kiera Cass -
dorastała w Nowej Karolinie, ukończyła historię na Radford Uniwersity.
Mieszka z rodziną w Blacksburgu w stanie Wirginia. W wolnych chwilach
czyta, tańczy i zajada się słodyczami.
Kiera Cass - Korona #5
Dwadzieścia lat minęło od wydarzeń z "Jedynej". Córka Maxona -
księżniczka Eadlyn nie sądzi, że uda jej się znaleźć prawdziwego
partnera wśród konkursowych trzydziestu pięciu zalotników, nie mówiąc
już o prawdziwej miłości . Ale czasami serce znajdzie sposób, aby nas
zaskoczyć. Eadlyn musi dokonać wyboru, który okaże się trudniejszy niż
ktokolwiek się mógł spodziewać..
Okładka utrzymana w podobnym stylu co poprzednie cztery tomy. Jednak niezbytnio przypadła mi do gustu. Kolor odpowiedni, ale jakoś... Nie bardzo po prostu. Najlepsza była okładka i treść trzeciego tomu i nic tego nie pobije, niestety. Oczywiście z tej serii. Prawdopodobnie dziewczyna w centrum okładki to księżniczka Eadlyn. Grzbiet również jest podobny do całej serii, więc na pewno fajnie się prezentuje na półkach. Kolorystycznie nie wygląda najgorzej, jak się zbierze pięć tomów i dwa dodatki.
Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną dla powieści. Na jednym z nich przeczytamy fragment książki, a na drugim kilka słów o autorce tejże serii.
Stronice są kremowe, więc nie powinno być żadnych przeszkód tak jak wtedy, gdy są one białe. Duża czcionka i odstępy między wersami oraz marginesy pozwalają na szybsze czytanie.
Gdzieniegdzie zdarzyły się literówki, które nie przeszkadzały aż tak bardzo, ale było je widać.
"Nic tak nie uświadamia obecności drugiej osoby jak jej zniknięcie."
Sięgając po "Koronę" nie spodziewałam się fajerwerków. Wiedziałam, że autorka raczej na pewno mnie nie zaskoczy i nie sprawi, że zapałam miłością do tej serii. I moje myśli okazały się słuszne. Nie chodzi o to, że autorka pisze jakoś tragicznie - bo całkiem lekko i przyjemnie, ale nic poza tym. Nie wciąga, a raczej sprawia, że ostatni tom jest lekturą do odbębnienia całej serii i do zapomnienia. W moim przypadku tak właśnie jest. Nie czytałam jej na siłę, ale też nie z wielką radością. Spodziewałam się dość nudnej lektury, bez zwrotów akcji, bo tylko takowe dała mi część trzecia - totalne zaskoczenie, którego bym się nie spodziewała. Pióro autorki jest przyjemne, ale nie przekonuje mnie, bym w przyszłości miała sięgnąć po jej kolejne lektury.
Bardziej powiedziałabym, że ta seria jest skierowana do zdecydowanie młodego pokolenia czytelników, a nie +20. Bo to już może nie być interesujące, a w moim przypadku tak właśnie było. Nie wiem, co autorka musiałaby napisać, żeby mnie totalnie zaskoczyć.
Co do księżniczki Eadlyn - drażniła mnie nadal. Nie lubię tej postaci, bo wydaje się być nigdy nie umiejącą postawić na swoim, jest moim zdaniem ciągle niezdecydowana i rozpieszczona. Owszem, nieco się wykazała w tej części, ale nie zmieniło to mojego zdania już z Następczyni. Troche przykro, ale nic na to nie poradzę.
Co do kandydatów, jest jeden, który zyskał moją sympatię oraz o którym wspominałam w recenzji czwartego tomu. Eric. A raczej Eikko. Mój faworyt i w tym tomie potwierdziłam swoje przypuszczenia, że jest postacią zasługującym na uwagę. Pomimo, że niewiele jest o nim, to ma znaczącą rolę. Ciesze się, że mogłam go bliżej poznać i tego spotkania akurat nie żałuję.
Pozostałych lubiłam mniej lub bardziej, z wiadomych względów - przecież nie da się lubić wszystkich, prawda?
Reasumując, Kiera Cass wykreowała zwykłych bohaterów, którzy nie wyróżniają się szczególnie. Są według mnie papierowym postaciami, bez wyrazu. Jedynie Eikko zasłużył sobie na dobre zdanie i będzie przeze mnie mile wspominany.
"Ale prawda jest taka, że miłość jest równie przypadkowa, jak i zaplanowana, równie piękna, jak i katastrofalna."
Akcji w tej części kompletnie zabrakło. Fabuła jako tako trzymała się siebie, niemniej jednak uważam, że pomimo wydarzeń, które były nieco na siłę pisane i napędzane w czasie nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Przeczytałam powieść dość szybko, tak samo szybko o niej zapomnę. Zero jakiegokolwiek zaskoczenia, które mogło by sprawić, że moja ocena ulegnie zmianie.
Nie jest to dla mnie zaskoczeniem, bo nie spodziewałam się niczego fascynującego po tej lekturze.
Reasumując uważam, że to po prostu niezbyt odpowiednia lektura dla starszego grona czytelników z wygórowanymi wymaganiami. Na pewno Was nie zaskoczy, nie zaintryguje... Jednak jak najbardziej polecam młodszym czytelnikom, bo trafi w Wasz gust na pewno. Chciałam poznać całą serię - został mi jeszcze jeden dodatek i będę miała z głowy całą serię Rywalki. I chyba dobrze, że mam to już prawie za sobą, a raczej najgorsze na pewno.
Jedynym plusem był dla mnie Eikko, a to przecież za mało, zdecydowanie.
"- To mlecz - powiedziałam.
(...)
- Wiem. Jedni zobaczą w tym chwast, inni piękny kwiat. Kwestia perspektywy."
(...)
- Wiem. Jedni zobaczą w tym chwast, inni piękny kwiat. Kwestia perspektywy."
A Wy znacie może cała serię? Co o niej sądzicie? Co sądzicie o księżniczce Eadlyn, kandydatach na księcia? Piszcie śmiało! I wybaczcie, ale nie umiałam napisać o niej inaczej. Dlatego napisałam na wstępie, że będzie krótko i na temat. :)
Też zawsze staram się kończyć serię. ;) Tej nie czytałam, ale może kiedyś przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńTo już od Ciebie zależy. ;)
UsuńNie mój gatunek.
OdpowiedzUsuńRozumiem. ;)
UsuńSwoją przygodę z tą serią zakończyłam na trzecim tomie. Była słaba i przewidywalna. Nie zamierzam czytać kolejnych tomów.
OdpowiedzUsuńNo właśnie z tych sześciu co czytałam, licząc jeden dodatek to tylko Jedyna była warta uwagi. ;/
UsuńSzkoda, że bohaterowie są tak słabo wykreowani.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda. ;(
UsuńLubię tę serię za jej prostotę, naiwność i przesłodzenie - to taka urocza opowiastka, która nie udaje, że jest czymś więcej niż w istocie i od której nie oczekuję niczego więcej. Ma bawić, uprzyjemnić wieczór i pozwolić odpocząć, co wychodzi jej lepiej niż większości romansów.
OdpowiedzUsuńKsiężniczkę polubiłam, nawet bardziej niż pozostałe bohaterki serii - Eadlyn wydaje mi się zagubiona i niedojrzała do roli, którą musi przyjąć. Chowa prawdziwą siebie za zasłoną pozorów - wyniosłości, chłodu. Poza tym całkiem fajnie się rozwija.
Dla mnie to jednak była niezbyt dobra lektura, bo nudziłam się przy niej... Nic takiego, co mogłoby mi się spodobać nie nastąpiło. Ale poniekąd masz trochę racji.
UsuńCzęsto mam tak, że czytam tylko pierwszy tom z serii. Na tę mam ochotę od dłuższego czasu - kusza mnie te śliczne okładki. Jednak nie mam takiej obsesji na ich punkcie, aby lecieć do sklepu. Jak znajdę na półce w bibliotece to wypożyczę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo ja też ich nie kupowałam, a wypożyczałam z biblioteki. ;)
UsuńSkoro tak, to raczej nie przeczytam )
OdpowiedzUsuńRozumiem. ;)
UsuńJa dopiero jestem po pierwszej części, po Rywalkach - i chociaż podobała mi się, jakoś nie ciągnie mnie jednak do kolejnych części. Ale nie mówię nie, może kiedyś nabiorę ochotę na dalsze losy :)
OdpowiedzUsuńJa skusiłam się z tego względu, że nie lubię zostawiać napoczętych części. ;(
UsuńW tym roku skończę 27 lat, a dopiero w ubiegłym roku poznałam tę historię. Wiadomo - nie należy do wybitnych, ale spędziłam przy niej naprawdę kilka miłych chwil. Przede mną właśnie "Książę i gwardzista" oraz "Jedyna".
OdpowiedzUsuńJedyna jest najlepsza, moim zdaniem. ;)
UsuńPrzeczytałam całą serię i naprawdę mi się podobała 😍 najpierw historia Ami podbiła moje serce, a później jej córki ;-) ciekawiło mnie to samego końca jak potoczą się ich losy ;-)
OdpowiedzUsuńDla mnie w większości to była strata czasu niestety. ;/
UsuńSerię miałam w planach, bo przyznam, że jestem oczarowana pięknymi okładkami tych książek. Widzę jednak, że nie robią jakiegoś specjalnego wrażenia. Więc chyba jeszcze się nad tym zastanowię.
OdpowiedzUsuńZastanów się, bo naprawdę nie robią szału. ;)
UsuńDla mnie to zbyt księżniczkowate, mówię to za każdym razem :D
OdpowiedzUsuńniezbytnio - jeju, jakie dziwne słowo :D tzn. zdaję sobie sprawę z tego, że istnieje, ale chyba widzę je u ciebie po raz pierwszy wykorzystane :D
Często o nim piszę, tak mi się wydaje. :D A na pewno często o nim myślę i mówię na głos. :D
UsuńA tak, księżniczkowate okropnie, ale co zrobisz, zaczęłam czytać, jedną, drugą, trzecią to trzeba było doczołgać się do końca. ;P
Czytałam cztery pierwsze tomy, ale to już trzy lata temu, jak jeszcze byłam w gimazjum. I o ile części o Americe naprawdę mi się podobały, wciągnęły mnei na tyle, że przeczytałam tom po tomie, o tyle już kontynuacja była dla mnie napisana na siłę, dla pieniędzy i była koszmarnie nudna. Dlatego odpuściłam tę serię.
OdpowiedzUsuńO, i jeszcze czytałam "Księcia i gwardzistę" - to była tak nijaka książka, że nawet nie pamiętałam, że mam z nią przyjemność.
Dlatego uważam, że na pewno trafi w gusta młodszych czytelników. I już losy córki Americi są nudne, jak zresztą widzisz sama po mojej recenzji.
UsuńJa już mam za sobą całą serię i myślę, że jest całkiem udana, pomimo, że "NASTĘPCZYNI" nie do końca przypadła mi do gustu...
OdpowiedzUsuńKsiężniczka Elladyn trochę mnie irytowała swoim zachowaniem, ale pisarka dobrze zakończyła tą trylogię.
Serdecznie pozdrawiam. :*
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Dobrze zakończyła tę serię, się zgodzę. Ale nie wiem, czy drugi raz bym to mogła przeczytać... Chyba nie.
Usuń