sobota, 22 czerwca 2019

Anna McPartlin - Ostatnie dni Królika

Witajcie! 
Po długiej przerwie, ponad tygodniowej przychodzę do Was z recenzją książki. Dlaczego nie pisałam? Bo to nie tak, że nic nie czytam. Czytam, ale albo przedpremierowo, w między czasie wyczytuje egzemplarze recenzenckie, które zalegają na półkach. W ostatnim czasie parę spraw się nawarstwiło. Praca, egzamin... pochłonęły 3/4 mojego czasu, zostawiając tę 1/4 na odpoczynek i sen. Przede mną w ostatnią sobotę miesiąca ostatni egzamin praktyczny z zawodu, w którym się kształcę i na dobrą sprawę pracuję. Trzymajcie kciuki. Gdy tylko odetchnę po egzaminie wrócę do nałogowego czytania i mam nadzieję, pisania. Już tak niewiele brakuje, by skończyć drugą powieść. Ale do setna. Przeczytałam książkę i popłakałam się. Naprawdę.


Anna McPartlin - Irlandzka powieściopisarka, największą jej inspiracją są przyjaciele i rodzina. Dużym odbiciem jej życia są sytuacje przedstawione w jej książkach. Jest także autorką komediodramatu telewizyjnego „School Run”, który nominowany był do nagród IFTA i TV award.

Anna McPartlin - Ostatnie dni Królika
Czterdziestoletnia Mia Hayes, zwana w rodzinie Królikiem, trafia do hospicjum – jej kilkuletnia walka z rakiem dobiega końca. Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione. Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Siostra nie ma złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec co prawda przerywa trasę koncertową i wraca do domu, ale robi wszystko żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii i plotkują, by zagłuszyć niepokój. Otoczona bliskimi Mia wspomina Johnny’ego, swoją pierwszą miłość. Ma nadzieje, że się spotkają. Najbliższe dziewięć dni zabierze wszystkich w szaloną podróż przez spełnione i niespełnione marzenia. Emocjonalny rollercoaster. Będziecie śmiać się przez łzy!

Zaczynając od okładki, muszę przyznać po raz kolejny, że HarperCollins przyłożyło się do tego zadania. Dwie pozostałe powieści utrzymane są w tym samym stylu, dzięki czemu świetnie pasują do siebie i wyglądają na półce. Tutaj przeważa zieleń, z czernią i czerwonymi dodatkami. Delikatne odcienie, a w dolnym prawym rogu widzimy być może dziewczynkę, może Juliet, która wypuszcza z dłoni liście. Znaczeń może mieć ta scena od groma, więc tego tematu zaczynać nie będę. Każdy z nas może wysnuć sobie na ten temat własną teorię. Nie posiada skrzydełek, co jest dla mnie małym minusem, bo nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Mamy tu kremowe stronice, czcionkę dużą, dzięki czemu czyta się szybko. Odstępy między wersami i marginesy są zachowane. Książka podzielona jest na dni, rozdziały i narratorów. I jest to pierwszy raz, kiedy jest ich więcej niż troje i nie irytowało mnie to ani trochę.

Przechodząc do autorki, mogę śmiało powiedzieć, że ją "znam". Czytałam jej dwie poprzednie powieści i szczerze je pokochałam. Tak długo "czaiłam" się na tę lekturę. Z niewiadomych przyczyn zawsze, gdy chciałam ją kupić czy pożyczyć, była niedostępna. Jednak w końcu udało mi się ją zdobyć i wiem, że już nie oddam jej nigdy nikomu.
Pióro McPartlin jest... rewelacyjne. Uwielbiam sposób, w jaki pisze. Lekki, prosty, przyjemny, ale i momentami rozpaczliwie bolesny. Bo to, co nam przekazuje poprzez bohaterów niejednokrotnie łamie serce. Ogromnie się cieszę, że mogłam po raz kolejny zaczytać się w historii napisanej przez autorkę i wiem, że moja recenzja dzisiaj może być jednym wielkim masłem maślanym. Jestem pod takim urokiem tej historii, że nie mogę przestać myśleć. O wszystkim. Nie tylko o powieści... Zdecydowanie polecam Wam książki tej autorki, a w szczególności historię Królika. Dlaczego...?

W ostatnim czasie nie miałam okazji przeczytać takiej książki, o której mogłabym powiedzieć "petarda", "emocjonalny rollercoaster". A w tym przypadku tak właśnie jest. Muszę najpierw opowiedzieć o emocjach, bo chyba zaraz z ich nadmiaru pęknę. I to dosłownie.
Anna McPartlin z pomocą wymyślonych postaci sprawiła, że czułam całą sobą każde uczucie bohaterów wymienionych w tej powieści. No może nie każdej, ale każdego z narratorów. Tak bardzo przywiązałam się do nich, że nie mogłam być obojętna na to, co ich spotyka. I tu już niejedna z życiowych refleksji mnie dopada... Ale o tym, może za moment. Chcę zaznaczyć, wyraźnie, że jest to lektura, którą poznać powinien każdy. Między innymi ze względu na to, jakie niesie ze sobą przesłanie i na to, jak można mocno poczuć emocje, wypisane na kartach lektury. Ja czułam ciskające się do oczu łzy. Czułam, jak serce bardzo szybko i mocno mi bije. Czułam, jak ono mi się łamie na pół. Czułam niewyobrażalny smutek i gulę w gardle, której nie sposób było przełknąć. Naprawdę, ale to naprawdę, ta powieść zasługuje na ciągły rozgłos i pamięć.

Jak wspominałam, mamy tutaj wielu narratorów. Jest nim Królik, Juliet, Johnny, Molly, Jack, Grace, Davey, Marjorie... Każdy z nich ma w sobie coś, za co ich polubiłam. Są sobą, nikogo nie udają. Wraz z nimi czułam każdą jedną, nawet najmniejszą emocję i wnet pomyśleć by można, że czułam się jak członek ich jednej, wielkiej, zwariowanej rodziny. Myślę, że każdy z Was polubi ich ten inny charakter, inny stosunek do życia. Ja jestem pod ich urokiem i już niesamowicie za nimi tęsknie. Mogłabym czytać o nich w nieskończoność jak odcinki Mody na Sukces się wydłużają... Wielkie brawa dla autorki za to, że postacie są żywe, z krwi i kości, jakby wyjęte z naszego życia. Kreacja na szóstkę z plusem!

Książka ta jest przesycona refleksjami. Życiem. Prawdą. Musimy ciągle pamiętać o tym, by cieszyć się z małych rzeczy. Doceniać ludzi i ich gesty. Musimy mieć na uwadze to, że żaden dzień się nie powtórzy.
RAK.
NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY.
PRZERZUTY.
Cztery słowa, ogrom bólu. Choroba ludzkości, choroba XXI wieku. Co któraś osoba na nią cierpi. Każdego dnia ktoś umiera, zniszczony przez raka. Pokonany. A wraz z tą osobą cierpią jego najbliżsi. Nie chciałabym być na miejscu Królika ani jej rodziny. Ale czytając tę powieść tak się czułam. Jak jej przyjaciółka. Czułam namacalny ból. Płakałam... Tak bardzo było mi przykro z powodu sytuacji, jaka przecież nie jest nam obca. Na samą myśl aż boli mnie serce... Dlatego ważna jest profilaktyka. ZAWSZE. Badajmy się, póki nie jest za późno i zawsze można być w lepszym stanie, coś można zdziałać. Nie można się poddawać. Trzeba również walczyć dla samego siebie. By pokazać, że damy radę. Że damy radę pokonać raka.

Reasumując już, chciałabym z całego serca podziękować osobom, które się nie poddały i walczyły do samego końca oraz tym, którzy ciągle walczą. Jest to powieść, która zasługuje na Waszą uwagę. Czyta się szybko, dobrze, bez blokad. Ma w sobie wiele przesłań, refleksji, złotych myśli, Wraz z bohaterami czujemy każdą z emocji. Ta książka, to istne arcydzieło!
POLECAM  Z CAŁEGO SERCA, KAŻDEMU. BEZ WYJĄTKU.

Skusicie się? A może już dawno ją poznaliście? Piszcie śmiało, czekam na Wasze komentarze! 

Za możliwość przeczytania dziękuję 

7 komentarzy:

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)