Znacie melodie wywodzące się z pozytywek? Kojarzycie je z jakimś okresem waszego życia? Jakie melodie utknęły Wam w pamięci na dobre? Jestem tego ogromnie ciekawa, ponieważ sama jako tako z dzieciństwa nie pamiętam dźwięku pozytywki, może gdzieś na straganach będąc w większych miastach, ale tak, żeby mieć w domu, nie pamiętam. Wybaczcie mi moja ciekawość. :D
Poza tym, muszę się przyznać, że to kolejna lektura z listy 100 książek, które chciałabym przeczytać. Najlepiej to mi nie idzie, ale najgorzej nie jest. :D W końcu mam to, co chciałam. Poznać w końcu pióro autorki jak i jej powieść głębiej niż przez czytane recenzje. Dobra, przejdźmy do rzeczy. :D
Agnieszka Lis - Z wykształcenia pianistka i dziennikarka. Przez wiele lat handlowiec w wielkich korporacjach.Koszalinianka. Na studia przyjechała do Warszawy, i tutaj została, a dokładniej pod Warszawą, z dala od hałasu i biegu.
Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia "uczytelniające" dla dzieci - gdzie razem czytają, rysują i rozwijają wyobraźnię. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i szkolenia pisarskie.
I, oczywiście, pisze.
Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia "uczytelniające" dla dzieci - gdzie razem czytają, rysują i rozwijają wyobraźnię. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i szkolenia pisarskie.
I, oczywiście, pisze.
Agnieszka Lis - Pozytywka
Monika nie wierzy w siebie, swoje szczęście. Stoi na ślubnym kobiercu, już za moment ucieknie od rodziców i schowa się w ramionach świeżo upieczonego męża. Przeprowadza się na Żoliborz, gdzie dzielić będzie piękną willę z teściami i mężem. Do szczęścia młodej Monice brakuje tylko dziecka, na którego napierają wszyscy, z każdej strony. Jednak wszystko, co zapowiadało się świetnie, nie spodziewa się, że szybko straci blask... Czy dziewczyna odnajdzie się w mieście? Czy znajdzie wspólny język z teściami?
Muszę zacząć oczywiście standardowo od okładki, na której widzimy kobietę. Młodą, piękną, zamyśloną... Morze rozmarzoną? Możliwe. Możliwe też, że przedstawia naszą główną bohaterkę. Mimo wszystko dość przyjemne kolory cieszą oczy i tyle wystarczy. Brakuje mi tylko tej tytułowej pozytywki na okładce. Ale nie, nie będę marudzić.
Książka posiada skrzydełka, dzięki czemu ma dodatkową ochronę przed uszkodzeniami. Czcionka jest dość duża i ułatwia nam szybsze czytanie. Zdarzyły się jakieś drobne błędy, ale to były literówki, więc starałam się nie zwracać na nie uwagi, zresztą nie było ich za wiele.
Chciałam przyznać, że jak na pierwsze spotkanie, długo wyczekiwane spotkanie z piórem autorki jestem zadowolona. Otóż poznałam dawno temu pisarkę, miałam możliwość wymienienia z nią kilku zdań, jednak jak widać musiałam uzbroić się w cierpliwość by natknąć się w bibliotece na jej jakąkolwiek powieść. Dlatego też jak zobaczyłam Pozytywkę na półce, nawet się nie zastanawiałam, tylko zabrałam od razu. Pani Agnieszka posługuje się lekkim stylem, który pozwala nam zdecydowanie odpocząć, zrelaksować się. Może niekoniecznie zapomnieć o całym naszym realnym świecie, o problemach jakie nas dręczą, ale pozwala się wyciszyć i jak już pisałam, zrelaksować przy lekturze. Odniosłam wrażenie, że autorka nie musi zbytnio wysilać się podczas pisania, ponieważ idzie jej to gładko i tym zdobywa zaufanie czytelników. Bo my, którzy czytamy jej powieściami, nie mamy problemów z odebraniem jej. Z ciekawości zerkałam na recenzje innych blogerów i wychodzi na to, że autorka ma to coś w ręku, co pozwala jej swobodnie nakreślać kolejne zdania, bez tworzenia jakiejkolwiek bariery, blokady dla nas. Dlatego jak najbardziej mogę Wam polecić tę powieść patrząc tylko i wyłącznie na język, jakim się posługuje.
Monika... Wybacz mi, Pani Agnieszko, ale mimo to, co ją spotkało, nie przypadła mi do gustu. Ogólnie ci bohaterowie tutaj działali mi na nerwy. Ale może od początku. Strasznie irytowała mnie główna bohaterka. Oczywiście na samym początku miałam do niej dużo wyrozumiałości, rozumiałam jej postawę. Wiele od niej wymagają, sama musiała wiele poświecić, przejmować się, zresztą stres przy ślubie to całkiem normalny czynnik. (tak mi się wydaje) Natomiast drażniło mnie to, że była taka skromna, cicha, szara potulna myszka. Z każdą kolejną kartką stawała się jak dla mnie coraz bardziej nieznośna i męczyła mnie chwilami aż za bardzo. Nie chcę zdradzać szczegółów powieści tym samym pisząc spojlery, ale 90% drażniła mnie ona zarówno swoim zachowaniem, jak i myśleniem.
Z kolei jej małżonek. Typowy facet z miasta. Wybaczcie mi to drodzy panowie, jeżeli też jesteście z miasta i jeśli znacie treść tej książki- czujecie się urażeni, wybaczcie mi. Ale z reguły jest tak, jak napisała to Pani Lis. I tutaj oklaski dla niej, ponieważ przedstawiła bardzo realną sytuację. Taka z życia wzięta. Wiem, że nie wszyscy tacy jesteście, ale są takie osobniki jak Robert. Po prostu... działał mi na nerwy również.
Są również postacie neutralne, czy takie, które można nazwać drugoplanowymi... Ale żeby nie zdradzać Wam za wiele, na tym zakończę swój wywód. Są oni zróżnicowani, mają swoje wady, zalety. Jednych drażnią mniej lub więcej, innych w ogóle. Ja niestety mogłabym kręcić nosem na bohaterów. Nie przypadli mi do gustu.
Jeszcze jedno, czego mi brakowało, to emocji. Odniosłam wrażenie, że jest to książka bardziej przepełniona melancholią. Taka słodko-gorzka historia o tym, jakie naprawdę jest nasze życie. Jak może się wydarzyć, co może spotkać dwa różne odmienne charaktery, pochodzące z dwóch różnych sfer. Autorka zaznacza tutaj wyraźnie tą granicę, między dwoma światami, na pozór niczym się nie różniącymi - a jednak. Uważam, że takie podzielenie światów nadal istnieje i ciesze się, że Pani Lis poruszyła ten temat w powieści, że nie bała się tego zrobić. Wiem, że naraziła się na dużą krytykę z tego powodu. Ostatnio coraz więcej różnych krytyk, bijatyk słownych między blogerami a autorami, dlatego też tak często podkreślam w swoich recenzjach, że to co pisze płynie z serca i nigdy, ale to nigdy nie podporządkowuje się pod kogoś. Nie piszę kłamstw i bzdur ponieważ nie mogłabym wtedy nazywać się recenzentem. A jak ktoś nie potrafi znieść krytyki to powinien zastanowić się nad tym, po co pisał coś, wyniósł do świata publicznego, gdzie każdy ma dostęp i wyrażenie własnego zdania. Oczywiście nie chodzi mi o Panią Agnieszkę! Ta kobieta jest świetna, miła i uprzejma. Tak tylko słowem wtrąciłam ogólną refleksję.
Natkniemy się również na wiele innych wątków, aspektów, których chwyciła się pisarka. To kolejne trudne tematy, które są cały czas na topie. Dajmy na to sama strata, która dotyka każdego człowieka chociaż raz w ciągu całego jego życia. Brak umiejętności rozmowy z drugim człowiekiem, bo przecież teraz jest telefon, on do wszystkiego wystarczy, nie potrzebny jest nam drugi człowiek... Praca w wielkich korporacjach, wygryzanie innych pracowników, manipulacje... to tylko garstka tematów, z jakimi natkniecie się podczas lektury. Mimo to, że akurat zabrakło mi silniejszych emocji, jakie mogliby przekazać czytelnikom bohaterowie, uważam Pozytywkę za powieść dobrze dopracowaną, właśnie pod względem tematycznym. Nie są one różne choć takie mogą się wydawać, to jednak gdzieś mają coś, co je łączy. Jakiś punkcik łączący się w jedno słowo: ŻYCIE.
Reasumując, chciałabym Wam polecić tę powieść. Mimo, iż jak dla mnie miała te dwa minusy, to zdecydowanie warto sięgnąć i przeboleć tych bohaterów, chociażby dla samych tematów, jakich podejmuje się Agnieszka Lis. Spodziewałam się dobrej lektury sięgając po Pozytywkę i taką dostałam. Jestem przekonana, że jak będę miała jeszcze kiedyś okazję spotkać książkę autorki w bibliotece, na pewno wypożyczę i zapoznam się z tym, co stworzyła.
Wiem, że Kitty będzie kręcić nosem i na bank jej nie przeczyta, ale wiem, że jest tu pewne grono osób, które z pewnością skusi się na poznanie pióra autorki.
A może jest już ktoś, kto zna książki Pani Agnieszki? Co o nich sądzicie, która polecacie? Piszcie śmiało! :)
A może jest już ktoś, kto zna książki Pani Agnieszki? Co o nich sądzicie, która polecacie? Piszcie śmiało! :)
Być może kiedyś, kto wie.:)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości tej autorki, więc może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie jestem ciekawa jak Ty odbierzesz pióro autorki. :)
UsuńRównież skuszę się na tę autorkę :) zachęciłaś mnie!
OdpowiedzUsuńCiesze się ogromnie! :)
UsuńByć może kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję. :)
:)
UsuńNiestety nie czytałam jeszcze książek tej autorki, więc nic nie polecę, ale sama chętnie się z jakąś zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
W takim razie czekam na Twoje wrażenia! :]
UsuńSkoro książkę polecasz, z przyjemnością ją przeczytam, jeśli na nią gdzieś natrafię. Co do pozytywek - moja trzyletnia córka boi się ich melodii, nie przepada za nimi. Ja zaś nie pamiętam takowych z mojego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńBoi się? Ciekawe dlaczego? Niby takie melodie mówią, że są wskazane dla dzieci...
UsuńJakoś mnie ta książka nie przekonuje... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
BLUSZCZOWE RECENZJE
Rozumiem i nie dziwi mnie to, że akurat Ciebie do niej nie ciągnie. ;)
UsuńZ ciekawości - jaki jest typowy facet z miasta? :D O jakim mieście mówimy? Ja po książkę raczej nie sięgnę, przynajmniej póki co. Irytujący bohaterowie skutecznie mnie zrażają, a to nie jest też mój typ literatury :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe
Taki... Moim zdaniem to taki maminsynek, który ma wszystko, uważa, że co on to nie jest etc. :D
UsuńTak ogólnikowo. Niestety wszyscy ci, którzy są mieszkańcami miasta płci przeciwnej, których miałam możliwość poznać tacy właśnie są... ;/
Kochana, nie wierzysz chyba, że ja po to sięgnę, co? :D
OdpowiedzUsuńRaczej nigdy bym nie pomyślała, że chociaż o niej pomyślisz. ;D
UsuńLubię takie powieści. Chętnie bym ją poznała ♥
OdpowiedzUsuńW takim razie serdecznie zapraszam do zapoznania się z treścią jak najszybciej. ;)
UsuńJuż sama okładka zachęca :-)
OdpowiedzUsuńSięgnij! :)
UsuńNie moja tematyka i raczej duże te minusy :D
OdpowiedzUsuńPS. (again xD) ale mimo to, co ją spotkało - a nie mimo tego? :D
To, że nie Twoja tematyka to wiem. :D
UsuńHaha, raz pisze tak, a raz tak i ciężko jest mi to wyłapać bo tak się nauczyłam dziwnie :P.
Nie znam twórczości tej autorki ale myślę że za jakiś czas skuszę się przeczytać ta książkę :) pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie na www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper. W takim razie bardzo mnie to cieszy. ;)
UsuńPierwsze kilkadziesiąt stron bardzo mi się podobało, coś się działo, ale potem zabrakło mi dynamizmu. Ale "Karuzela" jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńKaruzeli jeszcze nie miałam okazji czytać. ;/
Usuń